Nie ma już gier dla mnie, czyli czy jestem już za stary na (m)mo?

Starzejemy się po prostu. Zadumałem się nad tym wszystkim na chwilę i stwierdziłem, że to nie do końca w grach problem leży.

Grałem wiele lat w Archlorda. Graficznie - boją go dziś mmo na androidzie na głowę. Bugów było więcej niż głowa boli. Questy ciągle te same. I co? I się grało godzinami na spocie. Bo mmo to ludzie i emocje. Grę robił dramat. Romanse, zdrady, szpiegostwo, znajomości, zachwyty nad głosem dziewczyn na tsie,,,,Wielkie rozmowy bo ktos z gildii się wkurzył i walnął kogoś na spocie z sojuszu....itd. Gdzieś miałem bugi i fatalny support. Przezywalem kumpla ktory opuscil gildie przekupiony setem.

Dziś od miesiecy szukam czegokolwiek. Jedynie Wiedżmin mnie zatrzymał i urzekł. Bo jest autentyczny i takiego staruszka jak ja zachwyca szczegółami. Tylko, że mnie nie walka z potworami tam jara, ale dowcip, humor, ukryte nawiązania i pieprzyki ze zmarszczkami na twarzach postaci.

W MMo mi slabo idzie. Albo gra mnie odrzuca, albo trafiam do gildii gdzie jestem nastarszy a gracze mają problem czy nauczą się na kartkówkę z biologii czy napisza ściągi. Inny swiat, kiedyś piekny. Ciezko sie wbic na tsie z tekstem w stylu, sorry, ale dziecko wlasnie placze albo jestem zdygany bo mam rodzicow w szpitalu i musze popikalac miedzy domem a onkologia.

Wyjscie? Znalezc dobra w miare gre i sporo grupe graczy w podobnym wieku. Najlepiej razem wystartowac. Wtedy razniej, z podobnymi emocjami, i pogadac bedzie mozna. Bo mmo to ludzie, ts, i dopiero na koncu gra. Z fajna ekipa to mozna nawet na spocie stac i czekac na loot godzinami jak kiedys. Samemu w tym wieku to nawet wiedzmin sie przejada.

Jakbyscie zorganizowali taki event dla dziadkow i zaczeli w cos pykac to chetnie sie podlacze. Mysle ze byloby to fajne zjawisko. Mlodzi by nam pomogli sie ogarnac i byloby calkiem zabawnie :)

Pozdrawiam!

PS. Ale w jaka gre bysmy mogli wszyscy razem pyknac to juz pojecia nie mam.

Witam

Obserwuję temat praktycznie od początku i też wpadłem na ten sam pomysł co brodziu, tylko chyba jakoś odwagi zabrakło:]

Jest praca, żona i jak u mnie dwójka dzieci, ale zawsze coś czasu jest człowiek w stanie wykombinować, jeśli inicjatywa brodzia wypali to proszę o cynk na maila:] tytuł nie jest dla mnie ważny tylko ludzie, aczkolwiek lubię crafting i pvp jak mam na nie ochotę, nie ma też problemu jeśli miałaby to być gra b2p.

Może mmo to strata czasu, ale ja też miałem szczęście trafić na dobrą ekipę, z którą grałem w ragnaroka kilka lat i choć już razem nie gramy, to z kilkoma osobami utrzymuje kontakt do dziś, jak przeszło 9 lat temu urodziła mi się pierwsza córka i zarazem "pierwsze dziecko gildii" to ludzie zrzutkę zrobili, kupili dużego Tygryska i przyjechali ponad 200km w odwiedziny, jak dziś to czasem wspominamy, to się łezka w oku kręci, a dziewczyna zaraz za chłopakami zacznie biegać

Jedyny "ratunek" to przeniesienie swojego zainteresowania na inny podgatunek, coś co będzie miało szansę Cie zainteresować.

Podpisuję się pod tym. Nie tylko mmorpgami gracze żyją :) Na rynku jest mnóstwo innych tytułów, które potrafią wciągnąć równie mocno, a może i bardziej.

Pozwolę sobie podsunąć Ci pewien pomysł, zupełnie z innej beczki. Simracing. Wirtualne ściganie się. Z zachowaniem wszystkich realnych zasad. I bynajmniej nie mówię tu o multiplayerze NFS'a, a o dobrze zrobionych symulatorach typu rFactor, Race07, GTR 2 albo Stock Car Extreme. Kupujesz kierownicę, (koniecznie z Force Feedbackiem - tylko wtedy fizycznie poczujesz co faktycznie dzieje się z samochodem) wybierasz symulator i jesteś gotów. Jednak początkowo zmagasz się nie z prawdziwymi graczami, nawet nie z AI a... z torem. A raczej czystym jego przejechaniem, bez wyjeżdżania w tzw. buraki. Na początku można się nieźle zirytować wypadając co rusz z toru, to normalne. Aczkolwiek gdy będziesz jeździł na tyle dobrze, by wziąć udział w lidze online i poczuć tamtejsze emocje, wspomnisz mój post i pomyślisz - warto było spróbować :) Zorientuj się co i jak, może akurat to sprawiłoby Ci radość i satysfakcję.

Hej,

Nie wiem ilu z was odczucia podobne do moich, ale może uda nam się o wspólnie ustalić ;)

Najpierw coś o mnie, co by udało się nam znaleźć części wspólne, gdyż być może kluczową rolę odgrywa tu sytuacja danej osoby:

- lat 35 (15 lat stażu w mmo)

- żonaty i dzieciaty

- pracujący w biurze (np.własnie teraz :P )

- hobby 100+ (wędkarstwo, detektory metali, numizmatyka, modelarstwo, czytanie fantasy/fantastyki, teorie kosmiczne, majsterkowanie, inżynieria oprogramowani, papierowe RPG, stołowe bitewniaki figurkowe, papierowe karcianki, gry online (to rozwinę poniżej), to tylko moje główne zainteresowania...)

- gry lubię przede wszystkim online multiplayery

To co przez lata przyciągnęło i zatrzymało mnie na dłużej (mniej więcej chronologicznie), w niektóre grałem w tym samym czasie na raz, do niektórych wracałem po przerwach:

- Ultima Online - 2 lata

- L2 - 3 lata

- Warhammer Online - 1 rok

- Aion - 6-8 miesięcy

- Urban Rivals - 1 rok

- Eredan TCG - 6 miesięcy

- LoL - 2 lata

- WOT - 2 lata z przerwami

- WarThunder - 6 miesięcy

Gry które mimo że mnie przyciągnęły, nie potrafiły mnie zatrzymać na dłużej niż 1-2 miesiące:

- TESO

- EVE

- Archeage

- WoW

- World of Warships

- Shakes i Fidget

- Hero Zero

- Plemiona

- Titanfall

- Hearthstone

W co nadal grywam z doskoku:

- WOT

- Spellstone

Carebearem nie jestem, lubię pvp, również open, arenki, bg itp, ale lubię je wtedy kiedy mam na nie ochotę, a nie kiedy gra je na mnie wymusza (vide wojny w AA, przez które odechciało mi się grać)

Otóż:

Od dobrych 3-4 lat nie potrafię znaleźć gry, która przyciągnie i zatrzyma przy sobie dłużej niż przysłowiowy miesiąc. BS, Black Desert i Overwatch totalnie nie przypadły mi do gustu i wytrzymałem w nich może 2 dni. Ogólnie sprawdziłem niemal KAŻDĄ większą produkcję ostatnich kilku lat.

