Recenzja: Genghis Khan
WSTĘP:
Zawsze twierdziłem, iż wszelkie gry MMORPG oscylujące wokół fantasy powinny przynajmniej w pewnym stopniu bazować na realiach czasów minionych. Bo gdzie indziej można by czerpać inspiracje do produkcji, w których gracz okuty w stalową zbroję, dzierżąc miecz bądź topór ruszał z okrzykiem bojowym na smoka. Co ciekawe, w grach single player, w których realia historyczne górowały nad elementami fantastycznymi zawsze znajdowały wierne grono odbiorców. To samo tyczy się także gier MMO.
CZYNGIS HAN PRZEWRACA SIĘ W GROBIE, czyli wstępne informacje o grze:
Tytuł choć jest przeznaczony dla graczy z Azji to wcale nie zamyka się na inne nacje. Od października 2011 roku gra dostępna jest w języku angielskim, a serwery choć umieszczone daleko od Europy nie serwują nam lagów znacząco ograniczających „radość” z rozgrywki. Wszystko to dzięki dobremu wydawcy - GameClub. Z pewnością jest on znany z pieczy nad iDate, które nazywane jest „grą nastolatek”. Podczas rejestracji oraz pobierania gry nie napotkałem większych problemów choć muszę przyznać, że rejestracja konta okazała się naprawdę dziwna – jakiekolwiek potwierdzenia istnienia mojej osoby w społeczności graczy tego tytułu dostałem dopiero po tygodniu, choć grę bez problemowo mogłem przemierzać w tym okresie.
Czasy Czyngis Han'a (największego władcy mongolskiego) byłyby wdzięcznym tłem dla gier, czy to strategicznych, czy też RPG. Olbrzymie tereny imperium i jego kulturowa różnorodność nawet wzbogacone elementami nadnaturalnymi mogą stanowić szerokie pole do popisu dla wszystkich projektantów gier. Dlatego, gdy usłyszałem o Genghis Khan ucieszyłem się na myśl, iż może dostaniemy coś nowego, świeżego gdzie orientalny styl będzie przeplatał się z europejskim. Niestety już po 5 minutach od startu zdałem sobie sprawę, iż o czerpaniu z realiów historycznych mogę kompletnie zapomnieć. Brak tu większej różnorodności nacji czy odpowiednich na ten okres klas. Można rzecz, iż cała fabuła dzieje się w równoległym świecie, gdzie magia jest na porządku dziennym, a orientalny styl to podstawa.
PRZETERMINOWANA KOPIA, czyli liczne „cienie” Genghis Khan:
Pierwsze co „uderza” gracza MMO zawsze jest grafika danego tytułu. W tym przypadku (ustawienia jak zawsze na full details) miałem wrażenie jakbym się cofną w czasie. Grafika jest identyczna jak w licznych tytułach azjatyckich sprzed 3 - 4 lat. Możemy także zapomnieć o jakiś ładnych animacjach czy zabezpieczeniu przed błędami graficznymi - często podróżowałem na swym wierzchowcu stojąc na jego zadzie, a o wnikaniu jego kopyt w kamienne podłoże już nie wspomnę. Na całe szczęście nie raziła mnie „kanciastość” postaci i przedmiotów znana polskim graczom np. z Metina 2 czy Rapplez.
Nie jest także dobrze ze ścieżką audio. Co prawda ten tytuł zadziałał na mnie jak swoista pułapka. Otóż rzadko się zdarza by w tle leciała prawdziwa piosenka (tak, z wokalem) o orientalnym stylu. W tym przypadku zastosowane „utwory” mnie mocno zaciekawiły i były miłe dla ucha, jednak jedynie przez 15 min (po godzinie słuchania w kółko tej samej piosenki, zacząłem ledwo panować nad mdłościami). Twórcy choć wrzucili ładne utwory to jest ich naprawdę mało, w dodatku są źle dobrane (iście romantyczna piosenka lub melodia pobrzmiewa w tle podczas zwiedzania okolicy wypalonej do gołej ziemi i przyozdobionej czaszkami ofiar).
Producenci gry próbowali nawet sięgnąć po ostatnio modne nastawienie na linię fabularną, czyli niby powinienem zapomnieć o grindzie. Niestety wyszła z tego inna oklepana forma tego rodzaju zbierania doświadczenia. Zamiast dostawać od razu dużą pulę doświadczenia z ubijania hord mobów, musiałem poczekać do oddania zadania by zauważyć widoczną reakcję paska EXP. Tak, wiem że Drogi Czytelniku możesz powiedzieć, iż wypełnianie misji to zaprzeczenie grindu. W tym przypadku jednak należy zapomnieć o jakiejkolwiek linii fabularnej, gdyż jest ona tak trywialna (by nie powiedzieć głupia), że w sumie czułem się jak rzeźnik, który dostaje zamówienie na pewną ilość mięsa.
