Od razu zaznaczę, że piszą wszystko na poczekaniu, sam jestem ciekaw co z tego wyjdzie. I to taki zarys będzie, specjalnie z większymi lub mniejszymi lukami, byś sam powstawiał w te miejsca to, co ci sie podoba ![;)]()
Więc tak, wszystko zaczęło się w roku 2044, kiedy na ziemi zaczęły wyczerpywać się zasoby naturalne (kolejny oklepany motyw). Głowy różnych państw, jak to głowy, głowiły się jak rozwiązać tą sytuację. Padła propozycja by spróbować poszukać użytecznych surowców na innych planetach w naszym układzie słonecznym. Technologia nie była wtedy jeszcze jakoś super rozwinięta, by skakać sobie od planety do planety, ale dziedzina robotyki stała na takim poziomie, że wysłanie zdalnie sterowanych z ziemi mechów zwiadowczych nie stanowiło zbytniego problemu. No dobra, robociaki przystosowane do ekstremalnych warunków i temperatury zostały wysłane na Marsa, Merkurego i Wenus, gazowce sobie darowali, planety karłowate także. Na dwóch ostatnich nie znaleziono nic przydatnego (znaczy się, obecna technologia nie pozwalała wykorzystać tego, co może i dało by się jakoś wykorzystać), natomiast Mars okazał się posiadać w swojej skorupie ogromne systemy jaskiń.
Oczywiście wiadomo, wielkie poruszenie z tego powodu, teorie spiskowe o obcej cywilizacji i takie tam. Mechy jednak nie stwierdziły żadnego śladu jakiegokolwiek życia. Odkryły jednak co innego. Wielkie, gigantyczne wprost złoża minerału nieznanego ludzkości. Powiedzmy że był bardzo intensywnie niebieski, i mocno świecił w ciemności. Znaczy, emanował światłem. Dzięki robotom po jakimś czasie wykryto jednak, że odpowiednio przerobiony może zastąpić wodę oraz paliwo, więc zwołano kolejną, super-tajną naradę najważniejszych osób na świecie, i szybko postanowiono wysłać na Marsa elitarną grupę naukowców pod przewodnictwem najznamienitszego umysłu z dziedziny, eee, no tej co się tam minerałami zajmuje. Nazwijmy go jakoś, niech będzie, hmmm, może Norman? Taa, dobre imie dla nerda, Norman Grey.
Oczywiśćie tak od razu ich nie wysłali, wyprawę poprzedzały trzy lata przygotować, wszystko finansowane było z kieszeni tajnej (jakżeby inaczej) organizacji, co tam ma nawet Nasa i Kaczyńskiego w kieszeni (tak, skubany jeszcze dobrze się trzyma). Nazwijmy ją Unatco (tak, zżyna z Deus'a, who cares?). Ciemnej masie wcisnęło się bajer, że leci to z kieszeni Nasa i git. No ale ok, wróćmy do tego, co tam wykombinowali przez te 3 lata. Wiadomo, jakieś super kombinezony na bieżąco przetwarzające dwutlenek węgla w tlen, narzędzia do wydobycia i kopania, pier*olneli też jakiś wielki statek-matke i git. Jatatatatata, i jesteśmy na czerwonej planecie, Elisa (nazwa statku) służy jako główna baza. Jakiś kawałek od niej walnęli główny punkt wydobycia, i można kopać. Oczywiście przez te 3 lata planeta i jaskinie były pod trwałą obserwacją, zero śladu ufoli, nadal nie wiadomo jak tunele powstały, a minerałów jest tam w ch*j dużo.
I pozwolę sobie w tym momencie przerwać, bo muszę za***przać do Zusu, ale zdradzę tylko, że Mars jest punktem wydobywczym ufoli z innego układu galaktycznego, i skończę jak przyjde. I sorki za powtórzenia, taka moja wada.