Grać, by wygrać?

Witajcie Wszyscy!
Pośród wielu przemyśleń dotyczących świata wirtualnego, naszła mnie jedna większa rozmkina.

Nie jest to pierwsza lepsza ‘tronowa’ rozkmina, która mnie dopadła i potrzebuję ją tutaj zrzucić. Tylko prędzej pytanie podejście, które dotyczy większości odwiedzającej tego bloga.

Otóż, każdy z nas kiedyś miał moment porzucenia pewnej gry, odejścia czy zrezygnowania z niej. Dokładnie tej samej gry, którą sobie wmówiliśmy, że będziemy grali już zawsze i będziemy najlepsi.

Wszyscy sobie zdajemy sprawę z tego, że tytuł jest tak dobry, jak prezentuje się w naszych oczach na daną chwilę, i istnieje wiele czynników, żeby te wrażenie… hmmm… zepsuć.

Więc co waszym zdaniem jako pierwsze odpycha od tytułu, bądź jaki aspekt gry odrzuca was po dłuższym czasie gry?

Może ja zacznę z grubej rury, na przykładzie który każdy z nas doświadczył z autopsji. (Guru zamknij oczy)

Tibia.
Tibie uwielbiałem za casualową i postępową rozgrywkę. Równowagę pomiędzy trzema czynnikami świata wirutalnego czas/pieniądz/doświadczenie.
Ze spokojnego grindownika stała się grupowym niszowym dwuwymiarowym hack’n’slashem w modelu pay to win.
Zaś decyzje podejmowane pod zarząd opierają się tylko na social engineeringu, aby wydusić więcej grosza od marzycieli o sławie.

Albion Online, Eve Online
Oba tytuły dobrze się prezentują, są bardzo grywalne i złożone, co daje wysoki próg fanatykowym przechodzenia gier za pomocą jednego przycisku myszy.
Niestety po kilku miesiącach przygody w poznawaniu, zrozumienia tytułu, cały główny content opiera się na masowym PvP, które łatwo nadużyć przeciążając serwery w trakcie masowych wojen, uśredniając siłę przeciwnika do zera.

A wy macie swoje tytuły, które uwielbiliście, ale pewnego dnia po przemyśleniu zrezygnowaliście?

Ja swoje czasy dzieciaka spędziłem na bardzo mało popularnej grze o nazwie Dofus.
Turowy system walki był tym co uwielbiałem w tej grze, system profesji oraz craftingu w tej grze można sobie tylko pozazdrościć oraz możliwość grania w grupie nawet 8 osób było tym co człowiek chciał i oczekiwał od gier. Niestety coraz to większa ilość botów i ostatecznie wprowadzenie wersji 2.0 która diametralnie zmieniał wygląd oraz zmiany mechaniki gry odrzuciła mnie od tego tytułu. Koniec końców nawet chcąc teraz wrócić do tytułu jest ciężko, ponieważ brak nowych nisko poziomowych graczy nie pozwala na expienie w grupie.

1lajk

@Serileczek Nie próbowałeś swoich sił w Wakfu? Ankama porzuciła dofusa na rzecz bardziej popularnego Wakfu, które nadal ma swoich użytkowników.
Baaa, myślałem że ta gra jest martwa, ale jak chciałem wydobywać surowce w mid-levelowej lokacji to się ganiałem z jakimiś ludźmi :smiley: Dodatkowo masz side-kicki, czyli max 2 dodatkowe postacie, do uzupełnienia kompozycji, więc zamiasz ganiać sam, masz 3 postacie i nic nie stoi na przeszkodzie grania dwoma kontami na raz. W końcu to jest… Turówka?

