No właśnie, to jedno z tych pytań, na które nawet ja nie znam odpowiedzi. Dotąd wydawało mi się, że ilość plusów znacznie przewyższa ilość minusów Drakensang Online. Widocznie się myliłem, bo wszystkie, ale to wszystkie dane statystyczne przemawiają na niekorzyść tego MMORPG. I to właśnie od nich chcę rozpocząc swoje dywagacje na ten temat. Gotowi?
Liczby nie kłamią
Bipoint’owi można zarzucić wiele: od Item Shopu, bez którego nie zagracie sobie na późniejszym poziomie, po cholernie drętwy i idiotyczny Support, w którym głupią błahostkę załatwia się kilka dni, o ile oczywiście pracownik niemieckiej firmy ma akurat dobry humor. Ale jednego nie można im zarzucić – MEDIALNOŚCI i POPULARNOŚCI. Do tej chwily, łączna liczba zarejestrowanych użytkowników przekroczyła 200 milionów. Przypatrzcie się dobrze – 200 milionów, to prawie tak, jakby wszyscy Amerykanie byli zarejestrowani w tym serwisie. Baa, jest to 1/35 całego świata. Przecież każdy, nawet najmniejszy, najbardziej głupi tytuł mający w stopce oficjalnej strony logo Bigpoint potrafi przyciągnąć tysiące graczy, nawet, gdy jest to SkyRama – symulator… lotniska. Zobaczcie sami:
No właśnie, ponad 30,000 użytkowników i 5 milionów zarejestrowanych, więc dalej nie mam pojecia, dlaczego taki Drakensang Online, tak chwalony, tak reklamowany, tak rewolucyjny, sygnowany przecież na najlepszego i najlepiej wyglądającego MMORPG na przeglądarkę może się poszczycić liczbą… look:
Fail, prawda? Co ja mówię, EPIC FAIL. Nikt nie spodziewał się takiej klęski: ani Bigpoint, ani ja, ani większość użytkowników. Prawie 5 miesięcy po premierze, a gierka nie dobiła nawet 1-2 milionów zarejestrowanych userów (różne dane, jedno z pl.bigpoint.com, drugie z drakensangonline.com(, podczas gdy klientowe wersje MMO (które przecież trzeba ściągać) osiągają taki pułap w kilka, maksymalnie kilkanaście dni. A przecież tutaj trzeba wypełnić parę pól i kliknąć „Play”. Dobra, to co tak naprawdę może (ale nie musi) składać się na porażkę Drakensang Online?
MMORPG via www? Nie do końca
Bo w Drakensang Online nie wystarczy odpalić Internet Explorer, Mozillę Firefox, Google Chrome lub Operę by rozpocząć aktywne granie. Najpierw trzeba spełnić szereg warunków, które potrafią naprawdę wkurzyć, co może być bezpośrednim powodem, dla którego użytkownicy odpuścili sobie granie w produkt Bigpoint’u. Bo w Drakensang Online nie pograsz na pierwszym, lepszym komputerze z zainstalowaną przeglądarką, no chyba, że Twój komputer/y są wyposażone w kartę graficzną z Pixel Shaderami 2.0b lub wyższymi. To w takim razie trzeba zmienić opis gry i zamiast „Drakensang Online – Darmowa gra MMORPG via www”, wpisać „Drakensang Online – Darmowa gra MMORPG via www, dla tych z lepszymi komputerami i grafiką”. Sam jestem takim przykładem, gdzie na moim poprzedniem pececie po prostu nie mogłem odpalić gierki, a przecież był to sprzęt zaledwie kilkuletni, jeszcze ze średnimi megabajtami i taktowaniem.
Pewne zastrzeżenia można też mieć do działania Drakensang Online. Chodzi mi głównie o początkowe dłuuuuugie ładowanie oraz częste spadki fps’ów (płynności gry). Problem został połowicznie usunięty poprzez wprowadzenie klientowej wersji, no dobra pół-klientowej, takiej, którą w każdej chwili możemy pobrać na dysk twardy, ale wciąż możemy się natknąć na absurdalne wręcz błędy: z brakującymi teksturami oraz „niewidzialnymi ścianami”. Rozumiem, że jest to rewolucja w grafice via www, ale pewne standardy powinny zostać zachowane, prawda?
Hack’n’Slash MMO? Nie do końca
Bigpoint popełniło ten sam błąd, co Frogster w przypadku Mythos. Zrobiło grę, która w założeniu miała być hack’n’slash’em MMO, a okazała się być tylko kolejną, zwykłą, nudną, schematyczną grą typu „weź-zabij-przynieś”. I co z tego, że przed miastami gniecie się setki mobków, jak zaledwie po 10 lvl’u główne źródło „expa” leci z zadań od NPC’ków, a nie bicia i grindowania powtorków, a przecież to jest głównym założeniem gry h’n’s. Nie ma co nawet więcej pisać na ten temat, bo każdy kto grał w Drakensang Online doskonale wie, że mam rację.
Drakensang? Nie, dzięki
Szczerze mi to … wisi. Naprawdę, nie obchodzi mnie w jakim uniwersum gram, ale widocznie wielu osobom – szczególnie osobom spoza Niemiec – nie spodobał się tytuł gry, jak i umieszczenie MMO w świecie Drakensang. To własnie za naszymi, zachodnimi ścianami znajduje się prawdziwa mekka tegoż światka, co z resztą widać po populacji niemieckiej: czy to na zwykłych spotach, czy arenie PvP. Wiele osób pórównuje tę markę do naszego Wieśka (Wiedźmina)… i mają 100% rację, bo poza granicami Polski, przygody Geralta się są zbyt dobrze znane (teraz to się zmieniło, ale nie na tyle, by porównywać goz największymi tytułami). Podobnie jest z resztą w drugą stronę. Drakensang jakoś nie przemawia do polskich graczy, co widać po wynikach sprzedaży i absencji tej marki na listach bestsellerów.
A najlepszym przykładem niech będzie właśnie The Witcher, a dokładniej mówiąc The Witcher: Versus, polska, przeglądarkowa gra MMO osadzona w uniwersum Andrzeja Sapkowskiego. Na polskich serwerach gra masa osób, ale na wersji anglojęzycznej – od niemieckiego gamigo – na światach nie ma żywej duszy… Wiem, bo próbowałem wielokrotnie pogrywać, co niestety skutkowało szybkim wyjściem. Po prostu nie było osób do walki PvP, a jest to przecież elemtarny sposób zarabiania pieniędzy, expa i punktów rankingowych.
To dlaczego się nie udało?
Wszystko przez Księdza Natanka… żart ofc (kto nie widział, niech zobaczy ten fragment -http://www.youtube.com/watch?v=B2xL8EX52i0&feature=related). A tak poważnie, to nadal nie mam zielonego pojęcia. Wszystkie powyższe akapity to tylko przypuszczenia (oprócz statystyk, bo to akurat są czyste fakty), które w mniejszym lub większym stopniu zadziałały na klapę Drakensang Online. Może zapomniałem dodać o spolonizowanej wersji, co? Ale to przecież powinniśmy zaliczyć na "+" całej gry, niż doszukiwać się tutaj powodu słabego zainteresowania, prawda?
A może wy macie jakieś pomysły? Ale takie konkretne, a nie "bo to słaba gra jest".