raz udostępniłeś klasie "sposób" na wykonanie zadania. Twoja odwaga, męstwo i hojność zaparły mi dech w piersi. Proszę, opowiedz więcej na temat tego jak bardzo przydatny i, rzecz jasna, ogromny wkład wniosłeś w społeczność swojej klasy. Nikt nie lubi być frajerem i odwalać za kogoś roboty nie dostając absolutnie nic w zamian. Notatki za notatki, przysługa za przysługę, co najmniej. Być może nie byłeś na żadnej z "uczelni" (prywatne szkoły wyższe się nie liczą, umówmy się) wystarczająco długo, żeby zobaczyć wartości kompletnych, naprawdę dobrych materiałów, być może dlatego, że byłeś już na dwóch, hm. Albo nigdy nie robiłeś czegoś wystarczająco dobrze, żeby inni chcieli to mieć, notorycznie. Albo po prostu na ten temat blefujesz, bo moje serce krwawi na samą myśl, że dwudziesto(-paro)letni chłop może pisać tak jak ty, ał. Wszystko jednak znowu sprowadza się do stwierdzenia, że najpierw samemu trzeba zrobić coś jakkolwiek wartościowego, żeby docenić pracę obcej osoby. Ja mogę na przykład lepić kubki z plasteliny, ale szczerze wątpię, żeby ktoś chciał na nie choćby patrzeć - tak a propos twojego rzekomego bycia grafikiem.
Planin, nie powinienes tworzyc swoich przekonan na zasadzie braku dostepnosci (taki psychologiczny dyrdymal). Co przez to rozumiem? To, ze kreujesz obraz rzeczywistosci na podstawie tylko czesci danych, nie biorac pod uwage wszystkich aspektow. Nikt nie dzieli sie dobrymi notatkami, bo nie chce, aby jego ciezka praca byla za darmo udostepniona calej grupie? Jasne, znajdziesz takie osoby, znajdziesz tez takie cale kierunki i moze tak wlasnie jest u ciebie... Ale to nie znaczy, ze tak jest wszedzie. Nie wspominam tutja o prestizu uczelni, ale nadmienie, ze opisujac sytuacje posilkuje sie UMK, moimi zwiazanymi z ta instutucja doswiadczeniami, a takze doswiadczeniami moich znajomkow. Ludzie dziela sie notatkami, bywalo roznie na roznych kierunkach. W jednym miejscu konkurencja byla tak duza, ze ludzie patrzyli na siebie wilkiem i nie dzielili sie swoimi notatkami z przypadkowymi osobami, chcieli cos dostac za swoje notatki (chocby brwary, taki przyklad z filozofii). A na innych kierunkach ludzie inaczej tez na t patrzyli, wspomagali sie wzajemnie, udostepniali swje notatki wszystkim, czy to za psrdenictwem siedzi, czy tak normalnie od reki. Wszystko zalezy od ludzi, na jakich trafisz, a ci w pewnym sensie zalezni sa tez d kierunku, na ktorym siedzisz. A czy to dobrze, ze sie tak dziela, wspomagajac tych, co niczego nie daja od siebie? To juz kwestia sporna, a ja nie mam tutaj swojego zdania.
A temat dotyczacy piractwa jest juz nudny. Oczywistym jest, ze piractwo samo w sobie, wedlug wartosci moralnych, wokol ktorych sie obracami, jest zle. Kazdy, kto zostal dobrze wychowany, zdaje sobie z tego sprawe. Ale zdawac sobie z tego sprawe, a przestrzegac tych zasad, to juz inna sprawa. A jeszcze inna sprawa, to wmawiac wszystkim i rowniez sobie, ze to co robimy nie jest zle, choc wewnetrznie zdajemy sobie sprawe, ze jednak jest. To tak zwane myslenie zyczeniowe, chce byc usprawiedliwiony, a wiec wymyslam rozne przyklady, aby usprawiedliwionym byc. A nic nie tlumaczy kradziezy, moze prawnie da sie to wyjasnic i da sie orbonic, ale od strony moralnej juz nie. Tyle w temacie.