FFXIV - przekonajcie mnie

Osobiście uważam, że Wojna Smoków i historia Shivy to najlepsze wątki fabularne ze wszystkiego, co do tej pory wyszło w FFXIV. Heavensward kupił mnie fabułą, muzyką, bohaterami i “magicznym” Ishgardem. Żaden kolejny dodatek nie podniósł tej poprzeczki (chociaż SB był blisko).

Jeszcze 1 istotna uwaga - w FFXIV trzeba bardzo uważać na Snowflake’i - społeczność jest tutaj tak przewrażliwiona i delikatna (a twórcy przewrażliwieni jeszcze bardziej), że nawet napisanie, że czyjaś postać nam się nie podoba może skutkować raportem do GMów. Regulamin tej gry jest tak zaostrzony, że strach pisać do kogokolwiek obcego na czacie.

@DeusX1 - mi tam za to community się podobało w FF, gra się rozkręca dopiero później na wyższych lvlach i trudniejszych dungach, ale na instancji zawsze ludzie miło tłumaczyli co i jak jak się szło 1 raz :stuck_out_tongue_winking_eye:

eee bez przesady z tym przewrażliwieniem :smiley: Sam uważam społeczność FF XIV za jedną z lepszych na jakie trafiłem w MMO. Robienie dungów z randomami w takim WoW to porażka szczególnie jak ktoś jest nowym graczem i średnio ogarnia (a nie daj boże jak to tank / heal). W FF XIV na setki dungów nie trafiłem nigdy na jakąś spinę wręcz bywałem na dungach gdzie w połowie dungeonu tłumaczyło się tankowi jak ma w ogóle grać wybraną klasą i dlaczego mu nie idzie (pominął questa na palladyna i nie miał z niego w ogóle skili xD) i nikt nie wkurzał się na czacie, że zeszło 15 min na wytłumaczenie co ma robić i gdzie znaleźć npc i jakie Q robić aby dostać skile :stuck_out_tongue:

To niestety nie jest przesada. Wystarczy przejrzeć YT, streamerów, których zbanowano za to, że nazwali kogoś idiotą (nie napisali w grze, tylko powiedzieli na streamie), ilości raportów jakie są wysyłane do GMów (bo powiedzieli, że mam brzydką postać, bo on nie DPSował, bo healer nie leczył jak trzeba itd.). Przykłady można mnożyć. FFXIV jest społecznością pełną snowflake’ów i to jest fakt. Square dodatkowo ciągle zmienia TOS pod takich właśnie przewrażliwionych graczy (ostatnie zmiany tak zaostrzyły Regulamin, że już w zasadzie nie wiadomo co można komuś obcemu powiedzieć, by nie nas nie zgłosił - sam miałem kilka komicznych wręcz sytuacji wysłania na mnie raportu). Takie rzeczy tylko w FFXIV. Przez ostatnie 20 lat nie spotkałem się z grą MMO, gdzie GMowie tak bardzo czepiają się pierdół jak tutaj i z tak ostrym Regulaminem.

Oczywiście społeczność jest pomocna (w większości) i wytłumaczy/odpowie na pytania - w szczególności fajnie działa NN i to jest ta dobra strona medalu.

1lajk

Dla mnie natomiast FFXIV jest numerem jeden. Kocham kreację świata w GW2 czy questy w ESO, ale ze wszystkich MMO to właśnie FFXIV kupiło mnie najbardziej. Nie będę pisać tutaj, że jest arcydziełem i zjada wszystkie inne gry tego typu na śniadanie - po prostu jest przeznaczone dla tej grupy graczy, którą sama reprezentuję. Właśnie ta wolno idąca do przodu fabuła i równie powolne levelowanie sprawiło, że tak przyjemnie było mi wejść w świat Eorzeii. Podoba mi się, że w FFXIV historia nie rozpoczyna się wysłaniem nas od razu do walki z wrogiem, a poznawaniem miasta, w którym naszej postaci przyjdzie żyć: zaczynamy po prostu jako zwyczajny poszukiwacz przygód, a nie Wielki Bohater. Mnie osobiście czyta się FFXIV jak dobrą książkę. Nie przeszkadzają mi też w ogóle “nieme” cutscenki.

