Witam serdecznie W związku z tym, że dzisiaj w pracy nie miałem za dużo do roboty, a dzień ciągnął się niemiłosiernie - postanowiłem napisać opowiadanie
Myślę, że napisałem jakąś 1/4 opowiadania i chciałbym Wam to przedstawić i poznać Waszą opinię
Jeżeli Wam się spodoba będę miał motywację do skończenia mego dzieła
Roboczy tytuł - Złoty Strzał. Życzę miłego czytania
Złoty Strzał
Rok 2150
Budynek Instytutu Ochrony Ziemi znajdował się nad malowniczą wyspą pośrodku sztucznego jeziora. Chociaż działał dopiero pół wieku, zwerbował do współpracy najwybitniejszych naukowców. Była to jedyna tego typu struktura w całej Unii Euro-Azjatyckiej. Oczywiście amerykanie posiadali swoje kompleksy, ale nie mogły się one równać z naszą polską placówką. Kate, jak co dzień mijała kolejne barierki ochronne. Zatrzymała się w połowie kładki powietrznej, aby podziwiać wspaniały widok rozpościerający się poniżej. Słońce delikatnie muskało jej policzki. Długie, brązowe włosy opadające na ramiona były rozwiewane przez ciepłe powiewy wiatru. To co zawsze przykuwało uwagę innych, to jej oczy o kolorze głębi oceanu. Uśmiechnęła się smutno do siebie, wzięła głęboki oddech, jakby chciała wchłonąć cały ten krajobraz i ruszyła w kierunku Instytutu. Śpieszyła się. Wiedziała, że to wszystko może wkrótce przestać istnieć. Weszła do środka. Mijała kolejne pokoje, rzucając od niechcenia okiem na ludzi, którzy w nich pracowali. Wszystkie ściany budynku były wykonane z przezroczystego włókna kryształowego, które sama z resztą wynalazła. Gdy weszła do swojego biura, czekał już tam na nią jej asystent.
- Dzień dobry pani doktor – przywitał się jednocześnie wstając z krzesła.
- Dzień dobry Martin – machnęła mu ręką. – Powiedz mi Martin, ile razy mówiłam Ci, żebyś mówił mi po imieniu?
- Ach tak Kate, wybacz.
- Masz dla mnie raporty?
- Tak.
- I jak? – zapytała wyraźnie zaniepokojona.
Martin zagryzł wargi.
- Nie jest dobrze – wręczył jej raporty.
Zaczęła wertować kartki.
-Hmm. Molekuły szaleją… Pierwiastki mutują albo znikają… No i ta czarna materia. Niebawem dotrze do naszej galaktyki. Ile mamy czasu?
- Rok, może mniej. To zależy jak antymateria zachowa się bo zetknięciu z Drogą Mleczną. Różnie może być – rozłożył bezradnie ręce.
- Niedobrze. Skontaktuj mnie z doktorem Skórzewskim. Będzie też trzeba zawiadomić Radę Najwyższą.
- Załatwione – zanotował polecenia w notesie. – Czy mamy jakieś szanse? –przełknął nerwowo ślinę.
-Nie sądzę – pokręciła głową. – Planety nie uratujemy, to pewne. Siebie chyba też nie. Antymateria pochłonie całą galaktykę. Można by spróbować uciekać, ale nie mamy tak szybkich statków. Antymateria i tak nas dogoni. Poza tym nie mamy takiej floty żeby załadować kilkanaście miliardów ludzi, do tego zapasy i cały sprzęt potrzebny do przetrwania. To chyba koniec – wyraźnie dało się wyczuć smutek w jej głosie.
- To co my tu jeszcze robimy ? Trzeba uciekać, cieszyć się czasem, który nam został.
- Właśnie dlatego zostaniemy tutaj!
- Jak to? –spojrzał pytająco.
- Nie uratujemy siebie i tego czasu, ale wciąż możemy uratować przeszłość.
