[9Dragons] Wojna Dziewięciu Smoków - tłumaczenie

WSTĘP:

Swego czasu, będąc całkiem aktywnym graczem w nieco zapomnianym już 9Dragons (znanym niektórym grającym na Bardo pod nickiem Kongouseki)... bah, właściwie to sam nie do końca wiem jak to było. Zdaje mi się że była co najmniej jedna osoba słabo znająca angielski w Lidze, a ja miałem jakiś okres uwielbienia do fabuły w tej grze. To było jeszcze za Acclaimu, kiedy to na ich stronie można było znaleźć opis każdego klanu, każdego smoka i wojny jako takiej. Historia wydawała mi się na tyle ciekawa, że postanowiłem ją - przy swoich średnich zdolnościach, jeśli chodzi o pisanie jakichkolwiek tekstów - przetłumaczyć na nasz język. Kiedy teraz na to spoglądam... Efekt był średni, a od błędów językowych, powtórzeń itd. się aż roiło. Ale o tym później. Tłumaczenie po raz pierwszy pojawiło się na forum ligi PiP (Pierunica i Pieruny, jakby ktoś był zainteresowany :)). Po upadku Acclaimu jeszcze trochę pogrywając przeszedłem do public_enemies i po pewnym czasie - jeszcze przed opuszczeniem gry - zamieściłem tekst tam w niezmienionej postaci.

Ostatnio przeglądając dysk twardy natknąłem się na stare pliki, w których - w kawałkach - znajdował się cały tekst tłumaczenia. Po kilku dniach namysłu postanowiłem zamieścić tu ten tekst - szkoda mi było by przepadł widziany tylko przez kilka osób... gra może i jest w stanie zaawansowanego rozkładu, ale historia która była w niej zamieszczona była moim skromnym zdaniem dość ciekawa by dać szansę zapoznania się z nią tym osobom, które takiej szansy mieć już raczej nie będą. Tłumaczenie jest raczej wierne oryginałowi (stąd błędy językowe), wyedytowane przeze mnie (oryginał był zawarty w xx stronach i niepowiązany ze sobą tak jak ten tekst). Tekstu poprawiać od razu mi się zwyczajnie nie chce (jedyna zmiana to dodanie obecnego nickname'u w stopce) - być może z biegiem czasu poprawię część z błędów i wyedytuję posta.

Enjoy!

---------------------------------------------------------

Rozdział pierwszy - Prolog

Bądź pozdrowiony, wędrowcze! Nazywam się Wu Zhongsan, i zajmuję się opowiadaniem historii. Rozumiem że chcesz zgłębiać tajniki dróg Kung-fu. Cóż, nauka jak walczyć to jedno, ale po prawdzie tylko wiedza da ci prawdziwą potęgę. Co może dać dobra broń jeśli dzierżąca ją dłoń nie wie gdzie uderzać? Powiem ci że ci, którzy są nieświadomi historii Krainy są zgubieni już na starcie. Jednak szczęśliwie dla ciebie, widzę że nosisz butelkę z trunkiem, a tak się składa że jestem całkiem spragniony. Jeśli podzielisz się kilkoma łykami, opowiem ci o Wojnie Dziewięciu Smoków, i oba nasze problemy zostaną rozwiązane, co?

Przed okresem zwanym przez ludzi Erą Dziewięciu Smoków, Kraina była zwykłym zbiorowiskiem niepołączonych ze sobą prowincji i miast, niektórych spokojnych, a innych niestabilnych, jak można podejrzewać. Z tychże bardziej niestałych miejsc powstające powoli klany praktykowały Sztuki Walk, a z tego powodu potrzeba walki także wzrosła. Tak więc powstała rywalizacja między Sztukami Walk i powstanie szkół nauczających Kung-fu dołączających do nich ludzi i mistrzostwa we władaniu bronią - czegoś, co do tej pory było zarezerwowane wyłącznie dla Imperatora i jego poddanych.

Gdy więc zaczęły pojawiać się szlaki handlowe - z rozkazu rządzących - a bramy do innych krain zostały otwarte, prawdziwa natura Krainy zaczęła się zmieniać. Imperatorzy przychodzili i odchodzili, każdy zadowolony zaledwie wyzyskiwaniem ludności z podatków, każdy ignorujący istnienie klanów i ich prostych sporów.

Jednakże wszystko zmieniło się gdy na tronie zasiadł obecny Imperator i oświadczył że żadna siła w Krainie nie może być równa jego Armii Imperialnej. W tym okresie w Krainie istniało osiem głównych klanów w Krainie, każdy z nich mógł zaś posiadać podobną siłę do innych. Tak więc, Imperator i jego Rada Imperialna wezwali emisariuszy z każdego klanu i zażądali ich zgody. Cztery klany połączyły się z Imperatorem: Shaolin, Wu-Tang, Unia Szlachetnych Rodów i Liga Żebraków. Zaczęły być one nazywane Białymi Klanami. Pozostałe cztery klany - Niebiańskich Demonów, Świętego Kwiatu, Uczniów Żelaznej Pięści i Bractwa Złodziei - odmówiły zaś. Zostały one nazwane Czarnymi Klanami.

Widząc żeś jest osobą młodą i impulsywną, zakładam że z niecierpliwością chcesz dołączyć do klanu. Prawdziwie, tak jak powiedział kiedyś mądry Pustelnik: młodość marnuje się w młodych*. Niech będzie, opowiem ci pokrótce o każdym z nich...

Uczniowie klanu Shaolin to buddyjscy mnisi służący za doradców Rady Imperialnej. Tysiąc lat prezentowania prawości i litości we wszystkich swych uczynkach zapewniły im miano "Szlachetnego Klanu". Integralną cechą filozofii Shaolinu jest wiara że ani nie wolno odbierać życia innym, ani szukać radości w śmierci. Styl walki Shaolinu także reprezentuje ich pokojową wizję świata. Ich style walki nie służą do odbierania życia, lecz zamiast tego ledwie do rozbrojenia i unieruchomienia przeciwnika. Nie korzystają oni z ostrych broni, woląc raczej korzystać ze stylu Kung-fu "Modliszki".

Klan Wu-Tang to wspólnota praktykujących Tai Chi służących jako żywe narzędzia boskiej prawości związanymi w Tao, lub Nurcie Wody, symbolizowanej przez święte Yin i Yang. Klan jest znany też jako "Klan Boskiego Miecza" z powodu doskonalenia przez ich ucznów umysłów, serc i ciał by stać się jednością ze swymi mieczami. W przeciwieństwie do Shaolinu, którzy starają się nawrócić zło poprzez łaskę i współczucie Buddy, członkowie Wu-Tang wierzą że balans we wszechświecie wymaga sprawiedliwości poprzez walkę ze złem. Z tego powodu Czarne klany i wszyscy złoczyńcy w całej Krainie zdecydowanie uważają na uczniów klanu Wu-Tang. Ich styl walki wręcz znany jest jako Bezkresne Pięści, a ich legendarne sztuki walki mieczem są niezrównane w całej Krainie.

Liga Żebraków jest organizacją złożoną z prawdziwych żebraków, czasami zwanych "Klanem Bez Końca", gdyż jak pewnego razu powiedzieli członkowie Ligi, "Mógłbyś ustawić żebraków wzdłuż całej Krainy, z jednego końca na drugi, i nigdy nie zobaczyć końca!" To zdecydowanie najprostszy klan jeśli chodzi o dołączenie do niego. Wszystko co musisz zrobić to wykonać kilka prostych zadań, trochę pożebrać i wypowiedzieć słowa przysięgi. Wtedy możesz zostać nauczony niezwykłego stylu Kung-fu "Pijanej Małpy". Poprzez akceptowanie datków, pomagając tym, którym źle się wiedzie i dając cel ludziom czującym pustkę lub zagubienie, uczniowie Ligi, mimo że biedni i często żałośni, pokazują wszystkie szlachetne cechy prawdziwych bohaterów. To klan najbliższy zwykłym ludziom.

Bractwo Złodziei to organizacja składająca sie ze złodziejaszków, bandytów i rabusiów, zjednoczonych przez wspólny, szlachetny cel: walczyć z Imperialnymi poborcami podatkowymi i żywić biednych. Można to usłyszeć w ich tradycyjnym pożegnaniu: "Zabierz co zdołasz, podziel się czym możesz!" Cóż, przynajmniej tak było na początku. Obecnie sam klan jest raczej zepsuty i brutalny. By zapewnić sobie lojalność stosowane są wymuszenia, a nie stosowanie się do zasad klanu załatwiane jest w sposób szybki i surowy. Ich Kung-fu oparte na stylu walki Sześciu Ładów połączonym z technikami Boskiej Włóczni. Powoduje to prawidłowym skupieniem zarówno na Chi, jak i napędzającej ich fizycznej siły, zupełnie niczym przyspieszającej włóczni.

Klan Świętego Kwiatu został założony przez legendarną wojowniczkę, której prawdziwe imię nigdy nie będzie znane mężczyznom od momentu gdy nie zezwolono jej wejść do zdominowanej przez mężczyzn Świątyni Shaolin. Mówi się że "każda akcja powoduje reakcję" - i tak więc ten akt dyskryminacji spowodował stworzenie pięknych, zabójczych mistrzyń. Ich motto brzmi: "Jeśli mężczyźni rządzą światem, kobiety muszą rządzić mężczyznami!" Te kobiety wiedzą że nie są równym przeciwnikiem dla mężczyzn gdy w grę wchodzi brutalna siła i to z tego powodu techniki Kung-fu Świętego Kwiatu opierają się na uwodzeniu, szybkości i iluzji, wspomaganych przez wszelkiego rodzaju trucizny i jady. Bronią z jakich korzystają są sztylety, baty i zaostrzone czakramy. Uczennice Świętego Kwiatu trenują noc i dzień by przywrócić święty ład Yin i Yang.

Klan Niebiańskich Demonów został założony przez okrutnego, ambitnego wojownika, który w buncie przeciw Imperatorowi i jego radzie uznał się za Imperatora Niebiańskiego Demona i wywołał świętą wojnę przeciw wszystkim rządowym frakcjom. Kung-fu Niebiańskich Demonów zostały skradzione i splugawione z innych styli oraz połączone z okultystycznymi rytuałami. Ponad miecze stawia się tu szable, a do walki wręcz stosowana jest technika "Krwawych Dłoni", najbardziej zabójczy styl walki jaki kiedykolwiek został stworzony.

Unia Szlachetnych Rodów to klan prowadzony przez pięć potężnych rodów starożytnego pochodzenia, których pradziadowie służyli jako nauczyciele sztuk walki Imperialnej Radzie podczas starożytnej dynastii Tang. Rodziny te dzielą szeroką, zebraną wspólnymi siłami wiedzę o historii, polityce i literaturze. Imperatorzy pojawiali się i odchodzili, ale Rody były dość potężne by pozostać niezależne od wszelkich pułapek każdej ze zdradzieckich polityk urzędów. Tak więc, w przeciwieństwie do innych klanów, ze swymi silnymi ideałami religijnymi i stale zmieniającymi się sojuszami, Unia pozostaje niewzruszona wobec woli Imperatora. Dla nich obecny imperialny reżim w Pekinie to "tylko chwilowy podmuch wiatru we wzbierającej burzy".

Mimo że ich uczniowie zdobywają wiedzę o stylu Kung-fu Pięciu Rodzin, dozwolone też jest uczenie się innych styli i doskonalenie wielu broni. Podążając za ich obecnym liderem, Nangong'iem Hui, mówi się że wymagany jest zabójczy wachlarz. Pełen Gracji Wachlarz wytrzymał sprawdzian czasu jako broń wybierana przez uczonych, szlachetnych wojowników.