Kolejną rzeczą, która w mojej opinii zatrzymuje graczy w FFXIV, jest różnorodność oferowanych przez ten tytuł aktywności. Możemy levelować wszystkie klasy na jednej postaci, bawić się z crafting, robić dungeony (w tym Palace of the Dead, czyli deungon złożony z 200 poziomów)/raidy/triale na różnych poziomach trudności, wybudować i umeblować własny domek, farmić elementy ekwipunku, wybrać się do Gold Saucer (gdzie za różne minigierki - przyjemne same w sobie - dostajemy specjalną walutę, którą możemy odblokować dodatkowe przedmioty kosmetyczne), trenować własnego chocobo, polować na rzadkie stwory (które samodzielnie musimy na mapie znaleźć) czy brać udział w cyklicznych eventach z fajnymi nagrodami (kosmetyki/mounty/elementy dekoracyjne do domku). Można też pobawić się w PvP, choć nie jest ono najmocniejszą stroną tego tytułu.

Community generalnie jest przyjazne, ale imho trochę przereklamowane. Natknęłam się zarówno na cudownych, jak i naprawdę bardzo niesympatycznych ludzi. Jest trochę prawdy w tym, że FFXIV zdaje się przyciągać bardzo specyficznych i można zostać zreportowanym z naprawdę niesamowicie absurdalnych powodów.

Ostateczna decyzja należy do Ciebie. Warto dać temu tytułowi szansę, ale też nie ma co się zmuszać, jeżeli się od niego odbijesz.

2lajki

A później wychodzi szydło z worka i okazuje się że głównym celem gry jest to co zawsze - czyli ciągłe zabijanie tak zwanych potworów.
Zawsze irytuje mnie, jak gry MMO próbują mnie oszukać że są czymś więcej niż rozbudowanymi bijatykami. Jak ktoś lubi sobie wmawiać że to coś więcej i nie chodzi o ciągłą naparzankę - bo jest meblowanie domku, sadzenie roślinek, ciekawa fabuła usprawiedliwiająca ciągłe zabijanie czy inne tego typu zaciemniacze, to proszę bardzo, ale ja dziękuję i postoję.

@ReinRe
Dzięki temu wątkowi, jeszcze bardziej przekonałaś mnie że to nie jest gra dla mnie, dziękuję. :slight_smile:

@Szeptun, obawiam się, że nie do końca rozumiesz, na czym polegają bijatyki (i piszę to jako miłośniczka bijatyk).

A w GW2 jest inaczej? Przecież tam też walczysz ze smokami, bijesz moby, wykonujesz zadania typu przynieś/podaj/pozamiataj i ścigasz, a następnie uśmiercasz złodupców. Jedynie forma questów jest inna.

Na tym polega każde MMO.

A czy ja gdzieś napisałem że w Guild Wars 2 jest inaczej? To że gram w Guild Wars 2, wynika z innych cech gry oraz z tego że na bezrybiu i rak ryba :wink:

Bijatyka - to gra w której osiągnięcie sukcesu polega na tym żeby dowalić, dokopać, zabić innych.
A w MMO niby mamy symulacje całego świata, czasami nawet sporo zajęć poza walką, ale prawda jest taka że ostateczny cel jest taki sam jak w bijatykach a cała ta otoczka z fabułą i innymi aktywnościami jest tylko tłem i NIE STANOWI KONKURENCJI dla prawdziwego celu gry jakim jest… dokopanie, dowalenie, zabicie innych. Czyli gry MMO to bijatyki z bardziej rozbudowanym tłem, często z fabułą wciskającą kit że bohaterzy nie chcą zabijać ale muszą bo to tamci są źli, klasyczna papka.

