Nie rozumiem, przecież ostatnio byłem grzeczny… czemu zawsze mi się dostają takie gnioty, przy których napisanie tego minimum (czyt. siedmiuset słów) jest naprawdę wyzwaniem? Niestety, ale Red Stone jest najlepszym przykładem, gdzie powinny lądować stare gry, o których w zasadzie mało kto w ogóle pamięta.
- Transformacje:
Dużo ludzi zachwalało ekran tworzenia postaci. Fakt, na pierwszy rzut oka prezentuje się jako jedna z nielicznych zalet tej produkcji, twórcy gry postanowili to jednak nieco urozmaicić. Otóż każda z klas, na krótki okres czasu, może przejść transformacje w ustalone odgórnie przeciwieństwo własnej klasy. Śpieszę z wyjaśnieniem, np.: taki Squire, postać która specjalizuje się w walce bronią jednoręczną i tarczą, może przejść krótkotrwałą metamorfozę w Warriora, który z kolei preferuje walkę bronią dwuręczną. Jak to naprawdę działa? Nie mam pojęcia. Tak, przyznaje się bez bicia – nie przetestowałem tego zbyt dosadnie (jedynie poczytałem gdzieś na necie i na bazie tego co się dowiedziałem z tutoriala). Możecie mi teraz zarzucić nieprofesjonalność, ale uwierzcie mi na słowo, biegałem dobre dziesięć minut po mieście szukając sposobu by poczuć na własnej skórze tą całą transformację. Pamiętając jak działały wszelkie tego typu mechanizmy w innych, również starszych produkcjach, podejrzewam, że dopiero po osiągnięciu któregoś tam poziomu będziemy mieli dostęp do zadania, którego ukończenie umożliwi nam użycie metamorfozy.
- Masohizm, poziom pierwszy:
Niestety, od samego początku gry czujemy się zagubieni. Tutorial jeszcze pal licho, jak zwykle raczkujemy sobie wraz z NPCami, którzy nam przedstawiają konkretne mechaniki gry. Zaraz po tym, jak trafiamy już do „gry właściwej” czujemy się zagubieni. Może to kwestia czasów w których żyjemy, bowiem zaobserwować możemy zjawisko upraszczania gier w coraz większym stopniu. Bądź co bądź, brakowało mi tam wyraźnych drogowskazów, gdzie mam iść, co robić i do kogo się zwrócić po wykonaniu zadania. Nie mało osób mogła by się teraz oburzyć, rzucając we mnie czymś w stylu „wystarczy przeczytać treść zadania!”, owszem, ale tak jak napisałem wcześniej, zbytnio nas rozpieszczono tymi wszystkimi uproszczeniami. Teraz rozglądanie się po całym mieście w poszukiwaniu NPCa jest najzwyczajniej w świecie mozolne i nieprzyjemne.
Już nie wspominam o tym, że nie dało się przewinąć „przerywnika filmowego” w postaci pojawiającego się napisu na tle papirusu (krew mnie chciała zalać).
- Masochizm, poziom drugi:
Gra nie grzeszy popularnością i zaludnieniem, co widać już od pierwszych chwil. Spotykamy jedynie nieliczne postacie, spędzające całe dnie na sprzedawaniu przedmiotów (swoją drogą, ciekaw jestem czy ktoś to w ogóle kupuje), przy użyciu systemu typu: „kucnij na środku rynku, walnij napis nad głową i sprzedawaj”. Jakoś mnie to nie dziwi, Red Stone nie grzeszy nowatorskimi rozwiązaniami, piękną grafiką, czy dynamiczną rozgrywką, jest to po prostu staruszek, który jakimś cudem jeszcze utrzymuje się na rynku.
Nawet wspominana wcześniej niegościnność gry, poczucie zagubienia i mozolne wykonywanie zadań, zmuszają graczy do najnudniejszej (według mnie przynajmniej) części MMORPGów, czyli grindowania. Bezmyślne tłuczenie potworów, potem zmiana miejscówki i znowu, nienawidzę tego.
Podczas walki, poruszania się, podnoszenia przedmiotów, cały czas odnosiłem wrażenie, że gra mi się zaraz zatnie. Nie było to ani lagi, ani spadki FPSów. Niestety, moje wcześniejsze porównania Red Stone do starszej osoby i tutaj są jak najbardziej trafne, ponieważ wymienione na samym początku akapitu elementy rozgrywki, przypominają tutaj bardziej spacer emeryta, niż grę akcji.
- Nieco przyjemności:
Jak każda produkcja i ta musi mieć swoje zalety. Mapa jest bardzo przyjazna dla gracza, dzięki niej możemy łatwo znaleźć kolejne miejscówki do ekspienia. Jest to wykonane bardzo przejrzyście, dlatego nawet laik łatwo się domyśli, gdzie powinien iść na obecnie posiadanym poziomie doświadczenia postaci.
Dla fanów starych RPGów również gratka: jesteśmy kowalami własnego losu! Tak, to jeden z tych prehistorycznych MMORPGów, gdzie po świeżo otrzymanym poziomie, sami decydujemy w jakie statystyki chcemy „pakować” naszą postać. Przyznam szczerze, że na mojej zniesmaczonej facjacie, pojawił się skromny uśmiech, gdy zobaczyłem taką możliwość.
- Parę słów otuchy:
Nie warto, naprawdę. Nie mogłem się nadziwić czemu ktoś dalej tkwi w tej grze, może ze względu na sentyment? Nawet ktoś ze słabym komputerem, może na spokojnie odpalić sobie inne, również darmowe aczkolwiek o wiele lepiej wykonane i zadbane tytuły. Ja osobiście, za przeproszeniem rzygam takimi tytułami, tego jest pełno i nie wiadomo dla kogo i po co? Może i kiedyś Red Stone miał swój urok, ale jak na dzisiejsze standardy.. no cóż, kiepsko widzę jego przyszłość. Może pora rozważyć dom spokojnej starości dla tego MMORPGa?
Ocena: 2/6