Anonymous

anonymous.jpeg

Czym lub kim są Anonymus? Szczerze mówiąc nie istnieje jedna definicja tego pojęcia. Anoni (tak są nazywani członkowie Anonymus) w różnych kręgach są nazywani sieciowymi terrorystami, obrońcami wolności medialnej, nerdami o trollowym zacięciu czy też ruchem lub ideą odzwierciedlającą nowe stulecie. W tym artykule zamierzam przybliżyć Wam Anonymus, ich idee oraz historię. Dlaczego? Bo tak naprawdę gracze MMO nie raz spotkali się z przedstawicielami tajże „grupy” lub słyszeli o jej „dokonaniach” (nie tylko w grach MMO) i powinni wiedzieć „z kim” lub „czym” mają do czynienia. Pragnę także zaznaczyć, iż ten artykuł nie ma za zadanie potępić lub gloryfikować czynów tej grupy/ideologii, lecz jedynie bezstronnie przedstawić fakty.

Początki

By zacząć od początku musimy cofnąć się w czasie do lat 80-tych, a jako miejsce obierzmy MIT, gdzie upatruje się początek zorganizowanych grup hackerskich. W tamtych czasach (podobnie jak dzisiaj) chodziło o udowodnienie, iż „magia” komputerów nie jest czymś niezdobytym i każdy może dać radę ją okiełznać. Zazwyczaj przejawiało się to w „zwykłych figlach” jak zmiana komend w programie tak by operacje na komputerze przyjmowały humorystyczną i dwuznaczną formę. Wraz z nowym oprogramowaniem oraz rozpowszechnieniem Internetu cele owych grup przybrały formę walki o wolność oprogramowania. To wszystko doprowadziło do wykreowania dwóch znanych grup LOPFT i Kultu Martwej Krowy. Działania obu grup (a w znacznej mierze tej drugiej) z czasem zyskały na częstotliwości i obejmowały coraz ważniejsze cele budząc tym samym spore zainteresowanie. Tak zaczęły się pierwsze wirtualne strajki, ataki na strony i skrzynki przedstawicieli domniemanych ciemiężycieli czy nawet całkowicie usunięcie konkretnych portali. Akcje grup powoli przestawały być czysto chaotyczne i coraz częściej były przeprowadzane pod szyldem „walki o całkowitą wolność”. Socjologowie zauważyli, iż zaczęła się tworzyć nowa ideologia, którą ochrzcili mianem haktywizmu („świadczenie pomocy technologicznej w imię obrony praw człowieka” ).

CDC017.jpg

Każda historia czy to fantasy, czy też kryminalna zawsze jest wzbogacona o tzw. przystań. Zatem często spotykamy w nich karczmy (źródło questów dla mmorpg) lub bary, gdzie grupy bohaterów spotykają i raczą się historiami ze swych dokonań. W opowieści o Anonymus także występuje takie miejsce, które tak naprawdę było jednym z pierwszych wirtualnych miejsc spotkań osób pragnących poczuć „sieciową wolność wyrażania się”. Czymś takim okazał się 4CHAN.COM. Strona stworzona przez Christopher’a „MOOT” Poole miała na początku stanowić mekkę dla miłośników japońskiej mangi i animy. Jednak różnorodność osobowości wszystkich odwiedzających w szybkim czasie dała o sobie znać. Coraz częściej zaczęły pojawiać się całkowicie odmienne prace nie dotyczące mangi. Zaczęto zamieszczać dosłownie wszystko: rzeczy groteskowe, obrzydliwe, śmieszne i głupie. Tak naprawdę to właśnie 4CHAN.COM przyczynił się do narodzin tzw. memów. To tutaj powstały najsłynniejsze memy lub oryginały, które z czasem się w nie przeobraziły. Jest to też miejsce słynące z trollowania, a przez niektórych nazywane wręcz stolicą trollingu.

bits-moot-blogSpan.jpg

Brak uporządkowania, całkowita anonimowość i różnorodność treści stworzyły całkowite przeciwieństwo obecnych portali społecznościowych. Wszystko wstawiane pod nickiem „Anonymous” wywołało przeświadczenie, iż jest to cała organizacja. Przypuszcza się, że to media i wszyscy przeciwnicy hackerstwa nadali Anonom ich nazwę zanim zaczęli oni w ogóle myśleć o organizacji pod jednym szyldem. Doszło do tego, że każdy hacker był szufladkowany jako członek grupy Anonymous co spodobało się samym oskarżonym. Od tego momentu wszelkie swoje działania podpisywali jako dzieło Anonymous.

Pierwsze akcje

Tak naprawdę początek XXI wieku był dla pierwszych, przyszłych członków Anonymus niezbyt przychylny ze strony innych użytkowników sieci. Wielu hackerów (podpisujących się jako Anoni) włamywało się na cudze konta i usuwali dane, wstawiali fałszywe zdjęcia lub informacje o przypadkowych osobach. Zostali więc ochrzczeni przez wszystkich jako „wirtualni terroryści”, protoplaści cybermobingu i trollingu. Gracze MMO także odczuli ich chaotyczne działania (określane mianem LULZ). Znany jest np. przypadek „ataku” na Habbo Hotel – coś na wzór secound life, gdzie setki Anonów o identycznych avatarch z afro blokowało dostęp do niektórych obszarów (np. słynnego już basenu) lub ustawiali się w różne wzory. Zdenerwowanie reszty graczy wyrażane w negatywnych komentarzach tylko podjudzało afro-avatary do dalszych działań, w końcu (cyt.) „jak można wkurzać się za gryzmoł na ekranie?”. To także uświadomiło Anonom, iż jest ich naprawdę wielu oraz to, że potrafią być całkiem dobrze zorganizowaną grupą. Zaczęto więc organizować kolejne wspólne akcje jak np. atak na miłośników wielkich maskotek, czyli osób noszących się w kostiumach zwierząt.