Uczniowie Żelaznej Pięści prowadzeni są przez upadłego mistrza Shaolin znanego jako Jun Weiming, który ponoć odwrócił się od wszelkich szlachetnych spraw by służyć tajemniczemu mrocznemu mistrzowi. Niektórzy mówią że został on oswiecony i zostawił swego mrocznego mistrza za plecami, być może zabijając go, a być może nie. Jun Weiming stworzył klan by zjednoczyć wszystkich zbiegłych ze swych klanów członków pod jednym sztandarem i wspólnie wymieniać się z nimi wiedzą na temat sztuk walk. Członkowie ci przynosili zróżnicowane wysoko-poziomowe techniki Kung-fu i Chi Kung do klanu, którymi swobodnie wymieniali się, tworząc zabójczy wybór technik do nauki walki przez nowych członków. Najbardziej zabójcze spośród nich są techniki Żelaznej Pięści Jun'a Weiming. Ci którzy dołączyli do niego trzymają tajemnice klanu w ukryciu.

Tak więc masz - cztery białe klany i cztery czarne klanu, każdy w jakiś sposób złączony z Imperatorem. Naturalnie potyczki i sojusze były ustawicznie tworzone i zrywane, bez większego efektu dla Krainy lub zwyczajnych ludzi mieszczących się w jej obrębie.

Do czasu...

Pewnego dnia ujawnił się nowy klan, pojawiając sie w ciągu nocy praktycznie znikąd. Klan obcy dla Krainy. Był to Klan Czarnego Smoka, o którym nie było wiele wiadomo, dowodzony przez człowieka zwącego się Imperatorem Grzmotu. Ten tajemniczy człowiek wysłał dekret, napisany krwią, do każdego z głównych klanów, informując ich że wkrótce będzie rządzić Krainą i wszystkimi jej mieszkańcami. Wiadomości zawierały też tajne informacje - inne dla każdego z klanów... informacje, które każdy z liderów klanów widział jako śmiertelnie poważne, jako że każda deklarowała imperatywy moralne by wywołać wojnę całkowitą między Białymi a Czarnymi klanami. Po doręczeniu wiadomości posłańcy stanęli w ogniu, ujawniając swą prawdziwą naturę nieziemskich golemów.

Tak oto wyglądał prawdziwy wybuch Wojny Dziewięciu Smoków.

[*Youth is wasted upon the young... kto to lepiej przetłumaczy? :)]

---------------------------------------

Rozdział drugi - Podróżnik przybywający do Klasztoru

Przez dziesięć długich, ciężkich lat Wojna trwała, roznosząc zniszczenie, plagi, choroby i śmierć w całej Krainie. Brak ładu dotknął życie każdego mężczyznę, każdą kobietę i każde dziecko, i stało się oczywiste że niezależnie od tego kto zwycięży w Wojnie, Kraina i tak nigdy nie odrodzi się do dawnego stanu. Niebiosa rozwarły się i płakały za zwykłych ludzi. Na każdych ustach można było znaleźć modlitwę do każdego znanego i nieznanego boga by Wojna skończyła się.

Ech, zaschło mi w gardle. Podaj mi tą butelkę, proszę... Aaaaach... od razu lepiej. Na czym to skończyłem? Ach, tak...

Nieznany nikomu człowiek, nazywany zwyczajnie Vagabondem*, widziany był gdy spacerował ulicami wioski Shenxiang, z długimi włosami do ramion, ubrany w żebracze ciuchy i znoszony kapelusz z szerokim rondem ze słomy by powstrzymać słońce bijące z nieba. Spytał się tamtejszego domokrążcy jaka jest najlepsza droga by dotrzeć do góry Song Shan. Wspinał się cały dzień, ostrożnie wybierając drogę, i wreszcie pojawił się przed bramami Świątyni Shaolin. Zapukał do bramy, z której wysunął się mnich, obdarzający go podejrzliwym pozdrowieniem. "Chcę dostać się do waszej świątyni," powiedział Vagabond, "i porozmawiać z waszym mistrzem, Fachangiem."

Mnich popatrzał na ubiór Vagabonda, jego długie, zaniedbane włosy i brak widocznych darów, wymaganych by wejść. "Ogól swą głowę", rozkazał mu mnich.

Vagabond zrobił tak jak mu rozkazano i znalazł się przed Fachangiem, usiadłszy w pozycji lotosu. "Widzę że ostatnio ogoliłeś swą głowę", zauważył Fachang.

"Ach, tak, ale to tylko tymczasowy stan", powiedział Vagabond i potrząsnął swą ogoloną głową, pozwalając swym rozczochranym włosom powrócić w tajemniczy sposób na miejsce. "Ach... iluzjonista", powiedział Fachang, "rozumiem..." "Tak", odpowiedział Vagabond. "Cóż, w gruncie rzeczy wszystko jest iluzją, nieprawdaż?"

Zanim Fachang zdążył odpowiedzieć, kontynuował: "Teraz pozwól mi powiedzieć po co przybyłem. Jestem tu by prosić cię o pomoc w zakończeniu Wojny Dziewięciu Smoków."

Fachang wysłuchał z wielką uwagą planu Vagabonda i zaoferował mu pokój na noc by mógł pomedytować nad tym zagadnieniem. Następnego poranka Fachang posłał po Niemoralnego Mnicha, by zjawił się on jak najszybciej.

Kiedy pojawił się Niemoralny Mnich, Fachang porozmawiał z nim na osobności, po czym przedstawił go Vagabondowi ze słowami: "To mój najsilniejszy wojownik - jedyny uczeń któremu udało się dojść do mistrzostwa w każdej z 72 sztuk Shaolinu. W walce jest wart całej dywizji. Zabierz go jako emisariusza Shaolinu, i niech Budda uśmiechnie się nad waszym planem."

By zrozumieć ten wielki gest Fachanga, pewnie chciałbyś usłyszeć opowieść o "Legendzie Niemoralnego Mnicha Shaolinu".

Ta opowieść wygląda tak: Starszy Fachang, który nie opuszczał Świętego Klasztoru od dekady dalej niż o rzut kamieniem, zdecydował się zobaczyć na własne oczy jak wygląda obecnie życie w wiosce pod klasztorem. Z pięciorgiem jego najbardziej zaufanych uczniów, zszedł z góry i został przywitany z wielką czcią wszystkich których napotkał. Każdy sprzedawca krzyczał "Mistrzu Fachang, spróbuj moich towarów!" "Cała przyjemność by cię nakarmić, Mistrzu Fachang, po naszej stronie, z serca całej mojej rodziny!" "Mistrzu Fachang, dla ciebie za darmo!" I wiele innych podobnych zachowań w całej wiosce, która - położona na dawniej pustym terenie - rozwinęła się w cieniu Świątyni Shaolin. Fachang skromnie odmawiał ich propozycjom, jednemu po drugim, i kontynuował swą podróż. W pewnym momencie jego stałe próby ucieczek od zwracania na siebie uwagi zmęczyły go, i poprosił o pomoc w zapukaniu do drzwi jednego ze skromnych domków.

Fachang czekał i czekał, i kiedy w końcu zaczął się niecierpliwić nareszcie powrócił jego pomocnik. "Przykro mi, Mistrzu. Rodziców nie ma, a w domu jest tylko mały chłopiec, nie starszy niż dziesięć lat. Powiedział że nie możemy wejść." Fachang był tak tym oczarowany, że sam podszedł do chatki i zapukał. Chłopiec po raz kolejny otworzył i odpowiedział: "Tak jak powiedziałem twojemu przyjacielowi, moich rodziców nie ma. Nie możesz wejść."

"Mój chłopcze," powiedział Mistrz, "najwyraźniej nie wiesz kim jestem." Chłopiec popatrzał na niego z podejrzeniem. "Moi uczniowie i ja nic ci nie zrobimy, a twoi rodzice na pewno--" Ale zanim Mistrz dokończył zdanie, chłopiec zatrzasnął mu drzwi przed nosem.

Każdy z pięciu uczniów zrobił krok naprzód, z zaczerwienionymi twarzami i zbielałymi ze wściekłości dłońmi na swych kijach, ale Fachang podniósł swą dłoń by ich zatrzymać... "Ten chłopiec sporo mnie nauczył" powiedział. "Sześć lekcji o pysze w jednej krótkiej chwili." Uczniowie byli zadziwieni słowami Mistrza, słuchając jego nauk. "Pierwsza, mimo że pojawiłem się skromnie w wiosce, tak naprawdę byłem pełny pychy i odmówiłem ich grzecznym zaproszeniom. Druga, pozwoliłem mej pysze poprowadzić mnie tutaj aż do wycieńczenia. Trzecia, po usłyszeniu że odmówiono mi wejścia, sądziłem że moja szlachetna pozycja może zmienić wynik; znowu, pycha. Czwarta, słowa: "Najwyraźniej nie wiesz kim jestem?" także wydostały się z mojej urażonej dumy kiedy zrozumiałem że dla tego chłopca jestem nikim. Widząc to, poczułem wstyd, i próbowałem przekonać go mówiąc mu że nic mu nie zrobimy i próbując uzurpować sobie słowa i wolę jego rodziców. To kolejny grzeszny przykład pychy."

"Ale, Mistrzu..." powiedział jeden z jego uczniów, po długiej chwili ciszy kiedy Fachang tylko stał i uśmiechał się do zamkniętych drzwi. "To było tylko pięć lekcji o pysze." "Tak," odpowiedział mistrz, "a szóstą z nich jest przepełniająca mnie duma** której nie mogę powstrzymać z powodu tego chłopca, który uszanował życzenie własnych rodziców mimo pięciu uzbrojonych nieznajomych."

Chłopiec ten, Guangxian, który później został oddany do Shaolinu, otrzymał klanowe imię Faxian i został osobistym uczniem Fachanga. Z biegiem czasu rósł wysoki, silny i mądry - być może nawet mądrzejszy niż wyobrażał to sobie Fachang.

Faxian był tak zdyscyplinowany w nauce sztuk walki że wkrótce inni uczniowie zaczęli przychodzić do niego po nauki, ignorując swych trenerów. Wkrótce on sam zaczął trenować dniem, a uczyć się nocą, zażywając niewiele snu. Często był wysyłany na pokojowe misje zlecane klanowi by zażegnać konflikty i pokazać wolę Imperatora.

Tak więc pewnego dnia pojawił się przed Fachangiem by oznajmić mu: "Mistrzu, nauczyłem się styli Modliszki, Rozkwitu Śliwki, Siedmiu Gwiazd, Tajemniczych Drzwi, Jadeitowego Pierścienia i Przeciągającej Dłoni. Wszystkie siedemdziesiąt dwie sztuki Shaolinu są mi znane." Fachang wiedział że to prawda, i długo medytował nad cudownym postępem Faxiana przed oznajmieniem całemu klasztorowi że Faxian jest w rzeczy samej reinkarnacją Wanga Lang.

Wśród buddyjskiej społeczności rozprzestrzeniała się wieść, że Shaolin odkryło swego mistrza nad mistrzami, a podążających za Faxianem przybywało. Gdy Imperium nadawało Shaolinowi jakąś misję, mnichem którego wymagali był Faxian. Zawsze mu się powodziło, nawet w problemach z innymi klanami, i rozprzestrzeniała się plotka że jego Kung-fu było najlepszym w całej Krainie.

W tym okresie sława i wymagania składane w jego ręce były dla niego już zbyt wielkim ciężarem i udał się do Fachanga, mówiąc: "Mistrzu, niczego więcej się tutaj nie nauczę. Jestem głodny wiedzy i głęboko zaniepokojony ciemnością której wzrost widzę w innych klanach. Wierzę, że muszę medytować w pojedynkę. Muszę opuścić Shaolin."

Fachang przytaknął, rozumiejąc potrzebę swego ucznia. "Opuść Świątynię, synu. Ale nigdy nie opuszczaj Shaolinu. Zaiste, nie możesz. Bo to ty jesteś Shaolin."

Mijały niespokojne miesiące, podczas których sam Imperator nakazywał wysyłać Fachangowi uczniów by ci walczyli ze sługami Klanu Niebiańskiego Demona, którzy mordowali szlachtę i zwiększali swą moc w pobliskich miastach. Wielu mnichów Shaolinu zostało zabitych, a Fachang wysyłał wiadomości z góry do Faxiana by wrócił i zaczął przewodzić klanowi w walce. Za każdym razem powracała ta sama wiadomość: "Wybacz mi, jeszcze nie jestem gotowy."

