Mr RastaGrand welcome back

Otworzył drzwi gospody. Pierwsze co go uderzyło to, smród. Okropny odór pełen zawiści, zazdrości i nienawiści do bliźniego. Nie zraził się tym jednak i wszedł do środka. Wewnątrz panował półmrok, który nieudolnie próbowały rozwiać zapalone tu i ówdzie świece. Jednakże ich migoczący płomień tylko pogarszał i tak paskudną atmosferę. RastaGrand rozejrzał się dookoła. Trupio blade postacie tłoczyły się przy wielkich drewnianych stołach. Ktoś rozbił wielki gliniany kufel na głowie towarzysza, bo tamten śmiał mieć inne zdanie od przedmówcy. W innym końcu sali, dwóch amatorów klepania się po pyskach, radośnie oddawało się swojemu hobby. Ku uciesze gawiedzi.

- Więc tak wygląda piekło - powiedział do siebie Rasta, wziął głęboki wdech, co okazało się być złym pomysłem, bo zamiast dodać mu odwagi, wywołało ciężki zawrót głowy. Chwiejnym krokiem ruszył w stronę baru.

- Welcome my friend - powiedział barman, łamaną angielszczyzną - Co podać? - dokończył w ojczystym języku Granda.

- Nice bug - rzekł Rasta - daj mi piwo, tylko w czystym kuflu.

"Wiadomość panie", dziwny głos rozległ się w jego głowie a nad nim pojawiła się jaskrawopomarańczowa koperta. Oczyma wyobraźni zobaczył siebie, sięgającego po list. W tym samym momencie w jego rękach zmaterializowała się zapisana kartka papieru.

"Witaj wędrowcze

To musiała być długa i wyczerpująca podróż, skoro zawitałeś w naszych skromnych progach. Możesz u nas odpocząć i zrelaksować się przed dalszą drogą... O ile tylko potrafisz o siebie zadbać. Pamiętaj, że nóż wbity pod żebra bardzo utrudnia chodzenie. Wszystko co tutaj widzisz, jest do Twojej dyspozycji... O ile Twoja sakiewka brzęczy wystarczająco doniośle, zresztą upewnij się, że dalej jest na swoim miejscu. Jestem panem i władcą tego miejsca, jednak nie ingeruję w wasze prywatne zatargi tak długo jak długo możecie pokryć wszystkie wyrządzone szkody. Baw się, odpoczywaj, zdobądź nowych przyjaciół a przede wszystkim... Przeżyj...

guru"

- Kim jest ten koleś? - Rasta zapytał barmana pokazując mu list.

- Guru, jest szefem, siedzi oooo tam na górze i obserwuje - NPC wskazał ręką balkon. Grand spojrzał w tamtą stronę i zobaczył postać siedzącą na wielkim, bogato zdobionym, obszytym szkarłatnym jedwabiem, tronie. Wyglądał dość niepozornie, na tle całej hałastry grasującej na parterze gospody. Jedyne co go wyróżniało z tego motłochu, to wyraz jego twarzy i to pełne pogardy spojrzenie. Siedział tak, niczym bóg i gardził robakami które pełzały pod jego stopami. Gardził nim ale jednocześnie fascynowała go, ich umiejętność współdziałania w razie potrzeby. Na co dzień, mogli skakać sobie do gardeł, mordować się na wzajem bez mrugnięcia okiem, wbijać sobie nóż w plecy po rozmowie zakończonej uśmiechem. Jednak w sytuacji zagrożenia, działali jak jeden organizm. Stawali ramię w ramię, aby pokonać wroga który wtargnął na ich teren, tylko po to by znów móc w spokoju zająć się tym co potrafią najlepiej...

- Można się do niego dostać?

- Welcome my friend, co podać? - widać barmanowi skończyła się ścieżka dialogowa.

- Piwo w czystym kuflu - powtórzył Rasta i usiadł na chwiejnym stołku - To będzie długa noc - powiedział do siebie, a kiedy pojawił się przed nim kufel złocistego trunku, przechylił go i wypił zawartość jednym łykiem.

- Mam Cię na oku, nie sprawiaj problemów bo wylecisz stąd szybciej niż wszedłeś - pokraczna postać, pojawiła się tuż obok niego. Trupio blada twarz, żółte niemal pomarańczowe zęby, grube okulary wyglądające jakby zrobiono je z denek od szklanych kufli stojących nad barem i ten oddech. Ziejący zgnilizną, zwalający z nóg i wyciskający z oczy łzy.

- Admin, jak się nie mylę? - zapytał Grand, odwracając się w stronę barmana i wybierając z menu opcję "Jeszcze raz to samo, w czystym kuflu"

- Nie ignoruj mnie chłopcze, bo mogę Ci zaszkodzić - powiedział Admin, przez zaciśnięte zęby, lecz Rasta już go nie słuchał. Wziął kufel do ręki, wstał i ruszył w stronę schodów które prawdopodobnie prowadziły na balkon.

- Jeszcze z Tobą nie skończyłem - Admin wściekł się i chwycił Granda za ramię chcąc go zatrzymać i odwrócić w swoją stronę...

- Liczę do pięciu i albo zabierzesz tą łapę albo Ci ją utnę. Raz, dwa... Pięć - Rasta z niezwykłą szybkością chwycił miecz i eleganckim, niemal chirurgicznym cięciem zrobił jak powiedział.

- Ty, sk***ysynu - wrzasnął Admin i upadł na podłogę drąc się wniebogłosy "moja ręka, moja ręka"

- Twoja ręka, mój błąd. Nigdy nie uważałem na matematyce, sorry. Ale przestań się już tak drzeć, i tak nie czujesz bólu. Lepiej idź się przeloguj. Rzekłem co rzekłem a lamusy d*pa cicho. - dokończył Grand lekko filozoficznym tonem i ruszył dalej przed siebie...

Hahaha jeśli ktoś dotrwał do tego momentu, to gratuluję. Zdobywasz osiągnięcie "Mól książkowy".

I tak na szybko, kilka słów o mnie. Jestem RastaGrand i witam wszystkie forumowe stworzenia. Peace

piękne zakończenie i welcome my friend

Ziędobry!

Pochwalony, młody człowieku.

You made my day sir. :)

Witam.

Siemka ;)

Siemanereczko!

Otworzył drzwi gospody. Pierwsze co go uderzyło to, smród. Okropny odór pełen zawiści, zazdrości i nienawiści do bliźniego. Nie zraził się tym jednak i wszedł do środka. Wewnątrz panował półmrok, który nieudolnie próbowały rozwiać zapalone tu i ówdzie świece. Jednakże ich migoczący płomień tylko pogarszał i tak paskudną atmosferę. RastaGrand rozejrzał się dookoła. Trupio blade postacie tłoczyły się przy wielkich drewnianych stołach. Ktoś rozbił wielki gliniany kufel na głowie towarzysza, bo tamten śmiał mieć inne zdanie od przedmówcy. W innym końcu sali, dwóch amatorów klepania się po pyskach, radośnie oddawało się swojemu hobby. Ku uciesze gawiedzi.

- Więc tak wygląda piekło - powiedział do siebie Rasta, wziął głęboki wdech, co okazało się być złym pomysłem, bo zamiast dodać mu odwagi, wywołało ciężki zawrót głowy. Chwiejnym krokiem ruszył w stronę baru.

- Welcome my friend - powiedział barman, łamaną angielszczyzną - Co podać? - dokończył w ojczystym języku Granda.

- Nice bug - rzekł Rasta - daj mi piwo, tylko w czystym kuflu.

"Wiadomość panie", dziwny głos rozległ się w jego głowie a nad nim pojawiła się jaskrawopomarańczowa koperta. Oczyma wyobraźni zobaczył siebie, sięgającego po list. W tym samym momencie w jego rękach zmaterializowała się zapisana kartka papieru.

