10. Resident Evil
Na rynku jest wiele MMO (RPG lub FPS), który we wszelaki sposób korzystają z uniwersum, a raczej postaci Zombie. Najlepszym rozwiązaniem było by chyba stworzenie gry, która zapoczątkowała modę na truposze, wirusy i inne, krwiożercze elementy, czyli Resident Evil. Dodatkowo, ogromny sukces serii gier, jak i filmów (z Millą Jovovich w roli głównej) gwarantowało by sporą rozpoznawalność marki. Mam rację? Martwi trochę powtarzalność i monotonność zabawy (przecież nie będzie będziemy bić przez całą grę zombiaków), ale jest tyle sposobów na wykorzystanie świata Resident Evil, że ewentualni twórcy nie mieli by chyba problemu ze stworzeniem czegoś naprawdę imponującego i grywalnego. A jeśli nie... cóż, zawsze można pójść na łatwiznę, olać fabułę i zrobić z evila MMOFPS’a, w którym latalibyśmy cycatą panienką i bili innych graczy.
9. Avatar
James Cameron zdawał sobie chyba sprawę, że tworząc „Avatara”, tworzy tym samym wspaniały, unikalny i bardzo „grywalny” świat, które prędzej czy później zaistnieje na polu gier wideo. Pierwszym krokiem była premiera wersji singlowej, ale to tylko malutka cześć potencjału, jaki drzemie w świecie Pandory i zamieszkujących ich niebieskich ludków. Twórcy ewentualnego MMORPG nie musieliby się już martwić o fabułę, bo ta – mimo pewnej absurdalności – jest bardzo dobra. Z jednej strony otrzymalibyśmy korporację RDA, która chce zniszczyć Na’Vi, wykorzystując do tego zmechanizowane i futurystyczne pukaweczki. Z drugiej, żyjących w przepięknym świecie „niebieskich”, którzy żyją w zgodzie z naturą i czerpią z jej dobrodziejstw. Brzmi jak steampunkowy MMORPG z domieszką science-fiction, prawda? Ale zarówno prekursorzy tego gatunku, czyli ARGO Online, jak i NeoSteam nie umywają się i nie mieli by najmniejszych szans z Avatar MMO.
8. Pokemon
Chyba najbardziej popularna (i legendarna) seria gier, wypromowana głownie przez japońskie anime. Przez kilkanaście lat, Pokemony zgromadziły miliony fanów na całym świecie, którzy raz po raz są karmieni nowymi tytułami, niekoniecznie MMORPG. No właśnie, powstawało wiele gier tego rodzaju, ale żadna z nich nie była tak rozbudowana i tak udana, by przyciągnąć do siebie chociaż część miłośników sagi. A wyobraźcie sobie, że któryś z ogromnych koncernów nabywa prawa do marki i tworzy prawdziwego i epickiego MMO na podstawie świata Pokemonów, olewając przeglądarkowy rynek, a biorąc się za prawdziwe, soczyste 3D. Zabawę rozpoczęlibyśmy jako młody adept sztuki, by w miarę rozwoju (tak, jak w bajce) zdobywać nowe Pokemony, osiągnięcia, by wreszcie walczyć w ważnych turniejach z innymi graczami (PvP). Można by przecież też upchać system integracji z użytkownikami, wymianę swoich pupili, upgrade’y. Mimo swojego, „zaawansowanego” wieku, z największą przyjemnością zagrałbym w Pokemon Online.
