
Hunter Blade jest pierwszą, i zarazem najlepszą, grą od chińskiej firmy Joy China. Firma ma na koncie pomniejsze projekty: Tennis Baby i Luan Wu Tian Xia. Żartobliwie gra ta jest nazywana "Czarodziejskim Monster Hunterem". Skąd takie porównanie? Otóż Hunter Blade to nic innego jak chińska wersja gry Monster Hunter Frontier, udostępnionej w Japonii i Korei, z kilkoma dodatkami.

Kreator postaci nie jest zbyt rozbudowany - możemy zmienić twarz, fryzurę, płeć i karnację. Podczas tworzenia postaci wybieramy również naszą pierwszą broń: długi miecz, wielki miecz, dwa miecze, miecz i tarcza oraz berło(zazwyczaj większość osób przy niej zostanie, nieliczni zmieniają je na inne w trakcie rozgrywki). Fanom Monster Huntera nazwy tych typów broni nie powinny być obce (z wyjątkiem berła): identyczne mieliśmy w każdej części dostępnej na PSP czy PS2. Twórcy poszli totalnie na łatwiznę: 90% broni w grze wygląda identycznie jak w Monster Hunter. Mało tego, kombinacje ataków które możemy nimi wykonać są również identyczne, nawet nie zmieniono koloru ataku specjalnego. Nie przeszkadza to nikomu kto nie grał w Monster Huntera, a osoby które w niego grały doprowadza to do szału.
Nie jest to jednak jedyne podobieństwo Hunter Blade do pierwowzoru - pierwsze mocniejsze potwory z którymi walczymy są w obu grach identyczne. Tu jednak twórcy wykazali gram inteligencji i zmienili nazwy: Bulldrome (MHF) zamieniono na Barando (czy taka nazwa w HF jest prawidłowa nie wiem, nazwę tą znam od innych graczy).

Wielu może teraz sobie zadać pytanie: czym w końcu różnią się te gry? Jak już wcześniej napisałem, mamy dostępne berło - zwykła broń magiczna. W grze nie istnieją żadne czary, jednak kombinacje jakie można uzyskać przy użyciu tej broni wyglądają fantastycznie, obrażenia zadają też niemałe.
Mapy również są zupełnie inne: poza różnicami krajobrazu, pojawia się również zmiana klimatu w zależności od potwora: gdy walczymy z np. lodowym smokiem w lesie, całą lokalizację pokrywa śnieg. Po około 3 minutach od zmienienia lokalizacji potwora, miejsce wraca do dziewiczej formy.
Pierwsze potwory co prawda wyglądają podobnie, nawet identycznie umierają, ale po pewnym czasie pojawiają się nowe, w ogóle nie podobne do tych znanych konsolowcom. Dobrym przykładem może tu być wspomniany wcześniej lodowy smok - nie istnieje jego odpowiednik w świecie Monster Hunter.

Tą grę należy ocenić patrząc z trzech różnych płaszczyzn: jeżeli graliśmy w Monster Huntera i byliśmy/nie byliśmy jego fanami, oraz jeżeli w niego nie graliśmy. Jeżeli nie, to gra jest bardzo dobra, ciekawe zrobione mapy i potwory, silne bronie oraz niski poziom trudności: początki pomaga nam przejść samouczek oraz postacie niezależne. Natomiast jeżeli graliśmy w jego japońskiego kolegę, ale nam się nie spodobał - gra jest całkiem ciekawa, mogłaby by być lepsza jeżeli by zmienić początkowe potwory oraz bronie na coś nowego, nieznanego dotychczas. Jeżeli jednak graliśmy i nam się podobało - co to ma być? Bezczelna zrzynka z Monster Hunter, totalnie bez sensu w to grać. Dlaczego tak wygląda ostatnia wersja? Fani Monster Huntera przestają w to grać po 5 minutach ze względu na zbyt duże podobnieństwo.
Film przedstawiający walkę z jednym z bossów:
Oficjalna strona: