One shot, one kill

Taki mały teaser, nie wiem czy coś z tego będzie, ale może będzie. Wrzucam, może ktoś będzie śledził.

Padał śnieg. Drzewa powoli pokrywały się białym puchem, on również. Nie potrzebował tego, jego biały strój oraz kaptur wykonywały swoją robotę doskonale. Był prawie niewidoczny. Również jego karabin snajperski przemalowany specjalnie na tę okazję nie odróżniał się kolorystycznie od białej palety barw na skraju wzgórza pośród gęstego lasu. Zlecenie tym razem okazało się bardzo proste. Pół miliona dolarów za grubasa, który po prostu nie umiał powstrzymać swojego nazbyt długiego jęzora. Sto tysięcy zaliczki, reszta po wykonaniu zadania. Celem był gruziński boss narkotykowy, którego niedawno zwerbowali niebiescy. Nazywał się Piotr Balantor. Mało go obchodziło kto to był i czym się zajmował, ale przy każdym zleceniu czytał te informacje tylko dlatego, że był skrupulatny. Dla niego był on tylko numerkiem. Pan #103.

***

Federalni przewieźli swojego świadka w góry, by zagwarantować mu bezpieczeństwo. Przecież nie mogli przypuszczać, że aż tak bardzo podpadł najgrubszym rybom w tym kraju. Jak można było tego nie przewidzieć? Może Balantor nie powiedział im wszystkiego? Może, ale co to go obchodziło? On nie był od tego. 'I'm just a trigger man' - wyrecytował w myślach były sniper SPECNAZ. Przez chwilę lornetką obserwował posiadłość. Dwunastu strażników na zewnątrz. Czterech przy bramie, kolejnych czterech na zmianę robiło obchód dookoła głównego budynku. Jeden na wieży ciśnień - prawdopodobnie z jakąś marną bronią snajperską - pomyślał. Ostatniego nie mógł znaleźć, zaniepokoiło go to ponieważ był pewny, że na początku naliczył ich tuzin. W domu było ich około pięciu. Dwóch na każde piętro, plus jeden, który ciągle stał przy drzwiach do pokoju grubasa. Szkło w oknach najprawdopodobniej było kuloodporne, ale z pewnością jego nabój by sobie z tym poradził, niemniej jednak nie zabije go podczas snu. Byłoby to ujmą dla jego umiejętności. Oczywiście wiedział, że o 12 - czyli za jakieś 10 minut, będą go przewozić na rozprawę. Zamiast na rozprawę, przewiozą go do kostnicy. Ta myśl wprawiła go w ekstazę. Odłożył lornetkę, przyłożył oko do lunety i czekał.

Gdy któryś z federalnych obudził grubasa była godzina 12:05. Doprowadzenie się do porządku zajęło mu parę minut dłużej niż mógłby przypuszczać. Około 12:30 jego cel pojawił się w drzwiach frontowych po raz ostatni. Dookoła świadka utworzył się kordon ochroniarzy. Dwóch z przodu, dwóch z tyłu i po jednym na każde jego ramie. Żałosne - powiedział, nie zauważając, że wypowiedział te słowa na głos. Jeden z niewielu błędów, które zdarzyło mu się popełnić, za które w przyszłości zapłaci wysoką cenę. Mógł zabić go od razu, ale przecież dla niego jest to zbyt proste. Poczekał aż jego cel będzie bliżej furgonetki, uspokoił oddech, nacisnął spust.

***

Rozległ się huk wystrzału. Jedni padli na ziemię, inni schowali się za furgonetkę. Grubas opadł bezwiednie na śnieg. Czerwień zażarcie walczyła z bielą, która zdawała się tonąć w morzu krwi. Paru agentów wymieniło gniewne spojrzenia, jeden gdzieś telefonował. Z głównego budynku wybiegła z krzykiem jakaś kobieta - prawdopodobnie żona zabitego. Dobiegła do jego ciała, opadła na kolana i schowała twarz w dłoniach. Była zrozpaczona, płakała. Głównodowodzący tej bandy żałosnych ochroniarzy zaczął energicznie gestykulować. Agenci zaczęli biegać i wsiadać do samochodów. Sniper patrzył na tą całą scenę bez grama uczuć. Wiedział, że czas się zbierać, lada chwila zaczną szukać strzelca. Podniósł się, otrzepując się ze śniegu zarzucił sobie karabin na plecy. Wyjął telefon komórkowy i wybrał jedyny numer, który był zapisany w kontaktach i nacisnął zieloną słuchawkę. Głuchy dźwięk zadzwonił mu w uszach. Gdy ktoś odebrał, usłyszał chrapliwy głos starszego mężczyzny.

- Słucham? - zapytał bezuczuciowo głos w słuchawce.

- One shot, one kill - odpowiedział strzelec, po czym rozłączył się i wyrzucił telefon w śnieg.

Dwieście metrów od miejsca wykonania zadania stał dwuosobowy skuter śnieżny. Szarobiały bolid pośrodku polany wyglądał jak pies czekający na swojego pana. Mężczyzna truchtem dobiegł do niego, otrzepał siedzenie ze śniegu i wsiadł. Odpalił zapłon i odjechał jakby to była zwykła zimowa przejażdżka.

Będzie, będzie, będzie :)

Podoba mi się i oczywiście będę śledził ;)

Całkiem spoko miło się czyta, ale moim zdaniem powinieneś dodać więcej opisów i porównań ja osobiście zawsze to najbardziej lubię.

"nie umiał powstrzymać swojego nazbyt dużego jęzora." nie powinno być "nie umiał powstrzymać swojego nazbyt długiego jęzora" ? Tak poza tym, wszystko w porządku, podoba mi się, będę śledził .

admin_ico.png
Yup.

@UP: to tylko teaser tak jak napisałem, dziś możliwe, że pojawi się coś więcej. : )

Nawet dobre, będzie coś więcej? Tylko tak jak Wastel, liczę na więcej środków stylistycznych i ogólnych rozkmin i mniej pustych czasowników :)

Nadal nie jestem przekonany, ale na razie piszęę

Dwadzieścia godzin później gdzieś po drugiej stronie globu. Kwatera główna 'niebieskich'.

ODPRAWA:

Dwie godziny temu otrzymaliśmy informację o tym, że znany Nam wszystkim gruziński boss narkotykowy Balantor, został zamordowany w jednej z Naszych kryjówek w Rosji. Z informacji uzyskanej z miejsca zdarzenia wiemy, że został on zastrzelony z odległości ok. 1km z broni snajperskiej. Sprawca uciekł później najprawdopodobniej jakimś pojazdem śnieżnym. Musiał być bardzo dobrze poinformowany. W związku z tym, że Balantor był kluczową postacią w organizacji zwanej 'Tajfun', sądzimy, że to właśnie ktoś od Nich zlecił zabójstwo. Dla tych, którzy nie wiedzą, Gruzin miał cenne informację na temat całej organizacji oraz znał nazwiska większości głównych działaczy. Naszym podejrzanym w sprawie zabójstwa jest zaginiony, były sniper SPECNAZ - Mikhail 'Snippy' Fiodorov. Jego zdjęcie macie na tablicy. Mówiąc zaginiony miałem na myśli to, iż Snippy po jednej z akcji, odszedł z drużyny i nikt go więcej nie widział. Od tego czasu minęło jakieś 5 lat. Zdjęcie, które posiadamy jest z czasów przyjęcia go do grupy, także równie dobrze może być kompletnie bezużyteczne. Podejrzewamy, że Fiodorov nadal przebywa gdzieś na terenie Rosji. Interpol został zawiadomiony naturalnie, natomiast chcę byśmy to My go złapali. Nie wiem jaka była ostatnia akcja w której uczestniczył, SPECNAZ nie wydało pozwolenia na wgląd w udokumentowane akta - co nie powinno nikogo dziwić. Natomiast dla mnie Pan Snippy jest zwykłym, bezlitosnym i krwawym mordercą. Dostaliśmy jednakże jako 'jakąkolwiek' pomoc ze strony Rosyjskiej, raport dotyczący jego stanu psychicznego datujący na miesiąc przed jego odejściem. Oczywiście skróconą wersję tego wszystkiego, niemniej jednak zawiera on kilka bardzo ciekawych informacji. Proszę wszystkich o zapoznanie się z Nim.

Mikhail to świetnie wyszkolony były żołnierz jednostek specjalnych. Zabija z zimną krwią, także proszę o zachowanie jak największej ostrożności w czasie naszego śledztwa na terenie rosyjskim. Doszły mnie również słuchy, że dołączy do Naszej drużyny pewien były żołnierz marines. Swoją drogą nie podoba mi się to, ale był to rozkaz z góry także ja nie mam w tej sprawie żadnego głosu. Jakieś pytania?

