Na początku ten tekst miał wyglądać nieco inaczej. Jednak, podczas zbierania informacji, dotyczących producenta, wydawcy i tym podobnych szczegółów, dowiedziałem się, że z dniem 01.10.2010 serwery zostały wyłączone, a gra przestała działać i nie wiadomo czy kiedykolwiek znowu ruszy (wiele wskazuje na to, że nie). Mimo wszystko postanowiłem napisać tę recenzję ku pamięci tej niezwykłej produkcji jako mój hołd i podziękowanie za to, że wniosła trochę świeżości w mój "MMO świat". (Z faktu, że produkcji już nie ma, wynika tak liczne zastosowanie czasu przeszłego w tekście.)
Wiadome jest, że nawet to, co najlepsze potrafi się znudzić. Z całą pewnością dotyczy to produkcji MMO, które, w znakomitej większości, robione są na jedną modłę, z zastosowaniem paru innowacji, dzięki którym różnią się od siebie. Ogólnie jednak, jest to cały czas ten sam kotlet, tylko podany w innym sosie ewentualnie odgrzany w inny sposób.
Nie dziwi więc fakt, że w końcu znudziły mi się „klasyczne” MMORPG i zapragnąłem odmiany. Zacząłem szukać tytułu, który zaoferowałby mi coś innego niż to, co większość. Mój wybór padł na Infinity Online, produkcję koreańskiego studia Windysoft. Z tego, co zobaczyłem i przeczytałem przed ściągnięciem, wiedziałem już, że będzie to nowe doświadczenie podczas mojej przygody z graniem w sieci.
O razu na początku wypada zaznaczyć, że nie było to typowe MMORPG. Właściwie to nawet nie było RPG. Owoc prac programistów z Korei to gra akcji z elementami „role play”. Jak dziwne i niekorzystnie by to nie brzmiało, "w praniu" sprawdzało się całkiem nieźle.
Fabularnie produkcja nie porywała, chociaż zdarzały się takie MMO, które serwowały nam jeszcze gorsze historie (albo w ogóle). Rzuceni zostaliśmy na kontynent o nazwie Litia. Lądem przez długi czas władał bóg Eldarin, który, znudzony samotnością, stworzył plemię Dragas i oddał im władzę nad swoją ziemią. Lud rozwijał się i zdobywał coraz większą wiedzę. W końcu nauczył się panować nad magią oraz runami i zamarzył o tym, aby dorównać bogu. Plemię stworzyło artefakt, który miał pomóc im w zdobyciu potęgi równej tej, jaką dysponował ich kreator. Bóstwo, mówiąc kolokwialnie, nieźle się wkurzyło i rozpętało wojnę z przeciwnikiem, którego sam sobie stworzył. Nie trudno domyśleć się wyniku starcia człowiek - bóg. Eldarin wygnał Dragas z Litii, a magiczny przedmiot został zniszczony. Okazało się jednak, że artefakt był tak potężny, że nawet jego zniszczenie nie rozwiązało problemu, gdyż kilka okruchów pozostało, a w dodatku zachowało dawną moc. W tym powojennym bajzlu, z mocy kawałeczków artefaktu, narodziła się nowa rasa, zwana Aterion, która szybko zawładnęła lądem, a ich ambicje rosły, by ostatecznie dorównać tym, które zgubiły Dragas. W przedstawiciela (a raczej przedstawicieli) nowego ludu przyszło nam wcielić się podczas przygody z Infinity.
I teraz dochodzimy do sedna - szeregu rozwiązań, które uczyniły dzieło Windysoft tak unikalnym i ciekawym. Otóż, po pierwsze, do dyspozycji gracza nie oddano nawet kawałeczka otwartego świata. Eksplorować mogliśmy tylko wybrane kawałeczki, do których dostęp otwierał się jedynie podczas misji. Wierzcie lub nie, ale to w ogóle nie przeszkadzało i, ze względu na charakter gry, nie tęskniło się za przemierzaniem otwartych przestrzeni. Po drugie, wspomniane misje. To chyba najbardziej zauważalna zmiana, w stosunku do reszty przedstawicieli gatunku MMORPG. Otóż po zalogowaniu trafialiśmy do lobby, gdzie decydowaliśmy czy chcemy dołączyć do już istniejącej drużyny, która wykonuje zadanie, wybrane przez zakładającego "party", czy tez może chcemy sami zadecydować o kolejnym celu i stworzyć własną drużynę. (W tym drugim przypadku musieliśmy jeszcze poczekać aż zgłoszą się inni, chętni do zabawy z nami.) Następnie jeszcze wybór postaci i jazda! (Oprócz wyboru misji mogliśmy jeszcze wybrać się na zakupy, ulepszyć ekwipunek, lub tez dołączyć do czata i pogadać z innymi.)