H-hotel2.jpg

Już od roku 2006 powoli zaczęła formować się jakaś organizacja prowadząca do wspólnoty. Najlepiej można było to zauważyć podczas akcji przeciwko Harold’owi Turner’owi – medialnemu neonaziście. Wszystko zaczęło się od 4CHAN.COM, gdzie ów neonazista obraził jednego ze znanych użytkowników portalu. Ponadto (jak opowiadają sami Anoni) jego gorszące wypowiedzi względem wyższości białej rasy bardzo denerwowały członków Anonymous, którzy przecież wyznawali całkowitą równość i wolność względem wszystkich. Ktoś napisał, że należy się mu nauczka i tak zaczęły się ataki w postaci trollowania dosłownie wszystkiego co robił Turner. Nie poprzestano tylko na jego forach, również dzwoniono do niego podczas jego audycji radiowych próbując go ośmieszyć na antenie. Zamawiano pizzę i prostytutki na jego rachunek, a nawet palety materiałów budowlanych. Liczne ataki na jego strony zakończyły się ich zamknięciem, a włamanie na jego skrzynkę pocztową ujawniło jego powiązania z FBI. To wszystko nie tylko doprowadziło do zniszczenia jego zaplecza finansowego, ale także porzucenia przez jego neonazistowskich popleczników (kontakty ze służbami federalnymi nie są mile widziane w tym gronie).

Harold_Turner_325.png

Media szybko podchwyciły temat i nazwały Anonymous grupą wyznającą filozofię aktywizmu, co spowodowało małe zamieszanie wśród osób uważających się za Anonów. Wyodrębniła się strona, która pragnęła powrotu do chaotycznych działań bez jakiegokolwiek ukierunkowania oraz opozycja pragnąca iść (jak sami mówią) słuszną drogą. Konfrontacja z Turner’em spowodowała napływ nowych Anonów, którzy doprowadzili do wprowadzenia drugiej koncepcji – ukierunkowanych działań na rzecz tzw. „dobra”.

Anonymous VS Scientolodzy

Anonymous znając już swoje cele przystąpiło do konfrontacji z kolejnym „przeciwnikiem” – kościołem scientologicznym”. Jak we wcześniejszych przypadkach tak i tu zaczęło się od rzeczy małej, a konkretnie clipu z udziałem Tom Crusa, gdzie wypowiada się on na temat ideologii scientologów. Ten okrzyknięty „zabawnym” filmik szybko rozszedł się po internecie wzbogacony śmiesznymi tekstami lub animacjami. Scientolodzy jednak uznali rozpowszechnianie filmiku za bezprawne i zaczęli prawną nagonkę. To nie spodobało się Anonom. Postanowili oni „utrzeć nosa” osobom, które w ich mniemaniu próbowały „ocenzurować internet”. Na początku „walka” przybrała formę wyścigu: Anoni rozpowszechniali filmik, a scientolodzy metodycznie go usuwał. Powodem rewanżu Anonów nie był tylko i wyłącznie motyw przeciwstawienia się wpływom tego kościoła, ale też wyrażenie swojej dezaprobaty względem samych idei scientologicznych. Jak w przypadku Turner’a, dalej nastąpiło oblężenie wirtualne i w świecie rzeczywistym. Hackowano ich strony internetowe, zajmowano infolinię, wysyłano czarne kartki na ich faxy (w ciągu kilku dni opróżnili zasoby kościoła z całego zapasu czarnego tuszu) oraz zamawiano różne rzeczy na ich rachunek.

Ta „wielka wojna z scientologami” była kolejnym krokiem milowym w przemianie Anonymous. Po raz pierwszy grupa wypuściła własny clip głoszący wszem i wobec, iż Anoni zaczynają walkę z każdym kto łamie prawa wolności. Zaraz powstały kolejne klipy i to już z otwartym nawoływaniem przeciwko scientologom oraz instrukcjami jak trzeba się przygotować do tejże walki. Tak wypłyną temat wyrażenia solidarności oraz zachowania anonimowości. Po licznych debatach uznano, iż powinno to wszystko objawić się w charakterystycznym elemencie stroju. Właśnie to doprowadziło do zaistnienia najbardziej rozpoznawalnego znaku Anonów – maski Guy’a Fox’a. Natchnieniem był film braci Wachowskich pt. „V jak Vendetta”, gdzie w ostatniej scenie wszyscy na znak walki o wolność, wkładają charakterystyczną maskę.

10 luty 2008 roku jest nazywany przez niektórych kamieniem węgielnym grupy Anonymus w pojęciu ideologii jaką sobą reprezentuje. Właśnie w tym dniu miał się odbyć tak długo planowany „marsz” przeciwko scientologom. Co ciekawe sami uczestnicy tak naprawdę spodziewali się kilku nerdów przed główną siedzibą kościoła. Tak myślał każdy z kilku tysięcy uczestników z wielu krajów. New York, London, Sydney, Los Angeles … wielkie, znane miasta na całym świecie nagle zostały zalane przez ludzi w maskach. Tak naprawdę nikt się tego nie spodziewał. Służby bezpieczeństwa podniosły „ciche alarmy”, zwykli przechodnie nie wiedząc co się dzieje opuszczali ulice pozostawiając wyłącznie Anonów. Stało się coś niemożliwego – tysiące obcych sobie ludzi o różnej płci, kolorze skóry, wieku i statusie społecznym wspólnie połączyło siły w wielkim proteście.

scientLOLgy095_Web_t479.jpg

To wszystko przestraszyło nie tylko służby porządkowe, ale i samych zainteresowanych – scientologów. Kościół kontratakował. Zaczęli piętnować Anonymous nie tylko jako terrorystów, ale także poszli krok dalej, zaprzęgli do pracy organy ścigania. Wielu Anonów zostało wytropionych i postawionych przed sądem. Kompletnie zwyczajne jednostki, mieszkające w spokojnej okolicy z rodzicami lub małżonkami i dziećmi zostały aresztowane na oczach najbliższych i potraktowane jak groźni przestępcy. Do dzisiaj trwają procesy niektórych uczestników. To zdaniem osób śledzących ten temat, doprowadziło prawie do rozwiązania całej grupy. Ponownie wypłyną temat czemu ma służyć Anonymous, czy w ogóle powinni zajmować się „walką o wolność”?. Liczne, dobrze znane grono internetowych działaczy kompletnie zerwało więzi z Anonami. Jednakże ich miejsca szybko zostały wypełnione.

