Cześć!
Chciałem Wam zaprezentować nowe opowiadanie, którego pierwszą część napisałem stosunkowo niedawno. Jest to fanfiction stworzony na podstawie serii "Miecz Prawdy" Terry'ego Goodkind'a. Na następny kawełek będziecie musieli poczekać 2-3 dni.
Miłego czytania!
Chase zrobił ostrożny krok do przodu, uważając, by nie złamać żadnej gałązki i tym samym nie spłoszyć stojącego do niego tyłem sercowego wilka. Nałożył bełt na kuszę, kucnął i wycelował. Bestia poruszyła się nieznacznie, lecz to wystarczyło, by mężczyzna pomyślał, iż go wyczuła. Te potwory są niebezpieczne i lepiej trzymać się od nich z daleka. Powiadają w okolicach granicy Westlandu, że potrafią wyczuć bicie serca człowieka, czemu zawdzięczają swoją nazwę.
Strażnik graniczny od razu rozpoznał to zwierzę. Niedaleko Szlaku Sokolnika zabiło ważnego polityka z Hartlandu, czym zyskało sobie miano Zbójcy z Granicy. Potwór wyróżniał się tym, iż był znacznie większy od swych pobratymców, a na lewym boku miał długą na dziesięć cali bilznę, ślad po ranie zadanej mu przez Marka Fenna, przyjaciela Chase'a ze Straży Granicznej. Porastała go długa czarna sierść, gdzieniegdzie upstrzona białymi plamkami. Z pyska wystawały mu dwa duże, ostre kły. Wieści o niebezpiecznym Zbójcy dotarły aż nad jezioro Trunt.
Mężczyzna zmienił pozycję na wygodniejszą i jeszcze raz skupił się na strzale. Musiał trafić w czułe miejsce przeciwnika, by mieć pewność, iż zginie od razu. Palec miał już zaczepiony na spuście, wystarczyło tylko nacisnąć... I wtedy bestia poderwała się do szybkiego biegu, niemal natychmiast znikając mu z oczu.
Chase bez zastanowienia wskoczył na swojego brązowego konia, przyczepił kuszę do specjalnego pasa przerzuconego przez ramię i ruszył w pościg za przeciwnikiem. Teren był tutaj miękki i wierzchowcowi mężczyny ciężko było się po nim poruszać. Otaczały go wysokie buki o rozłożystych koronach. Większość z nich wyniszczyło wężowe pnącze, roślina, która przyprawiała o irytację każdego człowieka mieszkającego w pobliżu granicy. Nie dało się z nią nic zrobić; nie pomagały żadne środki szkodnikobójcze, a do tego pnącze zagrażało także życiu ludzi.
Wkrótce strażnik graniczny ponownie ujrzał przed sobą rosłego wilka. Stopniowo zwalniał, dopasowywał się do tempa zwierzęcia. Dużo ryzykował wystawiając się na pole widzenia wroga. Bał się nawet oddychać, tak na niego działały wiejskie legendy o sercowych wilkach. W tamej chwili żałował, że to właśnie jemu przypadło zadanie pozbycia się Zbójcy.
W pewnym momencie Chase zauważył, iż zapędził się znacznie bliżej granicy, niż tego chciał. W tym miejscu na niebie zbierały się czarne chmury, zwiastujące nadchodzącą burzę. Słońce schowało się za kłębiastymi obłokami, nad góry nadeszła ciemność. Drzewa na tym terenie były całkowicie obumarłe, przez co wyglądały przerażająco. Bestia w ich otoczeniu zdawała się jeszcze większa i potężniejsza.
Chase zeskoczył bezgłośnie z wierzchowca i wyjął swoją kuszę. Ponownie nałożył na nią bełt, a potem schował się za gałęziami rosnącego w pobliżu krzaka, którego wężowe pnącze jeszcze nie do końca pozbawiło liści. Wysunął głowę ponad plątaninę cienkich gałązek, a następnie to samo uczynił z bronią. Wilk obwąchiwał pokryte pożółkłą trawą podłoże. Najpewniej wyczuł woń pozostawioną przez jakieś inne zwierzę, które mogłoby napełnić jego brzuch.
Strażnik nacisnął spust, a pocisk pomknął z ogromną prędkością w stronę przeciwnika. Niestety, mężczyzna spóźnił się o dosłownie sekundę. Zbójca pomknął w stronę granicy i zniknął, przedostając się do mrocznego świata umarłych.
- Cholera, prawie go miałem – zaklął Chase.
Strażnik zmierzwił swoje brązowe włosy, myśląc nad rozwiązaniem problemu zniknięcia przeciwnika. Jednocześnie jego bystre zielone oczy wciąż oglądały cały teren cal po calu, gdyż zwierzę mogło znowu się tam pojawić. Wreszcie Chase z powrotem schował kuszę, poprawił swoją brązową skórzaną kurtkę i wsiadł na swego wiernego wierzchowca. Jeszcze raz rozejrzał się dokoła, a potem ponaglił konia do galopu i ruszył przed siebie trzymając się ścieżki prowadzącej na północny-zachód.