Smith popatrzył na wszystkich zgromadzonych w sali. Było to niewielkie pomieszczenie z dwoma ogromnymi - w stosunku do samego pokoju, oknami. Na parapetach nie było żadnych roślin, widocznie w dzisiejszych czasach uważa się, że zieleń negatywnie wpływa na pracowników. Żaluzje były zasłonięte a w samej sali panował półmrok. Typowa odprawa z filmów detektywistycznych - pomyślał Smith. W pomieszczeniu łącznie z Nim było dziesięć osób. Dwoje świeżo upieczonych z akademii CIA pań. Czterech agentów specjalnych, oraz sześciu agentów. Kobiety wyglądały niemal identycznie. Zwykłe szare spodnie, czarne pantofle, bufiaste rękawy w koszuli bez najmniejszego dekoltu. Do tego obie były brunetkami co jeszcze bardziej zwiększało efekt 'lustra'. Natomiast mężczyźni nie wyróżniali się niczym nadzwyczajnym, oprócz jednego młodzika. Wyglądał jakby trafił do sali przez przypadek i nie bardzo wiedział co ma w tej sytuacji zrobić. Bez wątpienia był dobrze zbudowanym młodym mężczyzną, aczkolwiek jego strój odbiegał kompletnie od kanonów, które zdawałoby się są w takich organizacjach przestrzegane dość surowo.

Chłopak miał na sobie co prawda koszulę, lecz jakby o dwa rozmiary za dużą, to samo tyczy się spodni. Na głowie miał snapbacka a na nogach jakieś śmieszne Najki. Uwieńczeniem tego wszystkiego stanowiły okulary przeciwsłoneczne tzw. pilotki. Niemniej jednak to właśnie młodzik zadał pierwsze pytanie.

- Od czego zaczynamy ?

- Po pierwsze chcemy założyć jakąś mini kwaterę na terenie Rosji, co nie powinno być dużym problemem. Po drugie złapać tego drania. Po trzecie, wszelkie informację na temat organizacji 'Tajfun' jakkolwiek zgromadzone również będą mile widziane - odpowiedział szef.

- Czyli ogólnie wpadamy do Rosji i mamy zgarnąć ich byłego żołnierza sił specjalnych, który rzekomo zabił Naszego 'grubasa'? Brzmi jak niezła zabawa. Ciekawe co na to wszystko Nasi kochani rosjanie. - odpowiedział młodzik. W pomieszczeniu zdało się słyszeć parę cichych śmiechów.

- Tak Skid, dokładnie tak. Z tego co się orientuję Rosjanie nie powinni robić Nam żadnych problemów. Taka jest umowa. - dopowiedział Smith

- A co oni z tej umowy mają? - zapytał. Z tego co wiem, a nigdy dobry z historii nie byłem, to chyba chłopaki mają problem z dotrzymywaniem słowa, czyż nie? - śmiechy były już całkowicie słyszalne w całym pomieszczeniu, nawet sam dyrektor Smith uśmiechnął się na te słowa.

- Masz rację, dlatego właśnie Ty będziesz się zajmował Panią od spraw wewnętrznych w Rosji, Skid. - powiedziawszy to uśmiechnął się szeroko.

- Taki już mój fart... - odpowiedział młody.

W takim razie jeśli nie ma więcej pytań rozejść się. Wylatujemy jutro o 8:00, nikt ma się nie spóźnić, ta sprawa to priorytet. Prosiłbym również o miłe 'wdrążenie' do zespołu naszych dwóch młodych agentek. To tyle, do zobaczenia! Smith skończył odprawę i zaczął zbierać i segregować notatki, które przeglądał przed i w trakcie spotkania. W sali zapanował hałas, słychać było szuranie krzeseł oraz stukot butów o posadzkę. Gdy ostatnia osoba opuszczała pomieszczenie agent Smith poprosił o zamkniecie drzwi. Usiadł samotnie na krześle spojrzał na zdjęcie mordercy, uśmiechnął się i mruknął. 'You're next'.

***

Rosja, okolice Kostromy, w tym samym czasie.

Strzelec właśnie podnosił się z łóżka gdy zadzwonił telefon. SMS: "Nowy kontrakt."