Anonymous na rzecz rewolucji

Przepychanki wewnątrz grupy trwały do 2010 roku. Wtedy to nastąpił powrót Anonymous na tory „walki o wolność”. Wszystko za sprawą WikiLeaks założonego przez Juliana Assange znanego w internetowych kuluarach jako jeden z największych hackerów o pseudonimie Mendax. WikiLeaks było niezależnym źródłem informacji, które w normalnych mediach nigdy nie ujrzałyby światła dziennego. W minionych latach wyjawili wiele ważnych, tajnych danych dotyczących wojny w Iraku. Ten twór był czymś czego pragnęła znaczna część członków Anonymous (część podobno pracuje na rzecz WikiLeaks), dlatego też byli gotowi stanowczo go bronić. Nie trzeba było długo czekać. Amazon, Visa, PayPal i MasterCard zamknęły konta WikiLeaks. Anoni uznali to za oczywisty przykład wpływu osób trzymających władzę na wolność społeczeństwa. Coś, z czym trzeba walczyć. Właśnie coś takiego ostatecznie i już nierozerwalnie połączyło wciąż rozbitych Anonów.

Anonymous z „furią zaatakowało” strony MasterCard i PayPal. Dotychczasowe akcje w porównaniu z tą były nieznaczne. Gdy przy starciu z scientologami brało udział tysiące osób, tu razem walczył ponad milion. I nie dotyczyło to tylko „uderzenia po łapach” wspomnianych serwisów bankowych, organizacji rządowych (jak FBI) próbujących dyskredytować WikiLeaks, wszystko co atakowało ten serwis informacyjny prosiło się o rewanż od Anonów. Najlepszym przykładem była sprawa Tunezji, gdzie zablokowano WikiLeaks – co w mniemaniu Anonymous był zamachem na wolność słowa i dostępu do informacji. Nie skończyło się tylko na internetowych atakach na strony rządowe, doszło do wspierania grup walczących z tamtejszym rządem. Anoni wspólnie z „ruchem oporu” zdobył ściśle tajne informacje, które szkodziły tamtejszemu rządowi. Co z nimi zrobili? Opublikowali je w WikiLeaks. Mówi się nawet, że to właśnie Anoni obalili tunezyjską dyktaturę.

5415216249_4d4a211841_z.jpg

Te zwycięstwo zachęciło do udziału w bardziej znaczących przedsięwzięciach. Maska Guy’a Fox’a zwróciła się w stronę Egiptu. Właśnie w tym czasie miała miejsce rewolucja w całym kraju. Anonymous zaczęło Egipcjan, którym rząd blokował możliwość wzajemnej komunikacji. Pomagali planować liczne protesty, byli nawet często wsparciem od strony logistycznej. Wszelkie materiały ukazujące ataki na protestujących tylko nakręcały Anonów do cięższej pracy na rzecz „rebelii”. Rząd Egipt był tak zdesperowany, że odciął cały kraj od internetu. To jednak nie powstrzymało grupy od wsparcia. Zaczęto przesyłać instrukcje jak ponownie się połączyć z siecią, udzielać pierwszej pomocy poszkodowanym w strajkach czy bronić się przed gazem łzawiącym.

RV2-0-Anonymous-Egypt-Operation-1.jpg

Dyskredytacja Anonów?

Anonymus, choć będące już weteranem wielkich rewolucji wciąż miało oko na rzeczy małe. Dlatego też sprawa George’a Hotz’a, który zhakował PlayStation, nie uszła ich uwadze. Hotz umożliwił odpalenie na konsoli PlayStation własnego oprogramowania co poskutkowało pozwem ze strony firmy Sony. Hotz nie musiał pójść na ugodę co zbulwersowało Anonów. W akcie rewanżu udowodnili, iż Sony jest najgorzej zabezpieczoną firmą na rynku gier i nie ma prawa karać osób, które „lepiej znają się na rzeczy”. Jak to zrobili? Włamali się na serwery Sony i skradli miliony danych użytkowników. Firma nie dość, że nie potrafiła uchronić ważnych informacji o swoich klientach to dodatkowo ze startą dla nich, zbyt późno powiadomiła o zdarzeniu. To doprowadziło do wielu pozwów przeciwko Sony, które do dzisiaj nie wypłaciło wszystkich odszkodowań.

george-hotz.jpg

Cały atak na Sony był przypisany z początku wyłącznie Anonom. Jednak z czasem odkryto, iż w znacznym stopniu przyczyniło się do niego wiele różnych grup. Jedną z najbardziej znanych był Lulzsec, zwany często „odłamem Anonymous”. Składają się oni z byłych Anonów, którzy pragnęli powrócić do wcześniejszych chaotycznych działań, które nie były ubrane w „walkę o wolność”. Ich celem był dosłownie każdy, co było zaprzeczeniem ideałów jakie postawili sobie zreformowani Anoni. Atakowali zwykłych obywateli, a nawet i prasę często przy użyciu aktów chuligaństwa. Jako, że nagonka na Anonów wciąż trwała, działania Lulzsec przypisywano Anonymus. To jednak nie podobało się członkom grupy, którzy chcieli szukali takiej sławy jaką mieli Anoni. Po licznych akcjach media w końcu zaczęły traktować ich jako dwie różne grupy. Po przeszło kilku miesiącach działania Lulzsec nagle znikną. Niektórzy twierdzą, iż było to wynikiem cichego działania samych Anonów, którzy coraz częściej na celownik zaczęli brać „prawdziwych internetowych terrorystów”.