7. Gra o Tron
Nie ukrywam, że do wybrania tego uniwersum, mocno przyczyniła się niedawna premiera serialu HBO oraz (dopiero) późniejsze przeczytanie książki. Jest to jednak... chyba najbardziej grywalny świat, w jakim moglibyśmy umieścić ewentualnego MMORPG. Królestwa, intrygi – i co najważniejsze – potwory, które zamieszkują te tereny. Kolejnym smaczkiem byłby Wielki Mur, który oddziela cywilizację od dzikiej przyrody oraz pory roku (zima, lato), trwających nawet po kilka lat. Można by to wykorzystać to jako dodatkowe utrudnienie lub epoki w grze. Możliwości jest co nie miara. Twórcy Gry o Tron MMO, nie musieli by też uciekać od standardowej konwencji gier sieciowych, gdzie główne rolę grają wojownicy, łucznicy, assassyni oraz magia. Jednym słowem – stare, dobre, swojskie Średniowiecze.
6. He-Man (Master of the Universe)
Jeśli przeżyliście na tym świecie minimum 20 lat, to na pewno spotkaliście się z tym blondasem, głównym bohaterem zabawek, a później serii bajek. To, co wyróżniało He-Mana spośród setek innych kreskówek, to bardzo mroczny i nieprzyjazny świat (idealny do osadzenia tam MMORPG) oraz fabuła, która może teraz brzmi nieco kiczowato, ale przecież w jakiej, innej grze nie mamy walki Dobra ze Złem. W roli tych drugich oczywiście Szkieletor, który równie dobrze mógłby grać najlepszego bossa. W drugoplanowej roli obsadziłbym różne zwierzątka żyjące na planecie Eternia, na czele z Tygryskiem, który za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieniałby się w bojowego kotka, pomagającego nam w walce. Brzmi nieźle, nieprawdaż? A teraz „Na Potęgę Posępnego Czerepu, mocy przybywaj!”... i do dzieła.
5. Mafia/Ojciec Chrzestny
Nie wierzę, że tak chwytliwe uniwersum, jakim bez wątpienia jest świat mafijny 30-40 lat ubiegłego stulecia (głównie w USA), nie doczekał się jeszcze MMORPG z prawdziwego zdarzenia. I nie chodzi mi wcale o głupie pościgi rodem z All Points Bulletin, tylko prawdziwy, kryminalny półświatek, w którym krok po kroku, przemierzalibyśmy kolejne szczeble rozwoju, by w końcu stać się głową rodziny i postrachem całego miasta. Mafia mogłaby przecież zostać odpowiednikiem dzisiejszych Gildii, które walczą między sobą o poszczególne części miasta, zbierając równocześnie haracze od tamtejszych mieszkańców. Zastanówcie się, czy nie przedstawia się to znakomicie i – bądź co badź – unikalnie, bo nikt wcześniej nie wpadł na taki pomysł.
4. Mad Max
Gdy słyszę słowo „postapokaliptyczny” przed oczami od razu ukazuje mi się gęba Mela Gibsona, głównego bohatera filmów z serii „Mad Max”. Dzisiejsze, marne imitacje tego gatunku, tylko teoretycznie nawiązują do tego, co było w tamtym czasie najważniejsze. Po co komuś złoto, pieniądze i inne świecidełka, gdzie główną kartą przetargową wszystkich transakcji było paliwo i zwykła woda. A teraz, zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie, że istnieje tysiące takich Gibsonów, dzień w dzień walcząc z przeciwnościami losu, gangami motocyklowymi i zagrożeniem na bezkresnych bezdrożach. Usiąść, pomyśleć, zastanowić się nad rozgrywką, a w zamian otrzymalibyśmy prawdziwego, postapokaliptycznego MMORPG, który przez lata mógłby dzielić i rządzić na rynku gier. I wcale nie trzeba tworzyć bujnych lasów, wspaniałych grafik i rozbudowanych miast:)
3. 10.000 BC (Prehistoria)
- Dobra, chodźmy poexpić!
- Wziąłeś miecz?
- Eee, tu nie ma mieczy.