Zabijanie jest największą pasją homo sapiens. Nie ma większej atrakcji i przyjemności dla człowieka niż ukatrupić inną istotę. Gry gdzie zabijanie jest tylko opcją albo w ogóle go nie ma - to w większości gry niszowe dla zboczeńców. :wink:

@Szeptun, moim zdaniem bardzo powierzchownie oceniasz uciekanie się do przemocy w grach.

Po pierwsze, w bijatykach nie chodzi o to, żeby komuś dowalić, dokopać czy zabić, bo fabuła bijatyk najczęściej skupia się na braniu udziału w turniejach. Masz zwyciężać, nie zabijać (chyba że mówimy o jakichś istotnych fabularnie bossach). I może Cię to zdziwi, ale podczas rozgrywki gracze nie myślą o tym, jak by tu komuś wyrządzić krzywdę, tylko jak przechytrzyć przeciwnika mechanicznie i sprowadzić go do parteru. Idąc tym tokiem rozumowania, zawody sportowe w sztukach walki to również nawoływanie do przemocy i zabijanie się nawzajem.

Natomiast gry MMO to produkcje typowo fabularne. W książkach i filmach też antagoniści często umierają - jest to ukazanie klasycznej dominacji dobra nad złem. W wielu grach zdarza się, że antagonista zaczyna współpracować z postaciami pozytywnymi czy nawet całkowicie przechodzi na stronę dobra. Jeżeli natomiast tego nie robi, próbuje przejąć kontrolę nad światem i obrócić go w proch, to śmierć z ręki próbującego go powstrzymać protagonisty jest tak naprawdę jego wyborem - czymś, z czym powinien się liczyć.

Podobnie jest na wojnie. Możesz spać spokojnie między innymi dlatego, że gdzieś tam na świecie jakiś gość wpakował drugiemu kulkę w łeb. To brzmi brutalnie, ale taka właśnie jest rzeczywistość. Jeżeli zabijanie w grach Cię razi, możesz sięgnąć po produkcje, w których tego nie ma.

1lajk

@Kraken_sArms
Ani nie zamierzam Cię przekonywać ani nie mam na to szans, masz swoją wizję świata, zresztą odbiegliśmy od tematu.

Więc wracając do tematu…
Nie razi mnie samo zabijanie, lecz to iż jest ono wynoszone ponad wszelkie inne aktywności w grach.
We wszystkich MMO jakie grałem, żeby osiągnąć największe sukcesy - trzeba zabijać i trzeba być niezłym w te klocki. Jakoś nie przypominam sobie gry MMO gdzie najwyższe cele w grze i największe nagrody zdobywa się za pomocą craftingu, handlu, dyplomacji, śpiewania, tańczenia, recytowania czy robienia “ludzików-żyraf” z kasztanów i żołędzi. ;).
Dlaczego mimo tego iż gry MMO przechwalają się tym że można w nich robić różne rzeczy, to największe nagrody są tylko za zabijanie? (ewentualnie za support w zabijaniu) Znasz odpowiedź?

Mało mmo jeszcze widziałeś ;p
tu masz o tańczeniu

Natomiast w takim Archeage żeby ulepszyć gear potrzebujesz laboru i golda i nie jest on w głównej mierze z zabijania, tak samo jak doświadczenie zdobywa się wykonując crafting. Więc możesz wbić maksymalny poziom oraz ulepszyć się nie zabijając ani jednego moba…

Co do tematu to nie będę przekonywał bo mi FFXIV nie podeszło ;p

Nie chodziło mi o gry dedykowane konkretnym tematom, takim jak taniec czy wędkarstwo. Chodziło mi o gry “mieszane” czyli symulatory świata z różnymi aktywnościami.
Zdobywanie expa za crafting to pryszcz.
Naprawdę najlepszy sprzęt i nagrody są w AA za crafting? Czyli możesz tam być rzemieślnikiem, nie walczyć i mimo to zdobyć najlepszy sprzęt?
A jaki i do czego ten sprzęt później służy? :thinking:

@Szeptun, nie chwalą się tym z tego samego powodu, z jakiego nie robią to książki i filmy. Pokonywanie antagonisty (choć nie zawsze ma to formę uśmiercania) jest to po prostu naturalną składową częścią pisania fabuły. I obawiam się, że dla wszystkich jest to oczywiste, jedynie Tobie stoi solą w oku.

