Pod koniec ubiegłego roku - ni stąd, ni zowąd - pojawił się MMORPG, który zamieszał i wywrócił do góry nogami (wydawać by się mogło ) nietykalną listę najbardziej wyczekiwanych gier. Gamiania Entertainment przedstawiła coś nowego, coś innowacyjnego, coś czego jeszcze nie widzieliśmy na nudnym i monotonnym rynku sieciówek. Jeśli sprawdzą się przypuszczenia i zapowiedzi twórców – Core Blaze spokojnie może walczyć o miano najlepszego MMO tego roku, ramię w ramię z płatnymi i bardziej wypromowanymi tytułami. Zapraszam do przeczytania mojej, obszernej - i pewnie pierwszej na świecie –zapowiedzi tej gry. Do dzieła.
Bo przecież i tak najważniejsza jest grafika
Wiem dobrze, że większość graczy w pierwszej kolejności patrzy na grafikę, dlatego więc zacznę od tego elementu. Całość będzie chodziła na nowoczesnym, choć nieco wysłużonym już Unreal Engine 3. Twórcom, udało się jednak wycisnąć „ostatnie soki” z silnika, co daje zaskakujące i super realistyczne wrażenia. Najwięcej uwagi zwrócono na system walki. Tak dużej ilości kombinacji kombosów, czy uderzeń – nie widzieliśmy od dawien dawna w żadnym, innym MMORPG. Z przeciwnikiem będziemy mogli zrobić dosłownie wszystko, od banalnych „lewych prostych”, po akrobatyczne figury rodem z symulatorów bijatyk. Każdy cios jest dopracowany i mega efektowny. Co więcej, wirtualnego rywala możemy podnieść, rzucić nim o ziemię, a na koniec wbić mu zimne ostrze w ciało. Rozwiązanie podobne do Vindictus, jednak tutaj „śmierć” ma mieć o kilkadziesiąt więcej zakończeń. Jako, że Core Blaze bazuje na azjatyckich schematach, nie zabraknie – typowego dla tego regionu – orientu, przepięknych scenerii oraz bujnych, deszczowych lasów.
Najlepszą obroną jest atak
W porównaniu do większości gier, Core Blaze nie posiada standardowego systemu klas i postaci. W zamian dostaniemy „tylko” czterech bohaterów, każdy z innym rodzajem broni. Są to: Sword and Shield, Great Sword, Dual Blade oraz Long Bow. Żadnych supporterów (no może oprócz pierwszej postaci, która będzie pełniła rolę tankera) oraz magów. Gracz ma się skupiać na zadawaniu obrażeń, a nie na wspomaganiu członków drużyny. Zamiast wymyślać niestworzone mechanizmy i – egzotycznie brzmiące – klasy, Gamania postawiła na prostotę i czyste mordobicie. Miejmy tylko nadzieję, że banalaność i nieskomplikowane zasady – wyjdą w tym wypadku na korzyść Core Blaze.
Twórcy w żaden sposób nie zamierzają ograniczać poczynań zwykłego gracza. W miarę rozwoju gry, postać może wybrać dowolną broń, która w danym momencie (lub sytuacji) jest najbardziej potrzebna.
Team Spirit = Team Play
Koniec z samotnymi wyprawami. Core Blaze ma być nastawione na grę w party. Nawet najmniejsze schadzki wymagają stworzenia drużyny i pokonania (niekiedy) potężnych mobków. Tutaj pojawia się jednak istotny problem. Powodzenie misji będzie zależeć – nie tylko do nas, ale też od pozostałych członków teamu. Niedoświadczony gracz, kilka błędów i padniemy wszyscy... bez wyjątku. O ile w późniejszej zabawie, będziemy posiadać „zaufaną” znajomych listę friends, to na początku jesteśmy skazani na losowość i randomowść innych użytkowników.
TVN Meteo
Pogoda, środowisko, ukształtowanie terenu, dzień, noc... Wszystkie te czynniki mają mieć kolosalne znaczenie w Core Blaze. Przedstawię to na przykładzie hipotetycznej sytuacji. Wyobraźmy sobie, że mamy do pokonania bossa w postaci hmm... demona. Drogą logiki (i zdrowego rozsądku) znacznie lepiej będzie się wybrać się niego w słoneczny dzień, aniżeli w ciemną i mroczną noc. Gdy zapadnie zmrok, taki mobek otrzyma specjalne bonusy, łącznie ze zwiększeniem siły i punktów życia. Oczywiście nie odnosi się to tylko do pory dnia, ale też do otaczającego nas środowiska. Bagienny potwór, pośród mokradeł i wilgotnego klimatu stanie się twardy jak „sqrczybyk”. Znacznie łatwiej poradzimy sobie, gdy wyciągniemy go w suchy i pustynny klimat. Proste? Chyba tak.
MMA w MMO?
Dynamika to nie tylko szybka i wartka akcja. To także możliwość uników, skoków i używania pośrednich przedmiotów. Konar drzewa będziemy mogli przewrócić, by posłużył nam jako most między przepaściami. Podobna sytuacja ma się sprawdzać z wieloma innymi elementami.
- Jump (skacz)
- Climb (wspinaj się)
- Dodge (unikaj)
Te 3 zasady będą kluczem do sukcesu w Core Blaze. Skakać będziemy mogli w każdej chwili, czy podczas walki, czy podczas zwykłej pieszej wędrówki. I wcale nie mówię tutaj o półmetrowych podskokach, tylko wysokich i długich jumpach. Wspinanie ma nam posłużyć do pokonywania niedostępnych miejscówek, a Dodge do unikania ataków przeciwnika. Raz będzie to efektowne salto w bok, innym razem fiflak do tyłu. Najlepiej pokaże to ten filmik (od 1.05) (
Przecież to kolejny klon Vindictus
Od samego początku, Core Blaze jest porównywane do Vindictusa. Mianownikiem obu tytułów jest system Non-Target oraz ciągła – niczym nie skrępowana – walka. Owszem, jest to prawda, jednak dziełu Nexon brakuje jednej, malutkiej rzeczy – OTWARTEGO ŚWIATA. A to właśnie ten element, ma grać „pierwsze skrzypce” w CB. Niczym nieograniczony world map, który możemy przemierzać, nie martwiąc się, że w którymś momencie zobaczymy znak STOP... Oczywiście przesadzam, ale rozgrywka nie ma być tak liniowa (i przewidywalna) jak w Vindictus.
Kiedy? Kto? Jak?
Jeśli wierzyć oficjalnej stronie gry, to premiera gry ma nastąpić w drugiej połowie tego roku. Dystrybutorem zostanie oczywiście Gamania Entertainment, która oprócz rynku azjatyckiego, wyda Core Blaze w Ameryce Północnej (i chyba Europie). Wszystko ma działać na zasadzie Free 2 Play + mikrotransakcje (inaczej zwane Item Shop).
Zapraszam do komentowania.