Dla fana RPG BDO ma jedną poważną wadę - praktycznie nie czuć tam RPG. Jasne, można zrobić dowolną postać, świat to sandbox i nic cię nie ogranicza, ale BDO ma tak powolny progres, że po miesiącu dałem sobie spokój. Do tego kosmiczne momentami RNG, mała różnorodność w zbrojach i strojach, chyba że kupisz sobie takowe w IS lub wysnajpisz na aukcji, rozgrywka skupiająca się na robieniu jednej rzeczy - bicia mobów w nieskończoność, do tego często tych samych, bo akurat te dają jakikolwiek progres i tłucz je przez kolejny miesiąc, przyjacielu, od czasu do czasu można się zająć craftem, który dla odmiany jest dosyć ciekawie skonstruowany. Ogólnie dobra gra, ale często będziesz czuł się jakbyś pracował, a nie odpoczywał, przy 2-3 godzinach dziennie to już w ogóle. Stanowczo dla osób, które mają sporo czasu na granie.
ESO z kolei z początku jest ciekawe, wiele się dzieje, jest cholernie dużo do roboty, potem trzeba nieco rzeczy dokupić lub opłacić ESO+, a po dłuższym graniu już cię szlag zaczyna trafiać, bo może i Triale są w miarę ciekawe i PvP/PvE z gildią jest przyjemne, ale powtarzalność assetów, brak zainteresowania historią czy kolejna doza questów, które wydają się fajne, ale tak naprawdę znowu są tym samym, gdzie najpopularniejszy schemat to: “dzieje się coś złego, sprawdź o co chodzi i dowiedz się, że to ten zły koleś, którego trzeba na końcu ubić”. I ja wiem, że powtarzalność w MMO to nic nowego, ale kiedy trzy chain questy, które robisz, są dokładnie tym samym, tylko przeciwnik ma inaczej na imię i bijesz się w innym miejscu, to zaczynasz mieć dosyć i uderza cię sztuczność tego świata.