Dla tych, którym nie chce się czytać po angielsku, bądź mają z tym językiem problemy, a interesuje ich fabuła gry (tegoroczny wątek halloween) Miłej lektury.
Rodzinny Biznes
Trzeciej nocy tłum wokół zamczyska Thorna robił się coraz gęstszy, co sprawiało, że masa ludzi docierała już do samej rzeki, a pochodnie przez nich trzymane można było dostrzec z daleka. Nawet sam król Oswald Thorn mógł je zobaczyć.
"Przysiągłbym na moje drzewne kanapeczki, że dawałem już odpowiedź w sprawie głodu," Marudził Oswald. "Ci ludzie zebrali się tutaj z powodu głodu, prawda?"
Doradca króla - Drabbin, poczuł suchość w gardle. Nie było tajemnicą, że dostarczanie złych wieści królowi groziło ścięciem.
"Twoje usiłowanie wykarmienia społeczeństwa poprzez rzucanie w nie mięsem, serem i chlebem mogło nie być najlepszym pomysłem, jednak Wasza Wysokość, przybywam w innej sprawie. Twój syn miał kolejny... Nieszczęśliwy wypadek."
"Co takiego?! Jakim cudem się uwolnił?"
"Strażnicy milczą, panie. Wygląda na to, że odgryzł ich języki nim puścił wioskę Pelchalice z dymem. Sześćset dusz. To już piąta tego typu rzeź w ostatnim czasie."
Twarz Oswalda zbladła. Nawet nieustraszonego Króla Kryty ta wiadomość naprawdę zszokowała.
"Najświeższe plotki z Pelichalice głoszą, że kompletnie postradałeś rozum..."
Król uniósł jedną z brwi i popatrzył na Dribbina.
"Panie, chcę przez to powiedzieć, że tłum najzwyczajniej w świecie obawia się, iż swe normalne rządy zamienisz w bestialską rzeź."
"Gdzie jest mój syn?!"
"Znajduje się w Twojej sali tronowej, wasza wysokość"
"Bezczelny bachor!" Dało się słyszeć dość głośne westchnięcie Oswalda. "Zajmę się tym osobiście. A ty dowiedz dlaczego moje drzewne kanapeczki zawiodły!"
Dribbin ukłonił się.
Oswald pchnął drzwi majestatycznej sali tronowej i już po chwili znalazł się w środku. Od progu dało się słyszeć jego donośny głos. "Chcesz kobiety, która Cię pokocha, Eddie? Z jej ojca zrobiłeś zakładnika, nie mordercę wioski. Nigdy nie słuchasz moich rad."
Książę Edrick Thorn zasiadł na tronie. Był to chudy chłopak ledwo po dwudziestce, z postawionymi włosami oraz ustami i oczami wymalowanymi smołą. Jego twarz wyrażała jedynie grymas lub uśmiech.
"Wiesz,że nienawidzę, kiedy nazywasz mnie Eddie. Jestem Edrick!" Powiedział z wyraźnym grymasem na twarzy. "Ewentualnie Krwawy Książę."
"Skończmy z tą głupotą. To jest tak żenujące... Tym bardziej, że nie jesteś królem, zatem zejdź z mego tronu!"
"Pewnego dnia to ja zasiądę na tym tronie, zatem do tego czasu powinienem zobaczyć jakież to pułapki czyhają na żądnych władzy."
Edrick siedział na tronie, uśmiechając się do swego ojca. "Zresztą, nigdy nie wiesz który dzień będzie twoim ostatnim... Jako król."
"Ależ dlaczego akurat Pelchalice? Idealny sposób by wezwać tłum, co właśnie zrobiłeś. Nie wolno zabijać ludzi, chyba, że jest to część dowcipu. Drogi chłopcze."
"To był żart. Myślałem, że go docenisz."
Oswald zatrzymał się w pół kroku.
"Zatem co jest takiego śmiesznego w tym, że teraz moi podwładni chcą sforsować zamek?"
"Bo to ja ich tutaj przywiodłem. Przez lata bawiłeś się swoimi podwładnymi, serwowałeś im swoje dowcipy ku własnej uciesze. Zdecydowałem, że to będzie idealna okazja by zakończyć twoje panowanie, a rozpocząć moje! Wykorzystałem to jak postrzegany jesteś przez swoich poddanych."
Król Oswald warknął, złapał księcia i wytargał go z tronu. Gdy chłopiec uderzył w wypolerowaną podłogę, Oswald skoczył na niego i wskazał palcem między pomalowane oczy młokosa.
"Obdzierać ze skór, palić, gotować, patroszyć i mrozić - mogę robić z moimi poddanymi co mi się żywnie podoba! Ale za każdym razem jest to częścią jednego z moich wybornych żartów. Zalana wieś? Wspaniale! Wystarczy kazać każdemu chodzić na szczudłach. A może najcięższa zima tego stulecia? Jeszcze lepiej! Podpalić wioski wieśniaków, a będzie im cieplej! Naprawdę zależy mi na poddanych, a ty... Ty chcesz jedynie krwi. Jesteś zakałą naszego rodu!"
"Skończyłeś?" Na twarzy Edricka pojawił się uśmiech. "Wiem co dzieje się na zewnątrz. Abdykuj, a ich odeślę, jednak jeżeli tego nie zrobisz będę zmuszony Cię w tym oto miejscu zabić. Wszyscy pomyślą, że to ja zakończyłem twoją tyranię. Zresztą, o poranku zasiądę na tym tronie, a ludzie o tobie zapomną."