"Witaj wędrowcze

To musiała być długa i wyczerpująca podróż, skoro zawitałeś w naszych skromnych progach. Możesz u nas odpocząć i zrelaksować się przed dalszą drogą... O ile tylko potrafisz o siebie zadbać. Pamiętaj, że nóż wbity pod żebra bardzo utrudnia chodzenie. Wszystko co tutaj widzisz, jest do Twojej dyspozycji... O ile Twoja sakiewka brzęczy wystarczająco doniośle, zresztą upewnij się, że dalej jest na swoim miejscu. Jestem panem i władcą tego miejsca, jednak nie ingeruję w wasze prywatne zatargi tak długo jak długo możecie pokryć wszystkie wyrządzone szkody. Baw się, odpoczywaj, zdobądź nowych przyjaciół a przede wszystkim... Przeżyj...

guru"

- Kim jest ten koleś? - Rasta zapytał barmana pokazując mu list.

- Guru, jest szefem, siedzi oooo tam na górze i obserwuje - NPC wskazał ręką balkon. Grand spojrzał w tamtą stronę i zobaczył postać siedzącą na wielkim, bogato zdobionym, obszytym szkarłatnym jedwabiem, tronie. Wyglądał dość niepozornie, na tle całej hałastry grasującej na parterze gospody. Jedyne co go wyróżniało z tego motłochu, to wyraz jego twarzy i to pełne pogardy spojrzenie. Siedział tak, niczym bóg i gardził robakami które pełzały pod jego stopami. Gardził nim ale jednocześnie fascynowała go, ich umiejętność współdziałania w razie potrzeby. Na co dzień, mogli skakać sobie do gardeł, mordować się na wzajem bez mrugnięcia okiem, wbijać sobie nóż w plecy po rozmowie zakończonej uśmiechem. Jednak w sytuacji zagrożenia, działali jak jeden organizm. Stawali ramię w ramię, aby pokonać wroga który wtargnął na ich teren, tylko po to by znów móc w spokoju zająć się tym co potrafią najlepiej...

- Można się do niego dostać?

- Welcome my friend, co podać? - widać barmanowi skończyła się ścieżka dialogowa.

- Piwo w czystym kuflu - powtórzył Rasta i usiadł na chwiejnym stołku - To będzie długa noc - powiedział do siebie, a kiedy pojawił się przed nim kufel złocistego trunku, przechylił go i wypił zawartość jednym łykiem.

- Mam Cię na oku, nie sprawiaj problemów bo wylecisz stąd szybciej niż wszedłeś - pokraczna postać, pojawiła się tuż obok niego. Trupio blada twarz, żółte niemal pomarańczowe zęby, grube okulary wyglądające jakby zrobiono je z denek od szklanych kufli stojących nad barem i ten oddech. Ziejący zgnilizną, zwalający z nóg i wyciskający z oczy łzy.

- Admin, jak się nie mylę? - zapytał Grand, odwracając się w stronę barmana i wybierając z menu opcję "Jeszcze raz to samo, w czystym kuflu"

- Nie ignoruj mnie chłopcze, bo mogę Ci zaszkodzić - powiedział Admin, przez zaciśnięte zęby, lecz Rasta już go nie słuchał. Wziął kufel do ręki, wstał i ruszył w stronę schodów które prawdopodobnie prowadziły na balkon.

- Jeszcze z Tobą nie skończyłem - Admin wściekł się i chwycił Granda za ramię chcąc go zatrzymać i odwrócić w swoją stronę...

- Liczę do pięciu i albo zabierzesz tą łapę albo Ci ją utnę. Raz, dwa... Pięć - Rasta z niezwykłą szybkością chwycił miecz i eleganckim, niemal chirurgicznym cięciem zrobił jak powiedział.

- Ty, sk***ysynu - wrzasnął Admin i upadł na podłogę drąc się wniebogłosy "moja ręka, moja ręka"

- Twoja ręka, mój błąd. Nigdy nie uważałem na matematyce, sorry. Ale przestań się już tak drzeć, i tak nie czujesz bólu. Lepiej idź się przeloguj. Rzekłem co rzekłem a lamusy d*pa cicho. - dokończył Grand lekko filozoficznym tonem i ruszył dalej przed siebie...

Hahaha jeśli ktoś dotrwał do tego momentu, to gratuluję. Zdobywasz osiągnięcie "Mól książkowy".

I tak na szybko, kilka słów o mnie. Jestem RastaGrand i witam wszystkie forumowe stworzenia. Peace