GRA BOGÓW - PROLOG
Świat magii był cudownym i spokojnym miejscem. Magowie zagłębiali się w swoje dziedziny pragnąc poznać sekrety skrywające ten świat, wieśniacy i ludzie żyli w zgodzie w jednym wielkim zjednoczonym królestwie oferującym szczęście dzięki wspaniałej radzie magicznej, składającej się z magów, którzy odkryli coś co potrafiło zaoferować nieśmiertelność – moc porównywalną z boską. Przez kilkaset lat starali się stworzyć coś przydatnego dla krainy, którą zamieszkiwali. Udało im się! Pojednali ludzi, stworzyli królestwo i zaoferowali szczęście dla każdego żyjącego tam człowieka.
Mieszkali oni w pięknym zamku, złocistym i potężnym. Wielkie mury, wieże oraz wielu rycerzy, magów i wojowników strzegło go przed wszystkim co mogło zaszkodzić idealnemu królestwu.
Życie toczyło się nieprzerwanie i szczęśliwie, aż do pewnego dnia, najgorszego jaki można było sobie wyobrazić na własne oczy. Wszystko co istniało – przepadło na wieki...
„Powstańcie me sługi, zbudźcie się z wiecznego snu. Nadszedł czas abyście powrócili! Nadszedł czas chaosu, kres wszystkiego co istnieje! Wróćcie tam skąd przybyliście, walczcie, zabijajcie, czujcie się spełnieni! To nowy początek... początek końca!” – Władca chaosu, bóg piekieł przemówił.
Wszystkie istoty chcące siać zniszczenie na świecie zebrały się razem. Wrota strzegące świat od chaosu zostały otwarte, przejścia otworzyły się, a całe zło zostało uwolnione.
Ludzie, wieśniacy, zwierzęta umierali na wiele sposobów, jedni popadali w szaleństwo, inni mordowali się nawzajem, a jeszcze inni zostali zabijani przez potwory i istoty, które niegdyś zamieszkiwały chaos.
Źródła wody wyschły, farmy spaliły się w czarnym ogniu stworzonym przez potwory.
Królestwo, kraina, cały świat został pochłonięty. Nic nie zostało, a nadziei już prawie nie było, ale zamek, centrum królestwa, nieśmiertelni magowie bronili go i ratowali tylu ilu zdołali – prawie bez skutku.
Ataki na fortecę nie ustawały, armia wroga wydawała się nieskończona, magowie i rycerze byli wyczerpani, mimo to walczyli mając nadzieję na przetrwanie i uratowanie tych, którym udało się przeżyć.
Kilku magów z rady poświęciło swe życia do stworzenia bariery nieprzepuszczającej złych istot. Dzięki temu rozwiązaniu mogli chwilę odetchnąć i wymyślić plan działania. Niestety wskrzesiciel nie mógł nic zrobić – wraz z rzuceniem zaklęcia tworzącego bariery, ciała magów zostały zbyt zniszczone, aby można je było uratować.
Zamknięci w barierze otaczającej zamek wszyscy, którzy się w niej znajdują zostali na nieznany czas „ocaleni” zanim to zaklęcia martwych już magów przestaną działać, a chaos zawita i zniszczy ich całkowicie.
Codzienne warty, podliczanie ile osób znajduje się w zamku – czasochłonne i niepotrzebne, ale dzięki temu wszyscy w zamku czuli się potrzebni i zdeterminowani do przetrwania i dążenia do naprawienia tego co się stało.
Coś jednak nie dawało nikomu spokoju, codziennie znikały nawet dwie osoby, ciał nie znaleziono, a głos po nich zaginął.
Tym sposobem szybko znikło sporo osób, zanim magowie i inni zdali sobie sprawę z tego co się dzieje.
Bariera chroniła jedynie przed dostępem do zamku, a to oznacza, że „coś” zjawiło się tu już wcześniej całkowicie niezauważone.
Mag Cienia znowu wtapiał się w otoczenie, on był cieniem, wyglądał jak jeden z mieszkańców zamku. Jego ofiarami zazwyczaj byli wszyscy, którzy znajdowali się po zmroku w miejscu, tam gdzie nikt nigdy się nie zapuszczał. Pojawiał się i zabijał swoją ofiarę, pożerając jej duszę i dematerializując dowody zbrodni.
Duch Otchłani, nieważne czy noc, czy dzień – nikt go nie widział. Jego ofiarami zazwyczaj byli ludzie nie używający magii, dzięki temu miał pewność udanego ataku i braku szansy na wykrycie z strony maga. Opętywał on ciało, niszczył duszę i popełniał samobójstwo, tak aby wyglądało to na rozpacz z braku ratunku.
Nikt nie wiedział, kto jest kim. Wszyscy stali się do siebie nie ufni, każdy się bał, nawet magowie.
Dni mijały, ludzie znikali, nic nie można było zrobić. Została już garstka tych, którzy teraz żyją – WY!
Bóg Niebios, władca miejsca spoczynku wszystkich dusz mających dobre intencje nie mógł już patrzeć na to co dzieje się z jego tworem, jego światem, któremu starał zapewnić się bezpieczeństwo.
Zjawił się on we wnętrzu bariery i przemówił „Wy, którzy nie potraficie poradzić sobie z problemem pozbycia się istot chaosu potrzebujecie mojej pomocy prawda? Tak się stanie, świat stworzony przeze mnie nie ma prawa zostać zniszczonym w taki sposób! Ja ofiaruję wam mą broń, miecz przepełniony moją boską mocą. Pojawi się on i zgładzi wybranego przez was każdego wieczoru osobnika, którego wybierzecie. Święty miecz może zostać przyzwany tylko dzięki zaklęciu przyzwania, które zostanie wyryte na waszych dłoniach, a zdatne będzie do użytku dopiero kolejnego dnia, gdyż musi naładować się energią zebraną z otaczającego go otoczenia. Wiem, że może to nie wystarczyć dlatego zsyłam wam jednego z moich Aniołów Stróżów, który przybierze postać człowieka, a kiedy uzna, że dana osoba nie powinna umierać, uratuje ją” Nastała chwila ciszy po czym dodał „Sam nie wiem, kto jest istotą z piekieł, wykraczają one bowiem poza rozumowanie, a jedyne co mogłem dla was zrobić, zrobiłem to tego dnia. Przetrwajcie i uratujcie świat!”
Widziało i słyszało go tylko kilku i tylko kilku zapamięta.
„Bogowie chcą nas chyba sprawdzić, czy jesteśmy godni egzystencji na tym świecie. Przekonajmy się o tym na własnej skórze” – Słowa jednego z magów, który ujrzał Boga.
Miecz się ładuje, jutro będzie możliwy do użycia.
Czy wasze wybory będą słuszne, czy raczej złe i zasługujące na potępienie?
„Zabawmy się i delektujmy tym widowiskiem, które przyniesie nam to miejsce” – Słowa Boga chaosu wypowiedziane po pojawieniu się Boga Niebios przyjmującego propozycję”
GRĘ BOGÓW OGŁASZAM ZA ROZPOCZĘTĄ!
Które istoty wygrają dobre czy złe? Wszystko zależy od was!
Tekst pisany przez moją prawą rękę Omege.
- Omega
- Karthas
- Mayumi
- nesquik
- byczsek
-
Zenodoros Mag Ducha
- Stratox
- Rexin
- Budzioch
- Might Tay
- DeimonD
- Mikiusz
- Abraxus
- Niewiara
- Coffe
- Nvminer