Drakensang Online

drakensang-online-logo_173kc.jpg

Wstęp:

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, iż moja podróż po pikselowym świecie Drakensang Online odbywała się podczas otwartych beta testów. Uprzedzam zatem, iż braki pewnych elementów gry, czy też wytknięte błędy, mogą się jeszcze zmienić. Wszystko zależy od podejścia ekipy Bigpoint. Czy niemiecka firma ma chęci do ciągłego ulepszania opisanego tytułu? Czas pokaże. Póki co, polecam przełknąć setkę wody ognistej dla odwagi i zapraszam do krainy bólu i cierpienia, opanowanej przez zarazę okropnego tłumaczenia, monotonii, gdzie jedynymi pociechami tubylców opisanego świata jest piękna - jak na przeglądarkową grę - grafika i dynamiczna walka.

O postaciach ogólnie:

Kreator postaci nie wyróżnia się w jakiś szczególny sposób. Do tej pory udostępniono nam jedynie dwie klasy postaci. Twórcy gry obiecują, że będzie ich więcej w przyszłości. Świadczą o tym chociażby puste miejsca na kolejne profesje, widoczne przy opisach tych, które mamy już dostępne. Możemy również wybrać płeć i zmienić typ budowy ciała naszego herosa, a także włosy wraz z zarostem. Rzadko kiedy zdarza mi się wybierać postać maga, szczególnie w grach typu hack’n’slash. Tym razem jednak zdecydowałem się na taką właśnie postać, a to z racji systemu esencji, ale o tym opowiem w dalszej części tekstu. Jak przystoi komuś, kto para się magicznymi sztuczkami, mamy podstawowy czar dystansowy, który powoduje, że nasz mag wysyła w stronę potwora niegroźnie wyglądającą, aczkolwiek śmiertelną kulkę światła. Esencje polegają na tym, iż wspomagają nasz czar dodając mu właściwości zależne od rodzaju żywiołu, który je reprezentuje. Dzięki temu wyżej opisane zaklęcie zamienia się w elektroniczną kulę, która przechodząc przez paru wrogów zadaje im jednocześnie obrażenia. Pamiętacie pokemony? Owe kieszonkowe potworki w pewnym momencie ewoluowały, to samo dzieje się tutaj z czarami maga. Sumując, wygląda to mniej więcej tak: mamy kulkę światła, która zmienia się w elektryczną kulę czy też czar, który atakuje paru wrogów na raz, którego przemiana różni się tylko tym, że będziemy mogli ich zamrażać czy też spowalniać. Więcej przykładów nie muszę chyba podawać, aczkolwiek mag posiada tak małą ilość zaklęć, że opisanie ich zajęłoby maksymalnie dwa lub trzy zdania.

O fajerwerkach i znikających wąsach:

Gra w bezczelny sposób wmawia nam przez pierwsze parę minut, że mamy do czynienia z jakimś wyjątkowym tworem. Żadnych wyskakujących okienek z ultimatum typu „ściągaj to, albo nie zagrasz” i innego badziewia tego rodzaju, po którym nie mogę doprowadzić mojego blaszaka do ładu. Najzwyczajniej w świecie, po stworzeniu postaci zobaczyłem ekran ładowania, a następnie piękną (jak na przeglądarkowe gry) grafikę. Równie dobrze prezentują się efekty towarzyszące umiejętnościom używanym przez naszego bohatera. Na początku ciężko jest dostrzec ich urok, ale po pierwszym użyciu umiejętności wymagającej esencji, zabijanie stanie się przyjemniejsze dla oka, a jest to o tyle ważne, że zabijania w tej grze jest więcej niż w standardowym MMORPG. Zadziwiła mnie jednak jedna rzecz. Po co twórcy dają nam możliwość ustawienia detali twarzy takich jak zarost, gdy po maksymalnym przybliżeniu i dokładnych oględzinach postaci zauważyłem, że zakręcony „wąs złoczyńcy”, który wybrałem w czasie tworzenia mojego awatara jest prawie niewidoczny. I nie da się tego w żaden sposób zmienić w ustawieniach. Bo co to za Zły Naleśnik (nazwa mojej postaci), który po zgładzeniu przeciwnika, nie może ująć swojego złowrogiego wąsa w dwa palce i pokręcić jak rasowy czarny charakter.

drakensang-beta-epl-411.jpg

Wąsa może i nie ma, ale za to wie jak zaszpanować efektami specjalnymi.