397233.jpg

Wśród Anonów zaczęły krążyć plotki, iż nowe grupy są tak naprawdę tworzone przez ich własnych przeciwników (np. służby rządowe) i mają za cel infiltrację i zdyskredytowanie Anonymous. To przeświadczenie stało się realne po tym jak okryto, że jeden z najsłynniejszych Anonów pracuje dla FBI. Sabu, bo o nim mowa, miał duży wpływ na niektóre działania całej grupy. Ujawnienie jego pracy na rzecz służb federalnych sprawiło, iż Anoni teraz coraz bardziej przyglądają się swoim członkom i pilnują by zawsze panowała pełna demokracja, a nie władza jednostki.

Anonymous Polska

W Polsce Anonymous zasłynęło walcząc z ACTA. Wiele osób wskazuje, iż to właśnie działania Anonymous Polska uświadomiły społeczeństwu co tak naprawdę niesie ze sobą ustawa ACTA. Szczerze mówiąc to gdyby nie wielkie poruszenie w tej sprawie, ustawa ta weszłaby niepostrzeżenie w życie, a wiele osób nigdy nie zdawałoby sobie sprawy kiedy się to stało. Sami politycy twierdzili, iż tak naprawdę nie wiedzieli czego dotyczyło ACTA.

W przeciwieństwie do USA polska grupa Anonów, choć nazywana przez media terrorystami, nie doświadczyła tak dużego napiętnowania. Atak na bazy danych instytucji rządowych, ministerstw, urzędów i partii politycznych został dobrze przyjęty przez Nasze społeczeństwo. Do swoich wielkich „sukcesów” mogą zaliczyć zablokowanie strony premiera czy Sejmu oraz duże protesty na ulicach polskich miast. Znaleźli nie tylko poparcie wśród zwykłych obywateli, ale i części posłów (Ruch Palikota), którzy na znak protestu przywdziali maski Guy’a Fox’a. Dzięki tym działaniom do tej pory blokują ACTA.

Ruchu_Palikota_maskach_5621330.jpg

Osobiście będąc ciekawym jak Anoni widzą samych siebie, udało mi się zaprosić do rozmowy jednego z nich (ze względu na ustalenie z moim rozmówcą jego imię ukryję pod słowem „Anon” i przedstawię wyłącznie wiernie przepisane słowa z komunikatora internetowego):

ALGAIST

Dziękuję za możliwość zadania Ci pytań.

ANON

Spoko. Ale nie traktuj mnie jak jakiegoś gwiazdora. Jestem zwykłym internautą, który nie chowa głowy w piasek.

ALGAIST

Rozumiem. Jesteś członkiem jednej z najbardziej rozpoznawalnych grup internetowych – Anonymous. Czym jest ta grupa?

ANON

Ciężko to wytłumaczyć. W Twoim artykule nazwałeś nas ideą. W pewnym sensie tym właśnie jesteśmy. Naturalnie mówimy jak to obecnie wygląda.

ALGAIST

Ruchem walki o wolność słowa i równość?

ANON

Nie do końca. To za mocne słowa. Nie kontroli, którą chcą narzucić nam inni tylko dla tego, że maja się za lepszych od reszty. Ja zawsze widziałem Anonymous jako takiego feniksa.

ALGAIST

Feniksa?

ANON

No tak. Jestem trochę spaczony przez fantasy i przez to używam tego porównania. Feniks to taki mityczny ptak, coś naprawdę niezwykłego.

ALGAIST

Ale co konkretnie to symbolizuje? Ptak jako wolność?

ANON

O zaczynasz to chwytać. Tak, kolorowy, fantastyczny ptak w naszym szarym życiu. Coś będące obrazem braku skrępowania.

ALGAIST

Chyba rozumiem. Ale dlaczego właśnie feniks?

ANON

Właśnie do tego dochodzę. Feniksa nie dało się zabić. On zawsze odradzał się ze swych popiołów. Tak jak Anonymous. Co chwile mieszają nas z błotem lub próbują zniszczyć. Jednak my się nie dajemy i bronimy swoich.

ALGAIST

Bo jesteście Legionem?

ANON

Tak. Bo tu jednostki polegną. Życie to nie bajka i żeby coś zmienić nie wystarcza jeden heros. W kupie jest siła. W dodatku gdyby była tylko jedna osoba to jak można by mówić o demokracji? Anonymous nie jest kierowany przez jakiego Mistrza Zła. To zwykli ludzie, którzy się nie boją i walczą o to co powinno się liczyć. Jesteśmy ludźmi, a nie świniami, które posłusznie idą do rzeźni.

Czy Anonymous to idea walki o wolność czy też grupa niezadowolonych nerdów, a może narzędzie służące komuś innemu? Oceńcie sami.

Źródła:

by ALGAIST

No i bardzo dobrze ,ze są tacy ludzie jak Anoni .Można ich nazwać organizacją,siatką?Napewno można o nich powiedzieć że są zorganizowana grupą ludzi ,którzy wierzą w pewne ideały,to mi się podoba ,very much.Faktycznie przyszło mi do głowy ,ze mogą być ,częściowo zwerbowani ,dobrze opłaceni przez organizacje rządowe czy właściwie służby takie jak np.FBI i wykorzystywani w celach powiedzmy, politycznych .Tak jak w przypadku walki z rzekomą dyktaturą w Tunezji czy Egipcie.Bo logicznie myśląć wspomniane służby takie jak FBI czy inne dziwne agencje rządowe mogą widzieć w Anonach potencjalnych współpracowników ,sprzymierzeńców w przypadku jeżeli idee jednych i interesy drugich nie kłócą się specjalnie ze sobą.W sumie to mocny temat ,na głebszą rozkminke ,w morde jeża

ja szanuje anonów za to że skutecznie przeszkodzili w wprowadzeniu ustawy acta :)

Algaist, jak czytam twoje arty to powoli dochodzę do wniosku że marnujesz talent na portalu związanym z MMO (chyba że publikujesz to gdzie indziej). Kawał dobrej roboty :)

Ciekawe czy anoni i reszta ludzi da radę przeciwstawić się temu. Nawet Google się przeciwstawia cenzurze internetu i podobno jest to bardziej niebezpieczne od ACTA.

