Grałam zarówno w ESO, jak i GW2 i zdecydowanie moim faworytem w tym pojedynku jest GW2. Mimo setek godzin spędzonych w TES: Skyrim, ESO do mnie ni cholery nie przemówiło. Garbate postacie, które robia fikołki podczas walki, a przerasta je pień na drodze, brudny i szary świat, zbroje, które sa zwyczajnie brzydkie, meble, które podczas urzadzania domku albo wisiały w powietrzu, albo zapadały w podłogę, ściany tekstu, które zwyczajnie męcza… Do tego system b2p + p2p + IS uważam za czyste sk*rwysyństwo. I nie obchodzi mnie, że można “kupić od gracza za walutę z gry”. Polityka pieniężna firmy jest, jaka jest i już. I gracze chociaż próbuja, to i tak jej nie zmienia. Wielki " ---- "
W GW2 świat jest kolorowy, zróżnicowany. Interakcja z graczami nie opiera się głównie na wymianie golda “za dodatki”. Postacie potrafia skakać, szybować i nie musza omijać kłody na drodze. Outfity czy zbroje sa zróżnicowane, kolorowe. Postacie nie garbia się jak małpy na widok banana. Przez lekkość serwowania fabuły można się w nia wciagnac, nie męczac się przy tym. Ciekawe klasy i uczciwy model płatności…
Zarówno GW2 i ESO maja jednak coś, co mnie wkurza - skalowanie. Ani w jednej, ani w drugiej grze nie czułam progresu. Nie czułam motywacji do rozwijania postaci, bo po co… Dlatego i z jednej i z drugiej gry przeniosłam się do FF XIV i tam znalazłam to czego brakowało mi w dwóch powyższych.