Recenzja - Hunter Blade

hunterlogsaaso.jpg

Hunter Blade miało dosyć specyficzną historię. Produkcja była zmieniana trzy razy (rozpoczynana od zera), a całość odbywała się w ogromnej tajemnicy przez prawie pięć lat. Studio, które jest odpowiedzialne za ten tytuł to Joychina. Ta gra to nie tylko kolejne MMO, które jest kopią swoich poprzedników. Sam podchodziłem do tego z ogromnymi nadziejami i na wstępie mogę Wam powiedzieć, że się do końca nie zawiodłem. Wielkim atutem jest oryginalny świat, w którym pełno jest zoologii. O co mi dokładniej chodzi? Zapraszam do zapoznania się z tekstem.

PRZYWITANIE I POSTAĆ

Odpalając klienta będziemy mieli przed sobą cudowny ekran logowania. Na początku zrobiło to na mnie spore wrażenie, ale po chwili… ej, to nie jest World of Wacraft?! Dokładnie. To WoW w wersji Ice Cataclysm. Na ekranie możemy ujrzeć wielkiego, zaśnieżonego, tudzież zlodowaconego smoka, który jest łudząco podobny do Deathwing’a. Całość jest utrzymana w śnieżnej, białej i nieco przytłaczającej kolorystyce, ale z całą pewnością nawiązuje do aktualnego giganta na rynku MMO. Do tego specyficzne rozmieszczenie elementów interfejsu. Na samym początku czułem się, jakbym po prostu odpalił Warcraft’a w innej wersji. Jak wspomniałem – przy pierwszym odpaleniu byłem oszołomiony i podekscytowany. Dosłownie po kilku sekundach to znikło i pojawiła się mała złość, bo ile jeszcze osób będzie kopiować tak oczywisty aspekt? Z całą pewnością developerzy mogli zrobić coś swojego, nieco bardziej innowacyjnego. Poszli na łatwiznę i to mnie zirytowało, bo odniosłem wrażenie, że mogą mnie robić tak w konia przez cały czas spędzony z tym tytułem. Na szczęście tworzenie postaci troszeczkę odbiega od wspominanej już wcześniej produkcji. Nie ma tutaj jakiejś rewelacji. Możemy wybrać płeć, kilka modeli różnych części ciała. Tutaj ponownie poczułem się nieco oszukany. W grze pojawia się masa klonów. Nie ma większych możliwości integracji, czy nawet pewnego zintegrowania się ze swoją postacią. Mimo, że edytor jest ubogi nie zważałem zbytnio na niego w późniejszej rozgrywce.

gameplayhunterba.jpg

Jednym z lepszych elementów tej produkcji jest brak konkretnych klas postaci. Jest dwadzieścia specjalizacji broni, które dają możliwość korzystania z danego gatunku i uzyskania konkretnych z nich umiejętności. Po osiągnięciu pewnego poziomu możemy nauczyć się kolejnej specjalizacji. Całość jest bardzo trafnym systemem. Długo czekałem na coś takiego, abyśmy byli pozbawieni jakiejkolwiek kontroli. To znaczy – nie zrozumcie mnie źle. Chodzi mi o to, że tak naprawdę możemy zostać, kim nam się podoba i nie będziemy w żaden sposób ograniczani. Mamy do dyspozycji długi nóż, jednoręczny miecz, dwa miecze, kostur, dwuręczny miecz. Trochę tych rzeczy jest, więc sam nie nudziłem się podczas głównej rozgrywki.

