Ostatnia płyta MH czystego groovu nie ma wcale, moim zdaniem nie umywa się do poprzednika, nie wspominając już o debiucie - choć jest i tak lepsza od burning red czy supershitu. Rob z ekipą po 2004r poszli bardziej w post-thrash, post-metal i zatracili to co grali na dwóch pierwszych krążkach - szkoda. Groove tak na prawdę się nie rozwinął, bo w sumie jedyne co dostaliśmy z tego gatunku to Pantera i MH i oczywiście wszyscy nieudolni naśladowcy, którym przewodniczy Max Cavalera we wszystkich projektach i Lamb of God ;/
Ostatnio czytałem, że Metallica to pre-groove metal i w sumie głębiej się zastanawiając to ktoś miał rację:
Ogólnie groove było już słychać na Masterze, teraz zastanawiam się co byłoby gdyby z Cliffem nagrali ...and justice.