Zamieszczam tu częśc mojego opowiadania. Chciałbym zobaczyc wasze opinie na jego temat.
"Wielka Bitwa"
Minęło już pięć tygodni, odkąd Haris dołączył do Gildii Magów. Od tego czasu wiele się nauczył o Wielkim Inkwizytorze, największym wrogu czarodziejów. Wiedział, że jest to człowiek bez skrupułów, zdolny do wszystkiego. To przez niego Gildia w ostatnich latach bardzo osłabła. Zostało w niej około stu magów. Niektórzy z nich uciekli, a niektórzy natomiast zginęli podczas jednej z bitew z Wielkim Inkwizytorem.
Mimo wielu przeciwności losu, Haris zdołał ukończyć podstawowe szkolenie magiczne. Nigdy jednak nie był zdolny się z tego cieszyć, ponieważ widział, jak ginie wielu ludzi, których znał i lubił. Chłopak zawsze miał ponury nastrój, poprawiały mu go jedynie listy od rodziców. Aida i Barrow bardzo dbali o syna. Co miesiąc przesyłali mu paczki, jednak ponieważ Gildia znajdowała się daleko od ich miejsca zamieszkania, nie mogli syna odwiedzać.
Tego ranka Haris wstał wcześnie, wcześniej niż kiedykolwiek indziej. Stało się tak, ponieważ tego dnia na tablicy w Wielkiej Sali miała zawisnąć lista osób, które wezmą udział w zbliżającej się bitwie. Jeden z profesorów powiedział Harisowi, że ma duże szanse, na przyłączenie się do walki. Z tego powodu chłopak cały czas chodził przerażony. Jeszcze nigdy nie walczył na froncie, brał jedynie udział w zwiadach. Nie było jednak szansy, by od bitwy się wykręcić, trzeba było stawić temu czoła.
Chłopak wstał i podszedł do prostej, zakurzonej szafki. Wyjął z niej ubranie noszone przez uczniów Gildii na ćwiczenia, a na wszelki wypadek także swą skórzaną zbroję. Potem podszedł do miski z wodą i ochlapał nią twarz. Była zimna. Dzięki niej Haris rozbudził się do końca. Szybko założył szkarłatną szatę
cwiczebną i wyszedł na zatłoczony korytarz.
Większośc ludzi na korytarzu nie stanowili magowie, lecz Wojownicy Gildii. Wszyscy z nich wyglądali na gotowych do walki, jednak nie każdemu było pisane wziąc w niej udział.
Haris z trudem zdołał dotrzec do schodów. Potem skręcił korytarzem w lewo i
znalazł się przed wielkimi rzeźbionymi drzwiami. Wielka Sala była już zapełniona żołnierzami, nowicjuszami i uzdrowicielami. Przy ścianie równoległej do drzwi wejściowych stał stół dla nauczycieli. Siedział przy nim Wielki Mistrz Varius. Po chwili Wielki Mistrz wstał, by przemówic do zgromadzonych.
-Proszę o uwagę! - krzyknął.
Na sali zrobiło się cicho, a uczniowie czekali na dalszy ciąg przemówienia.
-Jak wiecie, Wielki Inkwizytor rzucił nam wyzwanie – mówił Varius. - Chce on otwartej bitwy. Myśli, że podczas niej uda mu się nas rozgromic, zniszczyc na zawsze.
Sale wypełniły krzyki, gwizdy i odgłosy trwogi. Niektórzy z zebranych byli pewni wygranej, ci bardziej pesymistyczni sądzili, że Mistrz niepotrzebnie zgodził się na otwartą walkę.
-My jednak nie damy mu się! Nasi żołnierze zawsze są gotowi do walki. Ostatnimi czasy przybyło nam również wielu nowicjuszy. Nie lękajcie się tej bitwy, bo bogowie dadzą nam wygrac!
Na tym Wielki Mistrz skończył swój monolog i usiadł. Haris nie do końca przekonany wypowiedzią Variusa wstał i wyszedł na korytarz. Na wielkiej drewnianej tablicy wisiał długi pergamin. Zapisane na nim były osoby mające wziąc udział w nadchodzącej bitwie. Po lewej stronie listy widniały nazwiska Wojowników Gildii, a po prawej magów.