Planescape Torment
Od razu uprzedzam, że nie jest to, ani opis, ani tez żadna recenzja. W tym temacie, chcę opisać swoje wrażenia tuż po rozgrywce w Tormenta. Grę ukończyłem ledwie parę godzin temu i teraz uporządkowałem myśli (albo i nie…) i chciałem się z wami podzielić tym, co doświadczyłem. Przepraszam za to, że mój post będzie chaotyczny, ale ogrom tej gry jest przytłaczający i nie sposób dostatecznie zebrać myśli, aby pisać o Tormencie. A samego posta pisze po to, aby zachęcić graczy do tego tytułu, który nie został dostatecznie doceniony.
Grając w grę cRPG, zawsze, ale to zawsze, wczuwam się w postać, którą przyszło mi odgrywać. Niektórym może się to wydawać śmieszne, ale ja inaczej w rpg grać nie potrafię. Staje się bohaterem i żyje jego życiem. To JA walczę ze złem, to JA podejmuje trudne decyzje, to JA zabijam niewinnych itp. I tylko z takim podejściem można przeżyć Tormenta. Jeśli grasz inaczej, to ta gra cię nie ruszy. Powiesz: Jest brzydka, archaiczna, wolna, nudna. Ale jeśli staniesz się Bezimiennym, to już nigdy nie wyrzucisz z pamięci udręki, która ciążyła na jego życiu.
Budzisz się w kostnicy, niczego nie pamiętasz. Twoje ciało zaorane jest licznymi bliznami i tatuażami, które zdają się mówić „coś więcej”. Od samego początku wszystko jest owiane tajemnicą, a dziwność świata, w którym się znalazłeś, potęguje fruwająca i gadająca czaszka- nasz pierwszy towarzysz, Morte. Jednym z głównych atutów Planscape jest świat gry oraz mieszkający w nim bohaterzy, a co za tym idzie, nasi towarzysze. W tak dziwnych krainach jeszcze nigdy nie przyszło mi grać. Każdy element jest jakiś, każda lokacja ma swoją historię i niepowtarzalny klimat. To samo istoty, które napotykamy. Rozmawiając z naszymi towarzyszami, a także ze zwykłymi npc, mamy wrażenie obcowania z prawdziwymi ludźmi. I oto właśnie chodzi. Dlatego Torment jest taki genialny. Gdy przypomnę sobie żałosne „dialogi” z takiego Obliviona, czy Gothica, to wzbiera we mnie złość, że to właśnie te gry są uważane w dzisiejszych czasach za jedne z najlepszych w swoim gatunku. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale mam nadzieję, że ta tendencja wkrótce się odwróci. Same dialogi w Tormencie sa bardzo specyficzne. Tutaj nie ma tylko rozmowy, ale występują też opisy mówiące nam, jak zachowuje się nasz rozmówca oraz jak wygląda.
Widzisz przed sobą rosłego mężczyznę, który swą oszpeconą chorobą twarz, stara się chować w cieniu narzuconego na głowę kaptura. Jego ręka zdaje się drżeć, kiedy sięga do pasa po swój zardzewiały nóż. *Czego chcesz, trepie?* -głos ma niski i zachrypnięty-* Wynoś się stąd, albo zeszpecę Cię jeszcze bardziej...*krzywo się uśmiecha, pokazując brzydkie, żółte zęby*…O ile to możliwe* dodaje po chwili. Potem robi krok naprzód, a ty wyczuwasz jego cuchnący alkoholem oddech.
Tak właśnie wygląda rozmowa w Tormencie. Zupełnie jak w książkach i mi się to podoba. Taki opis jest klimatyczny i oddaje sytuacje lepiej, niż zaawansowana mimika twarzy w takim choćby Oblivionie. Tutaj są emocje, tutaj jest klimat, to jest właśnie RPG.