Ja przez lata grałem w Tibie, ale nie dlatego że ją uwielbiałem ale przez to że wtedy nie było aż tyle fajnych gier, grało się po kafejkach internetowych, mało kto miał w domu internet, a konkurencyjnych gier jak Runescape, Cabal, Kal Online, Metin, Rohan i cała reszta gier która z czasem powstawała po prostu wymagała żeby mieć w domu internet którego przez bardzo długi czas nie miałem… jeszcze w tamtych czasach ludzie instalowali keyloggery w kafejkach i łatwo było stracić konto. A pograć godzinkę czy dwie z kolegami i pozabijać innych to było to coś co przyciągało, wspólne granie ze znajomymi, taki “wczesny co-op”. Powodów było jeszcze więcej, ale Tibia to nigdy nie był jakiś “next-gen” tylko po prostu konkurencja była słaba :slight_smile:

1lajk

Tibia - Spędziłem w niej dużo czasu, ale tak jak w pierwszym poście z casualowej gierki stała się hack n slashem. To mi nie przeszkadzało aż tak bardzo, ale wymuszanie na graczu kooperacji i robienia pewnych czynności bardzo mnie męczyła. Gwoździem do trumny był nowy update, gdzie dodali przedmioty z nowymi modyfikatorami które dają ci na tyle przewagę że musisz je mieć, pomijam kolejne bossy itp. Gra mnie męczy nie sprawia przyjemność.

Metin 2 - Obrzydliwe p2w i wymuszanie na graczu płacenia przez utrudnianie gry. Nie płacisz gra będzie masakrycznie ciężka, bez poświęcenia masy czasu i posiadania szczęścia nic się nie osiągnie. Gra sprawiała mi przyjemność dzięki jej unikalnej budowie, taki fajny grindownik i hns jak na dawne czasy, teraz to totalne dno.

WoW - Totalne olanie świata który stworzyli gdzie gracze czuli klimat fantasy, na rzecz dobij najszybciej maksymalny poziom, rób końcowy kontent i rajduj cały czas.

CSGO - Żałosny system dobierania graczy gdzie różnica między zespołami to nawet kilka rang, wszech obecni cheaterzy i smurfy którzy nie są uważani za oszustów. Brak jakichkolwiek zmian w rozgrywce, zabrali już około 3+ mapy do przerobienia i żadnej nie oddali. Brak ulepszeń od strony technicznej.

2lajki

Właśnie wakfu grałem dość długo też, ale jakoś moje serce zostało na starym dofusie przed zmianą “grafiki” ten stary taki lekko papierowy klimat miał to coś czego mi brakuje w tym nowym dofusie jak i wakfu niestety

Black Desert - grałem 2 lata, wywaliłem tam ponad 1000zł, myslałem że będę grał na zawsze, ale poszedł pierwszy uninstall, po 3 miesiącach sprobowałem znowu, i chwile było wszystko fantastycznie, 261ap softcap wbity (na tamte czasy) ale jednak nie,

  • zrezygnowałem bo tutaj podobnie wszystko było ustawione pod social engineeringu, aby wydusić więcej grosza, takim momentem zapalnym był event z rybkami, gdzie rybki zajmowały sloty w invenotry(a sloty dla f2p były ogarniczone)
  • drugi zapalnik to ten cholerny Value pack - subskrypcja 15$ miesięcznie, jak ktoś lubił handal, tak jak ja (godzinami mogłem snippować market i robić sobie spreadsheety)
    to był mus bo dla f2p był większy podatek(więc przy sprzedaży za niską marże na f2p sie wychodziło na zero xd)
  • Trzeci zapalnik, to poczułem w pewnym momencie, że bdo nie daje mi tyle przyjemności a raczej, że bylo drugą pracą, To wtedy sobie uświadomiłem, że mam za mało czasu lub po prostu szkoda mi czasu na grindowniki

Paladins - znudzilo się, miałem dość rankedów, kiepskiego balansu, kiepskich ludzi w teamie, i popierdzieloych hitboxów,

  • punktem zapalnym było usunięcie fajnych map z takiego trybu gdzie sie testowało nowe mapy, a stare sie mocno znudziły

Overwatch - czasami tęsknie, wiele miłych godzin spędziłem w tej grze, ale zrezygnowałem z nudów, nic nowego nie dodawali, eventy oklepane co roku te same,
rankedy to był jeden wielki tryhard i random to nawet nie grałem,
tylko sobie casualowo ogrywałem inne tryby,

  • zapalnikiem tu był właśnie jeden z kolejnych eventów który był 1:1 oklepany od 3 lat

Reszty gier nie wymienie bo dalej do nich wracam,
Tibia - raz do roku, lub rzadziej obskakuję kilka fajnych otsów evo,
Lineage2 - teraz już nie, ale wcześniej raz-dwa razy do roku wbijałem na jakiś x50 interlude/h5 privek, pobawić się na 3-4tygodnie
Cs 1.6 - kilka razy do roku sobie obskocze serwy z favorites, obczaić jakie zmiany są i czy siedzą starzy znajomi
Było jeszcze kilka gier ogrywanych z teamem, więc quitowałem w miare jak sie team wykruszał, więc nie winiłbym tu samej gry

1lajk

Najwięcej czasu spędziłem z grą Kalonline co nawet pokazuje moja ikonka. Gra mimo już leciwej grafiki i stosunkowo odwlekanych w czasie aktualizacji miała to coś, Gra sama w sobie podejrzewam, że nawet teraz mogła by mieć wiele zwolenników gdyby nie pazerność i leniwość producenta a zarazem developera. Od wielu lat widać praktyczny brak zajmowania się zabezpieczeniami gry przez co wiele kont topowych graczy zostało okradzionych wiele miejsc było oblegane przez farmiące boty na hackach a czarę goryczy przelewał itemshop.

Obecnie 3 Rok casualowo gram w Tibię, Mimo iż w nią gram nie twierdzę, że to jest gra idealna ma swoje wady tak jak @Arbalista napisał Pay 2 Win obecnie nawet nie trzeba grać postać można po prostu legalnie kupić złoto można kupić za tibia coiny itemy można kupić za złoto skille można wbić za tibia coiny wszystko kwestia jak bardzo jesteśmy zdeterminowani aby wydać na to $$. Jednak jeżeli gra się regularnie wszystko można powoli samemu osiągnąć.

Tak trzeźwo patrząc niema co liczyć na jakieś zbawienie gatunku mmo. Powiedzmy sobie szczerze gry jakie nam się mażą nie wrócą nie będziemy mieć znowu 15 lat i mnóstwa czasu na powolny progres odkrywanie świata i prawie darmową rozgrywkę. Nasze pokolenie graczy w większości ma lat 30 i więcej i gry mmorpg jakie znamy i kochamy odejdą razem z nami widać to gołym okiem po community jak się starzeje.
Nasze gry zostaną wypchnięte przez gry mobilne na który jest większy popyt, smutne ale prawdziwe.

1lajk

Paladins
mimo że nabiłem w niej pięćset godzin nie mam póki co ochoty do tej gry wracać.
Na początku była bardzo przyjemna ale porzuciłem bo jedyne co mnie w niej trzymało to robienie Battle pasów który co następny przestał być Przyjemny, a bardziej je robiłem z przymusu niż z przyjemności, zwykle po skończeniu battle passa gry nawet nie odpalałem do następnej aktualizacji

1lajk

Stare dobre czasy z Cabalem. Kilka lat pękło. Niestety trzeba było się rozstać.
Powodów było kilka.
Pierwszy - fala botów i oszustów i całkowite olanie sprawy walki z nimi.
Drugi - olbrzymie nerfy dropu. Człowiek grał i nic z tego nie miał.
Trzeci - częściowo wywodzący się z drugiego - zmiana dropu w dungach. Z uwagi na to że drop wlotek do dungów zmnieszył się o jakieś 1000% (a one same wylądowały w IS) przestało się opłacać je robić bo drop nie pokrywał nawet kosztu zakupu wlotki z marketu.
Talisman Online. Mało znana produkcja. Gra mi się bardzo podobała niestety miała jeden poważny feler - klasy. End game to dungi a te dało się ukończyć jedynie specyficznym party w którym było miejsce jedynie dla konkretnych klas. Ja grałem tamerką która jako jedyna mogła solować wszystko nawet ostanie bossy które tankowało się petem ale niestety nie było dla tej klasy miejsa w party do dungów. Dalsza więc gra nie miała sensu.
RIFT. Praktycznie wcale tej gry dzisiaj nie pamiętam chociaż trochę czasu przy niej spędziłem. Czemu przestałem grać? W sumie to no właśnie nie pamiętam. Wiem że dociągnąłem do miejsca gdzie zaczynał się bodajże pierwszy duży dodatek do gry - lodowa kraina i odpuściłem. Nie wiem, albo było za trudno, albo wtedy zacząłem odczuwać że bez IS dalsza gra nie ma sensu. Nie pamiętam.

1lajk

“Tibia.
Tibie uwielbiałem za casualową i postępową rozgrywkę.”
co

Do większości tytułów wracam, czasem nawet po kilku latach. Takich które odrzuciły mnie na amen, mimo że swego czasu mi się podobały, jest tylko kilka:

  1. Blade and Soul
    Gra naprawdę niezła, ale fakt że wszystko zależy od pingu przekreślił dla mnie ten tytuł. Podobnie z Archage, chociaż tam nie czułem aż tak klimatu.
  2. LOTRO
    Super klimat, lokacje, wsparcie devsów, ale po jakimś czasie nie mogłem już znieść tego drewnianego combatu i animacji. Gra się słabo zestarzała. Myślę, że z chęcią bym wrócił gdyby LOTRO przeszło jakiś gruntowny update graficzny i rework combatu.
  3. Guild Wars 1
    Ten tytuł bym wskazał prawdopodobnie jako mój top 1 MMORPG. Niestety tego aspektu MMO już tam nie ma, gra jest zwyczajnie martwa i nierozwijana bo jak wiadomo mamy GW2.
  4. Neverwinter Online
    Zadziwiająco dobry combat, ciekawy świat. Chciałem temu tytułowi poświęcić zdecydowanie więcej czasu, ale katorżniczy grind w end gamie i przepaść między nowymi graczami a weteranami (zwłaszcza w pvp) skutecznie mnie zniechęciło. Do tego zalatuje trochę P2W.
1lajk

Maple Story.
Nie podobał mi się sposób rozwoju gry. Dodawanie kolejnych klas gdzie każda kolejna była coraz bardziej OP.

Archlord.
W późniejszym etapie gry wygrywał ten kto ma grubszy portfel. Gra był świetna. Jednak pod koniec żywota było już trochę pusto na serwerach.

Neverwinter.
P2W.

WoT
Posiadanie premium to must have powyżej 8 tieru. No i aby mieć najlepsze czołgi trzeba bardzo dużo czasu poświęcić w krótkim okresie gdy są eventy. Niestety nie mogę sobie na to pozwolić.

Albion
Symulator życia online. Najlepiej gdyby być tam zalogowanym przez 24/h.

LoL
Jestem dorosły i bardzo ciężko teraz znaleźć nawet godzinkę na 1 mecz w pełnym skupieniu :confused:

Pewnie coś jeszcze by się znalazło :smile::smile:

1lajk

Drakensang Online.
Ehh, zacząłem grać wtedy jeszcze w tę przeglądarkową gre jakoś w 2012 roku i z przerwami zakończyłem jakoś w 2020 definytywnie. Kiedyś jedna z moich ulubionych, lecz zmiany rozgrywki, pay to win oraz nerf wszystkiego co możliwe sprawiło, że gracze którzy poświęcali czasem miesiące i lata na uzyskanie najlepszego eq i statystyk musieli po kolejnej aktualizacji budować wszystko od nowa. Ostatnia potężna zmiana praktycznie zmiotła aktywnych graczy z powierzchni ziemi i teraz z tego co się orientuje jest to wrak i nikt w to prawie nie gra, na serwerach są pustki.

2lajki

WoT - w przeciwieństwie co ktoś wyżej napisał, grałem całkiem f2p może jedynie korzystając z okazji jak ktoś miał kody bonusowe itp.
Gra super, z założeniem czołgów z WW2 z elementami czolgow które były w tamtych czasach zaprojektowane. Niestety z czasem zaczęli dodawać czołgi z zimnej wojny oraz późniejsze, co mocno zniesmaczyło klimat gry, ale najgorsze było dodanie kalibrow powyżej 155mm które jednym strzałem niszczyły tej gameplay. Później jeszcze magazynki… ah no jakby chciaz zrobili tryb fantazy i WW2 to bym brał ten ww2i byłoby fajnie.

