Jak dla mnie to GW2 wygrywa pod każdym względem z ESO oprócz expienia/questów (chociaż main story nieporównywalnie ciekawsze ma gw2, tak całą resztę questów ESO ma lepsze). Natomiast jeśli chodzi o aspekt MMO to zdecydowanie GW2 wygrywa - niezależnie od tego czy wolisz PvE czy PvP. Wynika to ze samej specyfiki gier, głównym założeniem ESO było story, jakby nie ono to mało kto by grał. Natomiast głównym założeniem GW2 był aspekt grupowy, nawet gdy nie dołączasz do żadnego party i tak biegasz z ludźmi.
I to czuć - ludzie sobie wzajemnie pomagają nawet gdy nie muszą bo i tak “coś” dostaną za pomoc (a to exp, a to trochę silvera, a to itemy), tak samo w tej grze ludzie są w stanie rzucić wszystko i iść cię wskrzeszać
.
A co do PvP to w gw2 są dwa tryby. Pierwszy sPvP (potocznie nazywany arenkami) to typowe battlegroundy z wowa - dwie drużyny, 5 vs 5, przejmowanie punktów, kto zdobędzie 500 punktów wygrywa. Drugi to WvW gdzie serwery walczą między sobą, przy czym to jest wojna - dziesiątki bitew w tym samym czasie, masa ludzi, przejmowanie fortów, zamków, czy nawet wiosek dla serwera… ale i dla gildii. Gdy zajmiesz fort/wioskę dla swojej gildii to możesz zacząć ją rozbudowywać - eskortować karawany, wybierać ulepszenia, wbijać na wyższe tiery, budować umocnienia na murach (balisty, trebusze, kotły z wrzącym olejem itd), a potem starać się to utrzymać jak najdłużej.
A teraz opowiem po jednej historii na każdy tryb :
-
Na arenkach jak to w drużynówkach dużo zależy od teamu. Jak trafisz na noobów to przegrałeś, jak na ogarów to wygrałbyś nawet idąc afk. No i trafiłem w końcu na najgorszy team jaki miałem. dwóch afk, dwóch siedzi na naszym punkcie, a ja sam na środkowym punkcie staram się wytrwać 1 vs 5. Na elementaliście. Magu. Wpadłem w swego rodzaju trans, zabijałem ich nieskończoną ilość razy, nie zliczę ile razy sam byłem na progu śmierci, non-stop walka. Aż nagle gra się skończyła i napis “blue team win!”, wtedy zerknąłem co się dzieje - dwóch afków, dwóch kolejnych afków na naszym punkcie, przeciwnicy swój punkt też mieli przejęty, środka nikt nie przejął, więc punkty leciały po równo… ale jako że pare osób tam solo zabiłem to mieliśmy te 40-50 punktów więcej i dzięki temu wygraliśmy. Aż wtedy się śmiałem chyba z 10 minut xD. Samemu grać na 5 osób (i to całkiem dobrych, przynajmniej niektórych) i jeszcze to wygrać xD. No ale cóż, elek na pvp nie był i nigdy nie będzie popularny bo wymaga doskonałej znajomości skilli (30 skilli od broni do dyspozycji w dwie sekundy, do tego skille które sam wybierasz na pasek), ale za to gdy się go ogarnie (gram nim od closed bety :P) to kosi wszystko równo jako najbardziej uniwersalna klasa 
-
Z 3 znajomych stwierdziliśmy że przejdziemy się na WvW, przejmiemy sobie jakiś fort i będziemy go rozwijać. Udało się zdobyć całkiem fajny fort w strategicznym miejscu, wbiliśmy go na tier 3, pobudowaliśmy umocnienia… i nagle widzimy gigantyczny zerg czerwonych (my bylismy zieloni) który idzie w naszą stronę. Strzelamy do nich z trebuszy… ale widzimy że coś dziwnie stoją w miejscu praktycznie, wysłaliśmy naszego thiefa (gracza, jedna z klas która ma niewidkę) na przeszpiegi. Zameldował nam że na plecach wbił im zerg niebieskich który jednak jest znacznie mniejszy. Thief znalazł commandera niebieskich, pojawił się (z niewidki) przed nim siadając i napisał do niego na PW że możemy sobie wzajemnie pomóc. Niebiescy go nie zabili dlatego że był sam otoczony przez 30-40 niebieskich wiec nie mial szans i mogli go zabic kiedykolwiek. Po negocjacjach doszliśmy do ryzykownego paktu że niebiescy ich zepchną pod nasz fort, wspólnie ich zmasakrujemy, po czym niebiescy nasz fort zostawią w spokoju, ale pozwolimy im przejść na fort czerwonych obok bez ryzyka kontr ataku. I mimo że tak ustaliliśmy to i tak było strasznie ryzykowne i naciągne, jeden błąd, jeden przypadkowy włóczęga zielonych (nas) lub niebieskich który by zaatakował drugą frakcję i by była straszna jatka. No, ale koniec końców plan się powiódł, nikt nikogo nie zdradził, a czerwoni przegrali tamtą walkę, a nasz sojusz się skończył. Jakieś 15-20 minut czerwoni w ramach odwetu przejęli zamek na szczycie góry. Zbudowali tam z 4 trebusze i zaczęli nas bombardować. Było to szczególnie chamskie że my nie mogliśmy im odpowiedzieć bo nasze trebusze tak wysoko sięgały w połowie lotu, podczas gdy ich miały ten zasięg jeszcze wydłużony swobodnym spadaniem kamienia. Bombardowali nas chyba z 10 minut, a my staraliśmy się naprawiać mury jak najszybciej. Ale koniec końców zniszczyli mury i zerg z twierdzy wroga wyszedł w naszą stronę. Widzimy na horyzoncie zerg naszych, pytamy się commandera czy nam pomoże obronić fortu. On że to nic nie da skoro mają trebusze na górze, ale że jak wytrzymamy 20 minut to zrobią raid na około i przejmą twierdzę z drugiej strony. Zajęło im to duuuużo dłużej niż 20 minut, ale się utrzymaliśmy jakoś w komnacie naszego lorda (boss, trzeba go zabić, potem przejąć punkt i tadam, masz zamek). Nagle dostajemy komunikat na czacie serwerowym “trebs down, we are coming to you”. Boże, co to za ulga była wtedy. Chwilę potem przyszedł nasz zerg, wbił się przeciwnikowi na dupę i rozgromiliśmy ich. Wtedy commander ogłosił 5 minut przerwy na pomoc w odbudowie. I w te 5 minut naprawiliśmy cały zamek na tip-top. Podziękowaliśmy za pomoc, commander powiedział że dobrze walczyliśmy i że tak epickiej i dramatycznej akcji jeszcze nie robił w swojej karierze, po czym poszedł w swoją stronę a my dalej ulepszaliśmy zamek. Aż pod koniec naszej growej “dniówki” oddaliśmy zamek innej gildii by go bronili.
I to wszystko każdy robił bezinteresownie. Nie musieli nam pomagać, nie musieliśmy oddawać naszego zamku (ale i tak ktoś by go przejął jak nas by nie było, a lepiej go oddać innej gildii z naszego serwera by mogli go dalej ulepszać niż zablokować jego rozwój), nie musieli też pomagać nam w odbudowie, mogli pójść dalej szukać walki bo za nią jest najwięcej punktów na WvW, zwłaszcza dla zergów.
A, no i kolejny wielki plus guild warsa - każda klasa jest ZUPEŁNIE inna w przeciwieństwie do obecnie panującej mody na ujednolicanie wszystkiego. W ESO dla przykładu każda klasa tak samo posługuje się bronią : dla przykładu kostura ognia tak samo używa wojownik jak i mag. Te same skille, ten sam styl walki. Podczas gdy w gw2 jedna klasa kostura używa do leczenia i wspierania (guardian), inna klasa do siania zniszczenia (elek), ba, nawet są klasy które uzywają kosturów do walki wręcz (daredevil, czy revenant). Miecze jednoręczne : warrior używa go do cięć i pchnięć, elementalista zaklina go magią żywiołów (np wodą kręcąc pirueta do tyłu lecząc się i unikając ataków), a mesmer z kolei korzysta z niego do ściąganie buffów z przeciwnika i tworzenia klonów-szermierzy. Sztylety : thief korzysta z nich do znikania, teleportacji, wykrwawiania i gradu ciosów krytycznych, hunter zatruwa swoje sztylety nakładając na przeciwnika różne DoT’y by jego pet mógł łatwiej się z nim rozprawić, elek zaklina je żywiołami zyskując np oddech smoka, czy tworząc wokół siebie pierścień ognia, a nekromanta korzysta z niego do podcinania sobie żył, wysysania krwi z przeciwnika i ogólnie do czarnej magii. Jest to po prostu… naturalne i różnorodne.
Prócz tego każda klasa ma swoje mechaniki klasowe które nie są tylko na pokaz, ale trzeba z nich umiejętnie korzystać by wykorzystać potencjał postaci. Elek dostraja się do 4 żywiołów, nekromanta gromadzi energię życiową z żywych i martwych, a warrior po zgromadzeniu adrenaliny odpala super-ciosy zależne od trzymanej broni. Brzmi fajnie? To dodajmy jeszcze elitarne specjalizacje które zmieniają/wypaczają te mechaniki. I tak elek może np dostroić się do dwóch żywiołów jednocześnie mieszając je, a warrior może wykorzystać adrenalinę by wpaść w szał berserkera zwiekszający zadawane obrażenia i odblokowujący specjalne skille.
Dzięki tej mnogości opcji kazdy znajdzie coś dla siebie, zwłaszcza na pvp. No i fajny jest efekt kamień/nożyce/papier. Jest specjalizacja warriora zwana spellbreaker. Po naszemu łowca magów. Boże, jak ja go nie znoszę kiedy gram elkiem… ściąga mi wszystkie buffy, ucisza mnie, nie pozwala mi odskoczyć od niego, a do tego jeszcze odpala swojego shielda którym się leczy za otrzymywany dps (a na elku niektórych skilli nie przerwę jak np kręgu ognia, jak go rzucę to już musi się wypalić, nie mam jak go przerwać, a ten w tym stoi i się leczy śmiejąc się). Z kolei jak gram thiefem to spellbreaker płacze - trzymam go na dystans strzelając z snajperki i zadając DUŻY dmg, gdy odpala tarcze to znikam i czekam aż się wyczerpie, a gdy podchodzi do mnie… również niewidka, teleport z dala od niego i salwa w plecy. Cudownie patrzeć jak się miotają próbując mnie złapać
.