Rozmowa jest najważniejszym aspektem Planescape, bo to za jej sprawą *poznajemy* samych siebie, a z pomocą idą nam napotkane wcześniej istoty, czy też odwiedzone miejsca. Nasz bohater jest bowiem nieśmiertelny, a za każdym razem, gdy „umiera”, traci swe wspomnienia i jego tułaczka zaczyna się od nowa. Smutne- to słowo nasuwa się przez całą grę, ponieważ Bezimienny i jego towarzysze, to istoty udręczone. Każdy ma swoje smutki, które sprawiają, że nikt nie jest nam obojętny. Po odejściu od monitora, cały czas myślimy o naszych towarzyszach jak i o samym Bezimiennym. „Dlaczego tak się stało? Czy ona musiała zginąć? Czy dało się coś uratować?. Bezimienny przyciąga do siebie udręczone dusze, może dlatego, że sam cierpi?
Nie chce za dużo mówić o fabule, bo jej odkrywanie daje najwięcej radości. Powiem tylko, że jest to najlepszy scenariusz, jaki widziałem w grach komputerowych. Jest cholernie oryginalny, nieprzewidywalny, dorosły i sprawia, że nie sposób zostać obojętnym. Przez całą grę przewija się pytanie: „ co może zmienić naturę człowieka?”. Odpowiedź poznajemy na końcu, a jest ona zależna od naszych własnych przemyśleń. Genialne.
Samo odkrywanie fabuły jest czymś wyjątkowym i niespotykanym w grach. O naszej tożsamości i przeszłości dowiadujemy się z naszych porzuconych dzienników, z rozmów z towarzyszami (część z nich już z nami podróżowała…), czy też od nas samych…Tak, w świecie Tormenta możemy napotkać inne nasze wcielenia, które są echem przeszłości, zapisanym np. w Kamieniu doznań.
Dzisiejsi gracze mogą narzekać na grafikę, czy też archaiczny sposób gry. Ja się nie zgodzę. Grafika, może nie ma wysokiej rozdzielczości i może tekstury czasem kłują w oczy, ale cały świat jest tak inny, niespotykany, że zapominamy o drobnych błędach. Całość jest ręcznie rysowana, więc nie jest tak źle, jak może się to wydawać po pierwszych minutach gry. Szybko idzie się przyzwyczaić, szczególnie dzięki wspaniałym opisom, które pobudzają naszą wyobraźnie. Sama walka (tej jest mało, bo gra opiera się na dialogu) jest zrealizowana podobnie jak w Baldur’s Gate. Jest to ten sam system (trochę przerobiony na potrzeby specyficznego świata gry), więc fani klasyków poczują się jak u siebie w domu, ale ci nowi gracze mogą być zdegustowani, czego osobiście nie rozumiem. Taka walka, jest przecież bardziej dynamiczna, niż ta z Obliviona. Do tego trzeba sporo myśleć nad taktyką itp.
Mam nadzieję, że tym postem zachęciłem choć jedną osobę, do zapoznania się z tą niewiarygodną grą. Dopiero co ukończyłem ten tytuł, a w mojej głowie ciągle panuje zamęt. Historia, którą poznałem poruszyła mnie i nauczyła mnie pewnych rzeczy. A zakończenie jest tak smutne (o ile wczujesz się w postać), że nie sposób przestać o nim myśleć. Cholera, powiem to, pierwszy grając w grę doświadczyłem takich uczuć jak smutek, wzruszenie, złość, żal za czyny itp. Ostatni raz tak czułem się, kiedy czytałem sagę Martina (polecam:P). Polecam!
Trzy rady dla tych, którzy zdecydują się zagrać:
-Wczujcie się w postać, bez tego nie ma funu. Grajcie tak, jakbyście to wy byli Bezimiennym
-Rozmawiajcie z każdym, a w szczególności ze swoimi towarzyszami! Znają oni wiele istotnych faktów dotyczących waszej przeszłości.
-Róbcie czarodzieja. Bezimienny i tak musi mieć wysoką inteligencje i mądrość (odzyskiwanie wspomnień, więcej opcji dialogowych), więc pakując te cechy (charyzma też ważna), pakujecie jednocześnie swoją postać. Na początku KAŻDY musi być wojakiem, ale po wyjściu z kostnicy, radzę udać się jak najszybciej do Marty (na śmieciowisku), która to pomorze nam w zostaniu czarodziejem.
Życzę powodzenia w waszej podróży przez udrękę…