Oczywiście tyle wystarczyło, dokładnie wiedział gdzie znajdzie plik z dokumentami odnośnie kolejnej roboty. Usiadł na łóżku i rozejrzał się. Sypialnia była urządzona dość skromnie, najzwyklejszego dwuosobowe łóżko, które krzyczało, że pochodzi z innej epoki. Obok łóżka stał stolik nocny, na którym leżał telefon i notes z włożonym do środka długopisem. Lampka nocna stała na podłodze co mogłoby wydawać się dziwne ponieważ na samym stoliku było jeszcze dostatecznie dużo miejsca i na ten 'mebel'. Mężczyzna podniósł się i podszedł do bardzo pięknie zdobionej szafy. Na drzwiach miała namalowane dwa czarne smoki. Wyjął ubranie, zwykłe ciemne jeansy oraz gruby polarowy sweter. Założył czapkę na głowę i zszedł po schodach na dół. Na dole były tylko dwa pokoje. Na wprost schodów stały drzwi wyjściowe, po prawej była kuchnia, a po lewej była najprawdopodobniej łazienka - chociaż drzwi do niej były zamknięte. Mężczyzna natomiast udał się do drzwi wyjściowych, po drodze wkładając ciężkie znoszone trapery i wyszedł z domu. Wiał zimny i porywisty wiatr. Śnieg lekko sypał ale w połączeniu z wichrem dawał naprawdę się we znaki. Dom stał pośrodku niczego. Dookoła był las. Właśnie w ten las wbiegł po wyjściu z mieszkania Snippy. Biegł dobre dziesięć minut pomiędzy drzewami, nie raz, nie dwa zatrzymując się tylko po to by się rozejrzeć. Nie brakowało mu jeszcze krzepy i nie zabraknie mu jej jeszcze przez jakiś czas. Dobiegł do ogromnej polany. Z lotu ptaka musiała wyglądać niesamowicie, wielki niesymetryczny okrąg w środku lasu. Po drugiej stronie na jej skraju widać było parę saren. W tych lasach mieszkała duża ilość zwierzyny. Co bardzo ułatwiało Mikhailowi egzystencję tutaj, w końcu był swojego rodzaju myśliwym. Przez parę sekund patrzył się na piękne zwierzęta, które wyglądały z tej odległości jak namalowane. Ocknął się i ruszył truchtem w kierunku wielkiego, do połowy zasypanego śniegiem pnia. W miarę gdy się do niego zbliżał serce biło mu coraz szybciej i szybciej. Dla niego to było jak narkotyk. Nie potrzebował nic innego, to jest jak niesamowita 'faza'. Gdy dobiegł do niego i wyciągnął z wydrążonej dziury plik dokumentów serce mało co nie wyskoczyło mu z piersi. Mając pliczek w rękach zaczął się uspokajać. Otworzył go. W środku znajdowało się zdjęcie jakiegoś faceta na oko po czterdziestce. Łysy, blizna na lewym policzku, czarne oczy. Mathew Valor. Były Marines. Bardzo niebezpieczny - zachować szczególną ostrożność. Do dokumentów była również dołączona mała notatka:

"Przybywa do Rosji jutro ok. 12, wyląduję na lotnisku WNUKOWO, dołączy tam do agentów CIA. Dwa miliony dolarów. Priorytet. Najlepiej pozbyć się całej grupy - węszą w Twojej sprawie. Mają szczątkowe informację na temat organizacji "Tajfun"." A to ciekawe - pomyślał zabójca, nawet bardzo ciekawe. Zapowiada się interesujący dzień. Mikki (bo tak nazywało go jego mama) wyjął z kieszeni zapalniczkę zippo odpalił ogień i spalił dokumenty. Po czym wstał i truchtem wrócił do chaty. Musiał się przygotować, właśnie dostał nowe zadanie. Ale on sam jeszcze nie wiedział, że będzie to jego ostatni 'standardowy' kontrakt.

które wyglądały z tej odległości jak namalowe.

Literówka :)

Co do nadmiaru cudzysłowów, to przed takimi nazwami jak "snapback" w tekście ciągłym nie musisz, a nawet chyba nie powinieneś ich dawać. W dodatku snapback to typ czapki, więc z małej literki.

Ale całościowo tekst bardzo dobry, lepszy od pierwszej części :)

Czemu wszystko co piszesz jest epickie? :)

Taki mały teaser, nie wiem czy coś z tego będzie, ale może będzie. Wrzucam, może ktoś będzie śledził.

Padał śnieg. Drzewa powoli pokrywały się białym puchem, on również. Nie potrzebował tego, jego biały strój oraz kaptur wykonywały swoją robotę doskonale. Był prawie niewidoczny. Również jego karabin snajperski przemalowany specjalnie na tę okazję nie odróżniał się kolorystycznie od białej palety barw na skraju wzgórza pośród gęstego lasu. Zlecenie tym razem okazało się bardzo proste. Pół miliona dolarów za grubasa, który po prostu nie umiał powstrzymać swojego nazbyt długiego jęzora. Sto tysięcy zaliczki, reszta po wykonaniu zadania. Celem był gruziński boss narkotykowy, którego niedawno zwerbowali niebiescy. Nazywał się Piotr Balantor. Mało go obchodziło kto to był i czym się zajmował, ale przy każdym zleceniu czytał te informacje tylko dlatego, że był skrupulatny. Dla niego był on tylko numerkiem. Pan #103.