Nastała chwila milczenia. Martin wyraźnie zbaraniał i patrzył na Kate czekając na wyjaśnienia.
- Na razie nie mogę Ci nic więcej powiedzieć. Zajdź mi doktora Skórzewskiego.
- Robi się.
***
Kate siedziała w swoim biurze nerwowo przeprowadzając kolejne symulacje w swoim komputerze.
- k**wa! – przeklęła jednocześnie uderzając myszką o blat biurka. – Jest już za późno. Tutaj nic już nie zdziałamy.
Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę – zaprosiła gościa.
W drzwiach pojawił się starszy mężczyzna w białym kitlu. Od razu rzuciły się w oczy czerwone buty oraz bujna broda, która kontrastowała z łysiną na głowie. Widać, że mężczyzna miał już swoje lata, ale błysk w oku i nienaganna sylwetka pozwalały na odjęcie mu kilkunastu lat.
- Doktorze Skórzewski, zapraszam. Proszę usiąść – wskazała krzesło.
- Dziękuję – usiadł. Domyślam się, że nie jest dobrze?
- Niestety, proszę spojrzeć na to – obróciła monitor w jego stronę.
Skórzewski przyglądał się symulacji. Była na niej zaznaczona niebieskim kolorem Droga Mleczne, a w jej środku czerwony punkt – Słońce. Z drugiej strony zbliżała się zielona plama, która symbolizowała antymaterię. Kiedy oba znaczniki zaczęły się stykać, kolor zielony zaczął wsysać kolor niebieski. Kiedy czerwony punkcik zniknął wewnątrz zielonego Armagedonu nastąpił ogromny wybuch antymaterii. Na ekranie nie było już nic Skórzewski pokręcił głową.
- A więc to koniec? – zapytał.
- Dla nas tak – potwierdziła.
- Przynajmniej będzie nam dane zobaczyć tak niezwykłe zjawisko – uśmiechnął się smutno.
- Doktorze, wciąż możemy uratować przeszłość.
- W jaki sposób? – zdziwił się.
- Pamięta Pan swoją teorię o udziale materii i antymaterii w tworzeniu czasu?
- Wolałbym o tym nie pamiętać – Skórzewski spuścił oczy.
- Rozumiem. Kiedy pan to ogłaszał to wszyscy pana wyśmieli. Nikt nie chciał spojrzeć na to racjonalnie, ponieważ negowało by to nasze obecne założenia. Ba! To by negowało pewne prawa fizyki.
- Wolę zostawić ten temat już za sobą.
- Doktorze! Przecież miał pan rację.
Skórzewski spojrzał zdziwiony i podekscytowany.
- Jak to?
- Myślę, że w zaistniałej sytuacji mogę panu powiedzieć – usiadła wygodnie na krześle. To co panu powiem jest objęte największą klauzulą poufności. Jestem członkiem tajnej grupy opłacanej przez kilka mocarstw naszego świata. Posiadamy swoje placówki na całym świecie. Badamy najrozmaitsze teorie, których nikt inny się nie podejmuje. Nie odrzucamy niczego. Nasi płatnicy są bardzo zainteresowani wynikami naszych badań. W szczególności, że większość tych szalonych teorii pozwala stworzyć ciekawe wynalazki, z których wojsko z przyjemnością korzysta. Badania nad bronią pozwalają nam również na rozwijanie we własnym zakresie badań bardziej cywilnych. Kiedy pan ogłaszał swoją teorię, pracowaliśmy aktualnie nad bronią opartą na niedużych dawkach antymaterii.
- A to ciekawe – Skórzewski zaczął gładzić brodę z podekscytowania.
- Rzeczywiście. Proszę sobie wyobrazić broń, która jednym strzałem potrafi pochłonąć dany budynek. Można ją również ustawić na unicestwienie konkretnego materiału, na przykład ludzi. Wtedy taki pocisk zniszczy materię ludzką odpowiadającą masie antymaterii.
- Straszna i skuteczna broń – potwierdził.