Co do MMO bez zabijania, to istnieje taka gra. Nazywa się Star Stable.

1lajk

Wciąż piszesz na inny temat, ja o jednym a Ty o drugim.

Nigdzie nie napisałem że chodzi o to żeby nie było zabijania w takich grach. A jedynie o to że zabijanie jest najbardziej opłacalne, pomimo tego że można robić inne rzeczy.
Ty zapewne jesteś dorosła i ukształtowana, ale zastanów się chwilę co dzieje się w głowach 10-12 latków którzy z wypiekami na twarzach grają w grę która niejako symuluje pełny ekosystem, i wpaja im że najlepsze nagrody i najwyższe cele w PEŁNYM EKOSYSTEMIE SPOŁECZNYM osiąga się przez zabijanie.

Ale co tam, pewnie się czepiam i w ogóle :smile:

Tak najlepszy sprzęt w AA jest z craftu i jest w kosmos drogi, gemy tak samo. Natomiast drugi opłacalny sprzęt ze względów cenowych(bo ogólnie jest gorszy) kupuje się u kowala/dostaje z pierwszych zadań jednak do jego ulepszenia potrzeba wyfarmić jakieś pierdoły z zadań typu “zabij 200 jakiś tam szkieletów co chcą zniszczyć świat”.
Sprzęt służy oczywiście do zabijania innych graczy :smile:
(ale jest też taki do craftu więc możesz crafcić, handlować i potem dzięki temu lepiej crafcić i handlować)

Ogólnie czaję o co Ci chodzi, ale zdecydowanie czepiasz się ;p
Nawet bym powiedział, że reagowanie na zło i powstrzymywanie złoczyńcy to dobre nawyki. W grach mmo najczęściej postawieni jesteśmy przed wyborem, albo my(i cały świat) albo antagonista, ale czasami zdarzają się wyjątki jak Garrosh i sąd wojenny po pokonaniu go.

@Szeptun, obracam się wśród specjalistów zajmujących się tematem. I nie, żaden 13-latek (bo takie ograniczenie wiekowe zawiera FFXIV) nie dojdzie do zaprezentowanych przez Ciebie wniosków. Prędzej do tego, o czym wspomniał kolega powyżej - że trzeba odważnie walczyć ze złem i reagować, kiedy cierpią niewinni.
Cholera, w dawnych czasach 11-letni dzieciak potrafił dowodzić armią i wymierzać sprawiedliwość (w wiadomy sposób) swoim politycznym wrogom, a Ty robisz z nastolatków jakieś pierdoły życiowe, które po obejrzeniu “Króla Lwa” zamieniają się w komunistów.

Swoją drogą, jedyną korzyścią, jaką gracz FFXIV wynosi z zabicia jakiegoś antagonisty, jest popchnięcie fabuły do przodu. O wiele bardziej wynagradzający jest crafting czy robienie raidów.

