Na wstepie zaznaczam, ze tekst ten pisalem jakos 18 miesiecy temu, jeszcze przed wydaniem Tanca ze Smokami i przed emisja serialu spod skrzydel HBO, a co za tym idzie, sam tekst mial cel propagandowy, to znaczy - mial zachecic nowych czytelnikow do zapoznania sie ze saga. Dzis Piesni nikomu przedstawiac nie trzeba, tak wiec sam temat mozna potraktowac troszke inaczej, tak wiec dyskutujmy tutaj ogolnie o calej sadze i tym, co z nia zwiazane.
Pieśń Lodu i Ognia; Georgie R R Martin.
-Gra o Tron
-Starcie Królów
-Nawałnica mieczy (w Polsce wydana w dwóch tomach. Pierwszy z nich nosi tytuł Stal i Śnieg, a drugi Krew i Złoto)
-Uczta Dla Wron (również wydany u nas w dwóch tomach, Cienie śmierci oraz Sieć Spisków)
Czym jest Pieśń Lodu i Ognia? Trudno powiedzieć w kilku zdaniach. Na pewno jest to jedna z najlepszych sag fantasty ostatnich lat (pierwsza wydana w 1996 roku, a póki co ostatnia w 2005. Na kolejną część czekamy do dziś). Jest również z pewnością jedną z najpopularniejszych, szybko usadawiając się wśród kanonu fantastyki, obok takich pisarzy jak Tolkien czy LeGuin. Wielokrotnie nagradzana najważniejszymi laurami fantastyki, przekładana na wiele języków…To tylko suche fakty, bez krzty fantazji, bo jeśli mówić o Pieśni Lodu i Ognia, to należy zahaczyć o jakiś kraniec naszej wyobraźni i trochę się wysilić. Spróbuje to zrobić, choć szczerze mówiąc ciężko mi będzie napisać coś sensownego, co choćby oddało moje wrażenia po przeczytaniu tych pozycji.
Na Grę o Tron natknąłem się zupełnie przypadkiem, kiedy parę lat temu dostałem pierwszy tom na gwiazdkę. Oglądając okładkę książki, zupełnie nie spodziewałem się tego, co w niej zastanę. Oczywiście ucieszyłem się, bo trzymałem w rękach opasłe tomiszcze i już zacierałem ręce na samą myśl zatopienia się w pożółkłych lekko kartkach. Tak więc poczekałem aż rodzinka zje karpia, pożegnałem się ze wszystkimi wujami i ciociami, a potem udałem się do zacisza swojego pokoju i na spokojnie rozpocząłem lekturę. Był to dla mnie swego rodzaju szok. Byłem wtedy człowiekiem zaczytującym się jedynie w książki ze świata Forgotten Realms, Star Wars czy temu podobne i w ogóle nie spodziewałem się, że coś może tamte pozycje przebić.
I stało się.
O ile sam początek nie zwiastował takiej rewolucji w moim literackim guście, o tyle z każdą następną stroną, poczynając od tej setnej, zatapiałem się w tej niesamowitej przygodzie. I tak już do samego końca, czytając gryzłem paznokcie, wierciłem się nie mogąc wytrzymać napięcia, a sama akcja wpłynęła na mnie do tego stopnia, że losy bohaterów śniły mi się po nocach (!).
Książka opowiada o losach siedmiu zjednoczonych królestw, na czele których zasiada przedstawiciel jednego z nich. Żelazny tron, chyba główny winowajca wszystkich przedstawionych w książkach wydarzeń. Jest obiektem pożądania wszystkich możnych tamtego świata. Może samo w sobie nie brzmi to oryginalnie, ale sposób przedstawienia akcji już na pewno taki jest. Książka w każdym rozdziale zmienia swojego narratora, dzięki czemu poznajemy wszystkie strony konfliktu. Autor robi to w tak mistrzowski sposób, iż nie dostrzegamy tu faworytów. Nie ma tych dobrych i tych złych, każdy jest inny i każdy ma równe szanse na końcowy sukces. Czytelnik, poznając losy bohaterów, powoli zaczyna się z nimi identyfikować, znajdować swoich faworytów i jakby im kibicować. Oczywiście do czasu, aż których z nich nie skończy ze skróconym o głowę ciałem. Dokładnie tak napisałem. To jest właśnie fenomenalne, bo jak już pisałem, nie ma faworytów dla autora, przez co każdy z bohaterów może zginąć, popaść w nędze lub wręcz odwrotnie. Dzięki temu nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, a zwrotów akcji jest sporo, przez co człowiek co chwilę musi łapać się za głowę i przewracać nerwowo kartki, szukając dalszych odpowiedzi. A skąd te zwroty akcji? No właśnie, to wszystko przez to indywidualne potraktowanie każdego z bohaterów. Wszyscy coś knują, każdy ma swoje plany, intrygi… To jest główny temat książek, intrygi, kłamstwa, supły nie do rozwiązania, a kiedy w końcu to się uda, czytelnik doznaje jakiegoś szoku.
Język powieści stoi na wysokim poziomie. Mamy liczne, dobrze dobrane porównania, przedstawiona akcja jest wartka i się nie dłuży, a słownictwo ciekawe. Jednych może oburzyć obrazowe pokazanie agresji, śmierci, rozczłonkowania, a innych spora garść seksu. Jednak jeśli ktoś potrafi przełknąć takie tematy w książce fantasy, i to ze smakiem, to oczywiście będzie zadowolony.
Nie spodziewajcie się orków, zastępów magów czy innych magicznych tworów. Tutaj tego nie znajdziecie, a przynajmniej nie w dużej dawce, bo o ile magia gdzieś tam istnieje, to jest przedstawiona w marginalnym stopniu i do tego raczej w ostatnich tomach. Czasami coś doczytamy o smokach, innym razem o jakiś czarach, ale to nie one są głównym tematem. Świat przypomina raczej średniowieczną Anglię, czy coś w tym stylu. Więc fani epickich bitew rasowych niech uciekają jak najdalej od Pieśni!
Dla mnie 9++++/10, a dlaczego nie maksymalna ocena? Wszystko przez ostatni tom, który jest najgorszy z całej sagi i jakoś nie trzyma tego klimatu*. Jakby autorowi zabrakło bohaterów, których gdzieś po drodze uśmiercił. No, jeszcze mały minus za długi czas oczekiwania na kolejny tom (sześć/siedem lat?)
* chodzilo mi o Uczte dla Wron.
Kilka zdjatek: