Żadnych fajerwerków, hucznych zapowiedzi, promocji, nic. Nowy NFS po prostu wszedł na rynek, nie reklamując się prawie w ogóle, a informacja że serwery zostały otwarte, prawdopodobnie ominęła by mnie, gdyby nie news na stronie głównej.
Najważniejsza kwestia - mimo iż gra jest ogłaszana jako F2P, to jest tylko złudzenie. NFS:W to czystej krwi B2P, a możliwość gry do dziesiątego poziomu doświadczenia powinniśmy traktować jako swoisty trial. Jak dla mnie to jest strzał w stopę od strony twórców - po co dawać nadzieję graczom, gdy okaże się że po osiągnięciu dziesiątego poziomu nie mogą się dalej rozwijać? Gdyby gra była reklamowana jako B2P, nie było by takich problemów. No ale cóż, miejmy nadzieję że twórcy wiedzą co robią.
Co z samą grą? No cóż, to nie mniej, nie więcej, jak ten sam, stary NFS w którego graliśmy za czasów Most Wanted i Carbona. Ten sam, bo to właśnie w miastach z tych gier toczy się rozgrywka, a one sam zostały prawie niezmienione, oprócz dróg łączących je ze sobą. W tym, większości znanym graczom świecie przyjdzie nam ścigać się po raczej znanych trasach, wytyczonych tak samo jak we wspomnianych tytułach. Im wyższy poziom, tym więcej tras odblokowujemy, a ścigamy się po nich albo z komputerem, albo z żywymi graczami. Naszą nagrodą są punkty reputacji, czyli po prostu exp, a także bilon który przeznaczamy na tuning i nowe samochody. I tyle. Albo aż.
Na początku wybieramy sobie samochód z całkiem pokaźnej gromady maszynerii, problem w tym że już wtedy widzimy gdzieś jedną trzecią wszystkich dostępnych pojazdów. Czyli po prostu - samochodów jest mało. Pewnie będzie więcej, ale na ten moment jest mało. Tym wybranym przez nas samochodem będziemy się ścigać w dwóch konkurencjach - sprincie, czyli wyścigu od A do B, i circut, czyli okrążenia. Tak, tylko tyle. Nie ma dragów, driftów, nic z tych rzeczy. Podczas tych wyścigów nie tylko będziemy obsługiwać nasz samochód, ale także panel "Power-upów". Mamy ich całkiem sporą gamę, jest tam typowe nitro, ale też kilka bardziej nietypowych zabawek - np. możliwość sprawienia, że prowodyr wyścigu zacznie "ściągać" na siebie cywilne samochody. Problem z tym jest taki - możemy używać tych specialów tylko kilka razy i nie mówię tu "kilka razy na wyścig", ale "kilka razy na całą grę". Możliwość ponownego wykorzystywania tych bonusów zdobywamy poprzez wyścigi, albo... no właśnie, przez mikro-transakcje. Czyli podsumowując - jeżeli używasz power-upów dość często, to w wyścigu będziesz miał może z 5 szans na użycie nitra, podczas gdy płacący - tyle ile zechce. Trochę to mało sprawiedliwe.
Jednak wyścigi to nie jedyny sposób na zdobywanie reputacji i kasy, gdyż po świecie gry jeżdżą również jednostki policji. Gdy zahaczymy o jedną z nich, rozpocznie się pościg, a naszym zadaniem jest oczywiście uciec. Co zauważyłem, policja nie patyczkuje się tak jak w poprzednich częściach cyklu - praktycznie natychmiast napotykamy blokady z kolczatkami, a chwila nieuwagi i już jesteśmy staranowani przez potężnego SUV-a. Na szczęście tu też możemy pomóc sobie bonusami - możemy np. naprawić przebite opony czy odepchnąć radiowozy, by uciec z matowej sytuacji. Niestety często irytujące jest to, że nawet po odepchnięciu zostajemy złapani, gdyż pasek "złapania" rośnie nawet wtedy gdy policja jest na pewnej odległości - wystarczy że staniemy, a nawet bez żadnych blokad ze strony wroga mamy duże szansę na porażkę.
Teraz trochę ponarzekamy. Gra nie była wcale reklamowana i to widać. Powinniśmy się spodziewać tłumów, a tak naprawdę graczy jest zaskakująco mało, niczym na jakimś słabym prywatnym serwerze. Na szczęście nie ma aż takich problemów z lagami - samochody innych graczy poruszają się nienaturalnie, ale przynajmniej zazwyczaj są mniej-więcej tam gdzie się wyświetlają, a nie np. dwa metry obok. Gra doczytuje miasto na bieżąco i przy szybszej jeździe budynkom brakuje niektórych tekstur. A, przy okazji - gra ściąga się niewiarygodnie krótko, w ciągu godziny powinna być na waszym komputerze, mimo iż poziom grafiki jest całkiem zadowalający. No i oczywiście mikro-transakcje, żeby przebić się powyżej 10 poziomu musimy zapłacić 20 euro, a potem wciąż jest wiele rzeczy za które warto płacić, by nie być z tyłu.
Ale hej, to wciąż NFS. Są emocje, jeździ się niewiarygodnie przyjemnie, gdyby gra była reklamowana i byłoby z kim pograć - to byłby hit. Myślę że każdy kto się zainteresuje, powinien spróbować zagrać choć chwilę, bo gra naprawdę potrafi wciągnąć. No i jeden plus - zawsze można zagrać z doskoku, włączyć, pościągać się raz czy dwa i wyłączyć.
Ocena końcowa: -7/10