***

Federalni przewieźli swojego świadka w góry, by zagwarantować mu bezpieczeństwo. Przecież nie mogli przypuszczać, że aż tak bardzo podpadł najgrubszym rybom w tym kraju. Jak można było tego nie przewidzieć? Może Balantor nie powiedział im wszystkiego? Może, ale co to go obchodziło? On nie był od tego. 'I'm just a trigger man' - wyrecytował w myślach były sniper SPECNAZ. Przez chwilę lornetką obserwował posiadłość. Dwunastu strażników na zewnątrz. Czterech przy bramie, kolejnych czterech na zmianę robiło obchód dookoła głównego budynku. Jeden na wieży ciśnień - prawdopodobnie z jakąś marną bronią snajperską - pomyślał. Ostatniego nie mógł znaleźć, zaniepokoiło go to ponieważ był pewny, że na początku naliczył ich tuzin. W domu było ich około pięciu. Dwóch na każde piętro, plus jeden, który ciągle stał przy drzwiach do pokoju grubasa. Szkło w oknach najprawdopodobniej było kuloodporne, ale z pewnością jego nabój by sobie z tym poradził, niemniej jednak nie zabije go podczas snu. Byłoby to ujmą dla jego umiejętności. Oczywiście wiedział, że o 12 - czyli za jakieś 10 minut, będą go przewozić na rozprawę. Zamiast na rozprawę, przewiozą go do kostnicy. Ta myśl wprawiła go w ekstazę. Odłożył lornetkę, przyłożył oko do lunety i czekał.

Gdy któryś z federalnych obudził grubasa była godzina 12:05. Doprowadzenie się do porządku zajęło mu parę minut dłużej niż mógłby przypuszczać. Około 12:30 jego cel pojawił się w drzwiach frontowych po raz ostatni. Dookoła świadka utworzył się kordon ochroniarzy. Dwóch z przodu, dwóch z tyłu i po jednym na każde jego ramie. Żałosne - powiedział, nie zauważając, że wypowiedział te słowa na głos. Jeden z niewielu błędów, które zdarzyło mu się popełnić, za które w przyszłości zapłaci wysoką cenę. Mógł zabić go od razu, ale przecież dla niego jest to zbyt proste. Poczekał aż jego cel będzie bliżej furgonetki, uspokoił oddech, nacisnął spust.

***

Rozległ się huk wystrzału. Jedni padli na ziemię, inni schowali się za furgonetkę. Grubas opadł bezwiednie na śnieg. Czerwień zażarcie walczyła z bielą, która zdawała się tonąć w morzu krwi. Paru agentów wymieniło gniewne spojrzenia, jeden gdzieś telefonował. Z głównego budynku wybiegła z krzykiem jakaś kobieta - prawdopodobnie żona zabitego. Dobiegła do jego ciała, opadła na kolana i schowała twarz w dłoniach. Była zrozpaczona, płakała. Głównodowodzący tej bandy żałosnych ochroniarzy zaczął energicznie gestykulować. Agenci zaczęli biegać i wsiadać do samochodów. Sniper patrzył na tą całą scenę bez grama uczuć. Wiedział, że czas się zbierać, lada chwila zaczną szukać strzelca. Podniósł się, otrzepując się ze śniegu zarzucił sobie karabin na plecy. Wyjął telefon komórkowy i wybrał jedyny numer, który był zapisany w kontaktach i nacisnął zieloną słuchawkę. Głuchy dźwięk zadzwonił mu w uszach. Gdy ktoś odebrał, usłyszał chrapliwy głos starszego mężczyzny.

- Słucham? - zapytał bezuczuciowo głos w słuchawce.

- One shot, one kill - odpowiedział strzelec, po czym rozłączył się i wyrzucił telefon w śnieg.

Dwieście metrów od miejsca wykonania zadania stał dwuosobowy skuter śnieżny. Szarobiały bolid pośrodku polany wyglądał jak pies czekający na swojego pana. Mężczyzna truchtem dobiegł do niego, otrzepał siedzenie ze śniegu i wsiadł. Odpalił zapłon i odjechał jakby to była zwykła zimowa przejażdżka.