No właśnie, postaci... Najbardziej zaskoczył mnie fakt, że w koreańskiej produkcji nie tworzyło się własnego bohatera. Skazani byliśmy na wybór spośród dziewięciu "gotowców" (na początku dostępne były tylko cztery, resztę należało odblokować), z których każdy dysponował unikalnym stylem walki i bronią (od pazurów, przez miecze i włócznie, aż po ogromne bronie obuchowe) i każdy miał własną historię. Postacie są naprawdę różnorodne - i małe i duże, i szczupłe i grube, i "dopakowane czołgi", i niepozorne "chuderlaczki", zarówno kobiety jak i mężczyźni. Na rozwój bohaterów nie mieliśmy żadnego wpływu, zdobywało się tylko doświadczenie, dzięki któremu "wbijaliśmy" kolejne poziomy, a statystyki i umiejętności rosły same. My mogliśmy jedynie zmienić uzbrojenie. Skazanie graczy na gotowe postacie i brak wpływu na ich rozwój to kolejne zabiegi, które, w przypadku innej produkcji, nie sprawdziłyby się nawet w najmniejszym stopniu, ale tutaj wszystko działało wręcz idealnie, a to - znowu - za sprawą charakteru produkcji i położeniu nacisku na coś zupełnie innego, a mianowicie na walkę.
Walka, walka... Infinity to ciągłe młócenie wrogów, zarówno w misjach, jak i w ramach "odpoczynku" od nich. Zadania były bardzo zróżnicowane: a to trzeba było ubić jakiegoś bossa, a to kogoś eskortować, a to odbić zakładnika i wiele, wiele innych (ale jak widać, w praktyce sprowadzało się to do ciągłego machania bronią), więc z całą pewnością nuda nie była zagrożeniem czyhającym na grających. Jednak, gdyby dopadło nas znudzenie zawsze można było "rozerwać się" podczas PvP, gdzie na jednej mapie mogło zmierzyć się do ośmiu graczy, a sama potyczka dostarczała ogromnej dawki emocji.
Wszystko było tak emocjonujące za sprawą niezwykle dynamicznej rozgrywki. Bohaterowie potrafili wyczyniać prawdziwe cuda w dziedzinie robienia przeciwnikowi krzywdy. Nie brakowało efektownych (i efektywnych) kombosów, krzyków i szczęków broni. Akcja toczyła się niezwykle szybko i nie raz zdarzyło mi się, że zgubiłem się w bitewnej zawierusze (a w kilku przypadkach odnalazłem się dopiero wtedy, kiedy już leżałem spokojnie na ziemi, pozbawiony punktów życia). Takie zdynamizowanie i postawienie przede wszystkim na akcję, nadało produkcji niezapomnianego charakteru, którego chociaż niewielka część przydałaby się wielu przedstawicielom gatunku (wszak dynamiczna rozgrywka to nie jest to, co w MMO spotyka się często).
No dobrze, a jak to wszystko wyglądało od strony technicznej? Rozpisywać się nie będę bo to nie w grafice i dźwięku leżała siła Infinity. Wizualnie jest hmm... dwojako. Całe otoczenie prezentowało się marnie i biednie, ale za to bardzo ładnie wyglądały modele postaci, a ich animacja to po prostu bajka. Również efekty zaklęć nie pozostawiały wiele do życzenia. Kiepską oprawę graficzną ratowała oprawa dźwiękowa, która, jak przystało na grę akcji, była szybka, ostra i dynamiczna. Budowała klimat produkcji i nadawała tempa rozgrywce. W parze z dobrą muzyką szło również znakomite udźwiękowienie całości. To, co można było usłyszeć z głośników podczas walki, to po prostu poezja. Żelazo szczęka, przeciwnicy krzyczą, a umiejętności charakterystycznie "brzęczą", sygnalizując ich użycie. Jeśli chodzi o mnie to oprawa dźwiękowa w pełni rekompensowała marną grafikę, a dodatkową rekompensatę stanowiły niewielkie wymagania sprzętowe (jedyne ograniczenie, to konieczność posiadania szybkiego łącza internetowego).
Niewiele trzeba było, aby stworzyć ciekawą produkcje sieciową. Zastosowanie starych, oklepanych schematów, znanych z gier typu "beat 'em up", pozwoliło koreańskim programistom odnieść zaskakujący sukces. Zaskakujący dlatego, że udało im się stworzyć coś, co, pomimo prostoty, potrafiło przykuć do monitora na długie godziny. Infinity to produkcja, przy której doskonale mogli się bawić zarówno ci wysokopoziomowi gracze, jak i dopiero zaczynający swoją przygodę. Frajda była ogromna, bez względu na poziom zaawansowania. Koreańskie "action MMO" wyróżniało się również tym, że nie wymagało poświęcania wiele czasu i spędzania całych dni przed monitorem (jednak czasami ciężko było się powstrzymać... ) i było wręcz idealną pozycją dla tych, którzy chcieli od czasu do czasu pograć "z doskoku". Bardzo żałuję, że gra upadła i najprawdopodobniej już się nie podniesie...
Ocena 9/10
Grafika 7/10
Dźwięk 9/10
Społeczność 8/10
Grywalność 9/10
Kilka screenów i filmik z gry:
Tekst pragnę zgłosić do konkursu w kategorii recenzja. Proszę o ocenę i kilka słów komentarza.