Coraz więcej mnichów ginęło, a Fachang był tym głęboko zaniepokojony. Jego zaniepokojenie rosło gdy plotki zaczęły opowiadać że Faxian naprawdę opuścił zakon. Widywano go noszącego zwyczajne ciuchy, jedzącego mięso i pijącego wino w oberżach. Pojawiały się nawet informacje o odwiedzaniu przez niego domów publicznych. Z powodu tych plotek i niechęci by im towarzyszyć, uczniowie klanu zaczęli mówić o Faxianie jako o "Niemoralnym Mnichu".

Fachang nie dawał wiary tym pogłoskom i zszedł z góry po raz kolejny. Mimo że rodzice Faxiana już dawno temu zmarli, sądził on że znajdzie go w tej samej małej chatce gdzie spotkali się pierwszy raz. Miał rację. Zapukał do drzwi i tym razem Faxian pozwolił mu wejść.

Będąc w środku chatki, Fachang zobaczył trzech spośród najwyższej rangi Niebiańskich Demonów, zakrwawionych i związanych łańcuchami by ich unieruchomić. Zszokowany, spytał Faxiana: "Co ty tu wyprawiasz, synu?"

"Uczę się", odpowiedział mu Niemoralny Mnich.

[* - tłumaczenie tego słowa to wagabunda/wędrowca/podróżnik, ale to słowo jest tak często wykorzystywane w 9D że tego nie przetłumaczę.]

[** - po angielsku duma i pycha to najwyraźniej jedno słowo - pride, stąd brak rozróżnienia.]

--------------------------------------------------------

Rozdział trzeci - Pozyskanie sobie Miecza

Tej nocy, Vagabond i Niemoralny Mnich wyruszyli w podróż w kierunku gór Wudan i trafili przed bramę twierdzy razem z blaskiem wschodzącego słońca. Vagabond pokazał list przedstawiający go napisany przez Fachanga i goście zostali zaprowadzeni przed oblicze Mistrza Tianxinga, który siedział ostrząc zwykły miecz.

"Udało mi się dogadać z Shaolin, teraz szukam twojej pomocy w zakończeniu Wojny", wytłumaczył Vagabond. Mistrz Tianxing był poruszony planem i pod wrażeniem faktu pojawienia się Niemoralnego Mnicha. Tak więc nie sprzeciwiając się, wysłał posłańca by wezwać swego najlepszego ucznia z ukrycia. Powrót zajął posłańcowi trzy dni, a kiedy wrócił, Tianxing przedstawił Vagabondowi swego najlepszego miecznika, Mistrza Lingyuna. "Ten młody człowiek jest całkiem impulsywny, ale jego miecz nie ma sobie równych. Zgodził się reprezentować Wu-Tang."

Podczas ich odejścia, Tianxing dał im swe błogosławieństwo: "Niech Tao będzie was prowadzić podczas tego zadania."

Żeby zrozumieć wielkie poświęcenie, jakiego dokonał Tianxing, powinieneś usłyszeć "Legendę o Lingyunie, jego Boskim Mieczu i strzale która go przebiła".

Legenda Lingyuna, jego Boskiego Miecza, i strzały która go przebiła.

Wiele lat temu, Mistrz Tianxing, lider klanu Wu-Tang miał ciemne włosy i kilka problemów. Dziś jego włosy są białe, a brwi - zawsze nastroszone. Jak święte Yin i Yang, wszystkie historie i wszyscy uczniowie noszą ślady światła i ciemności.

Tak więc mówi się, że dawniej został ogłoszony turniej na miecze w Shiyan, małym mieście w prowincji Hubei, znanej ze swego wyrabiania stali, na południe od gór Wudang*. Ponieważ zbliżał się czas przyjmowania nowych uczniów do klanu Wu-Tang, Mistrz Tianxing przybył wraz z konwojem by obserwować turniej, w nadziei na znalezienie nowego, świeżego talentu.

Zauważoną przez nich osobą był młody miecznik, zaledwie piętnastoletni, imieniem Jeng Li, który ledwie dostał się tam z powodu swojego młodego wieku. Turniej trwał sześć dni, w jego trakcie odbyło się przeszło czterysta walk. To podczas finałowych dwunastu walk, każdej walczonej jedna po drugiej, Mistrz Tianxing zwrócił uwagę na Jenga Li i jego niesamowitemu, choć surowemu talentowi. To było oczywiste że chłopiec był utalentowany, gdy tylko otoczył wroga atakami które były zarówno potężne jak i niespodziewane. "Znaleźliśmy to, czego szukaliśmy", szepnął Tianxing do swego doradcy, Mistrza Huangho. Ten zaś odpowiedział mu: "Jak dla mnie to zły wybór. Zbyt wiele szaleństwa, i za bardzo stawia na atak z zaskoczenia." Mimo to, kiedy turniej zakończył się, Jeng Lei zaskoczył wszystkich zdobywając drugie miejsce, a Tianxing poprosił o spotkanie z nim.

Zaszczycony bez granic z powodu osobistego spotkania z Tianxingiem, młody Jeng Li i jego ojciec zaprosili go na obiad. Tianxing pisał później o swym pierwszym wrażeniu jakie wywarł na nim Jeng, siedzący na drugim końcu stołu - że był nieśmiałym, naiwnym młodzieńcem ze śladami trądziku na twarzy. W trakcie posiłku, Tianxing odezwał się do chłopca.

"Jeng Li, wiesz że w Wu-Tangu praktykujemy sztukę zwaną Bez Miecza?"

Jeng Li skłonił głowę. "Nie, panie, nic o niej nie wiem. Ale jeśli jest praktykowana przez uczniów Wu-Tangu, musi być ważna."

Tianxing przytaknął... i bez ostrzeżenia podniósł śliwkę z talerza obok i rzucił przez stół w kierunku Jenga Li. Bez wahania chłopiec podniósł pałeczkę i nabił na nią owoc. Przez stół przeszło sapnięcie ze zdziwienia. Tianxing uśmiechnął się i powiedział: "Bez miecza, w rzeczy samej."

I tak oto Jeng Li został włączony do nowej klasy Uczniów Tao w Wu-Tangu i otrzymał imię klanowe Lingyun. Jednak na ceremonii powitania, kiedy to uczniowie otrzymali drewniane miecze, Tianxing wymienił słowa na osobności z Sifu treningów, Mistrzem Xuanxuanem. Wtedy to Xuanxuan stanął przed chłopcem i powiedział: "Lingyun, Mistrz Tianxing zdecydował że nie będziesz nosił miecza. Oddasz mi swą broń?" Na te słowa Lingyun skłonił się i oddał swój treningowy miecz.

Przez cały pierwszy rok treningu Lingyun trenował bez miecza razem ze swoimi braćmi i siostrami z klanu. Raz za razem był obity i zakrwawiony po treningu. Ale z czasem, powoli i w cierpieniu, nauczył się on opanowywać swe emocje i przewidywać ruchy swych kolegów, więc także i ich unikać. W ten sposób mądry Mistrz Tianxing wysłuchał ostrzeżenia Mistrza Huangho, a Lingyun nauczył się dołączać do swego naturalnego talentu w ataku także wspaniałą obronę.

Na początku drugiego roku nauki Lingyun, teraz już lepiej przygotowany, został usunięty ze swojej klasy i przydzielony bezpośrednio Mistrzowi Tianxingowi. Został zaprowadzony do głównej zbrojowni przez Huangho i poinformowany że może wybrać każdy miecz jaki tylko będzie chciał.

Na ścianach wisiało tysiące różnych ostrzy; motylkowe miecze Wu Shu wykute z chromowanej stali, miecze Tai Chi z jadeitowymi rękojeściami, obusieczne miecze Kan Dao tak cienkie, giętkie i ostre jak kartka ryżowego papieru i mnóstwo innych. Nie wiedząc nic o pochodzeniu mieczy, uwagę Lingyuna przykuło małe, skromne, drewniane pudełko. "Chcę miecz który leży w tym pudle", powiedział Lingyun do Huangho.

Ten obdarzył go zafascynowanym spojrzeniem. "Skąd możesz wiedzieć czy tam jest miecz?", spytał.

"Spędziłem mój trening bez miecza" odpowiedział Lingyun, "a jednak te pudełko wydaje się mnie wzywać. Zaryzykuję."

"W innym wypadku, w tym momencie zabiłbym cię" powiedział mu Huangho. "Ale, Mistrz Tianxing powiedział wyraźnie: KAŻDY miecz jaki sobie wybierzesz." I Huangho otworzył pudełko, a wzrok Lingyuna pierwszy raz spoczął na jednym z największych artefaktów klanu: Mieczu Niebieskiego Przeznaczenia.

Teraz możemy się tylko zastanawiać... czy to dzięki treningowi Mistrza Tianxinga wszystkie naturalne talenty Lingyuna rozkwitły do takich rozmiarów, czy może Lingyun został naprawdę przejęty przez wolę Miecza Niebieskiego Przeznaczenia? Być może prawda leży w kombinacji obu tych rzeczy, tak jak to z nią często bywa. Jedyną rzeczą o której wiemy na pewno jest to, że w ciągu roku Lingyun osiągnął to, co nie udało się nikomu od czasów założyciela klanu, Zhanga Sanfenga - osiągnął pełny stan Bez Umysłu. To było tak widoczne zarówno wśród innych uczniów klanu, jak i przez samego Mistrza Tianxinga że nie trzeba było o tym mówić. Lingyun położył się spać pewnego dnia jako dumny uczeń a obudził się bez poczucia własnego ego, pragnień, ani nawet poczucia przynależności do klanu.

W dniu ceremonii, kiedy to Mistrz Tianxing miał mianować Lingyuna na Mistrza Lingyuna, młody mężczyzna nie pojawił się. Zamiast tego znaleziono go siedzącego samotnie na zewnątrz klasztoru ostrzącego pałeczki z gałęzi drzewa. "Dziś jest dzień w którym miałeś otrzymać tytuł mistrza", powiedział mu Huangho. "Naprawdę?", odpowiedział całkowicie szczerze Lingyun. "I jak poszło?"

Kilka miesięcy później, do Wu-Tangu dotarło obwieszczenie o Wielkim Turnieju, sponsorowanym przez klan Niebiańskiej Bramy, pod patronatem samego Imperatora, i polecono im wysłać swojego najlepszego miecznika. "Muszę się tam udać?", spytał Mistrz Lingyun. Tianxing rozkazał mu to zrobić.

Turniej odbył się w odległym mieście Hefei, a Mistrz Tianxing wybrał konwoj stworzony z wybranych uczniów by towarzyszyli Lingyunowi. Na drodze do Hefei trzymali swe chorągwie wysoko i zostali zaatakowani przez pełny batalion wojowników z klanu Niebiańskich Demonów. To było pierwsze doświadczenie Mistrza Lingyuna w prawdziwej walce i walczył w sposób godny podziwu. Przekazy mówią o tym że sam pokonał dziewiętnastu uczniów Niebiańskiego Demona. Później pisał on w swoich pamiętnikach, że był głęboko zasmucony z powodu zabicia tych uczniów Niebiańskiego Demona, ale to była wola Miecza Niebieskiego Przeznaczenia a nie jego.

Podczas tej potyczki, Mistrz Lingyun przedarł się do lasu gdzie Niebiańskie Demony założyli swoje obozowisko, i uratował stamtąd piękną, młodą kobietę o imieniu Tara Mayoung. Niektórzy mówią że to spotkanie było błogosławieństwem, inni mówią o klątwie; prawdą jest jednak że gdy ich oczy padły na siebie, bliźniacze ognie uczucia rozpaliły się w nich.

Ku osłupieniu Mistrza Huangho, Lingyun przedstawił się Tarze Mayoung nie imieniem klanowym, lecz własnym - Jeng Li. Wtedy zaoferował jej bezpieczny przejazd i odstąpił swe miejsce w karecie, wybierając przejście się piechotą na nogach. Gdy ta opowiadała Lingyunowi historię o swym schwytaniu i torturach, Huanho słuchał swym bystrym uchem, ale młodzieniec był zbyt zachwycony.

Tara Mayoung znalazła się na Wielkim Turnieju wśród Rady Imperialnej jako gość klanu Wu-Tang, i siedziała każdego dnia w pierwszym rzędzie razem z kobietami Unii Szlachetnych Rodów obserwując zawody. Mimo że reputacja Lingyuna wyprzedzała go, największe stawki przeznaczano na zwycięstwo Niemoralnego Mnicha Shaolinu. Podczas trzeciego dnia ten jednak nie pojawił się, i kiedy gorszy członek klanu Shaolin zastąpił go, wszystkie stawki natychmiastowo zmieniły się na korzyść Lingyuna z Wu-Tangu, który póki co był niepokonany. Podczas walk wygrywał bez najmniejszych problemów, i po każdej walce Huangho był niezadowolony gdy widział spojrzenie Lingyuna w kierunku Tary Mayoung, zamiast skierowanego w ziemie z powodu skłonionej głowy przez Imperatorem i jego radą.

Podczas finałowej walki między Hu Shanshan z Ligi Żebraków i Mistrzem Lingyunem, Tary Mayoung z jakiegoś powodu brakowało na trybunach. Lingyun był faworytem tej walki, jednak jego rozglądanie się za Tarą przyniosło Mistrzowi Huangho wiele stresu. Niektórzy mówią że to sam Miecz Niebieskiego Przeznaczenia zadał silny cios który przeciął kij Hu Shanshan w połowie kończąc zawody, ale jakkolwiek nie było, Lingyun został ogłoszony zwycięzcą.

Gdy Imperator wstał i zszedł na pole walki gdzie stał Lingyun by wręczyć mu nagrodę, strzała zabójcy wbiła się z ziemię między nimi. Gwardia Imperialna i członkowie Wu-Tangu wyciągnęli broń by znaleźć zabójcę, a Lingyun zauważył cień kobiety z łukiem stojącej na szczycie trybun. Gdy Imperator był znowu bezpieczny i pod strażą, Lingyun pobiegł za zabójczynią.

Niektórzy mówią że ją złapał, inni że nie próbowała uciekać, ale wszyscy zgadzają się w jednym - gdy Lingyun podszedł, zabójczyni zdjęła maskę. Była to, oczywiście, Tara Mayoung, która ujawniła Lingyunowi przynależność do klanu Świętego Kwiatu i prawdziwe imię: Cień Księżyca**. Jej celem miało być zabicie Imperatora.

"Twoja reputacja mówi o tobie jako o najlepszej żyjącej łuczniczce", powiedział Lingyun. "Czemu spudłowałaś?"

"Ponieważ..." odpowiedziała Tara. "nie mogłam zaryzykować że trafię w ciebie."

Gdy Tara Mayoung została zatrzymana przez Gwardię Imperialną, Lingyun był przygnębiony, wiedząc że zostanie skazana na tortury i śmierć. Mistrz Huangho stanął za nim i położył rozumiejącą dłoń na jego ramieniu. "Pozwól jej odejść, Lingyun", powiedział. "Twój miecz służy Imperatorowi."

"Nie..." odpowiedział Lingyun. "Jestem Jeng Li, a mój miecz służy memu sercu." W tym momencie ściął Gwardię Imperialną, uratował po raz drugi Tarę Mayoung i uciekł wraz z nią.

Ale nie był to ostatni raz kiedy w Krainie słyszano o Mistrzu Lingyunie, najlepszym żyjącym mieczniku Wu-Tangu. Pojawił się jeszcze dwa razy: pierwszy raz, by ukraść bez zgody klanu Świętą Planszę Yin i Yang z klasztoru Wu-Tang z nieznanych powodów. Po raz drugi - by bronić honoru Wu-Tangu w finałowym pojedynku Wojny Dziewięciu Smoków.

Nigdy nie słyszałeś o Świętej Planszy Yin i Yang? Cóż, nie jest tak znana wśród młodych uczniów. Jest najcenniejszym skarbem Klanu. Słyszałem że jest kluczem do nauczenia się Miecza Wiedzy Tai Chi, Techniki której nikt poza Mistrzem Lingyunem nie zdołał opanować. Ale Lingyun zniknął, Święta Plansza razem z nim, a starszyzna odchodzi od zmysłów.

[* - angielska, częściej spotykana w grze nazwa to Wu Tang Shan]

[** - wiem że to mało kobiece imię, ale to kwestia naszego języka... oryginał - Lunar Umbra]

--------------------------------------------

Rozdział czwarty - Dotarcie po Klucz do powodzenia planu

Trzech mężczyzn dotarło do miasta Tianjin dwa dni później i odwiedziło twierdzę klanu Ligi Żebraków, niosąc listy zarówno Fachanga, jak i Tianxinga. Byli zaskoczeni nie będąc przywitani przez Króla Żebraków, lecz zamiast tego przez piękną Królową Ligi, Hu Shanshan, która została niedawno wybrana na ich lidera. Vagabond wytłumaczył jej swój plan jak zakończyć Wojnę, ale Hu Shanshan była ciekawska i prosiła o więcej szczegółów.

Później, będąc samemu w jej kwaterach, Vagabond wyjawił jej część z jej przeszłości i przyszłości. Najwyraźniej uwierzyła jego słowom, gdyż sama zgodziła się towarzyszyć mężczyznom w ich misji, zostawiając przewodnictwo nad klanem swojemu zastępcy, Pijanemu Księżycowi.

By zrozumieć czemu Hu Shanshan tak bardzo chciała dołączyć do tych mężczyzn, pewnie chciałbyś usłyszeć kolejną z moich opowieści - "Sprytna dziewczyna narzeczona pod księżycem w pełni poprzysięga zemstę"*.

Powiadają, że wszystkie konflikty zbrojne zaczynają się od kłótni dwóch mężczyzn. Tak też było, gdy samozwańczy Imperator Niebiański Demon wypowiedział wojnę Imperatorowi w Pekinie i gdy nawzajem wysłali na siebie armie. Był to konflikt który przyniósł Krainie zniszczenie w wielu miejscach. Najeźdźcze armie Niebiańskich Demonów zderzały się z armiami Imperialnymi w każdej prowincji, i w każdym wypadku zwycięzca zdobywał prowincję dla swojego władcy. Kiedy Rada Imperialna wysłała mały korpus żołnierzy do miasta Tianjin, lokalnym dowódcom doręczono wiadomość by zapłacili podatek na utrzymanie żołnierzy. Gdy bardzo zubożałe miasto nie miało czym zapłacić, ludzie byli zmuszeni bronić się sami. Z oblężoną prowincją Huabei, nie mogli zrobić nic poza siedzeniem i czekaniem na nadejście wojsk Niebiańskich Demonów. Liga Żebraków, której siedziba znajdowała się w Tianjin, przygotowała się do obrony ludności miasta w przypadku ataku. Powiada się, że podczas wojny to właśnie żebracy w kraju są pierwszymi którzy upadną.

Lao Hu i Shan Xiayu byli Uczniami Ligi z dwoma węzłami, od niedawna pobranymi, i oczekiwali na narodziny swego pierwszego dziecka, gdy wojna dotarła do Tianjin. Mimo żądań swego męża i ciąży, Shan wystąpiła w postaci posłanki razem z innymi żebrakami. Mieli nadzieję że gdy nadjeżdżający wojownicy zobaczą ich ogromną liczbę, przerażą się i uciekną. Pomylili się.

Mimo zwycięstwa Ligi i pobicia wojsk Niebiańskich Demonów, doszło do kilku poważnych strat. Wśród nich znalazła się Shan, która dostała mocny cios w brzuch pałką. Obawiając się o życia jej i ich dziecka, Lao siedział przy jej łóżku przez dwa miesiące dniami i nocami. Z pomocą wszystkich ziół i lekarstw jakie można było zdobyć, Shan wytrzymała i urodziła córeczkę, nazwaną później Shanshan. Mówi się że dziewczynka uśmiechała się bez ustanku do wszystkich odwiedzających, a radość rodziny stała się radością klanu.

Kilka tygodni później, gdy zmarła Shan, ich smutek stał się smutkiem wszystkich. Lider klanu, Pijana Pięść, zarządził miesiąc abstynencji wśród członków klanu, podczas którego nie można było wypić ani kropli alkoholu, a dziesiąta część przychodów Ligi miała być przekazywana Hu Lao i jego córeczce. Tak więc, Hu Shanshan dorastała pod opieką Ligi.

Kiedy doszło do żebrania, jej piękny, niewinny młody blask i pełne uczucia oczy pozwalały jej zbierać o wiele więcej niż innym członkom Ligi. Podczas wielu gier - gdyż Liga całkiem lubi rywalizację - Hu Shanshan zawsze dowodziła że jest sprytną i niezwykle fortunną osóbką. Żadna osoba nie potrafiła pokonać jej w grach strategicznych, a ojciec zawsze patrzał z dumą gdy wracała do ich baraków z niebieskimi wstążkami zwycięstwa. Gdy skończyła trzynaście lat, została uznana za pełnoprawnego członka klanu i zyskała przydomek "Kwiat Ligi". Stworzona wręcz do walki kijem, została Uczniem Ligi z trzema węzłami już w wieku siedemnastu lat. Pewnego razu Pijana Pięść powiedział że "uderzenie pałką które odczuła w brzuchu matki pozostawiło na niej niezatarty znak wojowniczki".

Z biegiem czasu coraz więcej wysoko postawionych członków Ligi ubiegało się o jej rękę, ale to nie zalotnicy i małżeństwa byli jej celem. Hu Shanshan skrycie pragnęła jednej rzeczy, tylko tej jednej - wyćwiczyć swe umiejętności do perfekcji i pewnego dnia dokonać zemsty za matkę na klanie Niebiańskich Demonów. Na tą chwilę nie była zmuszona długo czekać...

W jej osiemnastym roku życia Imperator Niebiański Demon ponownie wysłał swe wojska do Tianjin, dowodzone przez Lorda Dusz imieniem Płonące Dłonie. Zwiadowcy Ligi spostrzegli zbliżające się chorągwie Niebiańskich Demonów, a Pijana Pięść wezwał uczniów Ligi do stawienia im czoła przed bramą miasta. Tej nocy Niebiańskie Demony zadały straszliwą klęskę Lidze, zabijając bezlitośnie połowę z ich wojsk. Pijana Pięść wezwał posiłki z sąsiednich miast oraz do przyjaciół Ligi, klanów Shaolin i Wu-Tang, ale obawiał się że bitwa będzie już dawno skończona gdy ci przybędą.

Drugiej nocy, kiedy wszystko wydawało się stracone, Pijana Pięść zaproponował pojedynek między nim a Płonącymi Dłońmi, a Lord Dusz się zgodził. Rada Ligi sprzeciwiała się takiemu rozwiązaniu, obawiając się że Pijana Pięść nie będzie mógł się równać w bezpośredniej walce z Lordem Dusz Niebiańskich Demonów. Jednakże Pijana Pięść nie widział innego wyjścia, więc wypił kilka butelek najmocniejszych trunków Ligi i wystąpił do walki za klan. Hu Shanshan i jej podstarzały ojciec obserwowali walkę z daleka. Skończyła się raczej szybko - tak jak się obawiano, umiejętności walki kijem i Kung-fu Pijanej Pięści nie były zbyt użyteczne przeciw Płonącej Szabli i uroków Wysysania Duszy Płonących Dłoni. Jaka jest szansa wygrać w pojedynkę z wrogiem który potrafi ukraść siłę życiową przeciwnika? Gdy Pijana Pięść upadł, z ciałem w nieco lepszym stanie od zwęglonej łuski, Płonące Dłonie wezwał Ligę do poddania się i podobnie w przypadku miasta Tianjin. Dał im czas do pełni księżyca nocy następnej.

