Od pewnego czasu nosiłem się z zamiarem rozpoczęcia mojej przygody z World of Warcraft. Jednak jakoś nie chciało mi się ściągać. No ale kiedyś tam gadałem z R3m4kem (czy jakkolwiek to się odmienia) i postanowiliśmy spróbować zagrać razem. Sęk w tym, że ja szukałem serwera klimatycznego (RP-PvP) bo zawsze chciałem zobaczyć jak to jest. R3m4ke również się zgodził, po jakimś czasie znaleźliśmy jakiś serwer i złożyliśmy podania. No ale kogo to obchodzi, czas zrecenzować WoW’a.
Zanim moje podanie zostało przyjęte musiałem trochę poczekać. Trochę długo, toteż postanowiłem chwilowo założyć konto na jakimś pierwszym-lepszym serwerze znalezionym w Google. No i wkroczyłem do tego świata… Postać na tym serwerze od początku było na 70 poziomie, więc nie musiałem się o nic martwić.
Grafika…
Pierwsze co najbardziej rzuca się w oczy to grafika. Ona jest po prostu p-i-ę-k-n-a. Jedna z niewielu gier trójwymiarowych, które mają naprawdę ładną grafikę. I żaden LinejdżDwa nie pobije jej swoimi high-poly modelami. Tekstury robią wrażenie i doskonale pasują do klimatu WoW’owego świata. A właśnie – świat…
Świat…
To będzie najprawdopodobniej najdłuższa część tej minirecenzji – świat jest po prostu genialnie zbudowany. Zacząłem moją przygodę jako nocny elf. Po pewnym czasie zorientowałem się, że wyspa na której się znajduję, to nie jest żadna wyspa a jedno wielkie drzewo - Teldrassil. Co prawdo dopiero ‘rosnące’, ale bardzo podobne do tego z Warcrafta III, gdzie poległ Lord Archmionde. Równie dobre wrażenie robi Exodar, główne miasto rasy drenei. Co to takiego Exodar? Ano ogromny statek kosmiczny, który rozbił się na jednej z wysp – skażając ją pewnym kryształem, który to wytwarza energię dla Exodaru. Ha, ale te dwa przypadki to pryszcz przy trzecim. Mianowicie – Undercity, miasto nieumarłych. Rozpoczynając moją grę nieumarłym chciałem głównie zobaczyć to Undercity. Kierowałem się mapą i w końcu doszedłem tam gdzie miało znajdować się owe Undercity. Ale co to? Tu nic nie ma, tylko zgliszcza Lordaeronu. Chodzę, szukam – nic. Gdy już miałem sobie stamtąd iść podbiegłem do jakiejś ściany, która się nagle otworzyła. Wlazłem do środka – podłoga okazała się być windą. Po chwili byłem na dole. Wyszedłem z windy i moim oczom ukazał się niesamowity widok – pod dawnym Lordaeronem znajdowała się olbrzymia, tętniąca życiem (a raczej nie-życiem) nekropolia. Geniusz ludzi z Zamieci jest zaprawdę wielki. Miałem przyjemność grać również Tauzenem. Ich kraina podobała mi się chyba najbardziej. Gdzie okiem nie spojrzeć, tam rozciągające się równiny pokryte trawą. A to tylko kilka z niewielu lokacji, które dane było mi zwiedzić. Już nie mogę się doczekać odkrycia kolejnych – zapewne równie dobrych. Trochę mi to zajmie, ponieważ Warcraftowa mapa jest naprawdę ogromna.
Mapa…
Nie widziałem jeszcze gry z tak przeogromną mapą. Nawet Tibia, choć jest ogromna, nie jest tak duża. To co zrobił Blizzard po prostu przyćmiewa wszystko. Tyle na temat mapy – jest po prostu ogromna, a wszystkie lokacje zrobione są z wielką dbałością. Miasto to miasto, a wieś to wieś. A nie w innych MMORPG kilka budyneczków nazywanych jest już miastem.
Muzyka…
WoW’owa muzyka również jest majstersztykiem. Dla WoW’a specjalnie wyłączam Winampa - w większości MMORPG musiałem wyciszać lecącą z głośników kakofonię dźwięków. Każda lokacja ma swoją muzykę, która nie odbiega bardzo od tej Gothicowej, która to, każdy chyba przyzna, była niemal idealna. I tak jak grafika, również świetnie wpasowuje się ona w klimat gry.
Zadania…
Kolejny atut WoW’a, który wgniata w ziemię inne MMORPG to zadania (nie będę używał słowa questy bo go nie lubię, jesteśmy w Polsce i gadamy po polsku, po cholerę wplatać jakieś makaronizmy?). Zadania nie polegają na zabij n sztuk x potworów, i przynieś mi z nich y przedmiotów (choć i takie nieraz się spokta). O nie, to byłaby hańba dla tej gry. Musimy chodzić, zbierać ze skrzyń przedmioty, czasem zanieść coś komuś a nawet są misje związane z eskortowaniem NPC. itp. - zadania rodem z Gothica czy Morrowinda. Ostatnio dostałem bardzo fajne zadanie, że miałem znaleźć zdrajcę w jakimś tam obozie. W tym celu najpierw należało zebrać liście i pień, a następnie przerabiając te przedmioty, zmienić się w drzewo (sic!) i obserwować. Czasami naprawdę warto wyłączyć też Quest Helpera i samemu pogłowić się nad niektórymi zadaniami, to jest naprawdę fajna zabawa – a przecież o nią chodzi grając w MMORPG. Ach, no i z zadań nie dostajemy jakichś śmieci (ale te też się niekiedy zdarzą) ale niezgorsze przedmioty, które niekiedy od razu zakładamy na siebie. WoW to drugi MMORPG, które nie uważam za tępego hack’n’slash – a grałem w naprawdę sporo MMORPG.
Sterowanie i walka…
Czego mi brakowało w MMORPG? Sterowania WASD. Fakt, w Silkroadzie, w Cabalu było to możliwe ale cholernie niewygodne i w rezultacie i tak korzystało się z myszy. W WoW’ie zaś sterowanie jest bajeczne. Poza tym jest to chyba jeden z nielicznych MMORPG, w którym można skakać. A skakanie daje naprawdę dużo frajdy - szczególnie bawienie się w parkur i ‘ciekawe czy tam da się wejść’. Zaś WoW’owa walka jest naprawdę dynamiczna. Nie polega tylko na staniu przed przeciwnikiem i klikaniu poszczególnych umiejętności. Trzeba skakać, obracać się, robić uniki – jak w dobrej grze akcji z perspektywą trzeciej osoby.
Zakończenie
Z każdym dniem grania w WoW’a coraz bardziej mi się on podoba, co jest dla mnie jakąś nowością. A wszystkich oczywiście zapraszam do zagrania ze mną i Remejkiem na serwerze Secondo Order – jak ktoś jeszcze nie bawił się w odgrywanie postaci, to oczywiście zapraszam bo wspólne przygody i wykonywanie zadań trzymając klimat to wyśmienita zabawa. Zapraszam do dyskusji!