Lucent Heart

lucent-heart.jpg

Gdy atakują cukierki...

Przyznam szczerze – od początku podchodziłem do dzieła Beanfun bardzo niechętnie. Jakimś przeciwnikiem cukierków nie jestem, ale po gameplay'u wyglądało to naprawdę tragicznie. Poważnie już, Grand Fantasia, która została ogłoszona najbardziej cukierkowym tytułem roku, wygląda o niebo lepiej. Jednak wszedłem i tutaj pozwolę sobie zacytować Dantego: „Porzućcie wszelką nadzieję Wy, którzy tu wchodzicie”...

Świat horoskopów, czyli o postaciach i grze

Kreator postaci był jedną miłą z niewielu miłych rzeczy jakie spotkały mnie w grze. Prosty, z dużą gamą kolorów, kilkoma rodzajami twarzy oraz fryzur. Wyjątkowo zdziwiły mnie dwie rzeczy – w grze można wybrać dokładną datę urodzenia oraz nie ma wyboru klas postaci. W przypadku tego pierwszego myślałem, że to zmieni mi jakoś wygląd postaci, ale nie – otóż w momencie kiedy nasza postać obchodzi „urodziny” dostajemy bonusy w zależności od jej wieku.

Pierwsze spojrzenie na grę jest najważniejsze, a kiedy ja wszedłem, to od razu chciałem ją wyłączyć. Trzy sekundy po wejściu do gry, tuż przed moim nosem, przeleciał wielki, różowy jednorożec (teraz śni mi się po nocach), udało mi się jednak przemóc wstręt i ruszyłem dalej, przerażony, co może jeszcze mnie spotkać.

Im głębiej tym lepiej...

Po tym jakże traumatycznym przeżyciu gra pokazała mi się w całej krasie... i nie okazała się aż taka zła. Po krótkim chodzeniu na auto-trackerze wyjaśniło się, dlaczego na początku nie było wyboru klasy. Dostałem do wyboru 4 podstawowe postacie oraz 12 zaawansowanych. Tak samo jak w Lineage 2, możliwość jej zmiany pojawia się po wykonaniu misji na odpowiednim poziomie.

Zadania i dodany do nich auto-tracker są tragiczne. Najgorszy jest jednak ten drugi, który zachowuje się jak debilna nawigacja z Biedronki – w jednym z pierwszych zadań wrócił pod teleport, pokręcił się chwilę, po czym ruszył w drogę powrotną i doszedł do miejsca, które było 25metrów od tego, w którym go uruchomiłem.

O ile całkiem niezłe wyposażenie mogłem w stanie zdobyć od przeciwników czy za misje, to nic nie przebije tych, które zrobiłem z craftingu. Podczas tworzenia przedmiotu istnieje 1% szansy, że wyjdzie on lepszy niż chcemy. Takie itemy można sprzedać za naprawdę poważną kwotę na aukcji. Ja na 22 lvl dalej nosiłem pierścionek, który wykonałem na 8 lvl, bo po prostu był lepszy (po czym go sprzedałem za 22 tysiące).

Wyjątkowo irytujące okazały się instancje. Nie dość, że można je spokojnie zrobić we dwóch (poważnie, wystarczy dobry damage dealer i heal), to w jednym miejscu mamy wejście do kilku instancji. Z konsoli wybieramy dungeona, do którego chcemy się udać, po czym wchodzimy do „rury”. Osiem razy zmieniłem dunga, nim w końcu trafiłem na tego, który był potrzebny mi do questa na zmianę klasy.

lucent-heart.jpg

To się nazywa miłość... Z dwóch różnych symboli. Popatrz jaki słodziak za nimi biegnie. Interakcje z graczami.

Data moich urodzin zdefiniowała znak Zodiaku do którego zostałem przypisany. Każda postać dostaje różne bonusy w zależności od dnia – do życia, obrażeń lub... miłości. Gdy wykonałem kolejne debilne zadania, poświęciłem mój marny żywot wybranemu przeze mnie znakowi (nie musiał być ten, który był przypisany do daty urodzin postaci) i dostałem kolejny bonus do statystyk oraz możliwość transformacji. Nie było nią jakieś wymyślne stworzenie, tylko po prostu ładniejsze i bardziej błyszczące wyposażenie.

System małżeństw – ostatnio coraz bardziej popularna sprawa w grach, więc nie mogło jej zabraknąć i tutaj. Kupujemy ładny garnitur/kieckę, idziemy do Kupida - Boga Miłości i po weselu przemierzamy świat na białym jednorożcu... błee. Jednak podczas walki w drużynie z naszym wybrankiem/wybranką dostajemy dodatkowe bonusy. Najlepsze jest jednak to, że jeżeli czczą zupełnie różne symbole, to gdy jest czas kiedy mężczyzna posiada bonus, to dostaje go również kobieta i vice versa.

Skoro już tu jesteśmy to warto powiedzieć dwa słowa o emotkach. Możecie mówić co chcecie, ale takich grupowych animacji to ja w życiu nie widziałem. Powaga, do niektórych potrzeba nawet 6 graczy (to akurat jest taniec). Dodatkowe dostajemy za przechodzenie wybranych misji, małżeństwo czy pokonanie potworków.

