
Mówiąc szczerze, gdyby nie szumnie promowane hasło „retro-RPG” i nawiązanie do fabularnych tytułów z tamtego okresu, to na Serenia Fantasy nie zwróciłbym najmniejszej uwagi. Nie przepadam za browserówkami, tym bardziej, że doskonale wiedziałem, czego spodziewać się po Koramgame. Ich Dragon Born Online i Checkmate idealnie podsumowały ostatnią politykę studia oraz „target” graczy, w jaki celuje azjatycka firma.
Gry via www mają jednak podstawową zaletę. Nie trzeba ich instalować (a także odinstalowywać), a kliknięcie buttona „Play” (poprawka – „Start”) na głównej stronie nie jest niczym skomplikowanym. Właśnie dlatego Serenia Fantasy dostała ode mnie szansę… i chyba ją wykorzystała.
Niech przeszłość zostanie przyszłością
Grafika robi różnicę.
Nie myślałem, że kiedyś powiem takie zdanie, bo przecież od zawsze należałem do grupy „weteranów” - chyba mogę nas tak nazwać, którzy w pierwszej kolejności zwracali uwagę na grywalność i aspekty systemowe, a dopiero na trzecim, piątym, dziesiątym miejscu na aspekty graficzne. Do wczoraj.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, Serenia Fantasy dostała +10 do zajebistości. I to wszystko zasługa tej retro-grafiki, która miała być przereklamowanym bublem, a stała się motorem napędowym całej gry. Nie spodziewałem się, że w dobie przepięknych widoków w TERA i Blade & Soul, taki „Powrót do Przeszłości” przyniesie mi tyle frajdy. Uczucia podobne do grania w Dungeon Fighter Online, a przecież dzieło Nexona dostało baaardzo wysoką ocenę, głównie właśnie za pikselowaną oprawę i wspomnienia z czasów bezstroskiego dzieciństwa. Ale o ile DFO przypominało stare, dobre, arcade’owe bijatyki, to Serenia Fantasy nie miała u mnie żadnego pierwowzoru. Po prostu w latach 90-tych moje doświadczenia z grami fabularnymi, baa, w ogóle z grami wideo ograniczały się do słynnych „dyskietek” i chińskich podróbek Pegasusa, które stawały się pierwszorzędnymi wyborami, jeśli chodzi o prezenty komunijne. Ale i tam, i tu grafika składała się z widocznych kwadracików pikseli, więc jakieś nawiązanie jest, ale aspektów czysto RPG’owych się nie podejmuję, bo nie miałem okazji grać w tamtym czasie w jakekolwiek role-playing.

Plusem jest jednak szczegółowość widoku bohatera, która w tamtym czasie chyba nie istniała. Każdy, nowy przedmiot, który założymy na swoją postać w mniejszym lub większym stopniu widać na ekranie np. założymy czerownego Staffa, to ów Staff od razu pojawi się w animacji postaci. Niby taka duperelka, ale naprawdę daje dodatkową przyjemność z grania.
Czas to pieniądz
Nie da się ukryć, że Serenia Fantasy celuje w typowych casuali. Pójdę dalej i zaryzkuję stwierdzenie, że nawet nie tyle w causali, co w użytkowników, którzy poświęcają na gry MMORPG nie więcej niż 1-2 godzinki dziennie, co teoretycznie jest niewystarczające, by cokolwiek osiagnąć w tym gatunku. Ale rozgrywka w SF opiera się na takich zasadach i takich relacjach, że jest to idealny tytuł do spędzenia miło kilkudziesięciu minut, nie więcej. Jest to idealny przedstawiciel „biurowych czasoumilaczy” w pracy, gdzie wystarczy – dosłownie – jedno kliknięcie na 1-2 minuty, by wykonać odpowiednie rzeczy. Dlaczego? Ano dlatego, że chodzimy, podnosimy i atakujemy automatycznie, a aktywność gracz ogranicza się do zlecenia bohaterowi odpowiedniego rozkazu.
No dobra, nie do końca, bo Serenia Fantasy posiada dwie funkcje, które mimo wszystko wymagają poświęcenia i uwagi samego użytkownika. Chodzi mi Crafting i Skill System. Nic nie dostajemy tutaj za darmo. Każdy przedmiot, każdy pierścionek, każdy pasek musimy sobie „wykrafcić”. Jak? Zbierając specjalne gówienka, z których następnie tworzymy raz lepszy, raz gorszy ekwipunek. To samo z umiejętnościami – nie odblokowują się one automatycznie, tylko poświęcamy tzw. Magipoint potrzebne do odblokowania kolejnych poziomów skilla.

Jeśli już jesteśmy przy tym aspekcie, to nie można zapomnieć o Drzewku Umiejętności. Może i Serenia Fantasy jest minimalistycznym projektem, ale jakoś nie widać tego po liczbie skillów. U samego Maga jest ich prawie trzydzieści, z czego nie są to same Fireballe, lecz tak wymyślne animacje jak: blink, buff dla drużyny, stuny, chwilowa nieśmiertelność, a nawet Heal. Naprawdę jest w czym wybierać…
A najlepsze jest to, że każdy user Serenia Fantasy ma równe szanse. Wszystko przez wowołujący skrajne uczucia… System Staminy, który po wykonaniu określonej liczby czynności zeruje się i od tego momentu nie dostajemy wynagrodzenia za kolejne etapy rozgrywki: czy to w postaci expa, czy w postaci złota. I nawet Item Shop niewiele pomoże, bo nie znajdziemy tam żadnego, absolutnie żadnego scrolla, książeczki, czy miksturki, która zwiększałaby punkty i pozwalała na dłuższe „expienie”.
Minimalistyczna przyjemność
Koramgame dobrze to wykombinowało: zrobić niskobudżetową browserówkę, leniwość programistów/grafików wytłumaczyć retro-klimatem, zupełnie olać zaawansowane systemy MMORPG, ukierunkować Serenia Fantasy w stronę casualowców… i czekać aż strumień gotówki popłynie na nasze konta bankowe.
I ja się na to nabrałem, mimo tego, że doskonale wiedziałem, że SF to nie żadna nowość, tylko „odgrzewany kotlet” sprzed kilkunastu miesięcy. Wystarczyła dobra reklama, ciekawa grafika i jakaś tam przyjemność z grania.
4/6