Oswald puścił syna i cofnął się.
"Ciekawa oferta, mój chłopcze. Jestem pod wrażeniem, nie przypuszczałem, że jesteś na tyle inteligentny, by wymyślić coś takiego. Daj mi czas do wschodu słońca, muszę się zastanowić by podjąć decyzję."
"Nie, ojcze. Żadnych sztuczek."
"Bez pośpiechu. W podziemiach mam tony uzbrojenia. Rzadki, askaloński długi miecz, który nigdy się nie tępi. Komplet ręcznie kutej, słonecznej zbroi. Ostatecznie powinieneś zobaczyć co po mnie odziedziczysz."
Usta Edrick'a ułożyły się w uśmiechu.
"W takim razie prowadź, ojcze."
Kiedy znaleźli się w podziemiach, Edrick spodziewał się ujrzeć poustawianą w rzędach egzotyczną bron i zbroję, jednak jakież było jego zdziwienie, kiedy zamiast tego jego oczom ukazała się tajemnicza, metalowa skrzynia wielkości dorosłego człowieka.
"Rozczarowany?" Zapytał Oswald. "Teraz już wiesz co o Tobie myślę."
"Oszukałeś mnie!"
"Nic nowego, w końcu zawsze byłeś bardzo łatwowierny. Jednak spokojnie, mam coś dla Ciebie. Założę się, że słyszałeś o tej skrzyni."
Twarz Edrick'a przyjęła nowy wyraz, a mianowicie: strach. "Kostka Szaleństwa."
"A więc tak ją nazywają? Okropnie. Później pomyślę nad inną nazwą."
"Ostatni zamknięty w niej człowiek zjadł swoją własną twarz..."
"W zasadzie nie jest to prawda, ale przyznaj, że brzmi interesująco." Oswald złapał swego syna i porządnie go kopnął.
"Nienawidzę wyjaśniać żartów, acz w tym przypadku zrobię wyjątek. Gdyby ktoś inny odważył się grozić mi tak, jak ty to zrobiłeś - spotkałaby go publiczna egzekucja. Jednak... To mogłoby przynieść Ci sławę. Z twoją osobą postąpię inaczej, nie martw się, mam dla Ciebie coś dużo gorszego niż możesz sobie nawet wyobrazić."
"Ja tam oszaleję!"
"Może to sprawi, że twoje postępowanie będzie właściwe. Och, byłbym zapomniał, zorganizuję dla Ciebie ucztę pożegnalną." Oswald sięgnął do swojej kieszeni i wyjął z niej garść kukurydzianych cukierków, które wepchnął do ust swojemu synowi, po czym pchnął go do metalowej skrzyni, a jej wieko wnet zatrzasnął. Oswald krzyknął po Dribbina, który lada chwila wpadł do pokoju z starożytną księgą w dłoniach.
Dribbin złapał łańcuchy, a nimi owinął całą skrzynię, co zrobił bardzo dokładnie.
"Wasza Wysokość, proszę nie dotykać skrzyni bez rękawic." Rzekł Drabbin. "Przedmiot wchłonie do środka każdego, kto go dotknie. Teraz, Panie!"
"Wyślij go do Istan," Rozkazał Oswald. "Moja zmarła żona, Zola, znajduje się na tamtejszej pustynnej wyspie. Niech słońce wypali to, co zostało w myślach mego potomka. Ach, przy okazji, Drabbinie - twoim zadaniem jest pójść do archiwum i pozbyć się z niego wszystkich wzmianek o tym, jakobym miał kiedykolwiek syna."
"Takie przedsięwzięcie pochłonie bardzo dużo naszego czasu, obawiam się, że nie uda nam się to, nim brama upadnie pod naporem podwładnych. Tym bardziej, że strażnicy i dworzanie polegli, jesteśmy sami i bezbronni."
Oswald zaczął majaczyć.
"Szalony Krół mówi! Nawet jeżeli ten zamek polegnie, to nikt nie znajdzie w nim nic o nieudaczniku, którym był mój syn!"
O Świcie Drabbin i jego podwładni zebrali się w sali tronowej króla Oswalda.
"Zapisy zostały usunięte, Wasza Wysokość. Jest tak, jakby wasz syn nigdy nie istniał."
Oswald spojrzał na tłum, który przedzierał się przez dopiero co zniszczoną bramę, co było tylko kwestią czasu.
Drabbin dodał, "Ośmielam się twierdzić, że jedyne osoby, które wiedzą o wszystkim znajdują się właśnie w tym pokoju."
Król uśmiechnął się, po czym dobył swego miecza, a jego wzrok padł na gardło Drabbin'a.
"Zabawne, że tak mówisz."
Mistyczna skrzynia, w której znajdował się Edrick nigdy nie pojawiła się w Istan. Wielokrotnie ją kradziono, przez co trafiała z rąk do rąk, a jej posiadaczami byli wszelkiej maści hazardziści, poeci, czy nawet kapłani. Wyglądało na to, że nie zabawiła u nikogo na dłużej, a wszystkich, którzy na nią trafili spotykały straszliwe losy. Historia ta zainteresowała uczonych Akademii Nolani, którzy rozpoczęli nad nią badania, co jednak zakończyło się zniszczeniem ich szkoły w trakcie wojny.
Przez lata skrzynia leżała wśród gruzów, do czasu, aż pewien przedsiębiorczy naukowiec nie wykopał tunelu do skrzyni owiniętej łańcuchami...
"Witaj," powiedziała Magister Tassi, zbliżając się do nieznanego przedmiotu.
"Co to jest?"