- Wszystko opiera się na zasadzie ujemnych ładunków – materii i antymaterii. Konkretna cząstka antymaterii niszczy konkretną cząstkę materii.
- Rozumiem, ale co to ma wspólnego z moją teorią?
- Ach tak. Przy okazji pracy z antymaterią postanowiłam rzucić okiem na pana badania. Moje obliczenia potwierdziły pańską teorię. Przed wielkim wybuchem czas istniał, ale stał w miejscu. W tym czasie istniała równowaga między materią i antymaterią. Jednak w pewnym momencie równowaga została zachwiana. Powstało więcej antymaterii, która zaczęła pochłaniać materię…
- I wtedy nastąpił Wielki Wybuch – przerwał jej doktor.
- Zgadza się. Musiał powstać jakiś pierwiastek z ogromnym ładunkiem energii. Ten ładunek został wchłonięty przez antymaterie i powstała ogromna energia, która uwalniając się pchnęła czas w określonym kierunku.
- Wszystko rozumiem, tylko dalej nie wiem w jaki sposób ma nam to pomóc – doktor patrzył na nią zdezorientowany.
- Przy odpowiednio dużym ładunku energetycznym nastąpią anomalie czasowe. Jest szansa, że czas się cofnie albo przynajmniej otworzy się jakieś przejście do przeszłości.
Skórzewski rozdziawił się, a oczy niemal wyskoczyły mu z oczodołów. Kate odpowiedziała uśmiechem na ten widok.
***
Posiedzenie Rady odbywało się w Chińskiej Federacji Demokratycznej. Kiedy Kate dotarła na miejsce prezydenci wszystkich krajów Unii Euro-Azjatyckiej debatowali zagorzale. Popatrzyła na nich wszystkich. Siedzieli w wielkiej auli, która była otoczona szklaną kopułą. W każdym półokrągłym siedzisku siedziało około 10 polityków. W samym centrum znajdowało się podwyższenie, w którym umieszczono hologramy. Wśród hologramów widziała postacie prezydenta USA, lorda Kondominium Afrykańskiego, czy też przewodniczącego Związku Pacyficznego. W auli było strasznie głośno. Posiedzenie przybrało formę chaotycznego przekrzykiwania i wykrzykiwania swoich racji.
- Żal mi tych ludzi – pomyślała rozglądając się po auli. – Totalny chaos. To powinna być elita. Przywódcy i politycy, którzy dbają o swoje kraje i ludzi którym rządzą. Tymczasem myślą tylko o ratowaniu swojego dupska – drążyła temat w głowie.
Stanęła przy drzwiach wejściowych i czekała. Po chwili główny Przewodniczący zauważył ją.
- Uwaga Uwaga! – jego głos zabrzmiał z głośników i odbił się echem po auli. – Przybyła pani Kate Racichowska z polskiego Instytutu Ochrony Ziemi. Proszę wszystkich o spokój!
Musiał powtórzyć ten komunikat kilka razy zanim osiągnął pożądany efekt. Kiedy wszyscy ucichli Kate weszła na główną mównicę. Przygotowywała swój sprzęt, a wszyscy patrzyli na nią w milczeniu.
- Witam Państwa. Przepraszam za spóźnienie. Samolot miał pewne problemy i miałam nieprzewidziane międzylądowanie.
Na Sali znów pojawiły się krzyki.
- Cisza! Proszę o uwagę! – z głośników znów uderzył głos Przewodniczącego. Tym razem podziałał od razu.
- Z tego co wiem, moje badania zostały już państwu przedstawione – zebrani przytaknęli skinieniami głowy. – Dlatego nie będę jeszcze raz tego powtarzała tylko przedstawię państwu nasz sposób na poradzenie sobie z tym problemem.
Na auli wyrósł las uniesionych rąk i ponownie dało się słyszeć krzyki.
-Spokój! – krzyknął Przewodniczący. - Proszę jedynie głowy państw o zadawanie pytań.