1lajk

Tak sobie czytam, czytam i nagle zaczynam zastanawiać się, kto prosił o to przekonanie go - @ReinRe czy @Szeptun? Nieco się pogubiłam :wink:
Podpisuję się pod tym, co napisała o FF XIV @Kraken_sArms. Świat FF wciaga pomału (nieco nawet zbyt leniwie), ale - gdy dasz mu się już ponieść, ciężko jest się z nim rozstać. Masa aktywności, które wprowadzaja nieco “oddechu”; raidy, dungi, znajdźki, bossy, kasyno, świetny housing, crafting, eventy, różnorodność klas postaci… I możesz poznać w pełni to wszystko, bez potrzeby tworzenia dziesiatków charów. Owszem, trzeba czasem zabić pszczółkę, dzika, jakiegoś wyrośniętego osiłka z przerostem ambicji czy inne wynaturzone i agresywne cholerstwo, ale nie spotkałam jeszcze się z przypadkiem, by ktoś miał przez to traumę. Żeby docenić Finala, należy do niego przysiaść na dłużej niż kilka minut czy godzin. Owszem - nie jest to gra dla każdego, ale jest to gra, której należy dać szansę

Tak niestety jest w każdym mmo z lvl capem i opierającym się na endgame, że żeby poznać grę musisz do niego dobić. Fajnie jak sama gra tego nie utrudnia i potrafi zachęcić do pokonania tej drogi…

Taka moja rada do @ReinRe jeżeli chce się przekonać i poznać Finala to musi zacisnąć zęby i przebić się przez początek.

Chciałbym jeszcze dodać 1 kwestię - dla miłośników postaci leczących/supportujących. W FFXIV panuje dps meta - silnik jest tak skonstruowany, że mamy sporo czasu na wykonywanie dodatkowych czynności poza leczeniem i ten czas przeznacza się z reguły na atakowanie przeciwników. Dlatego należy się nastawić na to, że grając healerem oczekuje się od nas również dpsowania. Mnie to osobiście odrzuciło (chociaż fabułę ukończyłem jako WHM), ponieważ w każdym MMO, w które grałem do moich zadań należała “kontrola pola walki”, leczenie, wskrzeszanie, buffowanie, zdejmowanie debuffów, pilnowanie pasków zdrowia drużyny, pozycjonowanie, pilnowanie poziomu many i wykonywanie mechanik. Tutaj natomiast pomimo tego, iż większość elementów jest obecna, skupiamy się w 80-90% na dpsowaniu i w 10% na healowaniu (z kilkoma wyjątkami podczas przechodzenia zawartości na najwyższym poziomie trudności (zwłaszcza rajdy). Dla wielbicieli typowych healerów jest to dość duże utrudnienie, ponieważ arsenał bojowy healerów jest baaardzo ubogi i można się zwyczajnie znudzić. Z początku ratowałem się Astrologiem, który dzięki mechanice kart nie musiał ciągle tłuc przeciwników, ponieważ był zajęty leczeniem i losowaniem/przygotowywaniem optymalnych pod daną sytuację buffów. Niestety po zmianach (czyt. kastracji) systemu kart postać ta wg. mnie straciła dość mocno na atrakcyjności.

Reasumując mój wywód - healowanie w tej grze dla fanów typowego medyka to udręka i po ponad 2 latach gry klasami leczącymi w końcu musiałem odpuścić (nie gram z reguły dpsami, a tank mi nie podchodzi - oczywiście wbiłem max poziom kilkoma klasami i przetestowałem w wielu sytuacjach).

Po Waszych wypowiedziach postanowiłam, że dam szansę FFXIV. Może nie teraz, będzie mnie musiała najść na to wena i ochota. Najbardziej mnie pociąga poznanie community, po za tym lubię PvE, a tutaj wydaje mi się ono na swój sposób nieprzekombinowane i relaksujące.

Co do reszty:

(TL:DR): w mmorpg większość graczy chce wszystkiego po trochu i zabijanie czegoś w grach też im sprawia satysfakcję. Symboliczne opowieści walki dobrych ze złymi i o wielkich ludziach są wpisane w nasz krąg kulturowy i zwłaszcza w Europie do nas przemawiają - od mitologii, przez baśnie, aż po gry).