O polonizacji na raty:

Niestety, tłumaczenie gry na język polski wyszło niemieckiej ekipie już nieco gorzej niż oprawa graficzna. Moje pierwsze zetknięcie z „połową” polonizacji nastąpiło zaraz po rozpoczęciu gry, w strefie dla nowych graczy. Gdzie tekst zadania był w całości spolszczony, natomiast punkty, w których mieliśmy już skróconą wersję tego, co mamy zrobić, były po angielsku. Pomyślałem „no cóż, pewnie małe niedopatrzenie ze strony twórców. W kolejnym patchu powinni to naprawić”. Po skończeniu owej strefy wchodzimy do pierwszego miasta, a tam dopiero zaczyna się płacz i zgrzytanie zębów. Niektóre zadania są w całości po angielsku, inne w połowie przetłumaczone, tak jak opisałem to wyżej. Ja rozumiem, że twórcy starali się pokazać, że kiedyś polska wersja wyjdzie, ale lepiej jest to po prostu zapowiedzieć, niż robić to na raty. Staje się to szczególnie problematyczne, gdy w zadaniu chodzi o zabicie konkretnego rodzaju potwora, bowiem w podpunktach mamy angielską nazwę stwora, a po świecie biegają już „spolszczone” potwory. Dla kogoś, kto ma problemy z językiem angielskim, może to być duży dyskomfort. Również na tych, którzy owy język znają, mogą czekać niespodzianki. Robiłem zadanie, które polegało na znalezieniu paru przedmiotów dla pewnego jegomościa. Przyjazny dzienniczek z zadaniami polecał mi abym jednego z przedmiotów poszukał na północnym zachodzie. Daję słowo, kręciłem się tam przez trzydzieści minut, kombinując jak znaleźć potrzebny przedmiot. Gdy się poddałem, ruszyłem na południowy zachód, aby wykonać inne zadanie. Ku mojemu zdziwieniu znalazłem tam przedmiot, którego poszukiwałem wcześniej na północy. Czyżby tłumacze zatrudnieni przez Bigpoint, mieli również problemy z językiem angielskim? Swoją drogą, niektóre tłumaczenia są równie śmieszne, co absurdalne. Dla przykładu podam sytuację, kiedy już nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać. Pod koniec pewnej instancji, napotykamy przeciwnika o nazwie „Jan Niestrudzony”. Jestem jak najbardziej za polonizacją gier, ale wolałbym żeby pewne nazwy zostały niezmienione.

Drakensang-Online_myGames-8.jpg

Kto zgadnie, jak ten Pan może się nazywać w polskiej wersji?

Czy gra jest przyjazna dla gracza?