Nie wiem, czy to kwestia wymagań rosnących wraz ze stażem w mmo, czy może samego wieku i sytuacji rodzinnej, ale nawet bardzo fajnie wyglądające na pierwszy rzut oka gry, po prostu zniechęcają mnie do siebie, i to raczej prędzej niż później. FPSY jak Titanfall, to osobna bajka, bo w nie zwyczajnie ssę i obiecałem sobie nie grać w nie, żeby się nie irytować na mój brak skilla ;) LoL był spoko, ale za bardzo podnosił mi ciśnienie, no i po narodzinach dziecka nie bardzo mogłem grać w cokolwiek, czego nie dało się spauzować. Próbowałem do niego wrócić, jak moje dziecię już podrosło i miałem już spokojne wieczory, ale zamiast upragnionego relaksu, dostawałem wyzwiska, rage quity i nerwy. Jasno widać, że to był punkt zwrotny dla moich wymagań co do gier. Zmieniła się jeszcze jedna rzecz - mój czas na rozrywkę online. Próbowałem wracać do L2, jak chyba każdy fan tej gry, ale rychło okazało się, że wielomiesięczny grind, przy zasobach czasu rzędy 2h i to nie codziennie, delikatnie mówiąc mija się z celem. Tak odpadł mi kolejny gatunek gier z listy. Na dłuższy czas na ratunek przyszedł mi WOT, długo myślałem że tej gry nie quitne bo nic mnie od niej nie odstręczało, grindowało się tiery przy okazji zwykłej gry, nie było p2w, mecz trwał 1-15 minut, a afki 1-2 osób przy 15 osobowym teamie nie miały takie znaczenia jak w takim LoLu - no idealna gra dla relaksu. I tu spotkało mnie odczucie które trzyma mnie do tej chwili - nagle z dnia na dzień straciłem chęć do gry (po ok 3-4k bitew). Jednego dnia gram w najlepsze, a następnego wyłączam grę po 1 meczu, bo nie mam chęci na więcej... Może zadecydowała zbyt duża powtarzalność? Nie wiem. Od dłuższego czasu wszystkie gry są dla mnie wtórne, monotonne. Do WoTa wracam kiedy jest event x3-x5, ale to na max 2-4 dni i tyle. Czuję się jak ten nadęty burak, który już wszystko widział i wszystko jest dla niego banalne :( Ogólnie jestem na takim etapie życia, że moim wieczornym hobby stały się luźne zlecenia zarobkowe przy kompie, ale wykonuję je bez ciśnienia, w ilości i czasie dla mnie dogodnym.

Reasumując:

Brakuje mi gry, do której mógłbym wracać w wolnym czasie, dla relaksu, dla chłopięcej frajdy, bez stresowania się i inwektyw pod adresem mojej matki. Takiej, w której grając mało i tylko wtedy kiedy mi to odpowiada, nie czułbym że zostaję daleko w tyle za grupą i do której nie muszę się odrywać od pracy co 3 minuty (vide HeroZero, SF). Takiej, która nie byłaby do bólu powtarzalna i właściwie każda kolejna rozgrywka powiela poprzednią (WOT). Brakuje i nie zapowiada się, aby cokolwiek mogło tą lukę zapełnić, w świetle tych, bądź co bądź kosmicznych wymagań, które z tego czy innego powodu, eliminują chyba wszystkie dostępne gry.

Stąd też moja tytułowa teza:

Jestem za stary na te klocki i nie ma już gier dla osób z moimi wymaganiami, czy może mam nieprawidłowe nastawienie, której psuje mi całą zabawę?

Ciekaw jestem waszych odczuć...

A mi sie wydaje ze jakby zebrac nas staruszkow do jednej ekipy i zaczac grac w cokolwiek przyzwoitego, to bysmy odnalezli radosc jak za dawnych czasow. Gdybym ja nie trafil przypadkiem po godzinie grania do multinarodowej gildii i gdybym nie zaczal sie wtedy jarac rozmowami po angielsu z calym swiatem to z calym szacunkiem dla Archlorda - pewnie bym zrobil deinstalke i tyle by mnie widzieli. A tak pare godzin gadania, troche o grze, o zyciu bardziej i nagle sie okazalo po parunastu dniach ze mamy dyskusje od polityki po budowe lodzi podwodnych. A przyjaznie zostaly do dzis, wspomnien masa, dramatow jeszcze wiecej. Ale to o ludzi chodzilo a nie o gre.
Gdybysmy sie tak zebrali z zalozeniem wlasnie ze mamy wyrozumialosc, ze nie lecimy k h, pierd co drugie zdanie bo obok moze zona, dzieci…to moze byloby milo.
Ja moge pograc w cokolwiek. Teraz chwile gralem e Elyona. Moze byc BD, naprawde niewazne co. Byle w dobrym skladzie :slight_smile:

Doskonały pomysł by spróbować coś takiego zorganizować. Tylko wybrać tytuł. :smiley:

Jak będziecie dawali bonusy za zaawansowany wiek, to dajcie znać. :wink:

Może jakiś discord typu —>
“Tylko dla weteranów MMO, zakaz wstępu poniżej 30 roku życia”

Zebraliby się staruszkowie i gadali o tym że w plecach ich już strzyka itd… każdy już niedowidzi, w inną grę grać nawet mogą.