W grze ważną rolę odgrywają również pety i mounty. Te pierwsze dzielą się na atakujące, które pomagają nam w walce wszelkimi umiejętnościami, oraz pasywne, które słodko wyglądają. Takie słodziaki trzeba jednak karmić, zapewniać im rozrywkę oraz wykazywać im swoje zainteresowanie za pomocą emotek. Natomiast mounty zapewniają nam transport po rozległym świecie, a niektóre (zwłaszcza jednorożce) podwyższają nasze statystyki podczas walki.

W grze nietrudno się doszukać stworzeń zmodyfikowanych genetycznie – weźmy na przykład pierwszego mounta który wygląda jak owca z szyją żyrafy, a na tej szyi jeszcze szalik. Albo jedni z poważniejszych przeciwników – ogromny wilk z mechaniczną ręką i w gaciach, albo cyklop napędzany kołami zębatymi... Najgorsze jest to, że ten cyklop jest mniejszy od wilka.

foto_lucent_hearts.jpg

A gdzie tu się wyżyć?

Po nudnej walce z sadzonkami, pszczółkami i wilkami (które, szczerze powiedziawszy, wyglądały jak owczarki szkockie) postanowiłem wyładować się na PvP. I tu wielkie rozczarowanie - w grze istnieją tylko i wyłącznie duele. Nie chciało mi się w to wierzyć, poszperałem trochę na stronie gry i okazało się, że są jeszcze walki między gildiami. Jeżeli dwóch liderów gildii nie lubią się specjalnie to wypowiadają sobie wojnę i o określonej godzinie, ich członkowie stawiają się na polu walki. Liczyłem na wybuchy pikseli znane między innymi z L2, ale poza krótkimi animacjami nie było w tym nic specjalnego. Jednak samo istnienie mass PvP można zaliczyć do naprawdę dużego plusa.

I co o tym myślę?

Gra ma mnóstwo ciekawych opcji, jednak przerażająca grafika i te cudowne stworzenia działają odstraszająco. Nie możecie sobie wyobrazić mojej radości, gdy w końcu kliknąłem Uninstall. Trzeba być wielkim fanem wszelkiej słodyczy aby w to grać. Jeżeli tolerujemy trochę cukierków w grze to polecam Lunie, a jeżeli nie tolerujemy cukru to polecam Rusty Hearts (genialne na odstresowanie po tym tytule).

Nie przepadam za takimi grami. Ale fabuła może być ciekawa.

lucent-heart.jpg

Gdy atakują cukierki...

Przyznam szczerze – od początku podchodziłem do dzieła Beanfun bardzo niechętnie. Jakimś przeciwnikiem cukierków nie jestem, ale po gameplay'u wyglądało to naprawdę tragicznie. Poważnie już, Grand Fantasia, która została ogłoszona najbardziej cukierkowym tytułem roku, wygląda o niebo lepiej. Jednak wszedłem i tutaj pozwolę sobie zacytować Dantego: „Porzućcie wszelką nadzieję Wy, którzy tu wchodzicie”...

Świat horoskopów, czyli o postaciach i grze

Kreator postaci był jedną miłą z niewielu miłych rzeczy jakie spotkały mnie w grze. Prosty, z dużą gamą kolorów, kilkoma rodzajami twarzy oraz fryzur. Wyjątkowo zdziwiły mnie dwie rzeczy – w grze można wybrać dokładną datę urodzenia oraz nie ma wyboru klas postaci. W przypadku tego pierwszego myślałem, że to zmieni mi jakoś wygląd postaci, ale nie – otóż w momencie kiedy nasza postać obchodzi „urodziny” dostajemy bonusy w zależności od jej wieku.

Pierwsze spojrzenie na grę jest najważniejsze, a kiedy ja wszedłem, to od razu chciałem ją wyłączyć. Trzy sekundy po wejściu do gry, tuż przed moim nosem, przeleciał wielki, różowy jednorożec (teraz śni mi się po nocach), udało mi się jednak przemóc wstręt i ruszyłem dalej, przerażony, co może jeszcze mnie spotkać.

Im głębiej tym lepiej...

Po tym jakże traumatycznym przeżyciu gra pokazała mi się w całej krasie... i nie okazała się aż taka zła. Po krótkim chodzeniu na auto-trackerze wyjaśniło się, dlaczego na początku nie było wyboru klasy. Dostałem do wyboru 4 podstawowe postacie oraz 12 zaawansowanych. Tak samo jak w Lineage 2, możliwość jej zmiany pojawia się po wykonaniu misji na odpowiednim poziomie.

Zadania i dodany do nich auto-tracker są tragiczne. Najgorszy jest jednak ten drugi, który zachowuje się jak debilna nawigacja z Biedronki – w jednym z pierwszych zadań wrócił pod teleport, pokręcił się chwilę, po czym ruszył w drogę powrotną i doszedł do miejsca, które było 25metrów od tego, w którym go uruchomiłem.