System PvP oraz gildyjny (w tym walki) nie jest też czymś nowym. Spotkałem tu (miałem „przyjemność” spróbować walki w pełnym składzie na łamach raidu) utarte schematy rozgrywki może tylko z pewną różnicą – w przypadku tego tytułu walka przypomina najazd konnicy (chyba jedyny prawdziwy ukłon w stronę Mongołów).
JEDNAK SIEDZĘ PRZY TYM JUŻ DOBĘ, czyli o elementach skłaniających do gry:
Choć nie czułem zachwytu względem tego tytułu to muszę powiedzieć, iż posiadał elementy, które mnie zaciekawiły. Już na początku uderzyła mnie duża liczba klas, które w odróżnieniu od innych gier na high lvl'ach naprawdę się od siebie różnią. Dosłownie każdy znajdzie tu coś dla siebie, ponieważ mamy tu klasy począwszy od ala Paladyna, a skończywszy na Karabinierze. Umiejętności każdej klasy także były odpowiednio dostosowywane – grając Marksmen'em nie natrafiłem na żadną umiejętność, która nie przydałaby się w ferworze walki. Nie ma też problemu z różnorodnością ekwipunku dla danej klasy. Drop, nagrody z zadań czy zwykły handelek zawsze mają nam coś ciekawego do zaoferowania.
Choć występują tu utarte schematy dotyczące walki oraz opcje społecznościowe to sprawdzają się one dobrze i spowodowały moją szybką aklimatyzację. Już po paru godzinach mogłem przyznać, iż w pełni rozumiem całą mechanikę Genghis Khan.
Bardzo podobał mi się tu system wierzchowców. Nie jest skomplikowany, czy jakiś uciążliwy jak w innych tytułach. Tak naprawdę to na nich opiera się połowa naszego sukcesu. Tu wsiadając na naszego „konia” tak naprawdę stajemy się kompletni, bo to nasz zwierzaczek jest dopełnieniem kierowanego przez nas bohatera. Jak wspomniałem wcześniej ten aspekt jest chyba jedynym prawdziwym ukłonem w stronę słynnych mongolskich jeźdźców.
Sama eksploracja świata nie jest także wizualnie monotonna, gdyż cały czas „idąc dalej” trafiamy na odmienne „krainy” oraz różnych przeciwników. Pod tym względem gra wcale nie wydawała mi się uboga.
PODSUMOWANIE, czyli wszystko w pigułce plus kilka dodatkowych spostrzeżeń:
Genghis Khan nie jest i (nawet z nadchodzącymi dodatkami) nie będzie nigdy wybitną produkcją. Jest jednym z wielu niżowych tytułów, które jednak są na tyle dobre by „utrzymać się na powierzchni”. Jednak grając w tą grę cisnęły mi się na usta słowa znanej piosenki: „...ale to już było...”. W końcu mówimy tu o najbardziej rozbudowanym gatunku gier MMO - MMORPG. Dlatego też Drodzy Odbiorcy chciałbym byście do mojej oceny dostawili sobie duży minus.
Ciekawą rzeczą jest tu społeczność graczy. Panuje tu trochę inna kultura niż ta znana nam z tytułów flagowych w Europie. Jeśli ktoś lubi poznawać poprzez gry MMORPG innych ludzi, to polecam zajrzeć do tego tytułu. Jednakże jakiekolwiek moje próby kontaktu z supportem zawsze były pod wielkim znakiem zapytania. Czyżby użycie polskiej skrzynki e-mail'owej było błędem?
Tak jak w innych produkcjach, tak i tutaj występuje system IS. Jednak w obecnej postaci nie stanowi zakały tej gry. Na razie pełni formę jedynie sklepu z pewnymi dodatkami, które w ostatecznym rozrachunku nie mają znaczącego wpływu na „mocarność” danej postaci prowadzonej przez gracza z kartą kredytową.
Zalety:
+ system mount'ów
+ różnorodność klasowa
+ brak jakiś większych problemów z połączeniem
+ brak szkodliwych efektów funkcjonowania IS
Wady:
- z Czyngis Han'em mamy tu jedynie do czynienia w nazwie
- grafika i audio mogły być lepsze
- sporo błędów
- możemy zapomnieć o fabule
- na dłuższą metę staje się monotonna
OCENA: 3/6
[by ALGAIST]