Na bractwie rycerskim się nie zarabia - na to się wydaje pieniądze.Pełna zbroja + broń, to wydatek rzędu 2500zł. Oczywiście może być taniej jeśli jakość jest kiepska (po-grunwaldowy odzysk), lub droższa jeśli jakość jest lepsza (wytrzymalsza, ładniejsza itp).
Do tego często jest jakaś drobna składka członkowska, na wynajem sali do ćwiczeń w zimie, napoje itp. Płacisz też za dojazd. Tak więc jak widać same opłaty. Ale radość można czerpać i to wielką, jeśli ktoś się tym interesuje.
Jedyny zarobek jaki można mieć, to jakieś grosze (100-200 zł) na osobę za różne pokazy na festynach, czy w szkołach. Przynajmniej moje bractwo się tym zajmowało. Pieniądze symboliczne, ale nikt z nas nie robił tego dla pieniędzy. To jest hobby, a na hobby się nie zarabia, tylko wydaje pieniądze.
Trzeba mieć dużo pieniędzy i najlepiej znać jakiegoś kowala
Każde bractwo ma jakiegoś zaprzyjaźnionego kowala, lub ktoś z bractwa będzie znał kogoś kto zna kogoś
A jeśli nie, to zawsze znajdziesz kogoś przez Internet.
Ogółem pamiętam jak znajomy mi opowiadał, że on w swoim bractwie trenował trzonem od kilowa wyrzeźbionym na kształt miecza
Tak się robi.
Trzonek od kilofa wygląda jak miecz, i działa jak miecz, ale nie kosztuje 200zł, tylko 7zł, więc na treningi jest idealny. Rączkę się rzeźbi dłutem - bardzo fajna zabawa, nawet jeśli nigdy się tego nie robiło. Do tego można założyć jelec (ochronę na rękę) zrobioną z mocnego drutu, lub gwintowanej śruby (takiej kupowanej na długość). Wygląda to jak jelec od szabli.
Nie jest to wytrzymała konstrukcja, ale jest tania i jak się połamie, to nikt nie będzie płakał.
Zastanawiam się co myślał sobie gościu w sklepie ogrodniczym, jak przychodziłem do niego co tydzień po 3-4 trzonki ![:D]()
Aha, jako broń dwuręczną, lub włócznię, można używać trzonka od łopaty ![:)]()