O ile całkiem niezłe wyposażenie mogłem w stanie zdobyć od przeciwników czy za misje, to nic nie przebije tych, które zrobiłem z craftingu. Podczas tworzenia przedmiotu istnieje 1% szansy, że wyjdzie on lepszy niż chcemy. Takie itemy można sprzedać za naprawdę poważną kwotę na aukcji. Ja na 22 lvl dalej nosiłem pierścionek, który wykonałem na 8 lvl, bo po prostu był lepszy (po czym go sprzedałem za 22 tysiące).

Wyjątkowo irytujące okazały się instancje. Nie dość, że można je spokojnie zrobić we dwóch (poważnie, wystarczy dobry damage dealer i heal), to w jednym miejscu mamy wejście do kilku instancji. Z konsoli wybieramy dungeona, do którego chcemy się udać, po czym wchodzimy do „rury”. Osiem razy zmieniłem dunga, nim w końcu trafiłem na tego, który był potrzebny mi do questa na zmianę klasy.

lucent-heart.jpg

To się nazywa miłość... Z dwóch różnych symboli. Popatrz jaki słodziak za nimi biegnie. Interakcje z graczami.

Data moich urodzin zdefiniowała znak Zodiaku do którego zostałem przypisany. Każda postać dostaje różne bonusy w zależności od dnia – do życia, obrażeń lub... miłości. Gdy wykonałem kolejne debilne zadania, poświęciłem mój marny żywot wybranemu przeze mnie znakowi (nie musiał być ten, który był przypisany do daty urodzin postaci) i dostałem kolejny bonus do statystyk oraz możliwość transformacji. Nie było nią jakieś wymyślne stworzenie, tylko po prostu ładniejsze i bardziej błyszczące wyposażenie.

System małżeństw – ostatnio coraz bardziej popularna sprawa w grach, więc nie mogło jej zabraknąć i tutaj. Kupujemy ładny garnitur/kieckę, idziemy do Kupida - Boga Miłości i po weselu przemierzamy świat na białym jednorożcu... błee. Jednak podczas walki w drużynie z naszym wybrankiem/wybranką dostajemy dodatkowe bonusy. Najlepsze jest jednak to, że jeżeli czczą zupełnie różne symbole, to gdy jest czas kiedy mężczyzna posiada bonus, to dostaje go również kobieta i vice versa.

Skoro już tu jesteśmy to warto powiedzieć dwa słowa o emotkach. Możecie mówić co chcecie, ale takich grupowych animacji to ja w życiu nie widziałem. Powaga, do niektórych potrzeba nawet 6 graczy (to akurat jest taniec). Dodatkowe dostajemy za przechodzenie wybranych misji, małżeństwo czy pokonanie potworków.

W grze ważną rolę odgrywają również pety i mounty. Te pierwsze dzielą się na atakujące, które pomagają nam w walce wszelkimi umiejętnościami, oraz pasywne, które słodko wyglądają. Takie słodziaki trzeba jednak karmić, zapewniać im rozrywkę oraz wykazywać im swoje zainteresowanie za pomocą emotek. Natomiast mounty zapewniają nam transport po rozległym świecie, a niektóre (zwłaszcza jednorożce) podwyższają nasze statystyki podczas walki.

W grze nietrudno się doszukać stworzeń zmodyfikowanych genetycznie – weźmy na przykład pierwszego mounta który wygląda jak owca z szyją żyrafy, a na tej szyi jeszcze szalik. Albo jedni z poważniejszych przeciwników – ogromny wilk z mechaniczną ręką i w gaciach, albo cyklop napędzany kołami zębatymi... Najgorsze jest to, że ten cyklop jest mniejszy od wilka.

foto_lucent_hearts.jpg

A gdzie tu się wyżyć?

Po nudnej walce z sadzonkami, pszczółkami i wilkami (które, szczerze powiedziawszy, wyglądały jak owczarki szkockie) postanowiłem wyładować się na PvP. I tu wielkie rozczarowanie - w grze istnieją tylko i wyłącznie duele. Nie chciało mi się w to wierzyć, poszperałem trochę na stronie gry i okazało się, że są jeszcze walki między gildiami. Jeżeli dwóch liderów gildii nie lubią się specjalnie to wypowiadają sobie wojnę i o określonej godzinie, ich członkowie stawiają się na polu walki. Liczyłem na wybuchy pikseli znane między innymi z L2, ale poza krótkimi animacjami nie było w tym nic specjalnego. Jednak samo istnienie mass PvP można zaliczyć do naprawdę dużego plusa.

I co o tym myślę?

Gra ma mnóstwo ciekawych opcji, jednak przerażająca grafika i te cudowne stworzenia działają odstraszająco. Nie możecie sobie wyobrazić mojej radości, gdy w końcu kliknąłem Uninstall. Trzeba być wielkim fanem wszelkiej słodyczy aby w to grać. Jeżeli tolerujemy trochę cukierków w grze to polecam Lunie, a jeżeli nie tolerujemy cukru to polecam Rusty Hearts (genialne na odstresowanie po tym tytule).