Dotarła do mnie wieść o zamknięciu kolejnego europejskiego serwera Warhammera. Ostał się ino jeden? Smutno mi z tego powodu. Dlatego postanowiłem się podzielić z Wami tym smutkiem, wypłakać na Waszym ramieniu, w tak pełnej ciepła i zrozumienia atmosferze polskiego "netu" Dzisiaj jako były gracz "Młotka" i z perspektywy czasu zastanawiam się nad prostym pytaniem. Co do jasnej... poszło nie tak? Gdzie Mythic/Goa/Bioware dali ciała, że zniszczono tak pięknie zapowiadające się MMORPG? Nie był to przecież kolejny niskobudżetowy manga grindfest z azjatyckej wylęgarni mmo? Zainwestowano w to przedsięwzięcie kupę pieniędzy, czasu i umiejętności wielu ludzi, a co dostaliśmy w efekcie? Spektakularną klapę. Dlatego zastanówmy się wspólnie gdzie leżał ten największy gwóźdź do trumny, to szczególnie ważne pytanie w kontekście nadchodzącego MMO osadzonego w Warhammerze 40K.
Grałem w Warhammera od epickiego failu europejskiej open bety. Kto pamięta jak firma GOA otwierała serwery? W czasie kiedy amerykańscy gracze biegali po Norsce, zabijali się w Mourkain Temple czy zwiedzali Lost Vale, my w Europie mogliśmy się jedynie oblizać. Rozdano x tysięcy kluczy do open bety, tylko nikt francuskim specom z firmy GOA nie powiedział, że jeśli wymyślili jednoczesny start tych wszystkich graczy to ich strona rejestracji może tego nie wytrzymać. Nic to rzekłem...nic to. Parę dni później uporali się w końcu z problemem i gra ruszyła. I co? Na początku było cudownie. Czekało się co prawda godzinkę w kolejce na serwer, ale kto by tam zwracał uwagę na taki drobiazg. To jak z młodym małżeństwem. Nie zwraca się uwagi na drobnostki świeżo poślubionej małżonce prawda? Było wspaniale. Tłumy w lokacjach startowych. Pełno chętnych do jednej z najlepszych rzeczy jakie wymyślono w mmo czyli public questach (info dla tych co nie wiedzą: otwarta lokacja z questem do zrobienia dla wszystkich chętnych. Wchodzisz, chcesz to robisz quest z innymi, nie chcesz nie robisz i idziesz dalej. Losowanie nagród, dobre itemki na początek, super sprawa uwierzcie mi na słowo.) scenariusze PvP (battlegroundy dla graczy WoW) i łańcuchy questów, które pchały Cię do przodu, zmuszały do poznania świata, a nie tylko do tłuczenia mobków w jednym miejscu przez 30 godzin. Questy czasami dość zabawnie skonstruowane, szczególnie u Zielonoskórych, którzy w świecie "Młotka" są potraktowane dość lekko i z komicznym zacięciem. Ehh...łzy się kręcą w oku. Zaczynałem na serwerze Role Playing. Tak było coś takiego. Moderowany czat, żadnych nicków typu RozpierdalatorPL, wczuwamy się w świat i rolę. Te sprawy, ale dla fana WFRP nic trudnego. Okazało się to jednak za trudne dla większości graczy i populacja serwera topniała z każdym dniem. Nikt się tym nie przejmował wtedy. Serwerów było od tego i trochę. Dla każdego coś miłego.
Im dalej w las tym gęstsze drzewa jak mówi przysłowie. W pewnym momencie przyszło otrzeźwienie. Kiedy minął pierwszy szał zacząłem zwracać uwagę na szczegóły. Dlaczego w open PvP przy większej ilości graczy moja zakupiona specjalnie pod "Młotka" maszyna nie daje rady? Zmniejszmy detale. Nic z tego. Pokaz slajdów coraz większy. Co się dzieje? Czytamy na forach, że ludziom, którym Crysis śmiga na max detalach (w tamtych czasach to był taki wyznacznik osiągnięć) nie dają rady w Warhammerze. Okazało się, że gra, która miała być nastawiona na PvP ma tak napisany silnik, że zatyka najbardziej wydajne maszyny, kiedy ilość graczy w lokacji zbliżała się do pewnej granicy nie dało się grać. Komiczne po prostu. Główny atut Warhammera, czyli dynamiczne PvP stało się jego kulą u nogi. Oblężenia twierdz? Pokaz slajdów. Jedyne co mi w tamtym początkowym okresie nie "zamulało" komputera było PvE i scenariusze, więc człowiek z konieczności odpuszczał sobie open PvP. W końcu po kilku (dzisiaj nie pamiętam ile im to zajęło, ale coś koło 3 miesięcy?) naprawili, albo żeby być precyzyjnym przerobili silnik na tyle, że dało się grać. Na niskich detalach ale jakoś szło.
