Recenzja: Bloodmoon

Recenzja: Bloodmoon

WSTĘP:

Na rynku MMO istnieje naprawdę wiele gatunków gier. Mamy Shooter'y, RPG'i i wiele innych. Wszystko jest zazwyczaj sprecyzowane w kierunku konkretnych odbiorców. Zatem czy macie np. sporo wolnego czasu oraz lubicie akcję lub interesują was niezbyt absorbujące gry, którym wystarczy poświęcić chwilę, to z pewnością wśród licznych tytułów znajdziecie coś dla siebie. Możemy zapomnieć nawet o podziale na gry klientowe i Via WWW, gdyż w obu przypadkach są pozycje, w których musimy być bardziej aktywni lub mniej.

Choć gry Via WWW wzbogaciły się w tytuły, które od strony technicznej mogą konkurować z grami klientowymi to typowe „biurowe browser'ówki” wciąż cieszą się zainteresowaniem. Są to pozycje, które najczęściej są wybierane przez osoby pracujące w biurze, szkole lub innych zakładach gdzie ich praca to ślęczenie nad papierami lub danymi bite 10 godzin każdego dnia. Dla urozmaicenia często sięgają po gry MMO, które mogą sobie otworzyć w dodatkowym oknie, nie wymagają większej uwagi, a ich mechanika pozwala na pozostawienie ich samym sobie. Są to gry proste, zazwyczaj wymagające od gracza podstaw matematyki i niewielkiego sprytu, które zaowocują wygranymi nad innymi gużytkownikami.

BLOODMOON, czyli wampiry znowu w natarciu:

Idealnym przykładem wspomnianego wyżej typu gier jest Bloodmoon, który już od sierpnia 2011 roku gości na rynku. Jest to kolejna gra wampiropodobna gdzie napotykamy walkę między odwiecznie skłóconymi rasami – wampiry vs wilkołaki (różnica jest taka, że mamy tu dodatkowo łowców). Za ten tytuł jest odpowiedzialna firma Playa Games GmbH, czyli dobrze znany nam hamburski wydawca mający w swojej „stajni” np. Shakes & Fidget. Zgodnie z ze swoją wyrobioną marką firma postarała się by polska wersja językowa była równie bogata jak ta rdzenna, a gracze szukający niewymagającej rozgrywki byli zadowoleni. Choć tytuł ten dobrze spełnia swoją rolę to muszę przyznać, iż nie jest wyzbyty kilku potknięć będących prawdziwą skazą Bloodmoon. Ale po kolei.

MÓJ BIUROWY PRZYJACIEL, czyli walory gry:

Jak wspomniałem wcześniej jest to przykład idealnej gry dla biurowych pracowników. Podczas korzystania z niej nie miałem żadnych problemów znanych z innych tytułów jak np.: wymaganie użycia konkretnej przeglądarki, kłopotliwe wtyczki, problemy z programem antywirusowym. Cała rejestracja zajęła mi równo minutę. Sama mechanika gry także nie wymagała jakiegoś większego zainteresowania gdyż wszystko opiera się na podstawowych statystykach i klikaniu guzika „Akceptuj”.

Prostota gry jest naprawdę dużym plusem tego tytułu. Wszystko jest wytłumaczone po polsku, a nawet wspomagane wstawkami lektorskimi, które stanowią pewny smaczek. Nie mamy tu żadnego absorbującego wypadu do podziemi lub innej instancji, ani jakichkolwiek pet'ów czy baz wypadowych wpływających na naszą obronę. Wypełniamy tylko czasowe zadania, atakujemy inne rasy lub pracujemy kilka godzin (opcja głównie włączana na noc lub w czasie ładowania się „energii”). Jest to idealne rozwiązanie kiedy co rusz szef przechodzi koło nas by sprawdzić wyniki naszej pracy. Wystarczy wtedy przełączyć okno lub zminimalizować.

Wydawcy wzbogacili swój tytuł w całkiem udany system losowy względem treści zadań, nagród oraz ekwipunku dostępnego u sklepikarzy. Za każdym razem trafimy na wygenerowane losowo, a co za tym idzie, inne niż zazwyczaj rzeczy. Powoduje to pewnego rodzaju wzrost wrażenia niepowtarzalności naszego bohatera – nikt nie ma takiego samego ekwipunku co my. Dochodzi nawet do tego, iż możemy zapomnieć o systemie płatności ponieważ IS'owa gotówka często bywa nagrodą, a rzeczy za nią dostępne rzadko górują nad tymi za wirtualne złoto.

TRZY MNIEJSZE OD JEDYNKI, czyli absurdalne mechanizmy gry:

Punktem kulminacyjnym w tego typu grach były, są i zawsze będą pojedynki między graczami. To właśnie podczas nich możemy przekonać się czy nasze działania przyczyniły się do stworzenia najlepszej postaci. W tym przypadku Bloodmoon zawiódł mnie na całej linii. Arena, na której są toczone pojedynki jest absurdalnie zaprojektowana. Moi drodzy czy spotkaliście się z możliwością wyboru przeciwników wyłącznie o kilka lub kilkanaście lvl'i wyższych (lub niższych)? Ja do tej chwili nie. Jak się okazuje nasze sprytne planowanie rozłożenia statystyk jest „guzik warte” gdyż rzadko się zdarza by na liście dostępnych graczy znalazły się osoby na naszym poziomie. Bloodmoon zastosował dziwną klasyfikację punktów chwały, która nie powinna mieć racji bytu.

Inną bolączką tego tytułu jest nie logiczny system obliczania uników oraz ataków. Często podczas gry napotykałem przeciwników, którzy mając trzykrotnie mniejszą wartość zwinności byli w stanie uniknąć moich ataków, ja natomiast zaliczałem ich każde uderzenie. Podobnie rzecz ma się z atakiem opartym na sile woli, który często jest jak wygrana w totka – przeciwnik mający ten współczynnik nie wiele większy od waszego może na wstępie zabrać wam pół życia.

PODSUMOWANIE, czyli wszystko w pigułce plus kilka dodatkowych spostrzeżeń:

Bloodmoon jest ciekawą opcją dla osób poszukujących jakiegoś czasoumilacza podczas pracy biurowej. Jest to gra, która tak naprawdę nie wymaga od nas jakiś zastrzyków pieniężnych ani większej uwagi. Niestety osoby odpowiedzialne za grę zepsuły całą jej kwintesencję wprowadzając bzdurny system arenowy czy niedorzeczne wyliczenia ataków.

Zalety:

+ prostota

+ duża losowość zadań i przedmiotów

+ możliwość utworzenia grupy

+ ładna oprawa graficzna i audio

+ można obyć się bez IS

Wady:

- beznadziejny system pojedynków

- nasze statystyki czasami nie mają znaczenia

OCENA: 4/6

[by ALGAIST]