TOP5 gier MMO z najlepszym PvP
Wróg jest liczniejszy, lecz ja się liczb nie boję
-Xin Zhao
5. Cabal
Cabal to gra, o której wciąż krążą legendy. Z tego też powodu całą rzesza fanów czeka na kontynuację tego tytułu. W tej grze najpiękniejszy był innowacyjny system combos’ów, których nabijanie na przeciwniku dawało naprawdę dużo frajdy! Cały system nie był tak prosty jakby się wydawało. W Cabalu liczył się przede wszystkim refleks, a wyćwiczenie go oznaczało kilka dobrych godzin spędzonych na arenach. Na stronie gry, co tydzień, pojawiała się wzmianka o osobie, która wykręciła niewyobrażalne combosy. Do dziś pamiętam jak mój Force Archer miażdżył, strzelając do wszystkich jak kaczki. Kolejnym plusem, jaki nietrudno dostrzec, jest dynamika walki. Skille zostały wzniesione na piedestał niemalże boski. Każdy wysoko lvl-owy skill wyglądał niczym wybuch nuklearny, dlatego też nietrudno było spostrzec, gdzie pojedynkują się dwie zwaśnione drużyny. Do dziś z łezką w oku wspominam walki w Cabalu – dynamiczne, szybkie i wyglądające niczym bombardowanie na Hiroshimę.
-Podczas walki najlepszą obroną jest szybkie uderzenie miecza, które zabije przeciwnika, a nie chowanie się za tarczą (George R. R. Martin).
4. MU Online
MU online to pierwsza gra, w którą przyszło mi zagrać, gdy podłączyłem się do globalnej sieci. Z wypiekami na twarzy stworzyłem swojego maga, by rozwiać wątpliwości dotyczące tego, kto jest najlepszy w PVP. Niestety w owym tytule początki były bardzo smutne. Brak dobrego ekwipunku skutkował insta dead’em. Z zaciśniętymi ustami zmusiłem się do szybkiego wyexpienia i zdobycia najlepszych przedmiotów. Na niższych poziomach, walki pvp kończą się zazwyczaj po jednym uderzeniu, jednak gdy dostaniemy się na wyższe level’e, wtedy naprawdę możemy sprawdzić swoje umiejętności. Szybkość „łykania” butelek zdrowia i intuicyjne omijanie lecących umiejętności były kluczem do zwycięstwa. Oczywiście wielką frajdę sprawiało także podróżowanie po świecie MU i PK’owanie wszystkiego, co się rusza. Do dziś tęsknie za tytułami, w których mogę zabić każdego, kto mi przeszkadza. PVP w MU, mimo iż można je uznać za prostackie, sprawiło, że do dziś lubię hack’n’slashowe potyczki z drugim graczem.
-Strach tnie głębiej niż miecze(George R. R. Martin).
3. AION
Gra, która wyszła z hukiem, ale nie do końca spodobała się europejskim graczom. Sam jednak nie mogłem opuścić tak wielkiego tytułu, dlatego z wielką ciekawością zabrałem się do testowania. W AION’ie, tak jak w wielu tytułach bardzo liczy się ekwipunek. W grze potyczki nastawione są najczęściej na mniejszą liczbę osób (około 10vs10), jednak to w zupełności wystarcza by się świetnie bawić. Dynamiczna walka i majestatyczne skille sprawiały, że na chwilę zapominałem o otaczającym mnie świecie, by móc zasztyletować kolejnego gracza. W starciach drużynowych najważniejsze było dobre wyczucie czasu i używanie skilli z głową. Jeżeli złapałeś gracza między cooldownami, to zazwyczaj zabijałeś go bardzo szybko. Warto wspomnieć o dobrym rozkładzie ról drużyny między suport, healer’ów, tanków, DD, crowd control’erów. Wyekwipowanie i dobranie odpowiednich sigili dla danej klasy nadawało indywidualnych cech naszemu bohaterowi. Różnorodność taktyk grania daną postacią była naprawdę imponująca – niewiele gier dorównuje temu tytułowi.
-Dla pokoju trzeba ryzykować tak samo jak w trakcie wojny... Jeśli boisz się postawić sprawę na ostrzu noża, już przegrałeś(John Dulles Foster).
2. World of Warcraft
Chyba największa legenda wśród MMORPG’ów, dlatego też nie powinien was dziwić fakt pojawienia się tego tytułu w tym spisie. Do dziś dnia lubię czasem wejść i „popykać” trochę w WoW’a, a to za sprawą naprawdę świetnego systemu PVP. Oprócz dostępnego otwartego PVP względem wrogiej frakcji, naprawdę mamy w czym wybierać. Do dyspozycji gracza dostępne są liczne Battelground’y, które zazwyczaj nie są utrzymane w typowej konwencji Deathmatch, a opierają się na wielu innych ciekawych aspektach (często zaczerpniętych z shooter’ów) takich jak: capture the flag, zdobądź i utrzymaj punkt, zniszcz bazę przeciwnika. Ponadto mamy możliwość walk na arenach, gdzie sprawdzamy przygotowanie i zgranie naszych towarzyszy. Miliony możliwych kombinacji, które mają zapewnić wygraną dają naprawdę wielką frajdę z gry. Gdyby tego było mało – walki PVP nagradzane są systemem honoru, za który możemy nabyć potężniejsze przedmioty. Wciąż nieprzekonani? Cóż, jakby dodać do tego świetne interakcje między klasami i balans większości umiejętność – uzyskujemy naprawdę świetne i dopracowane uniwersum. WoW poświęca wiele uwagi na małe potyczki między niewielką ilością graczy, dzięki czemu czujemy się naprawdę ważnym elementem każdej walki. Dlatego moim zdaniem – FOR THE HORDE!
-Słowami nie wygrywa się bitew(George R.R. Martin).
1. Lineage 2
Wspaniała gra, w której system PVP sprawił, że spędziłem nad tym tytułem kilka dobrych lat mojego życia. Mogę rozwodzić się nad tym godzinami, wychwalając go pod niebiosa. Otóż jest to jedna z niewielu gier, gdzie twoja postać jest dosłownie pionkiem na polu bitwy, a największe znaczenie ma strategia taktyka i zgranie twojej drużyny. Na nic zda ci się przewaga liczebna, jeżeli nie potrafisz dobrze ocenić i kontrować wroga. Walki i bitwy gildii dostarczają niesamowitych wrażeń. Walka o najlepsze spoty była dla największych klanów codziennością, a wszystko uwikłane w nici sojuszy, zdrady i jak największej „rozpierduchy”. Otwarte PVP, niemal na całej mapie sprawiało, że dosłownie w każdej chwili mogłeś stać się ofiarą wybryków innego gracza. Bardzo lubiłem ten aspekt, gdyż ta niepewność dodawała tylko dodatkowych emocji, a śmierć nie pozostawała bez konsekwencji, gdyż każda powodowała utratę doświadczenia. Multum klas, z których każda odznaczała się innym system gry sprawiała, że wszyscy mogli znaleźć klasę odpowiadającą indywidualnym wymaganiom. Jednak wisienką na tej górze słodyczy są oblężenia zamków. Rozstawianie magów i łuczników na murach, wojownicy czekający pod bramami – to naprawdę piękne uczucie. Krzyki na TeamSpeak’u odnośnie roszad w szykach i przygotowaniu się do następnego ataku napawały niespotykanym entuzjazmem – kto tego nie pamięta, niech żałuje. Lineage 2 jest grą nastawioną na „masę” – ja sam wiele razy robiłem za mięso armatnie będąc jedynie niewiele znaczącą postacią. Rosnąc jednak w siłę bardzo szybko zauważamy jak z szeregowego żołnierza stajemy się kapitanem straży, który mimo, że jest jedynie jednostką - naprawdę potrafi zmienić przebieg bitwy. Zachęcam wszystkich, gdyż jedynie w tym tytule poczułem, czym jest prawdziwe PVP.
-Im krwawsza bitwa, tym słodsze zwycięstwo(Arystoteles).