Otóż nie! Możecie mnie nazwać zbyt wygodnym, ale twórcom gry nie zależało zbytnio na tym, żeby pomagać graczom. Przede wszystkim okropnie frustrujący jest brak opisów na mapie. Gdy w zadaniu mamy podane, że mamy się kierować do wioski rybaków, musimy przebiec całą strefę żeby ją znaleźć. Jak wiemy w grach typu hack’n’slash, takie wycieczki mogą chwilę trwać, biorąc pod uwagę hordy potworów, które wychodzą nam naprzeciw. Nie jest do końca aż tak tragicznie, ponieważ w zadaniach najczęściej spotykamy się ze wskazówkami jak dojść w konkretne miejsce. Jeśli jednak czytaliście moje wywody na temat gaf w tłumaczeniu, doskonale wiecie, że czasami podczas podróży będzie wam towarzyszyć frustracja . Następną, niewygodną rzeczą dla gracza jest niewidoczny na pierwszy rzut oka systemu organizowania drużyny. Twórcy nie pomyśleli jeszcze, żeby wspomóc graczy przyciskiem, który otwierałby menu pozwalające na zapraszanie ludzi do naszej drużyny. Zamiast tego do dyspozycji mamy prymitywną metodę, która pozwala nam zaprosić innych przez wpisanie komendy w okienku czatu. Rozgrywka w trybie gracz kontra gracz jest kompletną porażką, a szkoda, bo z tym systemem walki prezentowałoby się to dosyć ciekawie. Sprowadza się ona do tego, że w mieście wchodzimy na arenę, w której nie ma kompletnie żadnych restrykcji dotyczących poziomu postaci. Nie każdy czeka do maksymalnego poziomu, aby zacząć się bawić w spuszczanie łomotu innym, żywym graczom, w tej grze jednak nie jest to zbyt możliwe.

Kasa:

Bigpoint okropnie chełpi się tym, że w ich grze możemy zdobywać Mroczne Monety (waluta w grze, którą możemy nabyć przez wpłacenie prawdziwych pieniędzy), bez konieczności wydawania naszej realnej mamony. Fakt, faktem owe monety wypadają z potworów. Śmiem stwierdzić, że nawet często, niestety w małych ilościach. Mroczne Monety oczywiście dają nam przewagę nad innymi graczami, ale w niektórych grach jest to złagodzone, tak aby wszyscy mogli się wystarczająco cieszyć grą (przynajmniej w teorii). Tutaj niestety wiąże się to ze zbyt wieloma aspektami gry. Podstawowe rzeczy takie jak ulepszanie ekwipunku, mogą być tutaj dokonane wyłącznie za wyżej wymienioną walutę. Mag podczas używania czarów związanych bezpośrednio z esencją, zużywa jej zasoby. Uzupełniamy je przez kule reprezentujące jeden z czterech żywiołów, które wypadają z potworów (używane są jednorazowo i natychmiastowo po ich podniesieniu), bądź też przez kupienie ich zapasu, również za Mroczne Monety. Najbardziej jednak zawiodłem się na instancjach. Po pokonaniu najsilniejszego ze złoczyńców, na końcu jaskini, natknąłem się na skrzynię. Jako, że boss, wyrzucił mi same zbędne śmieci, miałem nadzieję znaleźć w tym kuferku coś bardziej epickiego. Czemu się nie zdziwiłem, gdy zobaczyłem, że do otworzenia skrzyni potrzebuję miedzianego klucza, który mogłem kupić w item shopie, oczywiście za wiadomą walutę. Doskonale rozumiem, że nic nie ma za darmo i że twórcy z pewnością chcieliby coś otrzymać za swoje dzieło, ale tak podstawowe elementy gry, powinny być udostępniane graczom za pieniądze zdobyte w grze. Mimo tego, że Mroczne Monety można nabyć zabijając potwory, leci to jak krew z nosa. Wystarczy to by zakupić podstawowe usługi spod szyldu „ekskluzywne”, ale żeby uzbierać na coś naprawdę przydatnego, musimy się wykazać cierpliwością.

O rzeczach mniej ważnych:

Dziwił mnie fakt, że graczy przybywało wciąż więcej. Świadczyły o tym lagi rosnące z dnia na dzień, podczas gdy pewnego dnia logowałem się do gry, uraczono mnie informacją, że problem z lagami został rozwiązany i owszem, tak się stało. Daje to minimalną nadzieję, że twórcy dbają o swoją grę i nie będzie to dla nich maszynka do robienia pieniędzy, a dzieło, które będą na bieżąco ulepszali. Gra ma potencjał, ale w obecnej fazie bardziej frustruje, niż sprawia frajdę. Monotonia to bardziej cecha gatunku, niż gry, ale niejednokrotnie byłem znużony wracając trzeci raz do tego samego miejsca, by wykonać kolejne zadanie ( z reguły polegające na tym samym – zabij, przynieś, znajdź itp.). Kolejną rzeczą wartą wspomnienia są misje, które się powtarzają. Sprawdzało się to o tyle, o ile wielokrotnie musiałem się wracać do tego samego miejsca, ponieważ i tak musiałem tam wykonać inne zadanie, a przy okazji mogłem zabić parę potworów i dobrze na tym zarobić. Oczywiście nie wszystkie misje da się tak powtarzać, ale zdarza się to dosyć często. Ścieżka dźwiękowa jest nie gorsza od grafiki. Jej problem polega natomiast na braku różnorodności. Rozumiem, że na potrzebę takiej gry nie wynajmuje się orkiestry i nie nagrywa się trzech płyt DVD z oficjalnym soundtrackiem, ale litości, grze nie zaszkodzi większa ilość muzyki, niż dwie piosenki na krzyż.

Reasumując, gra ma potencjał i szkoda byłoby go zmarnować. Wystarczy wyeliminować drobne błędy (które w dużych ilościach potrafią potężnie wkurzyć) i wprowadzić więcej innowacyjnych rozwiązań, ale przede wszystkim zadbać o system odpowiadający za interakcję z innymi graczami czy bardziej dopracowane PvP. Ponieważ te czynniki są jednymi z ważniejszych w gatunku gier MMO. Nie pozostaje mi nic innego jak zadać pytanie: czy panowie z Bigpoint pokażą graczom, że naprawdę dbają o Drakesang Online? Miejmy nadzieję, że tak.

Fuksiasty.

Ta gra to Fujj...

A ja w nią MUSIAŁEM grać :)

Ma swoje wady i zalety, trzeba dać jej trochę czasu, może coś z tego będzie. Ale przełomu w grach tego typu tu nie widzę.

Pograłem i gra nie przypadła mi za bardzo do gustu.

Witam. Wczoraj zaczęłam grę w Drakensang Online no i podobnie jak autor artykułu tutaj się nie co rozczarowałam ją. Gra jak większość gier przeglądarkowych jest nastawiona bardziej dla graczy płacących. Niby można grać za darmo, ale wiadomo o co chodzi. Po za tym inne wspomniane przez autora wcześniej wady nie specjalnie zachęcają do grania. Szkoda.

Jaka komenda w czacie zaprasza innego gracza w tej grze do drużyny?

PS. Znacie jakieś inne warte uwagi gry MMORPG, w których się gracz nie nudzi i nie są aż tak nastawione na zarobek?

drakensang-online-logo_173kc.jpg

Wstęp:

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, iż moja podróż po pikselowym świecie Drakensang Online odbywała się podczas otwartych beta testów. Uprzedzam zatem, iż braki pewnych elementów gry, czy też wytknięte błędy, mogą się jeszcze zmienić. Wszystko zależy od podejścia ekipy Bigpoint. Czy niemiecka firma ma chęci do ciągłego ulepszania opisanego tytułu? Czas pokaże. Póki co, polecam przełknąć setkę wody ognistej dla odwagi i zapraszam do krainy bólu i cierpienia, opanowanej przez zarazę okropnego tłumaczenia, monotonii, gdzie jedynymi pociechami tubylców opisanego świata jest piękna - jak na przeglądarkową grę - grafika i dynamiczna walka.

O postaciach ogólnie:

Kreator postaci nie wyróżnia się w jakiś szczególny sposób. Do tej pory udostępniono nam jedynie dwie klasy postaci. Twórcy gry obiecują, że będzie ich więcej w przyszłości. Świadczą o tym chociażby puste miejsca na kolejne profesje, widoczne przy opisach tych, które mamy już dostępne. Możemy również wybrać płeć i zmienić typ budowy ciała naszego herosa, a także włosy wraz z zarostem. Rzadko kiedy zdarza mi się wybierać postać maga, szczególnie w grach typu hack’n’slash. Tym razem jednak zdecydowałem się na taką właśnie postać, a to z racji systemu esencji, ale o tym opowiem w dalszej części tekstu. Jak przystoi komuś, kto para się magicznymi sztuczkami, mamy podstawowy czar dystansowy, który powoduje, że nasz mag wysyła w stronę potwora niegroźnie wyglądającą, aczkolwiek śmiertelną kulkę światła. Esencje polegają na tym, iż wspomagają nasz czar dodając mu właściwości zależne od rodzaju żywiołu, który je reprezentuje. Dzięki temu wyżej opisane zaklęcie zamienia się w elektroniczną kulę, która przechodząc przez paru wrogów zadaje im jednocześnie obrażenia. Pamiętacie pokemony? Owe kieszonkowe potworki w pewnym momencie ewoluowały, to samo dzieje się tutaj z czarami maga. Sumując, wygląda to mniej więcej tak: mamy kulkę światła, która zmienia się w elektryczną kulę czy też czar, który atakuje paru wrogów na raz, którego przemiana różni się tylko tym, że będziemy mogli ich zamrażać czy też spowalniać. Więcej przykładów nie muszę chyba podawać, aczkolwiek mag posiada tak małą ilość zaklęć, że opisanie ich zajęłoby maksymalnie dwa lub trzy zdania.

O fajerwerkach i znikających wąsach:

Gra w bezczelny sposób wmawia nam przez pierwsze parę minut, że mamy do czynienia z jakimś wyjątkowym tworem. Żadnych wyskakujących okienek z ultimatum typu „ściągaj to, albo nie zagrasz” i innego badziewia tego rodzaju, po którym nie mogę doprowadzić mojego blaszaka do ładu. Najzwyczajniej w świecie, po stworzeniu postaci zobaczyłem ekran ładowania, a następnie piękną (jak na przeglądarkowe gry) grafikę. Równie dobrze prezentują się efekty towarzyszące umiejętnościom używanym przez naszego bohatera. Na początku ciężko jest dostrzec ich urok, ale po pierwszym użyciu umiejętności wymagającej esencji, zabijanie stanie się przyjemniejsze dla oka, a jest to o tyle ważne, że zabijania w tej grze jest więcej niż w standardowym MMORPG. Zadziwiła mnie jednak jedna rzecz. Po co twórcy dają nam możliwość ustawienia detali twarzy takich jak zarost, gdy po maksymalnym przybliżeniu i dokładnych oględzinach postaci zauważyłem, że zakręcony „wąs złoczyńcy”, który wybrałem w czasie tworzenia mojego awatara jest prawie niewidoczny. I nie da się tego w żaden sposób zmienić w ustawieniach. Bo co to za Zły Naleśnik (nazwa mojej postaci), który po zgładzeniu przeciwnika, nie może ująć swojego złowrogiego wąsa w dwa palce i pokręcić jak rasowy czarny charakter.

drakensang-beta-epl-411.jpg

Wąsa może i nie ma, ale za to wie jak zaszpanować efektami specjalnymi.

O polonizacji na raty:

Niestety, tłumaczenie gry na język polski wyszło niemieckiej ekipie już nieco gorzej niż oprawa graficzna. Moje pierwsze zetknięcie z „połową” polonizacji nastąpiło zaraz po rozpoczęciu gry, w strefie dla nowych graczy. Gdzie tekst zadania był w całości spolszczony, natomiast punkty, w których mieliśmy już skróconą wersję tego, co mamy zrobić, były po angielsku. Pomyślałem „no cóż, pewnie małe niedopatrzenie ze strony twórców. W kolejnym patchu powinni to naprawić”. Po skończeniu owej strefy wchodzimy do pierwszego miasta, a tam dopiero zaczyna się płacz i zgrzytanie zębów. Niektóre zadania są w całości po angielsku, inne w połowie przetłumaczone, tak jak opisałem to wyżej. Ja rozumiem, że twórcy starali się pokazać, że kiedyś polska wersja wyjdzie, ale lepiej jest to po prostu zapowiedzieć, niż robić to na raty. Staje się to szczególnie problematyczne, gdy w zadaniu chodzi o zabicie konkretnego rodzaju potwora, bowiem w podpunktach mamy angielską nazwę stwora, a po świecie biegają już „spolszczone” potwory. Dla kogoś, kto ma problemy z językiem angielskim, może to być duży dyskomfort. Również na tych, którzy owy język znają, mogą czekać niespodzianki. Robiłem zadanie, które polegało na znalezieniu paru przedmiotów dla pewnego jegomościa. Przyjazny dzienniczek z zadaniami polecał mi abym jednego z przedmiotów poszukał na północnym zachodzie. Daję słowo, kręciłem się tam przez trzydzieści minut, kombinując jak znaleźć potrzebny przedmiot. Gdy się poddałem, ruszyłem na południowy zachód, aby wykonać inne zadanie. Ku mojemu zdziwieniu znalazłem tam przedmiot, którego poszukiwałem wcześniej na północy. Czyżby tłumacze zatrudnieni przez Bigpoint, mieli również problemy z językiem angielskim? Swoją drogą, niektóre tłumaczenia są równie śmieszne, co absurdalne. Dla przykładu podam sytuację, kiedy już nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać. Pod koniec pewnej instancji, napotykamy przeciwnika o nazwie „Jan Niestrudzony”. Jestem jak najbardziej za polonizacją gier, ale wolałbym żeby pewne nazwy zostały niezmienione.

Drakensang-Online_myGames-8.jpg

Kto zgadnie, jak ten Pan może się nazywać w polskiej wersji?

Czy gra jest przyjazna dla gracza?

Otóż nie! Możecie mnie nazwać zbyt wygodnym, ale twórcom gry nie zależało zbytnio na tym, żeby pomagać graczom. Przede wszystkim okropnie frustrujący jest brak opisów na mapie. Gdy w zadaniu mamy podane, że mamy się kierować do wioski rybaków, musimy przebiec całą strefę żeby ją znaleźć. Jak wiemy w grach typu hack’n’slash, takie wycieczki mogą chwilę trwać, biorąc pod uwagę hordy potworów, które wychodzą nam naprzeciw. Nie jest do końca aż tak tragicznie, ponieważ w zadaniach najczęściej spotykamy się ze wskazówkami jak dojść w konkretne miejsce. Jeśli jednak czytaliście moje wywody na temat gaf w tłumaczeniu, doskonale wiecie, że czasami podczas podróży będzie wam towarzyszyć frustracja . Następną, niewygodną rzeczą dla gracza jest niewidoczny na pierwszy rzut oka systemu organizowania drużyny. Twórcy nie pomyśleli jeszcze, żeby wspomóc graczy przyciskiem, który otwierałby menu pozwalające na zapraszanie ludzi do naszej drużyny. Zamiast tego do dyspozycji mamy prymitywną metodę, która pozwala nam zaprosić innych przez wpisanie komendy w okienku czatu. Rozgrywka w trybie gracz kontra gracz jest kompletną porażką, a szkoda, bo z tym systemem walki prezentowałoby się to dosyć ciekawie. Sprowadza się ona do tego, że w mieście wchodzimy na arenę, w której nie ma kompletnie żadnych restrykcji dotyczących poziomu postaci. Nie każdy czeka do maksymalnego poziomu, aby zacząć się bawić w spuszczanie łomotu innym, żywym graczom, w tej grze jednak nie jest to zbyt możliwe.