Wczoraj (tzn 3 grudnia) odbyło się spotkanie 193 krajów członkowskich ONZ głosowało za zmianami w światowych regulacjach dotyczących internetu

Zapoznajcie się lepiej z tym artykułem http://www.geekweek.pl/juz-niedlugo-zdecyduja-sie-losy-internetu/370865/

anonymous.jpeg

Czym lub kim są Anonymus? Szczerze mówiąc nie istnieje jedna definicja tego pojęcia. Anoni (tak są nazywani członkowie Anonymus) w różnych kręgach są nazywani sieciowymi terrorystami, obrońcami wolności medialnej, nerdami o trollowym zacięciu czy też ruchem lub ideą odzwierciedlającą nowe stulecie. W tym artykule zamierzam przybliżyć Wam Anonymus, ich idee oraz historię. Dlaczego? Bo tak naprawdę gracze MMO nie raz spotkali się z przedstawicielami tajże „grupy” lub słyszeli o jej „dokonaniach” (nie tylko w grach MMO) i powinni wiedzieć „z kim” lub „czym” mają do czynienia. Pragnę także zaznaczyć, iż ten artykuł nie ma za zadanie potępić lub gloryfikować czynów tej grupy/ideologii, lecz jedynie bezstronnie przedstawić fakty.

Początki

By zacząć od początku musimy cofnąć się w czasie do lat 80-tych, a jako miejsce obierzmy MIT, gdzie upatruje się początek zorganizowanych grup hackerskich. W tamtych czasach (podobnie jak dzisiaj) chodziło o udowodnienie, iż „magia” komputerów nie jest czymś niezdobytym i każdy może dać radę ją okiełznać. Zazwyczaj przejawiało się to w „zwykłych figlach” jak zmiana komend w programie tak by operacje na komputerze przyjmowały humorystyczną i dwuznaczną formę. Wraz z nowym oprogramowaniem oraz rozpowszechnieniem Internetu cele owych grup przybrały formę walki o wolność oprogramowania. To wszystko doprowadziło do wykreowania dwóch znanych grup LOPFT i Kultu Martwej Krowy. Działania obu grup (a w znacznej mierze tej drugiej) z czasem zyskały na częstotliwości i obejmowały coraz ważniejsze cele budząc tym samym spore zainteresowanie. Tak zaczęły się pierwsze wirtualne strajki, ataki na strony i skrzynki przedstawicieli domniemanych ciemiężycieli czy nawet całkowicie usunięcie konkretnych portali. Akcje grup powoli przestawały być czysto chaotyczne i coraz częściej były przeprowadzane pod szyldem „walki o całkowitą wolność”. Socjologowie zauważyli, iż zaczęła się tworzyć nowa ideologia, którą ochrzcili mianem haktywizmu („świadczenie pomocy technologicznej w imię obrony praw człowieka” ).

CDC017.jpg

Każda historia czy to fantasy, czy też kryminalna zawsze jest wzbogacona o tzw. przystań. Zatem często spotykamy w nich karczmy (źródło questów dla mmorpg) lub bary, gdzie grupy bohaterów spotykają i raczą się historiami ze swych dokonań. W opowieści o Anonymus także występuje takie miejsce, które tak naprawdę było jednym z pierwszych wirtualnych miejsc spotkań osób pragnących poczuć „sieciową wolność wyrażania się”. Czymś takim okazał się 4CHAN.COM. Strona stworzona przez Christopher’a „MOOT” Poole miała na początku stanowić mekkę dla miłośników japońskiej mangi i animy. Jednak różnorodność osobowości wszystkich odwiedzających w szybkim czasie dała o sobie znać. Coraz częściej zaczęły pojawiać się całkowicie odmienne prace nie dotyczące mangi. Zaczęto zamieszczać dosłownie wszystko: rzeczy groteskowe, obrzydliwe, śmieszne i głupie. Tak naprawdę to właśnie 4CHAN.COM przyczynił się do narodzin tzw. memów. To tutaj powstały najsłynniejsze memy lub oryginały, które z czasem się w nie przeobraziły. Jest to też miejsce słynące z trollowania, a przez niektórych nazywane wręcz stolicą trollingu.

bits-moot-blogSpan.jpg

Brak uporządkowania, całkowita anonimowość i różnorodność treści stworzyły całkowite przeciwieństwo obecnych portali społecznościowych. Wszystko wstawiane pod nickiem „Anonymous” wywołało przeświadczenie, iż jest to cała organizacja. Przypuszcza się, że to media i wszyscy przeciwnicy hackerstwa nadali Anonom ich nazwę zanim zaczęli oni w ogóle myśleć o organizacji pod jednym szyldem. Doszło do tego, że każdy hacker był szufladkowany jako członek grupy Anonymous co spodobało się samym oskarżonym. Od tego momentu wszelkie swoje działania podpisywali jako dzieło Anonymous.

