A dla mnie TESO ma najgorsze uniwersum jakie istnieje, takie… bezpłciowe. Pewnie przez to że postacie były wprowadzane i wyrzucane co quest to nawet mi sie już nie chciało zapamiętywać tej khitajskiej księżniczki czy kogoś tam, bo wiedziałem że po skończeniu quest chaina już tej osoby więcej nie zobaczę.
Z kolei Guild Wars ma całkiem dobre uniwersum. Wojna ludzi z Charrami, bogowie którzy przybierają cielesne formy, Spopielenie, Orr (które jako kraina sama w sobie ma chyba najbogatszą historię jaką widziałem), odrębne krainy z własną polityką, rządem, zwyczajami. Da się wciągnąć i uwierzyć w to uniwersum bo jest logicznie splecione, a gracz bywa w tej historii również pionkiem i nie wszystko zawsze kręci się wokół niego (Elder Scrolls ekhm ekhm).
Czy FF ma mocne raidy? Na pewno są widowiskowe o ile lubi się anime, to mogę przyznać. A reszta? Raidy jak raidy. Ustaw się tu, nie tam. Zabij to, zabij tamto. Nic specjalnie odróżniającego od raidów z reszty gier nie zauważyłem.
Co do tego że mmo to mmo, a nie gra single player to się zgodze. I z tego powodu ff, wow czy eso mnie nie kupuje. Bo co to za mmo gdy wszyscy tylko stoją w mieście afcząc, odpala się kolejka wchodzicie do dungeona, lecicie przed siebie, wychodzicie, afk, kolejka i powtórka. Zaiste kwintesencja mmo. Nie wiem, może jestem za stary ale kiedyś takie gry nazywano grami single player z coopem. Tak jak np borderlandsy. Ot, zbierasz 4 osoby, gracie sobie tam w swoim malutkim gronie, inni wam nie przeszkadzają bo ich nawet nie widzicie i tyle. Tutaj z kolei gw2 ma dużego plusa bo dzięki tym eventom na mapach czuć ten aspekt mmo, gracze biegają, robią różne rzeczy, często sobie pomagają, a przy większych eventach zbierają się całe grupy.