Część rąk opadło. Kate rozejrzała się by wybrać kogoś do pytania. Wskazała ręką na prezydenta USA.
-Dziękuję – powiedział prezydent. – Proszę nam powiedzieć, czy mamy jakieś szanse na ratunek? Jakiekolwiek? Może jakiś statek kosmiczny, może baza podwodna, bunkier głęboko w ziemi, cokolwiek – zaczął żywo gestykulować.
Panie prezydencie, ta planeta tego nie przetrwa. Antymateria docierając do naszej galaktyki zetknie się z ogromną ilością materii, którą zacznie zasysać. Cała Droga Mleczna zostanie rozerwana na strzępy. Statek kosmiczny miałby sens, ale nie uda się. Za mało czasu. Kiedy nasze słońce zostanie pochłonięte przez antymaterię nastąpi ogromna eksplozja, która zniszczy wszystko na swojej drodze. Nie damy rady od tego uciec.
W tym momencie prezydent USA skinął głową w stronę urzędników i amerykanie zaczęli pośpiesznie opuszczać aulę. Za ich przykładem poszło jeszcze kilka państw. Kate wypatrzyła kolejnego pytającego – ambasadora Imperium Indyjskiego. Starszy mężczyzna wstał i wypiął dumnie pierś.
-Pani doktor, rozumiem że nasz los jest już przypieczętowany – zapytał.
- Zgadza się, z tym nic nie możemy zrobić.
- Jednak ma pani pomysł na ratowanie przeszłości? – zmarszczył brwi w wyrazie niezrozumienia. – Jak chce pani tego dokonać?
- Znają państwo wyniki moich badań – stuknęła parę razy w komputer i ze ścian auli wysunęły się projektory holograficzne. – Proszę popatrzeć – wskazała gestem na projektory, na których pojawiła się symulacja. -Istnieje szanse, że kiedy antymateria wessie nasze słońce, wytwory się anomalia czasowa, która umożliwi nam kontakt z przeszłością. Coś na zasadzie tunelu czasoprzestrzennego.
- Rozumiem, że nie możemy uciec przez ten tunel – popatrzył na nią bez nadziei.
- Nie ma szans. Przyciąganie wewnątrz tunelu będzie mniejsze niż na zewnątrz. Ta siła by rozerwała człowieka na strzępy. Poza tym przeciążenia wewnątrz takiego tunelu by nas zmiażdżyły.
- To jak chce pani z tego skorzystać?
- Wyślemy kapsułę z informacjami. Gdybyśmy sami wiedzieli wcześniej o tej antymaterii to byśmy byli w stanie coś zdziałać, chociażby uciec na inną planetę.
- Czy to coś da? Do kogo to wyślemy? – zapytał ktoś inny.
- Nie wiemy. Wszystkie nasze obliczenia są właściwie tylko teoretyczne. Nie możemy podać dokładnego miejsca i daty. Po prostu poślemy wiadomość w przeszłość. Liczymy na szczęście. Zakładając, że kapsuła wyląduje po XVIII wieku, to jest szansa. Oczywiście ważne jest też kto to znajdzie.
- Jakie informacje chce pani przesłać? – zapytała kolejna osoba
- Będą to wszelkie informacje, które umożliwią szybszy rozwój technologiczny. Schematy pojazdów kosmicznych, informacje o paliwie wodorowo-tlenkowym, najnowsze odkrycia nauki. Oczywiście nie wiemy jakie skutki wywoła taka ingerencja w czas. Tak czy siak chyba warto zaryzykować.
Ambasador pokręcił głową. Wyraźnie liczył na coś więcej.
-Dobrze – powiedział po chwili. – Jeżeli możemy zrobić chociaż tyle, to Imperium Indyjskie dołoży wszelkich starań w ten projekt.
- Dziękuję ambasadorze – Kate ukłoniła się. – Czy ktoś jeszcze zechce pomóc w ratowaniu przeszłości?
Wszyscy pozostali na Sali podnieśli ręce.
***