Po około godzinie, mężczyzna znacznie oddalił się od gór i skręcił prosto na zachód. Jechał dobrym szlakiem: grunt był tu twardy i idealnie nadawał się do utrzymywania dużej prędkości. Roślinność, im dalej Chase znajdował się od granicy, była coraz bardziej urozmaicona. Tutaj wężowe pnącze nie poczyniło większych szkód i otaczała go gęstwina soczystej zieleni. Przeważały drzewa iglaste, najczęściej sosny.
Podróż męczyła strudzonego jeźdźca, lecz był już niedaleko od swego celu. A był nim dom Johna Connora, jego dobrego przyjaciela i towarzysza wielu polowań. Chciał z nim omówić sprawę nadzwyczaj wyrośniętego wilka i zatrzymać się u niego na noc. Dzień chylił się już ku końcowi, a strażnik nie miał zamiaru wracać po ciemku do swojej chaty, zwłaszcza, że znacznie się od niej oddalił.
Wreszcie w polu widzenia Chase'a pojawił się drewniany budynek, którego ściany wykonane były z bali wyciosanych z grubych pni drzew, zapewne buków. W małych okanch, za zabrudzonymi szybami, widać było jasnożołte światło, rozjaśniające nieco mrok zapadający nad las. Mężczyzna w krótkim czasie znalazł się tuż przed budynkiem, zsiadł z wierzchowca i zapukał do solidnych drzwi.
Po minucie oczekiwania usłyszał kroki dochodzące ze środka. Otworzył mu John. Widać było, iż już szykował się do snu. Był to przystojny mężczyzna w wieku około trzydziestu lat. Posiadał jasną karnację, brązowe włosy sięgające do ramion oraz głębokie zielone oczy. Swym wzrostem dorównywał swojemu gościowi, który sam nie był niski.
- Witaj, przyjacielu – rzekł niemal od razu Connor swym grubym głosem. - Co cię do mnie sprowadza o tak późnej porze? Jeśli chcesz, żebym ruszył z tobą na polowanie, to niesty musisz odczekać do świtu – dodał, po czym zaśmiał się donośnie.
- Kiedy powiem ci o tym, co dzisiaj zobaczyłem, nie będzie ci do śmiechu – odparł poważnie Chase, choć uśmiechnął się lekko.
Właściciel domu zaprosił strażnika granicznego do środka. Mieszkanie był skromnie umeblowane, zamieszkiwała je tylko jedna osoba. W rogu, tuż pod oknem, stało łóżko z pościelą przygotowaną na noc. Przy przeciwległej ściane ustawione były dwa proste regały zrobione z drewna jesionu. Na środku podłogi rozłożony był dywan szyty w fantazyjne wzory, a na nim stał okrągły stół, dokoła którego znajdowały się cztery krzesła obite miękkim materiałem.
- Usiądź sobie, dam ci coś do jedzenia – polecił przyjacielowi John.
- Dzięki – odparł krótko mężczyzna. Naprawdę zgłodniał po godzinnej jeździe, a na dodatek wyczerpała go pogoń za sercowym wilkiem.
Po paru minutach wrócił przyjaciel Chase'a, niosąc na tacy słuszny kawał sera i żytniego chleba. Ustawił to wszystko na stole i czekał, aż gość napełni pusty żołądek. Nie trwało to długo, gdyż strażnik graniczny pochłonął wszystko w paru kęsach. Potem John zasypał go lawiną pytań.
- Dlaczego tutaj jesteś? Masz coś w sprawie tej chimery, którą widzieliśmy tydzień temu? Znalazła się ta zaginiona w pobliżu granicy kobieta z Hartlandu?
- Spokojnie, spokojnie – odpowiedział Chase. - Moje przybycie tutaj nie ma żadnego związku z tymi sprawami. Chciałem tylko powiedzieć ci, iż dzisiaj polowałem niedaleko gór na wilka sercowego. Wiesz, tego, który zabił jakiegoś polityka z Hartlandu. Nie wiedziałem dokładnie kto to był, ale ta bestia to naprawdę nie ułomek. Jest znacznie większa i niebezpieczniejsza od swojej rodziny. Niestety, nie udało mi się jej ubić, ponieważ kiedy już wystrzeliłem bełt z kuszy, pomknęła w stronę granicy i zniknęła.
- Tak to jest z tymi potworami z okolic granicy – rzekł John, kręcąc głową. - Potrafią czynić takie cuda, ale wiesz przecież, iż tutaj w grę wchodzi magia. Nie jestem w stanie ci pomóc, przyjacielu. Sądzę jedynie, że powinniśmy zebrać kilka osób ze Straży Granicznej i wspólnie urządzić obławę na naszego przeciwnika.
- Dobry pomysł, kolego – przyznał Chase. - Miej jednak na względzie to, iż ten potwór zapuszcza się zawsze zbyt blisko strefy zagrożenia, to jest granicy. Poza tym potrafi biegać w naprawdę oszałamiającym tempie.
- Ech... Cóż poradzić... Ale teraz nie czas na zagwozdki. Przygotuję ci parę koców i ułożysz się na podłodze. Rankiem porozmawiamy jeszcze na ten temat.
- Będę twym dłużnikiem.
John umościł Chase'owi miękki kącik w rogu mieszkanka, w którym strudzony nieudanymi łowami mężczyzna niemal natychmiast zasnął.