Parodia Warcraft. UWAGA! Powstała ona tylko i wyłącznie w celach humorystycznych!
Rozdział 1: Początek
Kiedy król Arthas, znany jako białowłosy lisz king opuścił mroźną cytadelę, a jego podwładne stworzenia znalazły lepsze zajęcie niż AFK'owanie, pojawił się nowy wędrowiec. Przystojny blondyn 1,9m....w pasie o wzroście 1,2. Tak do końca nie uważano go za przystojnego. Otrzymał taki przydomek po operacji plastycznej wykonanej w Stormwind przez świrniętych naukowców mających na celu udoskonalenie nauk i dorównanie technologii przy użyciu mikro miotecznego miotacza płomieni energii jądrowych. Ale nie wnikając w szczegóły... Przybył on do miasta tylko i wyłącznie w jednym celu. Ci co go znali, wiedzieli, że jego widok nie jest mile widziany wśród rolników. Zawsze gdy zapadała noc, podkradał się do sadów i wyżerał, wszystko co się w nim znajdowało, od ziemniaków po bogate w witaminy zioła roślinne do produkcji masła. Lecz tym razem, wszystko było zabezpieczone, a hotele pozamykane. Poza jednym... tzw: Czerwona Latarnia grzeszyła swoimi dziewczynami, wyglądającymi z pozoru na miłe i przyjazne panie potrafiące zrobić każdą rzecz za nawet najmniejsze pieniądze. Jednakże nasz bohater szczycił się też przydomkiem : ,,Mały" we wzroście jaki i tym poniżej, nie zachęcały go myśli do wstąpienia tam. Udał się on do swojego przyjaciela, posiadającego wypasione M2. Szczerze, to wystarczało tam tylko miejsca na 1,5 osoby. Łóżko było wykonane z najtwardszego siana, które zostało zmielone przez niego samego! Jednak, noce były mroźne a zarazem upalne od dziewczyn, więc musiał bez żadnego wyboru przenocować na tych męczarniach...
Poranek w Orgrimmar. Trzy napalone orki, znużone już 3 z rzędu nocą ze swoimi sexownymi dziewczynkami widzą promienie światła wbijające się mocno w ich źrenice. Rozglądając się nie widzieli nic poza pustynnymi ziarnami piasku fruwającymi wśród zaspałych orków. Kij wbity w ziemię swoim odbiciem wskazywał już 7 rano. Był to Saturday, po naszemu sobota...chyba... A więc dzień lenistwa i opier*****ia się. Nie wiedzieli jednak o zbliżającym się evencie, który był napisany na tablicy ogłoszeń. Zerwawszy się z łoża kości słoniowej, natychmiast założył na siebie skórzany pas z upolowanego tygrysa...GRR... oraz przypiąwszy do niego broń z wyrytym napisem :FOR THE YOUTUBE!:, poszedł sprawdzić nowe notatki, które przypinał do drewnianego klocka ork za pomocą zębów swojej matki i młotka z czaszki ojca. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Był tam napis: EVENT MUSHROOM. To oznaczało.... grzybobranie w lesie elfów! WOOO! Pomyślał, że na takie grzyby jakie tam chodzą, będzie potrzebna mu lepsza siekiera. Miał szczęście. Kowal, który odchodził na emeryturę, w swoim ostatnim dniu pracy rozdawał darmowe Drwalki. Siekiery oznaczane przez orków do ścinania Entów. Czas wyprawy. Masa wilków, orków i wszelakich małych stworzeń pełzających i krzyczących :100k gold plox, które podniecało wszystkie niewiasty w krótkich spódniczkach. Ostatni krzyk lidera: Jedziem!, niczym rolnika pełnego zapału który pragnął zaorać swe pole i nie tylko... Pierwszy zakret bramy, drugi... połowa się zgubiła... no cóż, czasami tak bywa... i tylko widok masy orków odjeżdżających na swoich dumnych stworzeniach....
Dzieki za przeczytanie, jutro napiszę rozdział 2, albo jeszcze dziś jeżeli wystarczy mi czasu. . Kto czytał choć jedną książkę z serii Warcraft, wie czemu nie są opisywane sytuacje do końca
.