Któregoś razu z nudów przysiadłem sobie nad WORD'em in napisałem trochę tekstu piszcie czy wam się podobał czy nie bo zamierzam rozwinąć to co zacząłem tym skromnym tekstem. Oto on :
Zbliżał się poranek, tego dnia w slumsach panował nadzwyczajny spokój. Na wąskich uliczkach zaniedbanej dzielnicy nie było widać żadnych zbirów ani podejrzanie wyglądających kupców , w tym czasie cała dzielnica żyła tylko w jednym punkcie, punktem tym była nędzna chałupa wokół której kłębili się strażnicy miejscy , każdy zainteresowany tym wydarzeniem cicho wyglądał przez okna swego jak przystało na dzielnicę biedy nędznego domu. W kierunku budzącej tyle emocji chałupy zmierzał szybkim krokiem wysoki szczupły mężczyzna o czarnych długich włosach oraz krótkiej brodzie podobnego koloru. Nie wyglądał jak typowy strażnik miał granatowy płaszcz przewiązany cienkim skórzanym pasem szedł w butach z wężowej skóry, a po jego krokach nie widać było śladu musztry. Gdyby przyszedł innego dnia w takim stroju na pewno zostałby ofiarą tzw. „Przymusowej jałmużny” złożonej ulicznikom. Szabla u pasa wskazywała jednak na to ,że mężczyzna umie się bronić.
Człowiek ten zbliżył się do jednego ze strażników i szepnął mu coś na ucho , po chwili strażnicy pilnujący wejścia do chaty pozwolili mu wejść. Chata od środka wyglądała jeszcze gorzej niż z zewnątrz oraz była niemal pusta, na parterze stał tylko stół , kufer i zbita z przypadkowych desek szafa. Na piętrze było słychać kroki.
-Zapraszam na górę panie Almer . Wydaje nam się, że jest to coś więcej niż przypadkowy mord.
–Zatem chodźmy komendancie.- Mężczyzna wszedł po skrzypiących schodach, a to co zastał na piętrze było ohydne i potworne . Na środku pokoju w kręgu znaków wypisanych krwią, które znajdowały się również na ścianach leżał człowiek jego kubrak był szeroko rozdarty od klatki piersiowej do brzucha, choć to co teraz widzieli nie przypominało ani brzucha ani klatki piersiowej. Był to gulasz z organów podlany dużą ilością krwi. Nad ciałem klęczał podstarzały siwy mężczyzna z długą brodą, miał na sobie fartuch i rękawiczki.
-Panowie poznajcie się oto patolog Karol Reyut wysłany przez sąd w Kyffyn, właśnie bada obrażeniea jakie doznała ofiara. Panie Karol oto detektyw Riecht Almer, właśnie na niego czekaliśmy.
-Bardzo cieszę się, że władze tak chętnie korzystają z mojej pomocy, ale przecież tutaj wszystko jest nad wyraz oczywiste. Morderstwo rytualne, ofiara na pewno sama nie mogła sobie czegoś takiego zrobi, więc mamy do czynienia z kultem , psychopatą lub wyjątkowo pomysłową zabawę pewnych idiotów.
-Tego zdążyliśmy się sami domyślić panie Almer, chcieliśmy natomiast posłużyć się pańską wiedzą w zakresie morderstw rytualnych , na pierwszy rzut oka widać, że te znaki nie są przypadkowe. To runy.
-Pomyślcie kiedy ostatnio widzieliśmy runy na północy , po pogromie magów każdemu napalonemu na magię dziadkowi odechciało się czarować ,nie wielu z nich zdoła pamiętać kołki i żelazo pukające do drzwi….
–Przerwę wam na chwilę, oto co znalazłem grzebiąc w okolicach mostka. – Patolog wyjął z ciała małymi obcążkami kawałek błyszczącego się kamienia.
–Ametyst…
-Na takie coś raczej nie byłoby stać ani idiotów szukających zabawy ani też psychopaty, nie sądzę też aby ofiarę było stać na łykanie tak drogich kamieni. Z pewnością jest to zabójstwo rytualne, teraz musimy zastanowić się głębiej oraz znaleźć informacje na temat kultu który używa run oraz morduje ametystem.
–A konkretnie nożem lub mieczem z ametystu wygląda to na odłamek.
-Wszystko więc jasne, zacznijmy poszukiwania, ja postaram się poszukać informacji na własną rękę, a ci Vistusie, chyba mogę tak do ciebie mówić ?
-Oczywiście.-odezwał się komendant.
-Radzę poszukać w teczkach straży miejskiej, może znajdzie się jakaś wzmianka podobnym przypadku, powinniśmy znaleźć też kogoś aby odczytał te runy. To ostatnie będzie chyba najtrudniejsze.
–Pozwolicie panowie, że was opuszczę i udam się zjeść śniadanie w przyzwoitej dzielnicy, co do miejsca zbrodni proponuję zabezpieczyć cały dom, a szczególnie uważać na runy bo to one mogą nam najwięcej powiedzieć. Żegnam i życzę dnia choć trochę przyjemniejszego niż tutejszy widok.
–Żegnam bądź gotowy na to, że w niedługiej przyszłości będę musiał ponownie skorzystać z twoich usług.
Detektyw wyszedł na zewnątrz dzielnica wciąż była opustoszała i w spokoju mógł pójść w przyzwoite i poszanowane miejsce jakim była dzielnica GoldenScalp. Znajdowała się tam przyjemna karczma do której często chadzał ze względu na nikłe umiejętności gotowania. Gdy szedł przez głowę ciągle przewijały mu się obrazy run, był dziwnie zaciekawiony tym co oznaczają.