Kasa:

Bigpoint okropnie chełpi się tym, że w ich grze możemy zdobywać Mroczne Monety (waluta w grze, którą możemy nabyć przez wpłacenie prawdziwych pieniędzy), bez konieczności wydawania naszej realnej mamony. Fakt, faktem owe monety wypadają z potworów. Śmiem stwierdzić, że nawet często, niestety w małych ilościach. Mroczne Monety oczywiście dają nam przewagę nad innymi graczami, ale w niektórych grach jest to złagodzone, tak aby wszyscy mogli się wystarczająco cieszyć grą (przynajmniej w teorii). Tutaj niestety wiąże się to ze zbyt wieloma aspektami gry. Podstawowe rzeczy takie jak ulepszanie ekwipunku, mogą być tutaj dokonane wyłącznie za wyżej wymienioną walutę. Mag podczas używania czarów związanych bezpośrednio z esencją, zużywa jej zasoby. Uzupełniamy je przez kule reprezentujące jeden z czterech żywiołów, które wypadają z potworów (używane są jednorazowo i natychmiastowo po ich podniesieniu), bądź też przez kupienie ich zapasu, również za Mroczne Monety. Najbardziej jednak zawiodłem się na instancjach. Po pokonaniu najsilniejszego ze złoczyńców, na końcu jaskini, natknąłem się na skrzynię. Jako, że boss, wyrzucił mi same zbędne śmieci, miałem nadzieję znaleźć w tym kuferku coś bardziej epickiego. Czemu się nie zdziwiłem, gdy zobaczyłem, że do otworzenia skrzyni potrzebuję miedzianego klucza, który mogłem kupić w item shopie, oczywiście za wiadomą walutę. Doskonale rozumiem, że nic nie ma za darmo i że twórcy z pewnością chcieliby coś otrzymać za swoje dzieło, ale tak podstawowe elementy gry, powinny być udostępniane graczom za pieniądze zdobyte w grze. Mimo tego, że Mroczne Monety można nabyć zabijając potwory, leci to jak krew z nosa. Wystarczy to by zakupić podstawowe usługi spod szyldu „ekskluzywne”, ale żeby uzbierać na coś naprawdę przydatnego, musimy się wykazać cierpliwością.

O rzeczach mniej ważnych:

Dziwił mnie fakt, że graczy przybywało wciąż więcej. Świadczyły o tym lagi rosnące z dnia na dzień, podczas gdy pewnego dnia logowałem się do gry, uraczono mnie informacją, że problem z lagami został rozwiązany i owszem, tak się stało. Daje to minimalną nadzieję, że twórcy dbają o swoją grę i nie będzie to dla nich maszynka do robienia pieniędzy, a dzieło, które będą na bieżąco ulepszali. Gra ma potencjał, ale w obecnej fazie bardziej frustruje, niż sprawia frajdę. Monotonia to bardziej cecha gatunku, niż gry, ale niejednokrotnie byłem znużony wracając trzeci raz do tego samego miejsca, by wykonać kolejne zadanie ( z reguły polegające na tym samym – zabij, przynieś, znajdź itp.). Kolejną rzeczą wartą wspomnienia są misje, które się powtarzają. Sprawdzało się to o tyle, o ile wielokrotnie musiałem się wracać do tego samego miejsca, ponieważ i tak musiałem tam wykonać inne zadanie, a przy okazji mogłem zabić parę potworów i dobrze na tym zarobić. Oczywiście nie wszystkie misje da się tak powtarzać, ale zdarza się to dosyć często. Ścieżka dźwiękowa jest nie gorsza od grafiki. Jej problem polega natomiast na braku różnorodności. Rozumiem, że na potrzebę takiej gry nie wynajmuje się orkiestry i nie nagrywa się trzech płyt DVD z oficjalnym soundtrackiem, ale litości, grze nie zaszkodzi większa ilość muzyki, niż dwie piosenki na krzyż.

Reasumując, gra ma potencjał i szkoda byłoby go zmarnować. Wystarczy wyeliminować drobne błędy (które w dużych ilościach potrafią potężnie wkurzyć) i wprowadzić więcej innowacyjnych rozwiązań, ale przede wszystkim zadbać o system odpowiadający za interakcję z innymi graczami czy bardziej dopracowane PvP. Ponieważ te czynniki są jednymi z ważniejszych w gatunku gier MMO. Nie pozostaje mi nic innego jak zadać pytanie: czy panowie z Bigpoint pokażą graczom, że naprawdę dbają o Drakesang Online? Miejmy nadzieję, że tak.

Fuksiasty.