Pierwsze akcje

Tak naprawdę początek XXI wieku był dla pierwszych, przyszłych członków Anonymus niezbyt przychylny ze strony innych użytkowników sieci. Wielu hackerów (podpisujących się jako Anoni) włamywało się na cudze konta i usuwali dane, wstawiali fałszywe zdjęcia lub informacje o przypadkowych osobach. Zostali więc ochrzczeni przez wszystkich jako „wirtualni terroryści”, protoplaści cybermobingu i trollingu. Gracze MMO także odczuli ich chaotyczne działania (określane mianem LULZ). Znany jest np. przypadek „ataku” na Habbo Hotel – coś na wzór secound life, gdzie setki Anonów o identycznych avatarch z afro blokowało dostęp do niektórych obszarów (np. słynnego już basenu) lub ustawiali się w różne wzory. Zdenerwowanie reszty graczy wyrażane w negatywnych komentarzach tylko podjudzało afro-avatary do dalszych działań, w końcu (cyt.) „jak można wkurzać się za gryzmoł na ekranie?”. To także uświadomiło Anonom, iż jest ich naprawdę wielu oraz to, że potrafią być całkiem dobrze zorganizowaną grupą. Zaczęto więc organizować kolejne wspólne akcje jak np. atak na miłośników wielkich maskotek, czyli osób noszących się w kostiumach zwierząt.

H-hotel2.jpg

Już od roku 2006 powoli zaczęła formować się jakaś organizacja prowadząca do wspólnoty. Najlepiej można było to zauważyć podczas akcji przeciwko Harold’owi Turner’owi – medialnemu neonaziście. Wszystko zaczęło się od 4CHAN.COM, gdzie ów neonazista obraził jednego ze znanych użytkowników portalu. Ponadto (jak opowiadają sami Anoni) jego gorszące wypowiedzi względem wyższości białej rasy bardzo denerwowały członków Anonymous, którzy przecież wyznawali całkowitą równość i wolność względem wszystkich. Ktoś napisał, że należy się mu nauczka i tak zaczęły się ataki w postaci trollowania dosłownie wszystkiego co robił Turner. Nie poprzestano tylko na jego forach, również dzwoniono do niego podczas jego audycji radiowych próbując go ośmieszyć na antenie. Zamawiano pizzę i prostytutki na jego rachunek, a nawet palety materiałów budowlanych. Liczne ataki na jego strony zakończyły się ich zamknięciem, a włamanie na jego skrzynkę pocztową ujawniło jego powiązania z FBI. To wszystko nie tylko doprowadziło do zniszczenia jego zaplecza finansowego, ale także porzucenia przez jego neonazistowskich popleczników (kontakty ze służbami federalnymi nie są mile widziane w tym gronie).

Harold_Turner_325.png

Media szybko podchwyciły temat i nazwały Anonymous grupą wyznającą filozofię aktywizmu, co spowodowało małe zamieszanie wśród osób uważających się za Anonów. Wyodrębniła się strona, która pragnęła powrotu do chaotycznych działań bez jakiegokolwiek ukierunkowania oraz opozycja pragnąca iść (jak sami mówią) słuszną drogą. Konfrontacja z Turner’em spowodowała napływ nowych Anonów, którzy doprowadzili do wprowadzenia drugiej koncepcji – ukierunkowanych działań na rzecz tzw. „dobra”.

Anonymous VS Scientolodzy

Anonymous znając już swoje cele przystąpiło do konfrontacji z kolejnym „przeciwnikiem” – kościołem scientologicznym”. Jak we wcześniejszych przypadkach tak i tu zaczęło się od rzeczy małej, a konkretnie clipu z udziałem Tom Crusa, gdzie wypowiada się on na temat ideologii scientologów. Ten okrzyknięty „zabawnym” filmik szybko rozszedł się po internecie wzbogacony śmiesznymi tekstami lub animacjami. Scientolodzy jednak uznali rozpowszechnianie filmiku za bezprawne i zaczęli prawną nagonkę. To nie spodobało się Anonom. Postanowili oni „utrzeć nosa” osobom, które w ich mniemaniu próbowały „ocenzurować internet”. Na początku „walka” przybrała formę wyścigu: Anoni rozpowszechniali filmik, a scientolodzy metodycznie go usuwał. Powodem rewanżu Anonów nie był tylko i wyłącznie motyw przeciwstawienia się wpływom tego kościoła, ale też wyrażenie swojej dezaprobaty względem samych idei scientologicznych. Jak w przypadku Turner’a, dalej nastąpiło oblężenie wirtualne i w świecie rzeczywistym. Hackowano ich strony internetowe, zajmowano infolinię, wysyłano czarne kartki na ich faxy (w ciągu kilku dni opróżnili zasoby kościoła z całego zapasu czarnego tuszu) oraz zamawiano różne rzeczy na ich rachunek.

Ta „wielka wojna z scientologami” była kolejnym krokiem milowym w przemianie Anonymous. Po raz pierwszy grupa wypuściła własny clip głoszący wszem i wobec, iż Anoni zaczynają walkę z każdym kto łamie prawa wolności. Zaraz powstały kolejne klipy i to już z otwartym nawoływaniem przeciwko scientologom oraz instrukcjami jak trzeba się przygotować do tejże walki. Tak wypłyną temat wyrażenia solidarności oraz zachowania anonimowości. Po licznych debatach uznano, iż powinno to wszystko objawić się w charakterystycznym elemencie stroju. Właśnie to doprowadziło do zaistnienia najbardziej rozpoznawalnego znaku Anonów – maski Guy’a Fox’a. Natchnieniem był film braci Wachowskich pt. „V jak Vendetta”, gdzie w ostatniej scenie wszyscy na znak walki o wolność, wkładają charakterystyczną maskę.