@Szeptun , wydaje mi się, że próbujesz zaklinać rzeczywistość. Większość gier mmorpg to SĄ bijatyki i zabijanie mobków (w sumie bardziej hack & slash), a craftingi, housingi, to tylko miłe dodatki, które mają tworzyć różnorodność i trzymać przy sobie graczy. Genezy tego gatunku warto szukać w papierowych rpg typu Dungeons & Dragons. To była pierwsza tego typu gra i dzięki niej określenie rpg stało się popularne. Wypisz, wymaluj: statystyki postaci, walka z potworami, ekwipunek ze statystkami, questy, interakcja z innymi graczami.

Sztandarowe produkcje miewają rozbudowane questy i historię świata, ale są osadzone w quasi-średniowiecznych realiach, o których utarło się, że każdy ma prawo się bronić i zabić. Fantasy nie dość, że się do tego odwołuje, to większość ludzi podświadomie ruszają takie symboliczne historie o górowaniu dobra nad złem, i antagonista zwykle na koniec umiera. Miały być dobitne, mocno działać, zachęcać do bohaterskiej postawy. Dzisiaj echo tego mamy to czasem w grach, a także w komiksach i filmach o superbohaterach, którzy przypominają herosów.

Chociaż tu przyznam, że dzisiaj podział na czarne i białe się trochę przejadł. Ciekawość jak historie wyglądałyby z perspektywy “tych złych”, jakie racje mogłyby kierować druga stroną, pozwalają nam grać Hordą z Wowie albo dziwnymi rasami w innych mmorpg, których moralność nie jest oczywista.

Druga rzecz: combat jest relaksujący na swój sposób, masa ludzi lubi przecież jakieś strzelanki albo polowanie na bestie (PvE). Ten element zręcznościowy daje to poczucie że “w czymś jesteśmy dobrzy”, albo że obeszliśmy system gry albo byliśmy sprytniejsi niż inny gracz i trzyma ludzi przy danej produkcji. Mamy poczucie nagrody i działa dopamina.

Trzecia sprawa - szukasz sandboxów. Sandbox kieruje się zasadą “każdy może być kim chce”. Możesz unikać większości walk w ESO (do max levelu się wyexpisz na questach, mi lv wpadały same), Albion Online, może troszkę w EVE Online. A i tak ludzie zajmują się tam wszystkim po trochu, właśnie zgodnie z zasadą “możesz robić co chcesz”, więc także i walczyć. Przykładowo, gdybyś każdemu chciał na siłę przypisać rolę na całe konto i ZMUSIĆ graczy, by ze sobą współpracowali (jeden się zajmuje gatheringiem, drugi bije mobki i zbiera z nich mięso, trzeci robi crafting, a inny prowadzi market), to by wszyscy płakali, że to jest niezgodne z ideą “sandboxu” i gra nie pozwala im spróbować wszystkiego. A na razie gry są robione tak, by dogodzić wszystkim. Nudzi Ci się walka - to idziesz sobie tapetować domek i sadzić ziemniaki. W BDO dla przykładu możesz w ogóle się nie bawić w combat, a tylko zajmować się ekonomią. Niektórzy nawet nie expią postaci powyżej pewnego poziomu, żeby nie uaktywniał im się PvP i mogli coś zbierać bez obaw na atak graczy. Sandbox jest mieczem obosiecznym, bo niby każdy może spróbować wszystkiego, a z drugiej strony te nieograniczające systemy sprawiają, ze gracze są samowystarczalni i stąd masz ten efekt, że nikt ze sobą nie gra.

Próbowałam się zastanowić nad tym co napisałeś. Grami sandboxowymi bez zabijania i wyścigu szczurów wydają mi się The Sims 3 i 4, które czerpią garściami z rpg i systemu rozwijania postaci (pojawiały się nawet bardzo nieśmiałe próby wprowadzenia questów i stawiały na eksplorację świata i gathering/crafting. W Sims 3 nawet było coś na kształt otwartego świata). Sieciowy Second Life. W mniejszym stopniu Minecraft. Słyszałam, że wśród mmorpg masę aktywności oferuje też Mabinogi.