Problemem numer dwa, który wyszedł dość szybko był balans postaci. Nikt nie potrafi dziś policzyć ile użyłem złych słów w walce z nieśmiertelnym Warrior Priestem. Chcesz grać w God Mode? Graj Warrior Priestem. Do zabicia jednego potrzebnych było ze 2 nukerów i jakiś mdps oraz healer do leczenia całej tej bandy. Komiczne. Twórcy gry tłumaczyli nam jak dzieciom, że tu nie chodzi o balans klas, ale balans stron. Tyle, że odpowiednik WP-eka po stronie Destruction (Disciple of Khaine) nie miał takiego god mode. To samo jeśli chodzi o klasy dps. Bright Wizard (magik/nuker) powalał na kolana całe warbandy swoimi czarami AoE. Wystarczyło ze 3-4 BW wraz z WP, żeby zabić cały warband (24 graczy) po stronie Destro. Zaczął się płacz na forach. Wylewanie łez i zła krew. Odchodzili kolejni gracze.
I nagle cały sprytny plan twórców Warhammera zaczął się walić. Kolejni gracze opuszczali szeregi Destruction i albo opuszczali grę, albo robili postacie po stronie Orderu gdzieś na innych serwerach. Balans stron zaczął się walić w gruzy. Do open PvP nie było już chętnych, albo biegały kilku osobowe grupki, atakowały puste zamki, po to, żeby nabić trochę renomy (takie dodatkowe levele postaci, w sumie ważniejsze niż twój "zwykły" level). Serwer wyludniał się coraz bardziej. Któregoś pięknego dnia zrozumiałem, że nie ma na co czekać i sam zmieniłem serwer. Żegnaj Burloku, witaj Karak Eight Peaks. To był wtedy "polski" serwer. Nasi robili tam za głównych graczy. Największe gildie polskie, najlepsze warbandy polskie, na czacie nie trzeba było znać angielskiego:D Było naprawdę wesoło. Niestety do wcześniej opisanych problemów doszedł kolejny.
To co dziś atakujemy i dlaczego to samo co pół godziny temu? Endgame. Te same zamki dzień po dniu. W ten sam sposób z tymi samymi ludźmi. Nawet największym fanom w końcu zaczęło się to przejadać. Na K8P po 2 tygodniach od premiery gry padła stolica Orderu i zabito imperatora. To co miało być wyzwaniem, to co miało być tym "szczytem do zdobycia", który miał zająć tyle miesięcy walki o każdy zamek i twierdzę okazało się niemiłosiernie zbugowanym jednym wielkim świętem PvE. Bez ładu i składu, warband destro w środku nocy wbiegł sobie do Altdorfu i utłukł króla. Miny zaczęły nam się wydłużać. W międzyczasie Mythic walczył z silnikiem gry, kolejnymi bugami, niedziałającymi skillami wydając kolejne patche, które naprawiały jeden element gry, a psuł następne trzy. Z firmy wyrzucano kolejnych ludzi. Przestało się mówić o nowych lokacjach, o nowej zawartości, jakiś kolejnych klasach, stolicach dla innych ras niż Imperium albo Chaos? Nic z tego Panie i Panowie. Kiedy jesienią zeszłego roku opuszczałem "Młotka", 3 lata od premiery dalej w miejscu na trofea na gildyjnym sztandarze pisało "coming soon" Wkrótce czyli dłużej niż 3 lata?