10 luty 2008 roku jest nazywany przez niektórych kamieniem węgielnym grupy Anonymus w pojęciu ideologii jaką sobą reprezentuje. Właśnie w tym dniu miał się odbyć tak długo planowany „marsz” przeciwko scientologom. Co ciekawe sami uczestnicy tak naprawdę spodziewali się kilku nerdów przed główną siedzibą kościoła. Tak myślał każdy z kilku tysięcy uczestników z wielu krajów. New York, London, Sydney, Los Angeles … wielkie, znane miasta na całym świecie nagle zostały zalane przez ludzi w maskach. Tak naprawdę nikt się tego nie spodziewał. Służby bezpieczeństwa podniosły „ciche alarmy”, zwykli przechodnie nie wiedząc co się dzieje opuszczali ulice pozostawiając wyłącznie Anonów. Stało się coś niemożliwego – tysiące obcych sobie ludzi o różnej płci, kolorze skóry, wieku i statusie społecznym wspólnie połączyło siły w wielkim proteście.

scientLOLgy095_Web_t479.jpg

To wszystko przestraszyło nie tylko służby porządkowe, ale i samych zainteresowanych – scientologów. Kościół kontratakował. Zaczęli piętnować Anonymous nie tylko jako terrorystów, ale także poszli krok dalej, zaprzęgli do pracy organy ścigania. Wielu Anonów zostało wytropionych i postawionych przed sądem. Kompletnie zwyczajne jednostki, mieszkające w spokojnej okolicy z rodzicami lub małżonkami i dziećmi zostały aresztowane na oczach najbliższych i potraktowane jak groźni przestępcy. Do dzisiaj trwają procesy niektórych uczestników. To zdaniem osób śledzących ten temat, doprowadziło prawie do rozwiązania całej grupy. Ponownie wypłyną temat czemu ma służyć Anonymous, czy w ogóle powinni zajmować się „walką o wolność”?. Liczne, dobrze znane grono internetowych działaczy kompletnie zerwało więzi z Anonami. Jednakże ich miejsca szybko zostały wypełnione.

Anonymous na rzecz rewolucji

Przepychanki wewnątrz grupy trwały do 2010 roku. Wtedy to nastąpił powrót Anonymous na tory „walki o wolność”. Wszystko za sprawą WikiLeaks założonego przez Juliana Assange znanego w internetowych kuluarach jako jeden z największych hackerów o pseudonimie Mendax. WikiLeaks było niezależnym źródłem informacji, które w normalnych mediach nigdy nie ujrzałyby światła dziennego. W minionych latach wyjawili wiele ważnych, tajnych danych dotyczących wojny w Iraku. Ten twór był czymś czego pragnęła znaczna część członków Anonymous (część podobno pracuje na rzecz WikiLeaks), dlatego też byli gotowi stanowczo go bronić. Nie trzeba było długo czekać. Amazon, Visa, PayPal i MasterCard zamknęły konta WikiLeaks. Anoni uznali to za oczywisty przykład wpływu osób trzymających władzę na wolność społeczeństwa. Coś, z czym trzeba walczyć. Właśnie coś takiego ostatecznie i już nierozerwalnie połączyło wciąż rozbitych Anonów.

Anonymous z „furią zaatakowało” strony MasterCard i PayPal. Dotychczasowe akcje w porównaniu z tą były nieznaczne. Gdy przy starciu z scientologami brało udział tysiące osób, tu razem walczył ponad milion. I nie dotyczyło to tylko „uderzenia po łapach” wspomnianych serwisów bankowych, organizacji rządowych (jak FBI) próbujących dyskredytować WikiLeaks, wszystko co atakowało ten serwis informacyjny prosiło się o rewanż od Anonów. Najlepszym przykładem była sprawa Tunezji, gdzie zablokowano WikiLeaks – co w mniemaniu Anonymous był zamachem na wolność słowa i dostępu do informacji. Nie skończyło się tylko na internetowych atakach na strony rządowe, doszło do wspierania grup walczących z tamtejszym rządem. Anoni wspólnie z „ruchem oporu” zdobył ściśle tajne informacje, które szkodziły tamtejszemu rządowi. Co z nimi zrobili? Opublikowali je w WikiLeaks. Mówi się nawet, że to właśnie Anoni obalili tunezyjską dyktaturę.

5415216249_4d4a211841_z.jpg

Te zwycięstwo zachęciło do udziału w bardziej znaczących przedsięwzięciach. Maska Guy’a Fox’a zwróciła się w stronę Egiptu. Właśnie w tym czasie miała miejsce rewolucja w całym kraju. Anonymous zaczęło Egipcjan, którym rząd blokował możliwość wzajemnej komunikacji. Pomagali planować liczne protesty, byli nawet często wsparciem od strony logistycznej. Wszelkie materiały ukazujące ataki na protestujących tylko nakręcały Anonów do cięższej pracy na rzecz „rebelii”. Rząd Egipt był tak zdesperowany, że odciął cały kraj od internetu. To jednak nie powstrzymało grupy od wsparcia. Zaczęto przesyłać instrukcje jak ponownie się połączyć z siecią, udzielać pierwszej pomocy poszkodowanym w strajkach czy bronić się przed gazem łzawiącym.

RV2-0-Anonymous-Egypt-Operation-1.jpg

Dyskredytacja Anonów?

Anonymus, choć będące już weteranem wielkich rewolucji wciąż miało oko na rzeczy małe. Dlatego też sprawa George’a Hotz’a, który zhakował PlayStation, nie uszła ich uwadze. Hotz umożliwił odpalenie na konsoli PlayStation własnego oprogramowania co poskutkowało pozwem ze strony firmy Sony. Hotz nie musiał pójść na ugodę co zbulwersowało Anonów. W akcie rewanżu udowodnili, iż Sony jest najgorzej zabezpieczoną firmą na rynku gier i nie ma prawa karać osób, które „lepiej znają się na rzeczy”. Jak to zrobili? Włamali się na serwery Sony i skradli miliony danych użytkowników. Firma nie dość, że nie potrafiła uchronić ważnych informacji o swoich klientach to dodatkowo ze startą dla nich, zbyt późno powiadomiła o zdarzeniu. To doprowadziło do wielu pozwów przeciwko Sony, które do dzisiaj nie wypłaciło wszystkich odszkodowań.