Rada Ligi była w chaosie - część chciała poddać się i żyć by móc walczyć innego dnia, a inni chcieli stanąć do walki pijani, licząc na nadejście posiłków. Nikt nie był w stanie znaleźć strategii by zwyciężyć. To wtedy zapłakana Hu Shanshan odezwała się: "Mam pomysł. Jeśli Płonące Dłonie upadnie, jego uczniowie rozproszą się. Będziemy potrzebować pomocy mieszkańców Tianjin."

Tak więc, pod księżycem w pełni kolejnej nocy, piękna młoda kobieta ubrana w czerwoną suknię ślubną i bukietem kwiatów w dłoni, wyszła w kierunku obozowiska Niebiańskich Demonów wraz ze swym podstarzałym ojcem opierającym się na kiju. Zostali tam wpuszczeni, lecz zatrzymani przez posługującego na zewnątrz namiotu Płonących Dłoni. "Czemu tu przybyliście?", spytał. "Oczekujemy konwoju z Ligi z warunkami kapitulacji."

"Jestem wójtem* miasta Tianjin," powiedział mężczyzna, "a to jest moja córka. Nie zależy mi na żebrakach z Ligi, ale na bezpieczeństwie mojego miasta. Oferuję ci poddanie się, a na dowód tego oddaję rękę mej córki waszemu przywódcy".

Posługujący szybko przekazał wiadomość Lordowi Dusz, który docenił ten ruch gdy usłyszał wójta i wyszedł na zewnątrz zobaczyć młodą kobietę. Po zobaczeniu jej, stanął zdumiony jej niebywałą urodą.

Wieści o poddaniu się Tianjin błyskawicznie rozleciały się po obozie i wielu uczniów Niebiańskiego Demona zebrało się by oglądać te wydarzenie. Płonące Dłonie zrobił krok naprzód i położył dłonie na ramionach przyszłej narzeczonej, a ta skrzywiła się czując ogromny gorąc w jego palcach.

"Jakie są warunki waszego poddania się?", spytał Hu Lao Płonące Dłonie, patrząc na Hu Shanshan z uśmiechem zdobywcy.

"Zniszcz Ligę, lecz zostaw ulice Tianjin nienaruszone", odpowiedział Hu Lao.

"Tego zrobić nie mogę", odpowiedział Płonące Dłonie, "zwłaszcza na prośbę szpiega Ligi!" W tym momencie Płonące Dłonie obrócił się i złapał Hu Lao za gardło, szybko opuszczając go na wysokość kolan. "Co to ma znaczyć? Zabiłem waszego lidera; jaką nadzieję masz na zatrzymanie mnie?"

Hu Shanshan złapała kij swego ojca i odkrzyknęła "JA jestem jego nadzieją, demonie!"

Usłyszawszy to, Płonące Dłonie puścił gardło Hu Lao, który upadł bez życia na ziemię i obrócił się w kierunku Hu Shanshan. "Najbardziej żałosna nadzieja", zadrwił. "Jaką nadzieję może przynieść mu młoda dziew--"

Płonące Dłonie nie dokończył tego zdania z powodu skoku naprzód Hu Shanshan i uderzenia kijem prosto w jego twarz. Widząc zimny bunt w dziewczynie, Płonące Dłonie starł ślad krwi lecącej z jego nosa i świadom wszystkich obserwujących do jego ludzi, z rykiem złapał za swą płonącą szablę.

Hu Shanshan i Płonące Dłonie stanęli naprzeciw siebie, każde z przygotowaną bronią, i w tym samym momencie rzucili się do walki. Po wymianie kilku ciosów Płonące Dłonie uświadomił sobie, że świetnie wyszkolona i walcząca z pasją Hu Shanshan jest niemal równa jemu samemu. By temu zaradzić, zaczął wyszeptywać straszną inkantację która miała wyssać wszystkie moce z Hu Shanshan.

Jednakże, w momencie gdy urok zadziałał, blada Hu Shanshan krzyknęła: "Jest we mnie więcej życia niż byłbyś w stanie kiedykolwiek wyssać!" Usłyszawszy to, Płonące Dłonie zawahał się w swym uroku, myśląc że rzeczywiście może już być pod jego wpływem.

Widząc wahanie, Hu Shanshan zrobiła krok naprzód i z pełnym uczucia rykiem zadała druzgocący cios prosto w gardło Lorda Dusz. Płonące Dłonie padł martwy.

Hu Shanshan pospieszyła do ojca i widząc że wciąż żyje westchnęła z ulgą. Ze łzami w oczach spojrzała w górę i zobaczyła ogłupiałych i bezbronnych uczniów Niebiańskiego Demona upadających jeden po drugim z rąk zarówno jej przyjaciół z Ligi, jak i z rąk dobrych mieszkańców Tianjin.

Tak więc wojska Niebiańskiego Demona drugi raz upadły w bitwie pod Tianjin, a Hu Shanshan, Kwiat Ligi, została ich znaną bohaterką. Miała ona zostać emisariuszką Ligi gdy tylko Wojna Dziewięciu Smoków pojawiła się na horyzoncie, a sama stać się jedną z legendarnych Dziewięciu Smoków. To tam miała poznać swego wybrańca, jedynego człowieka który mógł pozwolić jej na zrealizowanie swego marzenia o zemście, w momencie spotkania się twarzą w twarz z Imperatorem Niebiańskim Demonem we własnej osobie.

[* - to jeden z tych nagłówków, którego przetłumaczenie jest naprawdę trudne...]

------------------------------------------

Rozdział piąty - Wyzwanie rzucone Szlachcicowi

Następne swe kroki skierowano domu lokalnego szlachcica, znanego Hu Shanshan, gdzie Vagabond napisał list. Był on prośbą przeznaczoną dla Nangonga Hui, lidera Unii Szlachetnych Rodów, by wysłał swego najsilniejszego wojownika w miejscu zwanym Krwawą Równiną*. "Przybędzie tam we własnej osobie", przewidziała Hu Shanshan. "Jego ego jest zbyt wielkie - uważa się za najlepszego wojownika w swoim klanie, a kiedy zobaczy moje imię, nie pozwoli by przewyższyła go jakaś żebraczka."

By zrozumieć czemu Nangong Hui nie mógł sobie pozwolić na nieobecność, opowiem ci historię o "Mężczyźnie w Domu Nangong".

Mężczyzna w Domu Nangong

Zbyt wiele dziewczynek i rzadko zdarzający się męscy potomkowie to plaga z którą Rodzina Nangong borykała się od wielu pokoleń. W każdym z tych pokoleń rodzina jest bliska wygonięcia. Zostało na temat tej dziwnej przypadłości opowiedzianych wiele, wręcz komediowo wielka liczba historii: o dziewczynkach z Nangong zmuszonych do przebierania się i zachowywania jak chłopcy, lub o samych chłopcach z Nangong, którzy jako dziedzice byli porywani dla okupu. Nangong Hui, obecny lider Unii Szlachetnych Rodów, także ma za sobą ciekawą przeszłość.

Historia ta zaczyna się gdy Hui został jedynym synem z jedenaściorga dzieci urodzonych głowie klanu Nangongowi Chan. Żona i córki tego ostatniego, korzystając z ich wielkiego bogactwa, i nigdy nie posiadając żadnej władzy - ani nawet jej nie pragnąc - wciąż rozpieszczały młodego Hui. Sam Chan, który spędzał mało czasu na nauce sztuk walki nie okazywał synowi zbyt wiele zainteresowania.

Tak więc pewnego dnia, podczas spotkania z rodzinnym wróżbitą, Chan został poinformowany że jego zniewieściały dwunastoletni syn pewnego dnia nie tylko zostanie jego dziedzicem, ale także obejmie kierownictwo w Unii Szlachetnych Rodów. Chan wychodził z siebie, gdyż Hui nic nie wiedział o Kung-fu, a on sam nie był dobrym nauczycielem. Postanowił nie mówić żonie o proroctwie w obawie przed zmianą przez nią przeznaczenia. Tak więc, w wieczór trzynastych urodzin młodego Hui, Chan zaaranżował porwanie syna.

Przez trzy lata w całym Pekinie można było usłyszeć wycie i rozpaczliwy płacz kobiet Nangong. Podczas tego okresu, Hui znajdował się pod opieką dawnego zabójcy zwanego Buko, który w brutalny sposób uczył go Kung-fu. Co najmniej raz na miesiąc Chan organizował podróże w interesach i obserwował trening młodego Hui z daleka. Kiedy Buko zapewnił Chana, że Hui zaczyna oswajać się coraz bardziej z wybraną przez siebie bronią, wachlarzem, Chan zdecydował się odwiedzić syna.

Siedzieli sami i rozmawiali. Chan wyjawił wszystko synowi i błagał o jego wybaczenie. Ku jego zaskoczeniu, młody Hui podziękował ojcu i poprosił o pozostanie z Buko jeszcze przez rok zanim wróci by mógł dokończyć swą naukę sztuk walk. Chan bez wahania zgodził się na tą prośbę. Rok później, do Domu Nangong przybył list z żądaniem ostatniego okupu od Buko. Chan zapłacił Buko, a Hui bezpiecznie wrócił do stęsknionej za nim rodziny.

Niestety, Chan nigdy nie zobaczył jak proroctwo się spełnia. Zmarł w dniu dwudziestych pierwszych urodzin Hui. W tym samym dniu Buko został jednym z dowódców Imperatora Grzmotu.

Podczas Wojny Dziewięciu Smoków, Nangong Hui, ówczesny lider Unii, nieświadomie wziął udział w walce z oddziałem dowodzonym przez Buko. Buko został zabity podczas tego starcia przez strzałę wypuszczoną przez młodego chłopca. Chłopiec ten zaś był - o ironio - jedynym synem Nangonga Hui.

[* - tak, mowa o Bloody Plain]

-------------------------------------

Rozdział szósty - Żelazna Pięść i Angulimala

Obdarowana przez szlachcica czterema końmi, następne spotkanie grupki miało miejsce dzień później, gdy podróżowali przez Dolinę Śmierci, wyniszczone pustkowia będące granicą miedzy Białymi a Czarnymi klanami. "Kto zdrowy na umyśle założyłby tu swój klan?", spytał Mistrz Lingyun Vagabonda. "Ten, który nie działa już w logiczny sposób", odpowiedział mu Vagabond.

Jako odpowiedź na zaskoczone miny innych, Vagabond poprowadził konia naprzód. I zanim jego rumak zdążył położyć kopyta na rozstaju dróg, usłyszano tuzin innych koni w większej odległości.

"Wygląda na to że nasz cel sam nas znalazł", powiedział Vagabond z diabelskim uśmiechem.

Ze słońcem za swymi plecami, Jun Weiming, "Żelazna Pięść", i grupka jego uczniów wyjechała z kanionu na spotkanie z nimi z uniesioną bronią. Jednakże kiedy Jun nadjechał, zobaczył grupkę ludzi która była uzbrojona i gotowa do wyciągnięcia broni, ale mimo to ich broń była schowana. Jun zsiadł z konia i gestem rozkazał swoim ludziom by ich otoczyli. Ci wykonali polecenie i przygotowali się do walki.

Zanim Vagabond zdążył przemówić, Jun Weiming podszedł do Niemoralnego Mnicha i uderzył go prosto w twarz mocnym ciosem w żelaznej rękawicy. Niemoralny Mnich przyjął cios, ale jedyne co zrobił to uśmiechnął się i założył ramiona na siebie w buncie, mówiąc: "Będziesz musiał bardziej się postarać, zdrajco."

"Słyszałem że twój styl Modliszki jest całkiem niezły", powiedział Jun Weiming. "Ale zobaczmy ile będzie w stanie zdziałać przeciwko mojej technice Żelaznej Pięści."