I tak to się toczyło. Z przerwami przez kolejne 3 lata grałem sobie to tu, to tam na coraz bardziej wyludniających się serwerach. W ramach poprawy sytuacji Mythic wypuścił patch "Land of the Dead". Gra w założeniu PvP jako dodatek wypuszcza stricte PvE lokacje. Niby miało być tak, że o teren trzeba powalczyć, ale przypominało to bardziej zabawę w chowanego. Jak twoja strona miała dostęp do "piasków" to leciało się zabijać mobki i levelować kolejne alty. Jak przeciwnik miał dostęp to chowało się gdzieś na uboczu i dalej robiło swoje. Zero sensownego PvP. Czasami z nudów poszło się zdobyć obóz przeciwnika i zrobić kilka questów po fajne trofea dla swojej postaci. To wszystko. Zamknięto mi kolejny serwer. Bo w grze gdzie występują tylko 2 strony konfliktu, balans stron jest podstawąrozgrywki. Nic tak nie zabija gry jak puste strefy PvP w których biegają jacyś samotni łowcy głów. Gra staczała się po równi pochyłej. Kiedy jesienią 2008 roku liczbę graczy oceniano na 800 tyś (dane z głowy, nie chce mi się szukać teraz danych które wtedy śledziliśmy na bieżąco) to wiosną 2009 mówiło się już tylko o 100 tysiącach. Fanboje tacy jak ja pisali wtedy po różnych forach, że Mythic się obudzi, że gra odbije się od dna. Pokazywaliśmy jaki jeszcze niewykorzystany potencjał ma ten świat. Można było wprowadzić 3 stronę konfliktu na ten przykład? Kiedy na serwerze przewagę liczebną miało Destruction to Order nie wychodził do PvP, gdzie indziej odwrotnie. Trzecia strona konfliktu dałaby szansę na zmianę sytuacji na zasadzie nawiązania sojuszu przeciwko silniejszemu. I co? I nic? Mythic w końcu został wchłonięty przez BioWare. Ostatni ludzie odpowiedzialni za "Młotka" rozmyli się gdzieś w przestrzeni i za grę mieli się wziąć profesjonaliści. Tak wtedy myślałem. Zapowiedzi były szumne. Od teraz mieli słuchać graczy, na bieżąco reagować na wszelkie problemy i przywrócić trupa do pełnej świetności. Zaczęli z rozmachem to muszę przyznać. Usprawnili grę usuwając zawartość. Szybko i sprawnie prawda? Tak zniknęły Twierdze. Jedyna przeszkoda do codziennego farmienia stolicy przeciwnika. I zaczęło się święto jednej strony. Która strona miała liczebną przewagę ta codziennie albo i ze dwa razy dziennie farmiła biednych ludków po drugiej stronie w ich własnej stolicy. Hulaj dusza, piekła nie ma! Naprzód po itemki z Karla Franza! Kto ostatni ten "gupek". Serwery wyludniały się z każdym dniem. Odchodziły kolejne gildie, kolejni "sławni" gracze. Balans klas leżał dalej, balans stron z każdym dniem coraz gorszy, a gra była jak Titanic. Orkiestra jeszcze gra, mimo, że w restauracji już wody po kolana. W końcu gruchnęła wieść, bedą Skaveni! Zatarłem ręce! Teraz to pokażemy co ta gra potrafi. Teraz odbijemy się od dna. I co? I jak zwykle. Skavenem sobie można pograć. Pobiegać po PvP. Zamiast wprowadzić ich jako pełnoprawną stronę konfliktu, czynnik balansujący strony w grze to zrobiono z niego jakiś głupi "dodatek" do zwykłych postaci. Żałosne.
Tak zabito Warhammera. Nie wspominam tu z braku czasu (i tak wyszła ściana tekstu) o wielu drobnych sprawach. Ogólny nastrój graczy, coraz bardziej podły z każdym miesiącem i kolejnych wpadkach europejskiego operatora. Potem wycofanie się GOA z obsługi gry. Jakieś akcje kombinacje ze zwracaniem pieniędzy za abonament. Po wycofaniu się GOA z obsługi gry w Europie nie można było kupić kart pre-paid przez jakiś czas. Kto miał kartę kredytową to dobrze, a kto nie to się ściągało pre-paidy z jakiś amazon.com w Anglii i równie innych dziwnych miejsc. Po prostu od dnia numer jeden do mojego ostatniego dnia w tej grze zapodano mi festiwal niekompetencji i złej woli. Liczyło się tylko jedno. Jak najszybciej wydać bubla i zarabiać na nim kaskę. Nikt nie przemyślał niby prostych spraw. Nie kłam w reklamie, nie nakręcaj sztucznego hype w internecie! Daj graczom to co chcą! Chcą dokładne mirrory klas po obydwu stronach? Daj im to! Chcą 3 frakcji do balansu stron? Daj im to! Nie kombinuj z usuwaniem zawartości gry! Wybierz profesjonalistów do obsługi swojej europejskiej wersji gry! Dziś kiedy na horyzoncie majaczy Dark Millenium czyli MMO w świecie Warhammera 40K mam poważne obawy czy twórcy tej gry nie popełnią tych samych idiotyzmów co Panie i Panowie z Mythic. Słyszę, że w DM mają być tylko 2 strony konfliktu? Historia niczego ich nie nauczyła??