george-hotz.jpg

Cały atak na Sony był przypisany z początku wyłącznie Anonom. Jednak z czasem odkryto, iż w znacznym stopniu przyczyniło się do niego wiele różnych grup. Jedną z najbardziej znanych był Lulzsec, zwany często „odłamem Anonymous”. Składają się oni z byłych Anonów, którzy pragnęli powrócić do wcześniejszych chaotycznych działań, które nie były ubrane w „walkę o wolność”. Ich celem był dosłownie każdy, co było zaprzeczeniem ideałów jakie postawili sobie zreformowani Anoni. Atakowali zwykłych obywateli, a nawet i prasę często przy użyciu aktów chuligaństwa. Jako, że nagonka na Anonów wciąż trwała, działania Lulzsec przypisywano Anonymus. To jednak nie podobało się członkom grupy, którzy chcieli szukali takiej sławy jaką mieli Anoni. Po licznych akcjach media w końcu zaczęły traktować ich jako dwie różne grupy. Po przeszło kilku miesiącach działania Lulzsec nagle znikną. Niektórzy twierdzą, iż było to wynikiem cichego działania samych Anonów, którzy coraz częściej na celownik zaczęli brać „prawdziwych internetowych terrorystów”.

397233.jpg

Wśród Anonów zaczęły krążyć plotki, iż nowe grupy są tak naprawdę tworzone przez ich własnych przeciwników (np. służby rządowe) i mają za cel infiltrację i zdyskredytowanie Anonymous. To przeświadczenie stało się realne po tym jak okryto, że jeden z najsłynniejszych Anonów pracuje dla FBI. Sabu, bo o nim mowa, miał duży wpływ na niektóre działania całej grupy. Ujawnienie jego pracy na rzecz służb federalnych sprawiło, iż Anoni teraz coraz bardziej przyglądają się swoim członkom i pilnują by zawsze panowała pełna demokracja, a nie władza jednostki.

Anonymous Polska

W Polsce Anonymous zasłynęło walcząc z ACTA. Wiele osób wskazuje, iż to właśnie działania Anonymous Polska uświadomiły społeczeństwu co tak naprawdę niesie ze sobą ustawa ACTA. Szczerze mówiąc to gdyby nie wielkie poruszenie w tej sprawie, ustawa ta weszłaby niepostrzeżenie w życie, a wiele osób nigdy nie zdawałoby sobie sprawy kiedy się to stało. Sami politycy twierdzili, iż tak naprawdę nie wiedzieli czego dotyczyło ACTA.

W przeciwieństwie do USA polska grupa Anonów, choć nazywana przez media terrorystami, nie doświadczyła tak dużego napiętnowania. Atak na bazy danych instytucji rządowych, ministerstw, urzędów i partii politycznych został dobrze przyjęty przez Nasze społeczeństwo. Do swoich wielkich „sukcesów” mogą zaliczyć zablokowanie strony premiera czy Sejmu oraz duże protesty na ulicach polskich miast. Znaleźli nie tylko poparcie wśród zwykłych obywateli, ale i części posłów (Ruch Palikota), którzy na znak protestu przywdziali maski Guy’a Fox’a. Dzięki tym działaniom do tej pory blokują ACTA.

Ruchu_Palikota_maskach_5621330.jpg

Osobiście będąc ciekawym jak Anoni widzą samych siebie, udało mi się zaprosić do rozmowy jednego z nich (ze względu na ustalenie z moim rozmówcą jego imię ukryję pod słowem „Anon” i przedstawię wyłącznie wiernie przepisane słowa z komunikatora internetowego):

ALGAIST

Dziękuję za możliwość zadania Ci pytań.

ANON

Spoko. Ale nie traktuj mnie jak jakiegoś gwiazdora. Jestem zwykłym internautą, który nie chowa głowy w piasek.

ALGAIST

Rozumiem. Jesteś członkiem jednej z najbardziej rozpoznawalnych grup internetowych – Anonymous. Czym jest ta grupa?

ANON

Ciężko to wytłumaczyć. W Twoim artykule nazwałeś nas ideą. W pewnym sensie tym właśnie jesteśmy. Naturalnie mówimy jak to obecnie wygląda.

ALGAIST

Ruchem walki o wolność słowa i równość?

ANON

Nie do końca. To za mocne słowa. Nie kontroli, którą chcą narzucić nam inni tylko dla tego, że maja się za lepszych od reszty. Ja zawsze widziałem Anonymous jako takiego feniksa.

ALGAIST

Feniksa?

ANON

No tak. Jestem trochę spaczony przez fantasy i przez to używam tego porównania. Feniks to taki mityczny ptak, coś naprawdę niezwykłego.

ALGAIST

Ale co konkretnie to symbolizuje? Ptak jako wolność?

ANON

O zaczynasz to chwytać. Tak, kolorowy, fantastyczny ptak w naszym szarym życiu. Coś będące obrazem braku skrępowania.

ALGAIST

Chyba rozumiem. Ale dlaczego właśnie feniks?

ANON

Właśnie do tego dochodzę. Feniksa nie dało się zabić. On zawsze odradzał się ze swych popiołów. Tak jak Anonymous. Co chwile mieszają nas z błotem lub próbują zniszczyć. Jednak my się nie dajemy i bronimy swoich.

ALGAIST

Bo jesteście Legionem?

ANON

Tak. Bo tu jednostki polegną. Życie to nie bajka i żeby coś zmienić nie wystarcza jeden heros. W kupie jest siła. W dodatku gdyby była tylko jedna osoba to jak można by mówić o demokracji? Anonymous nie jest kierowany przez jakiego Mistrza Zła. To zwykli ludzie, którzy się nie boją i walczą o to co powinno się liczyć. Jesteśmy ludźmi, a nie świniami, które posłusznie idą do rzeźni.

Czy Anonymous to idea walki o wolność czy też grupa niezadowolonych nerdów, a może narzędzie służące komuś innemu? Oceńcie sami.

Źródła:

by ALGAIST