Zarówno członkowie Klanu Żelaznej Pięści jak i emisariusze z klanów oglądali niesamowity pojedynek, w którym Niemoralny Mnich i Jun Weiming ujawnili swe mistrzostwo w Kung-fu. Walka trwała godziny, a żaden z nich nie był w stanie zdobyć przewagi. Vagabond wyraźnie nie był zainteresowany walką i siedział ostrząc jakiś patyk. Kiedy zaś skończył, podniósł głowę i krzyknął: "Wystarczy!"

Obaj walczący, bliscy wyczerpania, spojrzeli na niego. "Junie Weiming," kontynuował Vagabond, "poeto-wojowniku, strażniku dwóch wiar, muszę z tobą porozmawiać."

Niemoralny Mnich usunął się w bok i przyjął wodę zaoferowaną mu przez Hu Shanshan. Jun Weiming pokazał jakieś znaki swym ludziom, a ci odbezpieczyli swe kusze. Vagabond powiedział Junowi Weiming o swym planie i zaprosił go do uczestnictwa w nim. Jun spojrzał na swych wrogów, każdym z Białych Klanów, i uważając że to pułapka odmówił.

Vagabond skinął głową, jakby się tego spodziewał, i rzekł: "Pozwól mi podejść. Możesz z łatwością zabić mnie gołymi dłońmi, więc ryzyko należy do mnie." Jun Weiming zastanowił się nad tym i pozwolił Vagabondowi podejść. Ten zaś szepnął mu coś do ucha - coś co spowodowało że Jun Weiming nagle zmienił swe zdanie. "Pojawię się tam", powiedział. Zaraz po tym wsiadł na konia i odjechał w kierunku słońca wraz ze swymi uczniami.

"Co mu powiedziałeś?", spytała Hu Shanshan. "Powiedziałem jedno słowo, 'Angulimala'", odpoiedział Vagabond. Hu Shanshan i Mistrz Lingyun popatrzeli po sobie w zdziwieniu, ale Niemoralny Mnich skinął głową ze zrozumieniem, i - w miarę jak jechali dalej - opowiedział im historię.

"Angulimala był zdolnym młodym uczniem, prowadzonym jednak przez złego nauczyciela, który kazał mu przynieść sobie tysiąc ludzkich palców. Tak więc młodzik schował się przy drodze i zaczął mordować przechodzących tam ludzi i odcinać im palce. Wielu mężczyzn chciało go zabić, ale nikt nie dał mu rady. W momencie gdy zabił 999 ludzi, zabrakło mu pożywienia i schronienia. W tym momencie pojawił sie przed nim sam Budda, a chłopiec ruszył na niego ze swym mieczem. Budda powoli zaczął odchodzić, a chłopiec - jak bardzo by się nie starał - nie był w stanie go dogonić i w pewnym momencie padł z wycieńczenia. Wtedy krzyknął do Buddy: "Proszę, zatrzymaj się!", na co Budda odpowiedział: "Ja się zatrzymałem; a czy ty się zatrzymasz?" Chłopiec odrzucił swój miecz i klęknął przed Buddą. Ten zaś pobłogosławił go i zabrał do klasztoru, gdzie Angulimala najpierw stał się mnichem, a następnie Świętym."

O samym Jun Weimingu wiemy niewiele. Był on podobno ulubieńcem jednego z mistrzów Czarnych Klanów, lecz w pewnym momencie życia został oświecony i zostawił go za swymi plecami... być może zabijając go, a być może nie. Ci którzy go spotkali mowią że jego dłonie są niezrównane w walce... i że ma romantyczne serce poety.

[Notka od tłumacza: i tutaj jest właśnie największa nieścisłość w tym co wymyślił autor historii do 9D. Mianowicie, jak czytaliście wcześniej, Klan Żelaznej Pięści miał dołączyć do Czarnych Klanów. Natomiast w historii tego klanu można przeczytać że... zaskoczył Czarne Klany stając w wojnie po stronie Shaolinu. Jak było naprawdę? Cóż, pewnie nie dowiemy się dopóki nie pojawią się adv. clany.]

------------------------------------

Rozdział siódmy - Porwanie Kochanki

Vagabond, Hu Shanshan, Mistrz Lingyun i Niemoralny Mnich podróżowali dalej, aż nie dotarli do prowincji Shanxi, a tam Vagabond poprowadził ich do miejsca gdzie nie spodziewano się żadnego żywego człowieka... Jaskini Klanu Świętego Kwiatu. Plan Vagabonda polegał na porwaniu liderki Świętego Kwiatu, zabójczej uwodzicielki zwanej Kochanką* Chaosu.

Obecnie klan Świętego Kwiatu składa się tylko z kobiet, co prawda, lecz nawet ci odważni, potężni mężczyźni wiedzieli że gdy tylko tam wejdą zostaną zamordowani, tak więc Vagabond zlecił Hu Shanshan misję w pojedynkę. Miała ona wejść do jaskini, pokazać swe zdolności Kung-fu i skromnie poprosić o zostanie uczennicą. Po uzyskaniu zgody miała być przetestowana w zabójczej inicjacji zwanej Próbą Kochanki*, w której miała wybrać między dwiema pigułkami - jednej normalnej, a drugiej - śmiertelnej. Zakładając że Hu Shanshan świetnie się powiedzie, sama Kochanka Chaosu miała pojawić się by zobaczyć test. Vagabond poinformował Hu Shanshan, że gdy Mistrzyni da jej pigułki, ma wybrać tą która będzie w jej lewej dłoni, a będzie bezpieczna. Zaraz po tym, kiedy jej przybycie miałoby się wydawać darem niebios, Mistrzyni miałaby zabrać ją do swych prywatnych kwater...

"A kiedy cię tam zabierze, podnieś ten święty amulet z wyrytymi symbolami Yin i Yang, a natychmiast straci przytomność. Wtedy wyprowadzisz ją z jaskini tutaj, do nas." Hu Shanshan zgodziła się wykonać tą misję i udało jej się pojmać Kochankę Chaosu, która nadal była nieprzytomna.

By zrozumieć znaczenie pojmania Kochanki Chaosu dla planu Vagabonda, powinieneś poznać historię "Dziewczyny o śmiertelnym uroku".

Legenda głosi, że Sura Mahu, Kochanka Chmury**, była dzieckiem kobiety która zaszła w ciążę w wieku ponad siedemdziesięciu lat. Pracowała ona jako pokojówka dla szlacheckiej rodziny w małej wiosce za prowincją Guangzho. Kobiety w domu były przerażone - wydawałoby się wręcz niemożliwą z powodu wieku - ciążą i szybko uznały, że dziecko, mimo że całkiem śliczne, jest opętane przez demony. Mimo że pokojówka błagała je o darowanie jej życia, męska głowa domu zadecydowała że dziecko zostanie utopione. Przygotowano małą złotą wanienkę poprzez nalanie do niej lodowatej wody. Sura Mahu została wydarta od piersi matki przez jej pana i szybko włożona pod powierzchnię zimnej wody. Jakimś cudem, ku zdumieniu wszystkich, dziecko nie utonęło. Pan kazał wezwać okolicznego aptekarza i zażądał przyniesienia mu najsilniejszych trucizn. Nakazał karmić dziecko wszystkiego rodzaju zabójczymi ziołami i jadami, ale po raz kolejny dziecku nic się nie stało.

Sfrustrowany, ale chciwy, pan zdecydował że chce wykorzystać tą odporność dziecka i robić zakłady z innymi szlachcicami by ci mogli spróbować swych sił w zabiciu jej. Na jego nieszczęście, jako że plotka szybko rozprzestrzeniła się na północ od ust jednych do uszu drugich, dowiedzieli się o niej także uczniowie Imperatora Niebiańskiego Demona, a wkrótce potem on sam.

Niebiańskie Demony przybyły do wioski i otoczono dom szlachcica. Drżąc ze strachu, pan został zmuszony do ponownej próby utopienia Sury Mahu, a kiedy dziecko uśmiechnęło się przez taflę wody do Imperatora Niebiańskiego Demona, momentalnie skradło jego serce. Wydano rozkaz - wszyscy mieszkańcy domu zostali zamordowani, a sam dom spalony.

Niebiański Demon zabrał dziewczynkę Surę Mahu ze sobą do swojej fortecy na górze Yanmo. Kiedy dorosła, wierzyła że była tylko zwykłą, uratowaną sierotą i nauczyła się wielu sztuk Kung-fu i Chi Kung Klanu Niebiańskiego Demona. W dniu swego ślubu z Imperatorem została odwiedzona przez wędrownego ascetę, który opowiedział jej prawdziwą historię jej narodzin. Uświadamiając sobie, że Imperator zamordował jej matkę bez potrzeby, Sura Mahu stanęła przed nim i została postawiona przed wyborem: poślubić go lub umrzeć. Sura Mahu uciekła z góry Yanmo, a za nią w pościgu wyruszyło kilka oddziałów. Nie wiedząc gdzie się udać, dotarła do góry Song Shan i zapukała do Bram Świątyni Shaolin.

Została tam przywitana przez Fachanga, starszego Shaolinu, i klęknęła przed nim błagając o wstęp. Fachang wysłuchał jej historii, zauważył też jej niebywałe umiejętności, tak więc dał jej swe błogosławieństwo... i przeprosiny, gdyż nie mógł pozwolić na wejście do klanu żadnej kobiecie, nawet tak utalentowanej jak ona. "Ale Imperator mnie zabije!", krzyknęła. "Gdzie ta wasza słynna łaska Shaolinu?" Na co on odpowiedział: "Moja łaska, dziecko, nie jest tak wielka jak karma która się ciebie trzyma."*** Po których to słowach ukłonił się i zamknął drzwi świątyni.

Znajdując się między złym mężczyzną który chciał ją poślubić lub zabić, a najwyraźniej miłym mężczyzną który zabronił jej wejścia do bezpiecznej przystani, niezależnie od umiejętności, tylko ze względu na płeć, Sura Mahu postanowiła przetrwać i zmienić świat. Zamordowała pierwszego mnicha jakiego napotkała i ukradła jego szaty, następnie ogoliła głowę i zeszła w dół góry w przebraniu. Mijała patrole Niebiańskich Demonów niezauważona. Gdy była już w bezpiecznej odległości od nich, postanowiła założyć swój własny klan, zakon Świętego Kwiatu.

Jej uczennice nie wierzą że mogła umrzeć z ręki mężczyzny w ostatecznym rozrachunku Dziewięciu Smoków, i że żyje gdzieś w ukryciu, zaledwie pozwalając światu uważać ją za martwą.

[* - słówko Mistress można tłumaczyć też jako "Mistrzyni"]

[** - prawdopodobnie chodzi o Kochankę Chaosu, nie wiem skąd rozbieżność w nazewnictwie]

[*** - "My mercy, child, is not so great as this karma which grips you" - słowa Fachanga w oryginale.]

-------------------------------------------------

Rozdział ósmy - Negocjacje z Boską Włócznią

Na szlaku wiodącym na górę Tai Shan, niosąc porwaną przez nich Kochankę, grupka wkrótce została otoczona przez łuczników i włóczników Bractwa Złodziei. Vagabond zażądał by podróżujący z nim ludzie nie walczyli, lecz poddali się i pozwolili się pojmać. Tak też zrobili, mimo że niezbyt chętnie.

W tym momencie, znajdując się w sąsiednich celach, zaczęli zastanawiać się nad prawdziwą przynależnością Vagabonda. Ich jedyną nadzieją był fakt, że ich tajemniczy lider znajdował się w celi obok nich. Wysłano posłańca z wiadomością o schwytaniu trzech ważnych członków Białych Klanów, i w niecały dzień później Ji Longfeng, lider Bractwa, przybył by zobaczyć swą zdobycz. "Walczę z wojskami Imperatora," zadziwił się, "a trzech ich najwspanialszych żołnierzy nagle poddają mi się - jakież to szczęście!"

"Ji Longfeng," odezwał się Vagabond, "ty, który dawniej byłeś nazywany Boską Włócznią. Wiem że byłeś kiedyś szlachetny, a twoje bogactwo może się wręcz podwoić jeśli tylko postanowisz posłuchać mych słów."