No właśnie:) Prehistoryczny MMORPG... miałby też prehistoryczne zasady, w których nie mamy stali, łuków, ani żadnej magii, no chyba, że takim czymś nazwać ogień, który został odkryty zaledwie jakiś czas temu. A przecież, dzika fauna i flora nie ułatwia nam zadania, gdzie każdy krok może być naszym ostatnim. Z jednej strony, mamuty, mniejsze imitacje dinozaurów, tygrysy szablozębne, a z drugiej mroźny, bezkresny krajobraz, gdzie naprawdę chu%^ widać. A my ubrani w szmatkę zakrywającą nasze przyrodzenie, szopę na głowie i kijek w łapie, który wygląda, jakby miał się złamać od siły wiatru – wyruszamy na polowanie. Ale chyba najlepszym atutem, byłaby chyba ścieżka dźwiękowa do gry:) Przez kilkadziesiąt godzin nagrywać różne odmiany „uga buga”. Poezja.
2. Dobry, zły, brzydki (Dziki Zachód)
Aż dziw bierze, że jeden z najczęściej używanych schematów w historii kina, nie doczekał się do tej pory sieciowego odpowiednika. I proszę was, nie mówcie mi o The West, który z Dzikim Zachodem ma niewiele wspólnego, no chyba, żeby spojrzeć na tytuł gry, ale to pierwsze i ostatnie podobieństwo. Gdzie kurz, gdzie kapelusze, gdzie pojedynki w samo południe, gdzie salonowe prostytutki... Dr. Quinn? Przecież to są główne atutu Wild Westu, a nie zbieranie marchewek i uprawa tytoniu, jak to mamy na przykładzie przeglądarkowej wersji. Nie musimy się przecież ograniczać do sprawdzonych konwencji, ale użyć innych frakcji, w tym np. Apaczów, Siuksów i innych plemion indiańskich. Do wyboru, do koloru. Jedni mieli by arsenał łuków, strzał, a drudzy przebojowe pistoleciki, które w miarę rozwoju przebierały by inne kształty, umiejętności i bonusy. Ciekawym pomysłem, było by także rozwiązaniem funkcji Saloonu, który pełniłby rolę rynku, gdzie wielu graczy może kupić lub zamienić swoje przedmioty.
1. Harry Potter
Absolutny Number One wśród dostępnych światów, którego popularność, rozpoznawalność i milionów fanów na całym świecie, można chyba porównywać do największych hitów, na czele z dziełami Tolkiena i Lucasa. Ewentualny wydawca gry MMORPG opartej na Harrym Potterze, miałby praktycznie... wszystko podane na tacy. Żadnego tworzenia fabuły, żadnych nowych lokacji, żadnych nowych bohaterów. Dopracować kilka szczegółów, a gra z marszu może debiutować na rynku, nie martwiąc się o sukces komercyjny i grywalność. Przyjrzymy się jednak bliżej, co takiego mógłby zaoferować świat młodych czarodziejów. Po pierwsze, trzy szkoły magii: Hogwart, Durmstrang oraz Beauxbatons, cztery domy (na razie w w tym pierwszym): Gryffindor, Slytherin, Ravenclaw oraz Hufflepuff. Każdy gracz, a raczej uczeń walczyłby o punkty i wygraną dla swojego domu, wykonując po drodze questy, lub po prostu siedząc na lekcjach. Zamiast cotygodniowych Guild Wars, moglibyśmy wziąć udział w meczach quidditcha oraz turniejach trójmagicznych, walcząc tym samym o kolejne puchary. Dla spragnionych wyzwań adeptów magii, moglibyśmy się zmierzyć ze Śmierciożercami, gdzie na końcu czekałby ostatni boss... oczywiście w postaci Lord Voldemorta. Mam nadzieję, że dożyje jeszcze takiej gry, a jak nie, to „Avada Kedavra” i na pohybel skurwy^&%&%.
PS Poniżej kilka, kolejnych światów, które równie dobrze poradziły by sobie w świecie MMORPG:
-
Halo
-
Północ – Południe (Wojna Secesyjna)
-
The Elder Scrolls
-
Gothic
-
Mass Effect
-
Zmierzch
-
Wiedźmin
-
Bioshock