GILDIE I ZBIERACTWO

Sprawa gildii wygląda – jak dla mnie – nieco humorystycznie. Nie mamy tutaj jakiejś epickiej nazwy dla naszego zgrupowania. Są to… po prostu rodziny. Po osiągnięciu dwudziestego piątego poziomu doświadczenia możemy stworzyć za pięć złotych monet własną familię. I to nie jest tak, że płacimy jakiejś kurtyzanie, która nam rodzi dziecko – bez przesady. Płacimy ADMINISTRATOROWI, co jest trochę absurdalne jak dla mnie. W ogóle nie rozumiem używania takiej nazwy, nie mogła być to po prostu liga, gildia, czy coś bardziej przystępnego? Dalsze cechy są już raczej standardowe i nic mnie nie zaskoczyło. Głowa rodziny i jego zastępca może zapraszać innych graczy i poszerzać swoją gromadkę. Jeszcze brakuje tylko rang, typu „tata”, „mama”, „dziadek” i tak dalej.

claymorsadev.jpg

Kolejnym, dosyć istotnym aspektem jest system zbieractwa, czy inaczej – kolekcjonowania. Jest to bardzo ważna funkcja w grze, ponieważ do stworzenia jakiegokolwiek przedmiotu potrzebnych jest wiele materiałów. Materiały uzyskiwane za pomocą kolekcji to zazwyczaj surowce mineralny, zasoby roślinne, zwierzęce. Tak naprawdę po osiągnięciu dopiero dwudziestego levelu możemy zaopatrzyć się w tak zwany Toolbox Collection i następnie dostajemy dopiero specjalne narzędzia i miejsce w ekwipunku na tego typu przedmioty. Przyznam, że troszeczkę mnie to zdenerwowało. Nie jestem co prawda fanem craftingu, ale takie ograniczenie może nieco irytować część graczy. Jesteśmy raczej przyzwyczajeni z innych produkcji, że od samego początku, bądź bardzo szybko możemy nauczyć się danej umiejętności, która pozwoli nam zbierać i wytwarzać przedmioty. Tutaj jest sprawa nieco skomplikowana, a powiem Wam, że dwudziesty poziom tak szybko się nie wbija. Standardowo w odpowiednich strefach pojawiają się odpowiednie przedmioty. To już jest stereotypem i bardzo się cieszę, że akurat tutaj autorzy nic nie namieszali. Rozwój tych umiejętności także jest już normalny – wraz z naszym postępem rośnie nasz poziom wydobywania różnych surowców. No i tutaj pojawia się mały szkopuł. Po zebraniu wszystkich itemków… za pomocą praktycznie jednego okienka możemy wszystko wycraftować. Zirytowało mnie to strasznie. Nigdy nie lubiłem czegoś takiego, bo to jest pójście na łatwiznę. Rozumiem, że gra musi być też przystępna dla casual’owych graczy, no ale bez przesady! Wytwarzanie sprowadza się do wciśnięcia jednego klawisza myszką i automatycznie wszystko się dzieje.

DYNAMIKA I SYSTEM WALKI

Tutaj akurat ten aspekt rozgrywki jest bardzo dobry. Dynamizm jest w pełnej krasie praktycznie od początku naszej zabawy. Na pewno wpływ na to mam system walki, który zwie się non-target, ale to nie jedyna zaleta. Ruchy postaci są dosyć płynne i rzadko się bugują, przez co nie musimy, co chwilę sypać jakimiś pięknymi słówkami w stronę naszego monitora. Mimo, że cała oprawa nie jest najwyższych lotów, a animacje nie są najlepsze, wszystko działa płynnie i bez żadnych problemów. System walki opiera się na używaniu kombinacji ciosów, które wyprowadzamy za pomocą myszki i nie tylko. Reszta – umiejętności, mikstury i tak dalej są już standardowe jak dla reszty gier MMORPG. Świetnie są także zaprojektowane moby, a szczególnie boss’owie, którzy wyglądają… po prostu fenomenalnie. Są ogromni, zadają bardzo efektywne ataki AoE i ogólnie robi to piorunujące wrażenie. Mimo, że często (akurat w tym przypadku) nasza postać może niezbyt się ogarnąć w całej sytuacji i momentami możemy wylecieć gdzieś w tekstury, zaraz wracamy do normalnej rozgrywki i dalej się cieszymy tym mechanizmem gry.

falchiosadasn.jpg

Największą esencją z pewnością jest gra w party, bo wtedy – jak w każdej szanującej się grze MMO – zaczyna się prawdziwa zabawa. Bardzo się cieszę, że tutaj aspekt został wyraźnie położony na tą płaszczyznę i z miłą chęcią gra się wspólnie z towarzyszami. Muszę też powiedzieć, że większość jest na ogół miła i pomocna, jeżeli miałem jakiś problem do rozwikłania, zazwyczaj po chwili otrzymywałem odpowiedź od wielu osób. Troszeczkę żałuję, że gra nie jest tak mocno promowana jak być powinna. Nie znajdziemy w tym tytule tłumów, jednakże zawsze ktoś do wspólnej zabawy powinien się znaleźć.

ZAKOŃCZENIE

Ogólnie mogę rzecz, że Hunter Blade może spokojnie konkurować z Vindictus’em, lecz on jest także w nieco innej kategorii. Ta produkcja to z całą pewnością bardzo dobry krok w kierunku przyszłości systemu non-target. Mamy bardzo zróżnicowaną rozgrywkę, bardzo wiele potworów do zabicia, a niektórzy z nich – jak już mówiłem – wyglądają oszołamiająco. Do tego mamy muzykę w tle, która momentami faktycznie mnie zachwycała. W porównaniu do Dragon Nest’a, uważam, że ten tytuł przerasta go o kilka dobrych metrów wzwyż. Z całą pewnością mogę polecić HB wszystkim fanom produkcji, właśnie typu DN, lub Vindictus.

4/6

Artur "Artcik" Pyśk

A mnie ta gra się nie spodobała, a najbardziej zirytowało mnie to, że mapy są owszem duże ale występują na nich 3 potwory na krzyż (zirytował mnie quest w którym biegłem przez 3 mapki aby zobaczyć jakiś smieszny filmik).

Dynamika w grze też nie jest jakaś wspaniała, rozumiem ciężar broni itp. ale to jest gra w którą się gra dla zabawy a nie w poszukiwaniu realizmu a to ich wymachiwanie mieczem jest baaardzo wolne.

Kolejna rzecz, gdy biłem mobka animacje trafień były po prostu śmieszne: moje uderzenie -> 1 sek. opóźnienia -> reakcja mobka.

Według mnie Dragon Nest jest dużo bardziej dynamiczny i ciekawy, a do Vindictusa gra nie ma w ogóle porównania.

Nie wiem jak gra wygląda dalej, dobiłem do około 15 lvl i na tym opieram swoją wypowiedź ponieważ dla mnie liczą się pierwsze chwile spędzone z grą i to czy przyciągnie mnie na dłużej.

Zagrałem do 30 lvl'a, później to jest nudne jak flaki z olejem.

Początek wydaje się być ciekawy, ale później powtarzające się dungeony to przesada...

hunterlogsaaso.jpg

Hunter Blade miało dosyć specyficzną historię. Produkcja była zmieniana trzy razy (rozpoczynana od zera), a całość odbywała się w ogromnej tajemnicy przez prawie pięć lat. Studio, które jest odpowiedzialne za ten tytuł to Joychina. Ta gra to nie tylko kolejne MMO, które jest kopią swoich poprzedników. Sam podchodziłem do tego z ogromnymi nadziejami i na wstępie mogę Wam powiedzieć, że się do końca nie zawiodłem. Wielkim atutem jest oryginalny świat, w którym pełno jest zoologii. O co mi dokładniej chodzi? Zapraszam do zapoznania się z tekstem.

