Gry na przeglądarkę coraz śmielej wychodzą z cienia standardowych sieciówek i przestają ograniczać się do wyłącznie tekstowych, prościutkich strategii. Coraz częściej także, przeglądarkówki przestają być zabawą na 5 minut dziennie, a ich szaty audiowizualne stają do równej walki z pełnoprawnymi tytułami. Do szeregu tych zgrabnie wkracza nowy, trójwymiarowy Dead Frontier. Ba, co rusz dumnie wykracza poza rząd, by przytłoczyć widocznie słabszych kolegów ogromem opcji, contentu i dawki dobrej zabawy.

Jak na porządny zombie-survival przystało, grę zaczynamy od stworzenia swojego avatara. O ile modeli twarzy i włosów jest zaledwie kilka, to wybór klasy naszej przyszłej postaci może solidnie przytłoczyć. Oprócz oczywistych oczywistości jak żołnierz czy lekarz, do wyboru dostaniemy klasy tak abstrakcyjne jak dziennikarz, architekt czy makler. Każda jest istotnie różna i każda wyposażona jest w odpowiednie bonusy czy kary. Tym bardziej szkoda, że do zliczenia grywalnych i odpowiednio zbalansowanych opcji wystarczyłaby dłoń z okładki Left 4 Dead Po krótkim wprowadzeniu możemy w końcu wejść do gry, a naszym oczom ukazuje się plan miejsca, w którym możemy chwilowo czuć się bezpiecznie. Oprócz banku, w którym utulimy nasze banknoty do snu, w początkowym mieście znajdziemy standardowy marketplace, skrytkę, forum czy wysypisko, na którym w zamian za mało użyteczny złom przygarniemy kilka dolców. Wszystko w formie dobrze znanej z innych, stricte tekstowych sieciówek. Ot, kryjówka, nic poza tym.
Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak, gdy z azylu wyjdziemy. Zaledwie kilka kroków za terenem objętym ochroną, hordy bezmyślnych truposzy będzie chciało nas na swój własny… bezmyślny sposób przywitać. Giwer na nieszczęście zombie jest mnóstwo. Począwszy od pistoletów i strzelb, przez shotguny i karabiny maszynowe na kijach do krykieta i piłach mechanicznych kończąc. W każdej grupie znajduje się zazwyczaj kilka odpowiedników prawdziwego oręża, oraz kilka mocno futurystycznych giwer, zaprojektowanych specjalnie dla end-game’u. Każda spluwa posiada dodatkowo specjalne atrybuty, bądź możliwość ich implementacji. Być może gdybym wcześniej nie zobaczył kwot – w jak najbardziej realnej walucie, z jakimi posiadacz kozackich giwer musi się uporać, właśnie skakałbym z radości. Być może…
Na szczęście, skromny wkład czasowy może nam zawczasu oszczędzić odchudzenia portfela. Na markecie znajduje się, bowiem zakładka, która oferuje możliwość wymiany kredytów za te wirtualne dolary. Nawet mimo, że prawdopodobnie nigdy nie stanęlibyśmy do równej walki ze sztucznie wspomaganymi graczami – fajnie, że twórcy nie okazali się iście komercyjnymi ignorantami.

O ile wszystkie aspekty, o których wspomniałem wcześniej są raczej oczywistością i wymaganym minimum horror survivali, o tyle sama rozgrywka Dead Frontiera i jej rozmyślne elementy, to wśród przeglądarkówek ewenement. Miasto, po którego ulicach będziemy snuć się przez większość gry to w rzeczywistości gigantyczny, w pełni otwarty świat. Gigantyczny, bo do czystego przejścia wszerz z jednego końca na drugi potrzebowalibyśmy nie minut, a godzin. Tym bardziej przeraża fakt, że miasto wzdłuż jest na oko 2 razy dłuższe niż wszerz. Otwarty zaś, bo po mieście, oprócz nas i watah zombie rozbijają się inni, prawdziwi gracze. Feature ten jak najbardziej działa i zapoczątkowuje autentyczne sytuacje. Nie raz zdarzy się, że staniemy u boku kogoś nieznajomego, tylko gdy za plecami mamy dziesiątki głodnych, żywych trupów. Gra, bowiem świetnie prowokuje do odpowiedniego wczucia się w świat gry i postać, jaką odgrywamy, co na przekór średnio klimatycznej oprawie audiowizualnej działa całkiem nieźle. A skoro wspomniałem oprawę…
Grafika jest istotnie o wiele lepsza, niż ta za czasów dwuwymiarowego ubijania zombie. Cienie rzucane w obliczu naszej latarki wyglądają świetnie, a modele postaci, choć niewielkie, wydają się animowane jak najbardziej poprawnie. Na szczególną pochwałę zasługują mgiełki krwi, jakie wydobywają się z obijanych ciał truposzy, bo mimo, że widać je niezmiernie rzadko, perfekcyjnie oddają cięższy klimat tytułu i przywiązanie grafików do szczegółu. Całość oprawy wizualnej nie dorównuje może Alien Swarmowi od Valve, trzeba jednak pamiętać, że Dead Frontier nie waży 2GB, a jest jedynie efektem pracy na lekkim Unity Playerze. DF wygląda jednak przyzwoicie, tym bardziej cieszy fakt, że ładuje się naprawdę szybko nawet na słabszych łączach.

Na oddzielny akapit zasługuje jednak na pewno oprawa audio. Wszystkie dźwięki, bowiem pasują do gry doskonale. Zombie brzmią tak jak powinny, wystrzały z broni są odpowiednio głośne, a muzyka, którą możemy odpalić w oddzielnym oknie przeglądarki, jest świetna. Nawet skromne, acz doskonałe odgłosy obijania grubego truposza kijem bejsbolowym są świetnie zrealizowane i wkomponowane w klimat gry.
Dobrze, iż właściwa gra „wygląda” i „brzmi”, bo poza masową eksterminacją truposzy, na graczy czeka całkiem ciekawa otoczka strategiczna. Pomimo niewielu zbalansowanych klas, kombinacji buildów i zestawów broni jest naprawdę sporo. Planowanie finalnego szkieletu naszego ocaleńca powinno, więc zadowolić nawet najbardziej wybrednych mmorpg’owych strategów, a i sama eksploracja spowitego w mroku przedmieścia nie winna odstraszyć.
Podsumowując, trójwymiarowy Dead Frontier to tytuł dobry i godny polecenia. Po raz pierwszy chyba, zetknąłem się z w pełni przeglądarkową grą, której złożoność gameplay’u i uniwersum mogłaby spokojnie zawstydzić pełnoprawny, wielko-studyjny tytuł. Po raz pierwszy również, spotkałem się z grą, która nie jest jedynie prościutką, tekstową strategią, a do jej sprawy podejść możemy dwojako. Nic nie stoi, bowiem na przeszkodzie, by DF’a odpalić w czasie szkolnej przerwy, po czym wrócić do niej w domowym zaciszu i bez żalu czy skrępowania poświęcić długie godziny.
+ mnogość opcji rozgrywki
+ w pełni otwarty świat
+ naturalna kooperacja
+ przyzwoita jak na warunki grafika
+ świetne udźwiękowienie
+ możliwość gry zarówno hardcorowej jak i casualowej
+ dodatkowy tryb single
+ opcja gry w Dead Frontier Classic/2D
+ wiele dostępnych klas postaci
- … i ich słabe zbalansowanie
- sklep z kredytami
- za wiele opcji płacić możemy jedynie kredytami
- częste błędy Unity Player’a
Ocena: 8.4