Zawsze będąc skłonny do negocjowania, Ji Longfeng wysłuchał planu Vagabonda. Patrząc na nieprzytomną Kochankę Chaosu, uśmiechnął się, skinął głową, i przyznał że plan wyglądał na interesujący. Wydawałoby się, że będzie to trudna decyzja: wykorzystać przewagę posiadaną już teraz, albo zaryzykować i zwiększyć zwe zyski. Jednakże, Ji Longfeng zawsze był hazardzistą i - mimo swego wyglądu - nadal miał szlachetne serce. Zgodził się towarzyszyć jego śmiertelnym wrogom w ich podróży.

By zrozumieć czemu Ji Longfeng, poszukiwany przestępca, zgodził się pomóc, powinieneś poznać opowieść o "Boskiej Włóczni odpowiadającej na wezwanie swych braci".

Bractwo, jak głosi legenda, było początkowo marzeniem wysnutym nad ogniem przy butelce skradzionego wina przez dwóch mężczyzn, Ji Longfenga* i Ma Taichuna...

Ji Longfeng dorastał w sierocińcu w małej wiosce u stóp góry Tai Shan. Mówi się że jego opiekunowie byli fałszywi i często brutalni. Tak więc Ji Longfeng płacił każdemu podróżującemu wojownikowi by uczyli go Kung-fu pieniędzmi które kradł ze skarbonki. Gdy stał się młodzieńcem, władał kilkoma stylami Kung-fu i próbował dostać się do Shaolin. Pozwolono mu wejść, ale okazało się wtedy że nie jest w stanie zrezygnować z tego, czego od niego wymagano. Uważał on wino, kobiety i mięso za dary dane ludziom przez Boga, poza tym był konfucjanistą, a nie buddystą.

Pewnego dnia, podczas jednej z jego wielu przygód, znalazł tajemniczy manuskrypt napisany przez mężczyznę zwącego się Generałem Yue Fei z dynastii Song. Ji Longfeng poznał wtedy prawdziwe zasady znajdujące się w manuskrypcie i dowiedział się o stylu Sześciu Ładów. Łącząc Sześć Ładów ze swymi umiejętnościami we władaniu włócznią, Ji Longfeng stał się wielkim mistrzem, zyskując przydomek "Boska Włócznia".

Nie znajdując się w żadnym klanie, i będąc zdegustowany zachowaniem Imperatora, który opodatkowywał jego prowincję na śmierć, Ji Longfeng rozbił obóz na górze Tai Shan, gdzie nie ważył się przybyć żaden poborca podatków.

Pewnej nocy usłyszał jakieś ruchy w pobliżu jego obozowiska, i zobaczył ludzi gonionych przez tuzin najemników. Uważając starcie za nierówne, Ji Longfeng wtrącił się i szybko doprowadził do ucieczki najemników. Uratowanym człowiekiem był Ma Taichun, mężczyzna który stracił swą ziemię na rzecz poborców podatkowych i stał się złodziejem z nagrodą za swą głowę. W ciągu kilku tygodni dwójka ta stała się przyjaciółmi. Ma Taichun powiedział Ji Longfengowi, że poborcy stali się tak chciwi że było obecnie więcej zbiegów niż uczciwych ludzi w jego wiosce. Zaniepokoiło to Ji Longfenga, i tak oto pewnej nocy, siedziąc przy ogniu i pijąc wino skradzione komuś przez Ma Taichuna, stworzyli oni Bractwo.

Nie minął tydzień a już ponad stu ludzi obozowało na szczycie góry Tai Shan. Wkrótce później Ji Longfeng przeprowadził pierwszy atak przeciwko skorumpowanym urzędnikom i ich poborcom, pokonując ich świetnie wyszkolonych najemników. Mimo że Imperator szybko wysłał posiłki, zmuszając Ji Longfenga i jego ludzi uciekać na górę, ich atak przyniósł nadzieję zwykłym ludziom, bez której ich życie nie miałoby sensu.

Na chwilę obecną, Bractwo Złodziei spokojnie urosło i posiada teraz osiemnaście różnych fortec w całym regionie.

[* - to chyba jedyne dwie osoby których imion nie potrafię odmienić, stąd też odmiana nazwiska]

------------------------------------

Rozdział dziewiąty - Przywoływanie Demona

Po wypuszczeniu na wolność i nakarmieniu ich, wiara członków Białych Klanów w Vagabonda powróciła. Ji Longfeng wysłał czterech posłańców, z czego każdy niósł wiadomość o pojmaniu Kochanki Chaosu, pisząc też że Imperator Niebiański Demon, lider klanu Niebiańskich Demonów, będzie chciał wymienić coś wartościowego na nią i by spotkali się za dwa dni na Krwawej równinie. Zaciekawiona grupa chciała wiedzieć czemu to miałoby się powieść. Tak więc Vagabond opowiedział im historię o pochodzeniu Niebiańskiego Demona, opowieść zwaną "Chłopiec z krwawymi rękoma i ogniem w swych oczach".

To tragiczna historia młodego mężczyzny imieniem Dae Chun, urodzonym jako wieśniak w małej wiosce w cieniu Góry Yanmo, który dorósł do podbicia połowy Krainy. Ta historia została opowiedziana przez podróżującego Hermita członkom wysokiej rady szlachetnego klanu Wu-Tang i ukazuje złą naturę ich najmroczniejszego wroga i jego podopiecznych.

Dae Chun narodził się w czasach wielkiej klęski głodowej i zarazy biednym rodzicom którzy sami mieli małą szansę na przetrwanie. Jako niemowlę był tak blady, delikatny i podatny na choroby, że jego ojciec więcej niż raz przygotowywał dla niego grób. Jakoś jednak udało mu się przetrwać i dorosnąć. Jako że rodzice byli zagorzałymi wyznawcami wiary Zoroastrian, wierzącymi w Niebiosa i Piekło, Nieustanne Życie i Zmartwychwstanie, Dae Chun nie mógł dołączyć do okolicznej świątyni buddyjskiej bądź uczęszczać do szkoły.

Tak więc, podczas gdy rodzice wychodzili w pole pracować na ziemi pana ziemskiego, Dae Chun, który był zbyt delikatny do pracy, zostawał sam. Pewnego dnia Dae Chun wyciągnął zużytą kopię Avesta'y ojca z kryjówki, by popatrzeć na wspaniałe rysunki znajdujące się w niej. Był zdenerwowany, gdyż księga ta była największym ze skarbów rodziny i tym że ktoś mógł go z nią zobaczyć i ukraść ją. Otworzył księgę, i ku jego zaskoczeniu i radości, jakimś cudem potrafił przeczytać i zrozumieć każde słowo. Odtąd każdy swój dzień spędzał nad tymi kartkami, żyjąc według świętej poezji która ukazała mu wielki ład we wszechświecie, prawa sprawiedliwości, zmagające się ze sobą siły dobra i zła oraz imiona Szczodrych Nieśmiertelnych.

W dniu swych trzynastych urodzin Dae Chun błagał ojca by ten zabrał go na lokalny festiwal gdzie miało odbyć się kazanie Zoroastriańskiego kapłana. Gdy ojciec odpowiedział że nie ma pieniędzy by pozwolić sobie na wejście na festiwal, Dae Chun oznajmił mu że musi tam iść i ujawnił swą wiedzę z kart Avesta'y. Jego ojciec był na tyle zszokowany, że obiecał że znajdzie sposób i następnie dokonał tego, pożyczając od szlachcica u którego pracował dwutygodniową wypłatę.

Na festiwalu Dae Chun i jego ojciec usiedli na kazaniu wraz z dużą liczbą niedouczonych chłopów i w pewnym momencie wstał i oskarżył kapłana że jest kłamcą i heretykiem. Cytował wiedzę z głębi swego serca, a ludność, uwierzywszy mu, wstała i ukamienowała kapłana na śmierć. Ojciec Dae Chuna szybko odesłał go do domu.

Po kilku dniach pojawił się konwój kapłanów z głównej Świątyni Zoroastriańskiej w Prowincji Jinan. Przetestowali Dae Chuna i doszli do wniosku, że chłopiec z pewnością jest reinkarnacją wysokiego rangą kapłana. Zażądali zabrania chłopca ze sobą, i po wielu wylanych łzach, ojcu Dae Chuna została ofiarowana duża suma pieniędzy, a chłopiec został zabrany z nimi do Jinan.

W świątyni młody Dae Chun został w pełni zindoktrynowany do wiary, codziennie recytował teksty i uzyskał pełny dostęp do ich archiwów. Szczerze studiował wszystkie możliwe sensy w tajnych doktrynach. Został nawet mianowany na stróża Dare Mihr, który jest świętym ogniem płonącym wewnątrz świątyni. Pewnej nocy Dae Chun odkrył księgę nazwaną Ilmi Kshnoom, która opisywała okultystyczne nauki diabła Anra Mainyu. Dae Chun odłożył księgę trzęsącymi się rękoma z powrotem na półkę.

Następnego ranka Dae Chun rozpoczął swą poranną recytację do kapłanów. Rozpoczął kazanie od słów "Wyrzekam się wszystkich złych myśli, złych słów, złych czynów". Właściwie to chciał to powiedzieć, ale to co wyrwało się z jego ust brzmiało "Wyrzekam się wszystkich dobrych myśli, dobrych słów i dobrych czynów, chwała Anra Mainyu!" W Świątyni wybuchła wrzawa, a Dae Chun raz za razem był sprawdzany i mógł wyrzekać tylko bluźniercze słowa. Główny kapłan uznał Dae Chuna za opętanego przez Tishn, demona pragnienia, i był biczowany przez kilka godzin. Gdy to nie poskutkowało, dokonano egzorcyzm Kemna Mazda. Gdy i to nie poskutkowało, Dae Chun uciekł z klasztoru ze strachem o swe życie.

Samotnie i pieszo, Dae Chun wędrował wiele dni by w końcu cień Góry Yanmo padł na niego. Kiedy trafił do domu rodziców okazało się że ich chatka została opuszczona. Po wypytaniu sąsiadów przerażony dowiedział się że zostali zamordowani przez człowieka pracującego dla szlachcica - zabici dla pieniędzy które otrzymali jako prezent za Dae Chuna. Ogromna brutalność wzrastała w chłopcu, większa niż jakakolwiek inna śmiertelna osoba mogła odczuć.

Dae Chun przebiegł przez pola szlachcica i trafił pod bramę jego domu. Strażnik uzbrojony w szablę zastąpił mu drogę i zaśmiał się na widok brudnego chłopca w podartych szatach kapłańskich. Jego śmiech ustał jednak na widok ognia w oczach chłopca, a moc w głębi Dae Chuna spowodowała jego atak i zatopienie dłoni w jego klatce piersiowej. Strażnik padł bez życia na ziemię, a Dae Chun popatrzał na swą zakrwawioną rękę i uśmiechnął się. Następnie podniósł szablę strażnika i znalazł szlachcica samotnego w studiach nad Avesta'ą jego ojca. Szlachcic zadzwonił na alarm i po chwili pojawił się tuzin strażników.

Tak jak esencja ksiąg została pochłonięta przez Dae Chuna, tak też się stało z esencją broni trzymanej w dłoni. W szaleństwie krwi i rozcinanych kości wyciął ich wszystkich, jednego po drugim. Jednak szlachcic zbiegł podczas walki.

Dae Chun kontynuował pościg za szlachcicem wioska po wiosce, dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Słowa o jego ucieczce ze Świątyni i pogoni za szlachcicem rozeszły się po całej Krainie. Kiedy polowanie na Dae Chuna dosięgło Prowincji Hubei, Mistrz Tianxing, lider potężnego klanu Wu-Tang, wysłał swych najlepszych mieczników by poradzili sobie z problemem. Po mężnej walce, zarówno Dae Chun jak i szlachcic zostali zatrzymani i zabrani do stolicy stanąć przed twarzą Imperatora, który zainteresowal się Dae Chunem.