PRZYWITANIE I POSTAĆ

Odpalając klienta będziemy mieli przed sobą cudowny ekran logowania. Na początku zrobiło to na mnie spore wrażenie, ale po chwili… ej, to nie jest World of Wacraft?! Dokładnie. To WoW w wersji Ice Cataclysm. Na ekranie możemy ujrzeć wielkiego, zaśnieżonego, tudzież zlodowaconego smoka, który jest łudząco podobny do Deathwing’a. Całość jest utrzymana w śnieżnej, białej i nieco przytłaczającej kolorystyce, ale z całą pewnością nawiązuje do aktualnego giganta na rynku MMO. Do tego specyficzne rozmieszczenie elementów interfejsu. Na samym początku czułem się, jakbym po prostu odpalił Warcraft’a w innej wersji. Jak wspomniałem – przy pierwszym odpaleniu byłem oszołomiony i podekscytowany. Dosłownie po kilku sekundach to znikło i pojawiła się mała złość, bo ile jeszcze osób będzie kopiować tak oczywisty aspekt? Z całą pewnością developerzy mogli zrobić coś swojego, nieco bardziej innowacyjnego. Poszli na łatwiznę i to mnie zirytowało, bo odniosłem wrażenie, że mogą mnie robić tak w konia przez cały czas spędzony z tym tytułem. Na szczęście tworzenie postaci troszeczkę odbiega od wspominanej już wcześniej produkcji. Nie ma tutaj jakiejś rewelacji. Możemy wybrać płeć, kilka modeli różnych części ciała. Tutaj ponownie poczułem się nieco oszukany. W grze pojawia się masa klonów. Nie ma większych możliwości integracji, czy nawet pewnego zintegrowania się ze swoją postacią. Mimo, że edytor jest ubogi nie zważałem zbytnio na niego w późniejszej rozgrywce.

gameplayhunterba.jpg

Jednym z lepszych elementów tej produkcji jest brak konkretnych klas postaci. Jest dwadzieścia specjalizacji broni, które dają możliwość korzystania z danego gatunku i uzyskania konkretnych z nich umiejętności. Po osiągnięciu pewnego poziomu możemy nauczyć się kolejnej specjalizacji. Całość jest bardzo trafnym systemem. Długo czekałem na coś takiego, abyśmy byli pozbawieni jakiejkolwiek kontroli. To znaczy – nie zrozumcie mnie źle. Chodzi mi o to, że tak naprawdę możemy zostać, kim nam się podoba i nie będziemy w żaden sposób ograniczani. Mamy do dyspozycji długi nóż, jednoręczny miecz, dwa miecze, kostur, dwuręczny miecz. Trochę tych rzeczy jest, więc sam nie nudziłem się podczas głównej rozgrywki.

GILDIE I ZBIERACTWO

Sprawa gildii wygląda – jak dla mnie – nieco humorystycznie. Nie mamy tutaj jakiejś epickiej nazwy dla naszego zgrupowania. Są to… po prostu rodziny. Po osiągnięciu dwudziestego piątego poziomu doświadczenia możemy stworzyć za pięć złotych monet własną familię. I to nie jest tak, że płacimy jakiejś kurtyzanie, która nam rodzi dziecko – bez przesady. Płacimy ADMINISTRATOROWI, co jest trochę absurdalne jak dla mnie. W ogóle nie rozumiem używania takiej nazwy, nie mogła być to po prostu liga, gildia, czy coś bardziej przystępnego? Dalsze cechy są już raczej standardowe i nic mnie nie zaskoczyło. Głowa rodziny i jego zastępca może zapraszać innych graczy i poszerzać swoją gromadkę. Jeszcze brakuje tylko rang, typu „tata”, „mama”, „dziadek” i tak dalej.

