Kroniki Amberu

Kroniki Amberu

Amber, wieczne miasto, wzniesione na wzgórzu Kolviru, oparte o nie, ze wszystkimi swoimi tajemnicami i intrygami. Gdzieś, na drugim krańcu rzeczywistości, znajduje się jego zupełne przeciwieństwo- Dworce Chaosu. Obie te krainy, to jedyne prawdziwe rzeczywistości, a rozpostarte pomiędzy nimi wymiary, to wariacje światów, życzeń, czy tylko ulotnych myśli. To Cienie, rzucane przez amberowski wzorzec i jego drugi biegun, czyli Lorgus znajdujący się gdzieś we Dworcach. Czym są Cienie? Istnieje wiele teorii, jedne mówią, że Cienie tworzą sami podróżnicy, wymyślający coraz to nowe światy. Inne, że one zawsze TAM były i że są nieodłączną częścią rzeczywistości. Znajdują się gdzieś pomiędzy.

Kroniki Amberu, zostały wznowione przez wydawnictwo zysk i s-ka i wydane w komfortowej edycji dwóch ksiąg zamiast dziesięciu. Jak łatwo się domyślić, każda z nich obejmuje pięć powieści, więc kupując jeden z tomów, dostajemy tak naprawdę o wiele więcej.

Sama akcja rozpoczyna się w szpitalu, na Cieniu-Ziemi (jest to nasz świat), gdzie spoczywa ranny po wypadku Corwin. Stracił on pamięć, nie wiem kim jest i co mu się przytrafiło. Jednak szybko łapie pierwsza poszlakę i już chwile później ucieka ze szpitala i tym oto sposobem rozpoczyna bieg wielu wydarzeń, których część mająca początek na pierwszych kartkach sagi, swoje rozwiązanie znajdzie dopiero pod sam jej koniec. Świadczy to oczywiście o tym, że Roger Żelazny dokładnie przemyślał swe książki i niczego nie pozostawił przypadkowi. Jest to jeden z głównych atutów tej pozycji, dzięki czemu od samego początku z zaciśniętymi szczękami śledzimy losy bohaterów, po to, aby kilkaset stron później móc zakrzyknąć âž A więc to o to chodzi?!. A potem złapać się za głowę i dojść do wniosku, że jednak nie i ponownie zatopić się w lekturze. Intrygi ścielą się tu gęsto i to one są głównym tematem książek. Ciągle ktoś coś knuje, podejrzewa kogoś, wyzywa, próbuje zabić, a wszystko to w obrębie chorej rodziny królewskiej. Dziewięciu bezwzględnych książąt Amberu. Zakręcona linia sukcesji i wisząca gdzieś ciężko wojna z przeciwnym biegunem rzeczywistości. Tak to właśnie wygląda i jeśli ktoś lubuje się w intrygach i zaskakujących zwrotach akcji, to powinien zainteresować się ta pozycją. A co do samych książąt- takiej galerii oryginałów dawno nie widziałem. Każdy z nich ma swój cel, swój niepowtarzalny charakter i osobowość, co skutkuje zwiększonymi wrażeniami rzeczywistej przygody i sprawia, że każdy może identyfikować się z którymś z Amberytów.

Roger Żelazny napisał książki lekko i przyjemnie, stosując przystępne słownictwo ubarwione ciekawymi porównaniami i innymi zabiegami językowymi. Czyta się to świetnie, nie zatrzymując się ani na chwile (no chyba że trzeba będzie zaczerpnąć kilka głębszych oddechów po jednym z zaskakujących zwrotów akcji). Autor czasami próbuje przekazać nam pewne swoje przemyślenia, ale nie są one nachalne i jeśli komuś nie chce się rozwodzić nad niczym głębszym, może to zupełnie zignorować i zająć się fascynująca historią, nie tracąc przy tym niczego z fabuły (choć oczywiście lepiej przeczytać całość w skupieniu, bo warto).

Tak więc polecam wam Kroniki Amberu, a także przestrzegam przed pierwszymi 150-cioma stronami, bo są one dosyć słabe (choć kto co lubi, mnie odrzuciły). Przez ten początek o mało nie odrzuciłem książki na półkę, skazując ją na wieczne wygnanie pod wałami kurzu, ale jakoś to przebolałem (bo 50 zł piechotą nie chodziâŚ: P) i opłacało się. Potem jest już tylko lepiej. Te pierwsze strony są przesadzone. Bohaterzy to jacyś terminatorzy, a fabuła jest lekko niezrozumiała i wydaje się infantylna. Jednak warto zagryźć zęby i trochę się przemęczyć. Polecam! : )

PS:

Tekst/mini recke pisalem dosc dawno, za bledy przepraszam.

The_Chronicles_of_Amber_by_Joya_Elvira.jpg