Planetside 2 - niby gra jak marzenie gdzie czuć najlepiej bitwę że wszystkich gier ever. Niestety, 1) jak się pojawia gildia, co obstawiają wszystkie spawnt, spamujac pociskami we wszystkie miejsca gdzie mógłbyś wybiec. Nie ma gry.
2) wszystko ma swoją kontrę, latasz samolotem, cieszysz się walka z innymi, nagle jeb i cię nie ma, bo ktoś wziął maxa , 2ma karabinami co niszczy Twój samolot w 500ms i nie da się tym nie trafić. To samo z czołgami i piechotą, cała gra polega na tym że ogarnięty wróg nie pozwoli ci grać tak jak lubisz.

Naval action - fajna gra o statkach, niestety nigdy nie mam pewnych 40 min na granie a właśnie tyle może trwać nawet zwykła ucieczka od pirata. Dosłownie wbiłem do gry na 5 min coś przestawić, zaatakował mnie pirat tuż pod portem i przez 40 min musiałem mu uciekać zamiast iść spać.

Football team - byłem tu jednym z pierwszych co zaczęli w to grać i dzięki temu miałem postać w czołówce świata. Regularnie rozdawałem wszystkie punkty. Byłem w reprezentacji kraju, ale koleś na moją pozycję był tylko parę pkt za mną. Pewnego razu dali ludziom na jakieś święto bonus 300pkt treningu, gdzie wcześniej było 150. Każdy punkt rozdaje się minutę… Musiałem więc 450 minut rozdawać punkty aby koleś mnie nie wyprzedził. Rozdałem… ale od tamtego czasu niż się więcej nie zalogowałem. Wypaliłem się

1lajk

Za ciężko, za łatwo, za szybko, za długo, za drogo, za tanio, za ciasno, za luźno, zbyt dziecinnie, zbyt sztywnie, trzeba długo grać, bądź jest za niski próg wyjścia.

Patrząc na nasze odpowiedzi, możemy sobie zdać sprawę z jakimi trudnościami spotykają się Twórcy gier, aby dostarczyć na tyle rozrywki, abyśmy chcieli właśnie w ich tytuł zainwestować swój czas i pieniędz.

Rodzajów rozgrywki jest tyle co typów człowieka i jego potrzeb, lecz sami ustalamy w co chcemy grać głosując swoimi pieniędzmi na dany tytuł.

Myślę, że w tej sytuacji bardziej by wystapiła prośba do graczy, aby zastanowili się na co wydają pieniądze.
Czy 40+ złotych miesięcznie na pikselowatą tibię, gdzie rozgrywka to walka, która od wielu lat pozostaje bez zmian to dobry wydatek?
Czy gra, która jeszcze nie została wydana i nie wiesz Ci się będzie podobała po miesiącu nadal jest dobrą inwestycją?
Czy tytuł, w którym często opierasz się na szczęściu, daje Ci powód na wrzucenie paru groszy?

Pamiętajmy, że wydając pieniądze na grę nie koniecznie przyczyniamy się do jej rozwoju, tylko konta bankowego firmy która zgarnia przychody z tego tytułu.

Osobiście uważam, że jeśli
-spędzam w danej grze wiele czasu, i wydatek który planuję kalkuluje mi się w czasie,
-moja kieszeń na tym nie ucierpi, oraz
-wiem że przez najbliższe pół roku, nawet przy słabych wiatrach nadal będę w nią grał,

to nie widzę przeszkód, żeby zarzucić na siebię tą pelerynkę za kilkadziesiąt złotych, żeby udobruchać swojego ego odrobiną prestiżu.

Ale w zamian uważam, że
-Wyrzucanie pieniędzy na krótkodystansowe tytuły oparte na PvP to głupota
-Pakowanie ton siana w postać, aby nadgonić end-game który nie daje Ci przewagi ekonomicznej to mijanie się z celem
-Kupowanie odblokowania contentu równolegle płacąc za abonament to znak o tym, że firma dusi grosz
-Jeśli main content ma dziennie ograniczenia, to oznacza że twórcy nie chcą żebyś grał, tylko wydawał pieniądze
-Jeśli rywalizujesz z innymi graczami o miejsce na respie, a nazywasz się casualem to jest mi przykro
-Jeśli po miesiącu gry, (min 100h gry) nie jesteś w stanie opłacić premium w grze, to znaczy że Twoja gra nie radzi sobie z botami i powinieneś albo zacząć botować albo zmienić grę.