Obaj stanęli przed sądem cesarskim i młody Dae Chun wyjaśnił swą sytuację. Imperator odrzucił jego żądania, gdyż przerażony szlachcic, mimo wszystko, był jego odległym kuzynem. Dae Chun wściekł się i krzyknął: "Kraina rządzona przez zdeprawowanych musi zostać zdobyta, tylko dzięki ogniowi może zostać oczyszczona!" Krzyczał też do Imperatora, że nic nie wiedział na temat prawdziwej natury Krainy ani jej ukrytego przeznaczenia, że dorośnie i zniszczy go i obejmie pewnego dnia jego tron. Imperator zaśmiał się i odpowiedział "W takim wypadku nie dane ci będzie dorosnąć" i kazał swej straży zabić Dae Chuna.

Gdy strażnicy podeszli, Dae Chun uwolnił się z okowów, wyrwał miecz z najbliższej dłoni i odskoczył do tyłu, zabijając wszystkich którzy podeszli w jego pobliże z niesamowitą prędkością i umiejętnością. Imperator odwrócił się do swych ludzi i szepnął: "Ten młody człowiek walczy jak gdyby został opętany przez Niebiańskiego Demona."

"Jestem Niebiańskim Demonem", krzyknął przez całą salę Dae Chun, gdy ściął ostatnich z jego strażników. Imperator wstał, przerażony o swe życie, w tym samym momencie gdy do sądu wkroczyli ludzie z klanu Wu-Tang. "Zapamiętajcie me słowa", krzyknął Dae Chun, cofając się przed miecznikami Wu-Tangu. "Gdy spotkamy się po raz kolejny, nazwiecie mnie Imperatorem Niebiańskim Demonem!" Członkowie klanu Wu-Tang ścigali Dae Chuna, lecz ten w jakiś sposób ich uniknął.

Dae Chun wrócił pod Górę Yanmo, gdzie zaczął zbierać uczniów, zarówno tych którzy utracili swą wiarę, jak i tych którzy nosili urazę do Imperatora lub wyższej szlachty. Kazał im złożyć krwawe śluby, by podążali za nim by pobić Imperium, Białe Klany i wszystkich którzy zakwestionują ich nową wiarę. Razem rozpoczęli budowę nieprzekraczalnej fortecy. Dae Chun po raz kolejny zaczął studiować drogi by kontrolować mroczne siły znajdujące się w nim, i jeszcze raz zapalił święty ogień w świętej komnacie, głęboko pod Górą Yanmo, którą zwą Jaskinią Światła.

Rządy Niebiańskiego Demona

Gdy Imperator Niebiański Demon dorósł, forteca została ukończona, a liczba jego wyznawców tworzyła legiony. Technika kung-fu Krwawych Dłoni i mroczne sztuki które przekazał swym najbardziej lojalnym uczniom dały im zaiste dużą siłę. Wyruszyli po Krainie, nosząc flagi z symbolem Świętego Ognia i rozpoczęli likwidować okoliczną szlachtę i Wojska Imperialne z okolicznych miasteczek i wiosek. Przez piętnaście lat ich liczba wzrosła, tak jak liczba posterunków i terytoriów, wraz z całymi prowincjami znajdującymi się w rękach Niebiańskich Demonów. Imperator Niebiański Demon przygotowywał swe siły do ataku na stolicę, by dokonać swej zemsty na Imperatorze, gdy nagle wybuchła Wojna Dziewięciu Smoków i zajęła całą jego uwagę. Mógł z łatwością zignorować wojnę między klanami, ale zdecydował opóźnić swój podbój i włączyć się w nią. Czy miał coś większego na myśli? Czy to była tylko sprawa jego ego? A może syreni śpiew Pani Chaosu wezwał go do wojny?

Jedyne co pewne to fakt, że po zakończeniu Wojny Dziewięciu Smoków Imperator Niebiański Demon nie powrócił do klanu. Do drugiej osoby w dowództwie, Wysokiego Kapłana Niebiańskich Demonów, Łapacza Dusz*, dotarła wiadomość napisana krwią Imperatora Niebiańskiego Demona. Nakazywała ona zrzec się panowania nad zdobytymi terenami i oczekiwać na jego powrót. Mimo że później uznano go za zmarłego, najbliżsi mu wątpią w to i nadal podtrzymują płomień Świętego Ognia, oczekując na jego powrót.

"Wierzę że chęć zdobycia jej może go wyciągnąć z ukrycia", podsumował opowieść Mistrz Lingyun. "Jest zakochanym mężczyzną, mimo wszystko. Jednakże, nadal pozostaje kwestia ostatniego z nas. Jak zamierzasz uzyskać zgodę Imperatora Grzmotu? Bo przecież na pewno nie przez byle fortele."

Vagabond skinął głową "Na pewno nie", odpowiedział i kontynuował: "Ale widzisz, z wami ośmioma jako przynętą, i informacją która do niego przecieknie na temat miejsca waszego pobytu, na pewno będzie podróżował dzień i noc niczym rekin goniący za ofiarą."

Gdy klanowicze popatrzeli po sobie w zdumieniu, Ji Longfeng zarechotał. "Dziś jesteście naszymi gośćmi", powiedział im. "Pozwólmy sobie świętować jak gdyby była to nasza ostatnia noc na ziemi, tak jak zresztą pewnie będzie."

[* - Soul Catcher]

-------------------------------------------

Rozdział dziesiąty - Grzmot i Pojedynek

Tak więc dwa dni później, Vagabond i ośmiu przedstawicieli z każdego klanu pojawiło się na miejscu zwanym Krwawą Równiną. Kochanka Chaosu zbudziła się wśród swych wrogów. Podniosła natychmiast swe sztylety. "Mimo że spałam, był to magiczny sen i słyszałam wszystkie wasze słowa. Nie będę brać udziału w tej grze!"

Vagabond zignorował ją i zamiast tego rozpoczął dziwną inkantację rysując duży okrąg błotem za pomocą wyrzeźbionego przez siebie patyka. "To miejsce pojedynku. Nikt stąd nie odejdzie póki jeden z was nie zostanie uznany za Najpotężniejszego Smoka. Niech więc się tak stanie."

I, ku zdumieniu wszystkich Smoków, jakkolwiek by nie próbowali, nie mogli opuścić okręgu. "Na moc daną wam przez wasze klany," zaczął recytować Vagabond, "każde z was musi przysiąc, że ktokolwiek przegra ten turniej albo zostanie zabity, powie swemu klanowi by zamknął swe bramy przed Krainą i zaprzestał dalszej wojny."

Mówiąc to, Vagabond wyciągnął gładką Jadeitową Tabliczkę ze swego plecaka, razem z Jadeitową Fiolką. "Na tej tabliczce zapisałem wasze prawdziwe imiona. Teraz wypijecie ten eliksir i położycie swe palce na tabliczce by dokonać przysięgi. Jeśli tego nie zrobicie, żadne z was nigdy nie opuści tego kręgu."

Każde z nich, jedno po drugim, każde z własnych powodów... Każdy z ośmiu Smoków podszedł, wypił gorzką zawartość Jadeitowej Fiolki i położył swe palce na Jadeitowej Tabliczce. Kiedy wszyscy tego dokonali, Vagabond uderzył tabliczką o kamień i rozbił ją na dziewięć idealnych części. Oddał każdemu ze Smoków tą część, na której napisane było jego lub jej imię. "To jest wasza więź, więź waszego klanu i esencja was wszystkich. Jeśli przetrwacie ten pojedynek, te artefakty będą świadectwem o wszystkim co się tu wydarzyło."

"Mam pytanie", powiedziała Hu Shanshan z Ligi Żebraków. "Nadal jest nas tylko ośmiorgo. Gdzie Imperator Grzmotu?"

Jakby w odpowiedzi, można było usłyszeć grzmiący tętent w oddali. Vagabond zachichotał. "Tak więc rozpoczyna się nasza seria pojedynków. Radziłbym przygotować swe bronie, Smoki i Smoczyce..."

Jeśli legenda mówi prawdę i Imperator Niebiański Demon naprawdę był człowiekiem opętanym przez demony, to Imperator Grzmotu jest raczej reinkarnacją demona sam w sobie, bez śladu człowieczeństwa w sobie. Mimo że ostateczny Pojedynek Dziewięciu Smoków udowodnił że może zostać pokonany, wątpliwym jest by kiedykolwiek zginął. Nawet teraz jego wojska doprowadzają wrogów do kryzysu, jakiego Kraina jeszcze nie widziała.

Od zarania dziejów Smoki były uważane za szlachetne istoty, ale jest to tylko ich symbolika. Gdyby ktoś wyobraził sobie prawdziwy wygląd Smoka - jego mamucią wielkość, zabójczą wściekłość, jego bliźniacze ogniste piece w nozdrzach i hiperborejską powierzchnię skóry - mógłby doznać małego oświecenia na temat Imperatora Grzmotu i jego prawdziwej relacji z Krainą.

Imperator Grzmotu był człowiekiem bez śladu człowieczeństwa w sobie, spoza Krainy która "zawdzięcza" mu wywołanie Wojny Dziewięciu Smoków. Jego przeszłość jest nieznana, i ponoć żaden człowiek nie zna jego przeznaczenia. Mówi się też że ma siłę dwudziestu mistrzów i może zabić człowieka jednym uderzeniem. Mimo że jest uważany za zmarłego, nigdy nie znaleziono jego ciała, tak więc można wątpić w jego śmierć mimo przegranej w Pojedynku Dziewięciu Smoków.

Jako dowód jego nie znającej litości natury: jeden z potężniejszych członków Klanu Czarnego Smoka został złapany i przesłuchany przez dowództwo klanu Wu-Tang. Po tygodniach tortur, w końcu ujawnił niektóre z sekretów swego mistrza. Ponoć Imperator Grzmotu jest bezlitosny nawet wobec własnych ludzi, wykorzystując także magiczne metody do uczenia ich jego Kung-fu Czarnego Smoka i do kontrolowania ich. Po ujawnieniu wszystkiego co wiedział liderom Wu-Tangu, schwytany Czarny Smok jakimś cudem ukradł miecz strażnika i nabił się na niego doprowadzając do swej śmierci.

[Notka od tłumacza: z braku lepszego miejsca na wrzucenie fragmentu o Imperatorze Grzmotu postanowiłem dodać go na koniec tego rozdziału, trzymając się zasady "jeden rozdział = jeden smok". Takie umiejscowienie (zaraz po dziwnym chichocie Vagabonda i wezwaniu ich do walki) nie oznacza jednak że to on jest tym Imperatorem (mimo że osobiście uważam że właśnie tak mogło być).]

-----------------------------------

Rozdział jedenasty - Epilog

Widzę że twa głowa jest pełna pytań, przyjacielu. Podejrzewam, że najważniejszym jest: co stało się podczas Pojedynku Dziewięciu Smoków? Cóż, jest to osobna opowieść, a ja widzę że ta butelka z której pijemy już całkiem wyschła... Ale jedno ci powiem: gdy Pojedynek zakończył się, niektóre Smoki były martwe, a o innych nie słyszano przez ostatnich dziesięć lat. Tak jak przyrzeczono, każdy z pokonanych klanów zamknął swe drzwi przed nowymi uczniami. Jako że bez napływu nowych sił nie można prowadzić walk, Wojna szybko się skończyła.

Jednakże po dziesięciu latach ogólnego spokoju, mówi się że Imperator odkrył jakąś część Jadeitowej Tabliczki, a klany otworzyły swe bramy na nowych członków. Co to będzie oznaczać dla Krainy... cóż, musimy poczekać i zobaczyć, ale jeśli chcesz dołączyć do klanu i sam współtworzyć tworzącą się historię, mam nadzieję że moja opowieść stała się dla ciebie wskazówką.

Być może jeszcze się ze sobą spotkamy. Ale póki co życzę ci bezpiecznych podróży, gdziekolwiek nie zaprowadzi cię Droga Smoka.

[Original: © 2007, 2010 by Steven-Elliot Altman and Acclaim Games; tłumaczenie Kongouseki (n4zArh), nie do użytku komercyjnego]