claymorsadev.jpg

Kolejnym, dosyć istotnym aspektem jest system zbieractwa, czy inaczej – kolekcjonowania. Jest to bardzo ważna funkcja w grze, ponieważ do stworzenia jakiegokolwiek przedmiotu potrzebnych jest wiele materiałów. Materiały uzyskiwane za pomocą kolekcji to zazwyczaj surowce mineralny, zasoby roślinne, zwierzęce. Tak naprawdę po osiągnięciu dopiero dwudziestego levelu możemy zaopatrzyć się w tak zwany Toolbox Collection i następnie dostajemy dopiero specjalne narzędzia i miejsce w ekwipunku na tego typu przedmioty. Przyznam, że troszeczkę mnie to zdenerwowało. Nie jestem co prawda fanem craftingu, ale takie ograniczenie może nieco irytować część graczy. Jesteśmy raczej przyzwyczajeni z innych produkcji, że od samego początku, bądź bardzo szybko możemy nauczyć się danej umiejętności, która pozwoli nam zbierać i wytwarzać przedmioty. Tutaj jest sprawa nieco skomplikowana, a powiem Wam, że dwudziesty poziom tak szybko się nie wbija. Standardowo w odpowiednich strefach pojawiają się odpowiednie przedmioty. To już jest stereotypem i bardzo się cieszę, że akurat tutaj autorzy nic nie namieszali. Rozwój tych umiejętności także jest już normalny – wraz z naszym postępem rośnie nasz poziom wydobywania różnych surowców. No i tutaj pojawia się mały szkopuł. Po zebraniu wszystkich itemków… za pomocą praktycznie jednego okienka możemy wszystko wycraftować. Zirytowało mnie to strasznie. Nigdy nie lubiłem czegoś takiego, bo to jest pójście na łatwiznę. Rozumiem, że gra musi być też przystępna dla casual’owych graczy, no ale bez przesady! Wytwarzanie sprowadza się do wciśnięcia jednego klawisza myszką i automatycznie wszystko się dzieje.

DYNAMIKA I SYSTEM WALKI

Tutaj akurat ten aspekt rozgrywki jest bardzo dobry. Dynamizm jest w pełnej krasie praktycznie od początku naszej zabawy. Na pewno wpływ na to mam system walki, który zwie się non-target, ale to nie jedyna zaleta. Ruchy postaci są dosyć płynne i rzadko się bugują, przez co nie musimy, co chwilę sypać jakimiś pięknymi słówkami w stronę naszego monitora. Mimo, że cała oprawa nie jest najwyższych lotów, a animacje nie są najlepsze, wszystko działa płynnie i bez żadnych problemów. System walki opiera się na używaniu kombinacji ciosów, które wyprowadzamy za pomocą myszki i nie tylko. Reszta – umiejętności, mikstury i tak dalej są już standardowe jak dla reszty gier MMORPG. Świetnie są także zaprojektowane moby, a szczególnie boss’owie, którzy wyglądają… po prostu fenomenalnie. Są ogromni, zadają bardzo efektywne ataki AoE i ogólnie robi to piorunujące wrażenie. Mimo, że często (akurat w tym przypadku) nasza postać może niezbyt się ogarnąć w całej sytuacji i momentami możemy wylecieć gdzieś w tekstury, zaraz wracamy do normalnej rozgrywki i dalej się cieszymy tym mechanizmem gry.

falchiosadasn.jpg

Największą esencją z pewnością jest gra w party, bo wtedy – jak w każdej szanującej się grze MMO – zaczyna się prawdziwa zabawa. Bardzo się cieszę, że tutaj aspekt został wyraźnie położony na tą płaszczyznę i z miłą chęcią gra się wspólnie z towarzyszami. Muszę też powiedzieć, że większość jest na ogół miła i pomocna, jeżeli miałem jakiś problem do rozwikłania, zazwyczaj po chwili otrzymywałem odpowiedź od wielu osób. Troszeczkę żałuję, że gra nie jest tak mocno promowana jak być powinna. Nie znajdziemy w tym tytule tłumów, jednakże zawsze ktoś do wspólnej zabawy powinien się znaleźć.

ZAKOŃCZENIE

Ogólnie mogę rzecz, że Hunter Blade może spokojnie konkurować z Vindictus’em, lecz on jest także w nieco innej kategorii. Ta produkcja to z całą pewnością bardzo dobry krok w kierunku przyszłości systemu non-target. Mamy bardzo zróżnicowaną rozgrywkę, bardzo wiele potworów do zabicia, a niektórzy z nich – jak już mówiłem – wyglądają oszołamiająco. Do tego mamy muzykę w tle, która momentami faktycznie mnie zachwycała. W porównaniu do Dragon Nest’a, uważam, że ten tytuł przerasta go o kilka dobrych metrów wzwyż. Z całą pewnością mogę polecić HB wszystkim fanom produkcji, właśnie typu DN, lub Vindictus.

4/6

Artur "Artcik" Pyśk