To jest moja prywatna i dosyć brutalna, stronnicza opinia odnośnie gier mmo. Ale to są zasady których się trzymam, dzięki czemu nie straszne mi są radykalne wypalenia i nie muszę szukać gier na siłę, tak jak to kiedyś miało miejsce.

1lajk

Miałem dwa tytuły na które czekałem, a które mnie kompletnie rozczarowały : New World i Lost Ark.

New Worlda nawet zbytnio nie żałuję, bo gra może i miała dobre założenia, ale wykonanie jest już przeciętne - walka średnio angażująca, a świat jest pustawy i… nijaki. Nie wiem, jakoś brakowało mi tego zachwytu, mimo że serio chciałem by gra mi się spodobała.

Lost Arka obczaiłem natomiast u ruskich… i wpadłem w euforię. Skille ładne, walka efektowna, fabuła nawet wciągająca, endgame olśniewający (jakieś randomowe dungeony mają trudniejsze i bardziej wymagające mechaniki niż mythic+ z wowa, a raidy to liga sama w sb). Tylko co z tego skoro wszystko jest ograniczone : 2 raidy/tydzien, 3 dungeony/tydzień… Złapałem się na tym że autentycznie nie miałem nic do roboty już po 2/3 dniach i przez resztę tygodnia nawet się nie logowałem. Następnego tygodnia ograłem wszystko w 1 dzień i znowu nie miałem po co się logować. Więc grę usunąłem, a szkoda - jakby nie to, to bym miał grę idealną.

Z kolei odwrotną sytuację miałem z Red Dead Online - na początku byłem sceptyczny, ale im dłużej grałem tym bardziej wsiąkałem. Aż do momentu w którym logując się mam tyle rzeczy do roboty, że mi czasu nie starcza xD. A to połapię jakiś bandytów, a to sam założę bandanę i okradnę domy albo saloony, a jeszcze innym razem zaszyję się w dziczy polując na zwierzęta. Albo pójdę nielegalnie warzyć i sprzedawać bimber. Albo poeskortuję karawany - odkąd pierwszy raz taką misję robiłem to wiedziałem że to jest to. Zajebisty klimat : dwa dyliżanse wolno jadące drogą i ja jeżdżący na koniu wokół nich wypatrujący kłopotów :stuck_out_tongue:

1lajk

Jak ktos czerpie frajde z Tibii to czemu mialby żałować 40 zl na suba. Czy gra jest pikselowa czy ma najlepsza grafikę raczej nie jest wyznacznikiem tego czy jestesmy sklonni wydac pieniądze. Najważniejsze jest by sie dobrze bawić w danej grze, za pieniadze ktore naszym zdaniem sa tego warte. 40 zl to 1 bilet do kina z pocornem, a czasu do bawienia sie w grze mamy o wiele wiecej. Wiele gier kusi, zeby wydac dodatkowe pieniadze, czy to p2w czy to outfity, jak ktos ma ochote to niech kupuje, jedynie warto zawczasu zastanowic sie czy nie bedzie sie pozniej tych pieniedzy żałowało.

4lajki

Gościu, mówisz mi jak grać w grę w którą grałem ostatnie 8 lat, gdzie poziom który Ci zajmuje wbicie pół roku wbijałem 30 razy.
Gra mnie nigdy nic nie kosztowała bo zawsze wychodziłem z zyskiem.
Tylko, gdybym chciał grać spokojnie, dla przyjemności to grywalność jest okrojona, aspekt przygody na poziomie cichociemnego autystycznego dziecka, a sama grafika - wymaga wyobraźni.
Gdzie są tytuły, który oferują o wiele więcej, niż to.
I mówie z doświadczenia, że grałem w Tibię tylko dlatego, że nie znałem innych gier.

2lajki

A widzisz, ja też grałem w Tibię, i to nie mało. Gra na pewno się wyróżnia, jak komuś pasuje to niech gra, nie ma co cisnąć komuś, że gra X to gra dla debili a gra Y jest świetna. Każdy ma swój gust, jak lubi to niech gra w to co chce, a sama Tibia widać jakoś się trzyma mimo, że wiele innych “niby” lepszych gier temu nie podołało.

1lajk